czwartek, 3 lipca 2014

Chapter 17

-Blair -mówi Harry łagodnie, niemal błagalnie
Jego palce oplatają mój nadgarstek. Jego dotyk powoduje tysiące iskierek na mojej skórze.Zwracam się do mojego ojca.
-Wiesz, że nigdy nie byłeś moim ojcem.Może i jesteś osobą, która mnie spłodziła, ale nigdy nie będziesz moim tatą.-mówię
Wyrywam rękę z uścisku Harry'ego, odwracam się i wychodzę z kuchni.Wycieram łzy z mojej twarzy wchodząc po schodach.Wchodzę do pokoju zatrzaskują drzwi, łzy znowu opuszczają moje oczy.Lottie patrzy na mnie znad jej telefonu, ale ja to ignoruję.Kładę się na łózko i patrzę tępo w sufit.Drzwi otwierają się,a potem słyszę ich zamknięcie.
-Cześć, Lottie -mówi cicho Harry
-Lepiej pójdę....
-Nie musisz...
-Nie, jest w porządku. -zapewnia dziewczyna i wychodzi
Czuję jak moje łóżko lekko się zapada kiedy Harry siada obok mnie.Chwyta mnie w ramiona. Ukrywam głowę na jego piersi i płaczę dopóki mam łzy w oczach.Przeczesuje delikatnie rękami moje włosy długie włosy uspokajając mnie.Ktoś puka do drzwi.Odsuwam się od Harry'ego pozwalając mu wstać jak mój ojciec otwiera drzwi.Też wstaję i krzyżuję ręce na piersi.Patrzę chłodno na ojca.
-Cześć, Harry -mówi
-Dzień dobry -odpowiada Harry
-Czy mogę porozmawiać z Blair na osobności? -ojciec pyta Harry'ego
Posyłam przyjacielowi spojrzenie nakazujące mnie nie opuszczać, ale Harry je ignoruje i kiwa głową.
-Będę tuż obok. -szepcze do mnie
Przygryzam wargę i kiwam głową.Siadam na łózko i patrzę jak Harry wychodzi z pokoju zamykając za sobą drzwi.Patrzę na nie długo zanim mój ojciec przerywa ciszę.
-Blair...-zaczyna
-Nie.Nie będę z tobą rozmawiać....
-Blair, teraz twoja kolej aby słuchać.- mówi mi
Wzdycham czekając aż będzie kontynuował.Bierze głęboki oddech i odzywa się ponownie.
-Chcę powiedzieć ci całą prawdę. Twoja matka by tego chciała.

Flashback -Connor's POV:

Jestem wkurzony, nie będę kłamać.Kim ona do diabła jest, aby dzwonić do mnie o trzeciej nad ranem? I tak byłem w pubie z przyjaciółmi, ale nie potrzebuję by Madeleine to sprawdzała.Kiedy dochodzę do domu jestem gotowy jej nawymyślać.Ona jest taka uciążliwa i gdy mówię ,że idę na imprezę ona od razu staje się wobec mnie zimna.Kocham ją ,ale do diabła nie musi wtrącać się w moje sprawy.Używam zapasowego klucza by dostać się do jej domu, zatrzaskuję za sobą drzwi wejściowe.Kiedy dochodzę do jej sypialni otwieram drzwi na oścież.Wpadam do pokoju jak burza i widzę jak Madeleine odsuwa się jak najdalej ode mnie.Wzdycham.To pewnie kolejny napad lęku.Dostaje je od kiedy byliśmy mali.Bierze na to leki,ale czasami one nie wystarczają.
-Madeleine! Dlaczego do cholery dzwonisz do mnie o trzeciej nad ranem!? -krzyczę na nią
Jej ciemne włosy opadają jej na twarz, ale jej to nie przeszkadza.Wygląda na chorą. Jej twarz jest biała, a ręce się trzęsą.Przechodzi przeze mnie niepokój.Siada na łóżku opierając się o zagłówek.
-Ja..uh...tęskniłam za tobą? -szepczenerwowo, ściskając mocno poduszkę.
Świetnie.Teraz wmawia mi pieprzone kłamstwa.Czy ona myśli, że jestem głupi?
-Oboje wiemy,że był inny powód dla tego gówna.. -mówię siadając obok niej
Patrzę na nią ,ale ona nie łapie ze mną kontaktu wzrokowego.Po prostu patrzy prosto ściskając białą poduszkę.
-Connor...-zaczyna płakać w poduszkę
Chwytam ja i przyciskam do siebie pozostawiając jej łzy na mojej koszuli.Wdrapujesię na moje kolana obejmując mnie mocno.
-Kochasz mnie,prawda Connor? -pyta nagle
-Madeleine, kocham cię tak bardzo jak własną siostrę. -mówię w jej włosy
Ona prostuje się, mrużąc oczy i popychając mnie.Odskakuje od łózka przeczesując energicznie włosy.
-Kurwa -ona krzyczy i zaczyna chodzić po pokoju -Mówisz cholera to co w tej chwili chcę najbardziej usłyszeć!
-W takim razie co mam powiedzieć Madeleine? Że jestem w tobie zakochany kiedy w rzeczywistości nie jestem? Jezu,Madeleine to ,że spaliśmy ze sobą raz nie oznacza,że będę cię kurwa kochał przez resztę mojego życia. -krzyczę na nią
Wiem,że to przykre,ale ona musiała to usłyszeć
-Cholera -ona mruczy i spuszcza oczy
-Jestem taką idiotką, Connor!
Ona znów zaczyna płakać.Bierze lampkę nocną stojącą na kredensie i rzuca nią o podłogę obok mnie.
-Madeleine!-krzyczę i chwytam ją za nadgarstki zanim zdąża robić coś innego.
-Idź do diabła Connor! -krzyczy i szarpie się w moim uścisku
Nagle spada bezwładnie na podłogę ciągnąc nas oboje.
-Po prostu powiedz mi kurwa o co chodzi?! -krzyczę na nią
-Jestem w ciąży -szepcze Madeleine
To wszystko ma teraz sens.Ktoś został biednym ojcem, bo ma do czynienia z dziewiętnastoletnią dziewczyną w ciąży.Madeleine znowu płacze,a ja nie mogę nic na to poradzić ,że patrzę na jej brzuch.Tam jest dziecko które rośnie i to mnie przeraża.
-Zawiozę cię tam -mówię
Jest to pewnie pierwszy miesiąc więc do się coś jeszcze zrobić
-Zawieziesz, gdzie? -pyta zdezorientowana
-Do kliniki aby przeprowadzić aborcję, chyba po to do mnie dzwoniłaś? Wpadłaś w kłopoty i musisz z nich wyjść. -mówię
Na jej twarzy pojawia się przerażenie.
-To nie dlatego zadzwoniłam Connor.To w ogóle nie o to chodzi! -mówi potrząsając głową
-Madeleine, chodź.Zawiozę cię.Możesz mi opowiedzieć wszystko o tym biednym ojcu.
-Czy ty sobie kurwa teraz żartujesz!? -pyta jadowicie
-O czym ty mówisz? Staram się być dobrym przyjacie...
-To twoje, Connor! -krzyczy
Zachowuję się jakbym tego nie dosłyszał .Stoję i milczę czekając aż ona się odezwie i powie,że to żart.Potem jej słowa uderzają we mnie z podwójną siłą.Będę ojcem.Będę miał dziecko.Zaczynają mną wstrząsać mdłości.
-Madeleine ,nadal możesz się poddać aborcji.Chodźmy i nie będzie już problemu. -mówię pilnie
Nie mogę mieć teraz dziecka.Jestem daleko od bycia ojcem.
-Nie! -krzyczy Madeleine
Robi krok w moją stronę.Jej oczy płoną złością.
-Masz dwie możliwości w tej sytuacji! -krzyczy -Zapominasz, że istnieję i sama zajmę się dzieckiem,albo możesz być cholernym,idealnym ojcem dla tego dziecka.To są twoje dwie alternatywy.Wybierz mądrze.
Patrzę na nią w szoku.Jest moją najlepszą przyjaciółką.Nie mogę wyobrazić sobie mojego życia bez niej.Co się z nami stało?
-Nie mogę po prostu odejść, Madeleine -mówię cicho
-Ależ tak,możesz! Odszedłbyś jeśli byś chciał! -mówi z goryczą wpatrując się w podłogę
Ona daje mi wyjście jak zawsze.Zawsze mam jakieś wyjście.Ale czas pogodzić się z konsekwencjami moich decyzji.
-Ale ja nie chcę. -mówię
Madeleine patrzy na mnie.Nie mogę rozszyfrować jej spojrzenia. Tak jakby smutek mieszał się z ulgą. Dziewczyna znowu patrzy na podłogę.Przeczesuję ręką włosy.
-Cholera,powinniśmy się pobrać? -pytam
-Jeśli rozumiesz to w ten sposób....-przewraca oczami
-Przepraszam, okej?-mówię
Patrzę na zegarek.Potrzebuję się napić.
-Muszę iść. Zabiorę cię jutro i pojedziemy do klinki.
-Nie mam zamiaru poddać się pieprzonej aborcji, Connor!
-Nie na aborcję.Aby uzyskać USG. Cześć Madeleine -mówię na odchodne, uśmiecham się do niej słabo i całuję ją w czoło
Patrzy na mnie jak wychodzę z sypialni, jej niebieskie oczy błyszczą jak ocean.

Blair's POV:

-Była w czwartym miesiącu z tobą jak się pobraliśmy -mówi mój ojciec
Wręcza mi ich ślubne zdjęcie .Wesele było na podwórku moich dziadków.Pod jej suknią widać zaokrąglony brzuch.
-Kiedy umarła bylem załamany.-kontynuuje -Popełniłem wiele błędów w moim życiu, Blair.Kiedy na ciebie patrzę widzę ją.Boże jesteś taka sama jak ona i to mnie przeraża. -kręci głową-Kiedy widzę ciebie z Harrym....widzę jak młoda jesteś. Po prostu nie chcę aby tobie i Harry'emu stało się to co mi i twojej matce.
Chowam twarz w dłoniach wchłaniając słowa mojego ojca.
-Blair, wiem,że to zajmie sporo czasu,ale naprawdę chcę być dla ciebie lepszym ojcem.Wiem też ,że to wygląda tak jakbym chciał zapomnieć o Madeleine ,ale myślę o niej każdego dnia. Obiecuję ci,że nigdy...nigdy o niej nie zapomnę. -odwraca wzrok ocierając oczy -Wiem,że łatwo mi nie wybaczysz, ale już się z tym pogodziłem.Chcę po prostu abyś wiedziała,że kocham cię i bez względu na wszystko jestem tu dla ciebie jeśli będziesz mnie potrzebować. -wstaje aby wyjść -Jesteś wystarczająco dorosła na to. -mówi wciskając mi coś w dłoń.Patrzę na niego jak opuszcza mój pokój.Otwieram moją rękę i widzę mały, biały, złozony kawałek papieru.Ostrożnie go rozkładam.Wstrzymuję oddech kiedy rozpoznaję pismo mojej matki.To jej list samobójczy.

                                                 *****

czytasz = komentujesz <3

1 komentarz:

  1. OMFG! Kurwa. Już sobie wyobraziłam, jak Blair i Harry są w tej samej sytuacji, co jej rodzice <3 Ale w głębi duszy wierzę, że im się uda <3 Że może gdzieś się zaszyją i wszystko się ułoży xD No ale w sumie znając Harry'ego, to znowu zmiesza Blair z błotem i nie raz się pokłócą xD
    Ale i tak ich kocham <3
    Świetny rozdział <3 Nie mogę się doczekać kolejnego :D <3 <3 <3


    zapraszam do mnie na nowy rozdział <3
    http://different-world-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń