poniedziałek, 27 października 2014

Chapter 39

Harry ma dobry humor kiedy jedziemy w stronę jego domu.
Kiedy dojeżdżamy chłopak idzie na górę wziąć prysznic, a ja postanawiam zadzwonić do mojego ojca. Włącza się jego poczta głosowa.
-Cześć tato -mówię po sygnale  -Wiem,że oczekiwałeś, że wrócę dzisiaj na noc do domu, ale prześpię się u Harry'ego. Ostatnio nie sypia zbyt dobrze, więc pomyślałam, że zostanę u niego , aby mógł wreszcie odpocząć....w domu będę nad ranem.Cześć. - rozłączam się
Wiem, że mój ojciec nie będzie szczęśliwy z mojej decyzje, ale zaryzykuję.
Przebieram się w piżamę, którą przygotował dla mnie Harry i wiążę włosy w kucyk. Włączam telewizor i przeskakuję po kanałach, czekając aż Harry wyjdzie z łazienki. Chłopak po kilku minutach wchodzi do pokoju. Ma na sobie biały t-shirt i dresy.Posyła mi mały uśmiech i rzuca brudne ciuchy na podłogę. Posyłam mu miażdżące spojrzenie.
-Co? -pyta Harry
-Złóż swoje ubrania. -nakazuję mu
Chłopak prycha.
-Nie.
Krzyżuję ręce na piersi.
-Złóż je!
Harry przewraca oczami.
-Dobrze.
Kuca i podnosi ubrania z podłogi. Patrzę na niego jak niechlujnie je składa i rzuca na szafkę.
-Zadowolona? -pyta z sarkazmem w głosie
-Nie! -mówię wstając z łóżka i kładąc ręce na biodra -Czy ty w ogóle wiesz jak powinno się składać ciuchy?
On wzrusza ramionami.
Wzdycham i składam idealnie jego ubrania, łapiąc przy tym kątem oka jego mały uśmiech. Kiedy kończę uśmiecham się do siebie, a potem wślizguję się pod kołdrę.
-Jesteś szalona, wiesz? -mówi Harry kładąc się obok mnie
Wzruszam ramionami i odsuwam się od niego.Ona natomiast łapię mnie w swoje ramiona i wkłada rękę w moje włosy.
Patrzę mu w oczy i widzę jak bardzo jest zmęczony od tyle nieprzespanych nocy.Kładę dłoń na jego policzku, głaszcząc go lekko.
-Śpij, Harry. -szepczę
Chłopak wzdycha i odwraca się na plecy.
-Kocham cię- mówi
Uśmiecham się i posyłam mu całusa w policzek zanim odwracam się i zamykam oczy i zanurzam się w swój własny sen.
     Kilka godzin później budzę się nagle na szelest przewracanej kartki. Otwieram oczy i dostrzegam zapaloną lampkę nocną na szafce. Przecieram oczy i widzę Harry'ego siedzącego na skraju łóżka. Ma skupiony wyraz twarzy. Czyta jakąś książkę i dopiero mrużąc oczy dostrzegam jej tytuł: Igrzyska Śmierci - W Pierścieniu Ognia".Spoglądam na zegar na ścianie i widzę, że wskazówki pokazują pierwszą w nocy.
-Harry- szepczę siadając na łóżku
Chłopak zamyka książkę i spogląda na mnie zmęczonym wzrokiem.
-Nie wiem co się dzieje. -mówi -Przecież tu jesteś. -jego oczy wyglądają na wykończone
-Jak długo nie śpisz? -pytam
-W ogóle nie zasnąłem. -odpowiada Harry odwracając wzrok
-Co? Dlaczego mnie nie obudziłeś?
-Pomyślałem,że chociaż jedno z nas powinno się wyspać.
-To...to tak dzieje się każdej nocy? -pytam
-Czasami nie czytam. -mówi
-Harry -mówię ze współczuciem i przybliżam się do niego wplatając dłonie w jego loki.Harry znowu na mnie spogląda.
-Cierpię na bezsenność -mówi wzruszając ramionami
Przytulam go i całuję jego czoło.
-Może dlatego, że mnie dzisiaj nie trzymałeś.-mówię aby go pocieszyć
Harry natychmiast się ożywia.
-To dlatego! -uśmiecha się lekko- Musze cię trzymać.
Nic nie poradzę na to,że też się uśmiecham. Harry odkłada książkę i gasi lampkę na nocnej szafce, a potem kładzie się do łóżka i przyciąga mnie blisko siebie oplatając ramionami.Zamyka oczy i po paru minutach czuję jak jego oddech się wyrównuje. Teraz to ja zamykam oczy i wdycham jego zapach mając nadzieję, że w końcu wyśpi się i nadrobi tyle nieprzespanych nocy.
   Budzę się o godzinie dziewiątej. Harry jeszcze śpi, ale ja już nie zamierzam. Składam pocałunek na jego policzku i wychodzę z łóżka. Myję pośpiesznie zęby szczoteczką Harry'ego, a potem schodzę ze schodów do kuchni. Otwieram lodówkę i skanuję jej zawartość, ale jedyne co w niej dostrzegam to pusty karton po mleku. Muszę kupić nam coś na śniadanie. Chwytam moje buty, telefon i kluczyki do samochodu Harry'ego i jestem gotowa do wyjścia do sklepu.
    -Naleśnikowy mix. Naleśnikowy mix. -mówię do siebie przechadzając się między półkami w sklepie
Po paru minutach poddaje się i podchodzę do wolnej kasy, aby poprosić kogoś o pomoc.
-Przepraszam, gdzie mogę znaleźć naleśnikowy mix...-urywam kiedy orientuję się ,że przede mną siedzi Zayn
-Cześć, Blair -wita mnie uprzejmie -Wcześnie wstałaś.
Wzruszam ramionami.
-Zapomniałam, ze tu pracujesz. -mówię
Śmieję się.
-Nie martw się. To tylko chwilowo.Pracuję tu tylko wtedy kiedy nie mam zajęć na uczelni.
-Jesteś na uczelni? Przecież ona jest daleko.-pytam zdumiona
Chłopak kiwa głową.
-Wiem. Chodzę tam ,ale nie chciałem mieszkać w akademiku i być z dla od Perrie. -wyjaśnia -Do długa droga, ale jest warto.
-To urocze. -mówię
Zastanawiam się, czy Harry zrobiłby coś takiego dla mnie.
-W każdym razie naleśnikowy mix jest na tamtej półce -mówi wskazując placem obiekt
-Oh dziękuję -uśmiecham się do niego -Byłam zaraz obok, nie wiem jak ją przeoczyła. -śmieję się z siebie
-Miłego dnia - mówi do mnie Zayn zanim odchodzę
Kupuję naleśnikowy mix i szybko wracam do Harry'ego.
  Wchodzę po schodach do góry i otwieram cicho drzwi do sypialni. Harry jeszcze śpi. Na moich ustach pojawia się mały uśmiech jak widzę go rozłożonego w poprzek łóżka z lekko otwartymi ustami. Wzdycham z ulgą . Jest dziesiąta, ale on nadal śpi.
Wracam na dół, aby zrobić nam naleśniki. Nucę pod nosem piosenkę kiedy smażę je na patelni. Śmieję się kiedy podrzucam naleśnika, a on idealnie ląduje odwrócony na patelnię. Odwracam się aby nałożyć naleśniki na talerz, który stoi na kuchennym stole, gdy dostrzegam Harry'ego opartego o ścianę przy schodach z wymalowanym uśmieszkiem na twarzy. Krzyczę przestraszona i upuszczam patelnie. Naleśniki unoszą się w powierze, patelnia spada na podłogę.Harry śmieje się z mojej reakcji.
-Jak długo tam stoisz? -pytam go
-Pięć, może dziesięć minut. -mówi
Kątem oka patrze na zegar. Jest jedenasta.
-Dobrze spałeś? -pytam jak schylam się po patelnię i naleśniki
-Właściwie tak. -mówi -Dziękuję...potrzebowałem tego.
Uśmiecham się.
-Nie ma problemu, Harry. -podnoszę naleśnika i wystawiam do chłopaka -Śniadanie? -pytam
Oboje wybuchamy śmiechem. Po kilku minutach kładę nową partię naleśników na talerz.
-Nie przypominam sobie, żebym kupował kiedyś naleśnikowy mix.
-Oh...musiałam pobiec do sklepu.Przy okazji sortuj swoje kartony po mleku!
-Recykling? Żartujesz sobie?!
-Pomóż Ziemi!
Harry prycha.
-A także... jeśli będą leżeć za długo w lodówce może pojawić się jakaś pleśń, czy coś.
-Aleś dowaliła. -mówi sarkastycznie Harry -Teraz jestem skończony.
Szturcham jego ramię.
-Ale nie przychodź do mnie z płaczem jak złapiesz jakąś 'brudną' chorobę. -mówię
-Od pustych kartonów po mleku?
-Tak.
-Jesteś nienormalna, wiesz?
-Dzięki.Każdy wie, że uciekłam z lokalnego azylu i chowam tu bron- mówię przewracając oczami
Harry śmieje się ukazując swoje dołeczki w policzkach. Od razu widać, że jest bardziej wypoczęty i wygląda zdrowiej po dobrze przespanej nocy. Wkładam y nasze naczynia do zmywarki, jak opieram  się o ścianę i patrzę jak Harry zamyka maszynę.
-Blair....-Harry odwraca się do mnie z poważnym wyrazem twarzy. -Proszę...nie mów nikomu o mojej...bezsenności.
Kiwam głową.
-Nie powiem.
-Dziękuję, -odpowiada
-Harry, nie złość się...-mówię idąc powoli w jego stronę - Ale...ale nie sądzisz, że powinieneś zobaczyć się ze specjalistą? Nie mogę być tu każdej nocy, wiesz to.
Harry spuszcza głowę.
-Mogłabyś, jeślibyś chciała. -mówi cicho
-Nie mogę. -mówię -Wiesz to.
On patrzy z dla ode mnie.
-Nie jestem....-zaczyna Harry
-Harry, tylko dlatego, że nie możesz spać nie znaczy,że jesteś szalony. -mówię i oplatam jego szyję ramionami -Ja biorę antydepresanty. Jestem tysiąc razy bardziej szalona od ciebie. -posyłam mu nieśmiały uśmiech
On patrzy mi w oczy.
-Czy...czy jeśli kiedykolwiek chciałbym się z kimś w tej sprawie zobaczyć...to obiecujesz, że pójdziesz ze mną?
-Oczywiście.
Oddycham głęboko z ulgą z to, że Harry nie nakrzyczał na mnie za tą sugestię.Całuję jego policzek.
-Wiesz....możemy pójść dzisiaj. -mówię niepewnie -Znam kogoś z kim widywałam się przez długi czas po tym jak moja mama...-urywam
Harry patrzy na mnie.
-Ja nie wiem, Blair. -mówi
Harry odsuwa się ode mnie i przeczesuje ręką włosy.
-Co się stało? -pytam
-Nie mam przecież problemu. -burczy pod nosem
-Masz -mówię - Jeśli nie możesz spać....
-Powiedziałem, nie mam problemu! -krzyczy z frustracją
-Czy uważasz, że łatwo było mi przyznać się ,że mam problem? -podnoszę głos -Harry, chyba wyszyłeś z proporcji. Depresja, czy bezsenność. Co jest gorsze?!
Harry odwraca się do mnie.
-Przepraszam -mówi już spokojnym głosem -Pójdę.
Uśmiecham się lekko.
-W porządku.-mówię -Zadzwonię do nich.
Harry wzdycha.
-Tylko jeśli jakiś facet będzie mnie 'leczył'...-mówi powoli -To nie znaczy nie zostaniesz i nie poczekasz, prawda?
Prawie się śmieję.
-Tym się martwisz? Że cię zostawię.
Harry wzrusza ramionami
-Oczywiście, że zostanę. -mówię schylając się ,aby pocałować go w usta
Harry odwzajemnia pocałunek, a ja czuję jak chłopak się rozluźnia.
Odsuwam się i wyjmuje telefon z kieszeni.
-Zadzwonię. -mówię
Harry zaciska szczękę.
-W porządku. -mówi kiwając glową


                                                                         *****
czytasz = komentujesz




wtorek, 14 października 2014

Chapter 38

-Blair! Harry już jest! -krzyczy mój ojciec
Moje serce radośnie zabiło w piersi. Nakładam na usta błyszczyk,który nadaje im lekki,różowy kolor. Staję na środku pokoju i przeglądam się w lustrze. Harry prosił mnie abym się nie stroiła ,bo zabiera mnie tylko na wieczorny obiad. Oczywiście nie posłuchałam go.
Założyłam jak zwykle ciemne dżinsy, ale jako top wybrałam srebrny sweterek, który znalazłam na tyłach mojej szafy. Nie ma w nim nic szczególnego ,co by zwracało uwagę ,ale jest ładny na tyle, aby delikatnie wkurzyć Harry'ego.
Chwytam moją torebkę i zaczynam schodzić ze schodów na parter. Z ganku dobiegają strzępki rozmowy Harry'ego z moim ojcem. Choć wiem,że źle robię opieram się o drzwi przyciskając mocno do nich ucho, tak abym mogła usłyszeć o czym rozmawiają.
-Gdzie idziecie dzisiaj wieczorem? -pyta mój ojciec
-Tylko na obiad.-odpowiada Harry -Nic wielkiego.
-Ach...
Przez parę sekund nastaje cisza.
-Gdzie ona jest? Wołałem ją już. -słyszę mojego tatę
-Za chwilę przyjdzie. -mówi Harry
-Więc....ty i Blair, huh?
Harry chrząka niezręcznie. Wstrzymuję oddech, czekając na jego odpowiedź.
-Uh...tak. Tak.
-Ufam ci, Harry. Wiesz to.
Wyobrażam sobie jak Harry przenosi ciężar z nogi na nogę.
-Mam nadzieję.
-Blair też ci ufa.Od zawsze ci ufała....Wiesz, że zawsze się za tobą wstawia.
-Czasami zbyt brutalnie. -śmieje się nerwowo Harry
Jako jej ojciec muszę cię spytać- kontynuuje mój ojciec
Zamieram w bezruchu.
-Jakie są twoje intencje wobec mojej córki. - pyta bezpośrednio
Moje oczy się rozszerzają i  ja natychmiast otwieram drzwi wpadając do ganku ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
-Hej -mówię trochę za szybko do mojego ojca
Oczy Harry'ego zdają się dziękować mi kiedy zamykam drzwi za mną i kiwam do mojego ojca.
-Idziemy? -mówię do Harry'ego
Chłopak wyciąga rękę, a ja od razu ją łapię.Ciągle czuję moje serce gwałtownie bijące w piersi.
Żegnam się z tatą i kieruję się z Harrym do jego samochodu. Oglądam się przez ramię i widzę w oknie mojego ojca, który nadal patrzy się na nas z małym uśmiechem na twarzy.
Harry uruchamia silnik, a potem na mnie patrzy.
-Okej, jak długo podsłuchiwałaś? -pyta
Jak Boga kocham ten chłopak za dobrze mnie zna.
-Nie podsłuchiwałam! -kłamię przeczesując ręką włosy
Harry prycha.
-Widziałem jak schodzisz ze schodów w oknie. -mówi -Nie jestem taki głupi na jakiego wyglądam. -uśmiecha się wyjeżdżając z podjazdu na ulicę
-To nie tak, że wyglądasz głupio.-mówię -Tylko oblałeś cztery klasy w ostatnim roku nauki w szkole.
-Nie oblałem! -protestuje -Po prostu się nie wysilałem. -pociąga nosem
-Och,oczywiście. -mówię -To nie tak,że musiałam cię uczyć matmy ostatnie trzy lata z rzędu.
-Nienawidziłem matmy i ty dobrze o tym wiesz.-ripostuje -Nie jestem naturalnie inteligentny, tak jak ty.
Śmieję się na jego słowa.
-Jeśli nie liczyć sztuki. -uśmiecham się głupawo -Nie mogłabym robić sztuki w życiu. -patrzę na Harry'ego -Dlatego ty robisz tatuaże, a ja nie. -mówię
Wie,że się z niego nabijam dlatego przewraca oczami.
-To jest sztuka! -mówi Harry -Musisz rysować tatuaż!
-Na skórze ludzi!
-Właśnie! To sztuka,którą będą nosić do końca ich życia!
-Tak, ale co kiedy będą miały osiemdziesiąt lat. Będą stare....sflaczałe i wyblakłe?! -staram się ukryć mój uśmiech
-Sflaczałe? Co kurwa!? -mówi Harry
-Sflaczałe i wyblakłe na skórze....starego mężczyzny. -staram się nie wybuchnąć śmiechem
-Jezu, Blair chodźmy na obiad! -Harry mówi, kiedy w policzkach pojawiają się mu dołeczki
-To chyba zbyt wulgarny język, nie uważasz? -mówi Harry, a jak parskam śmiechem
-To ty jesteś tym ,który rzuca k-bomby przy każdym zdaniu. -ciężko oddycham , a w powietrzu unosi się jeszcze mój śmiech
-K-bomba? Masz na myśli kurwa? -uśmiecha się Harry
-Tak. -śmieję się
-Cóż, kurwa nie obchodzi mnie to, czy ty kurwa myślisz, że ten kurewski język jest kurwa wulgarny. -mówi Harry niczego nie tracąc
-Czy masz mi zamiar powiedzieć, gdzie jedziemy...
-Nie, nie mam kurwa zamiaru powiedzieć ci gdzie kurwa....
-Dosyć! -śmieję się uderzając jego ramię
-To jest kurwa twoja kara za te sflaczałe tatuaże.
-Wiesz, że to prawda, Harold. -mówię śpiewnym głosem i odchylam fotel do tyłu
-Harold? Od kiedy mówisz do mnie Harold?-pyta
-Myślę, że pasuje do ciebie. -drażnię się -Harold, Harold, Harold....
-Ugh -mówi Harry -To brzmi jak kurwa imię dla księcia, czy coś.
-Jesteś księciem sflaczałych tatuaży!
-Cofnij to!
Wciągam głośno powietrze.
-Książę Harold sflaczałych...
-Patrz, jesteśmy na miejscu. Wysiadaj z auta. -mówi Harry kiedy zwalnia aby się zatrzymać
Uśmiecham się głupawo i wychodzę z samochodu. Kiedy tylko moje oczy przyzwyczajają się do otaczającej nas ciemności otwieram szeroko oczy na widok rozciągający się przede mną.
Jesteśmy przy potoku, nad który przychodziliśmy kiedy byśmy mali. Ledwo poznałam to miejsce. Oprócz lampek choinkowych rozwieszonych na drzewach i gwiazd na niebie nic nie oświetla tego miejsca.
-Harold, ty to zrobiłeś? -pytam dokuczliwie
-Powiedz tak jeszcze raz i pójdziemy.
-Dobrze Har....-chłopak posyła mi spojrzenie -Har...ry. -śmieję się z mojego małego żartu
-Takie zabawne, Blair.- mówi Harry sięgając po moją rękę i przewracając oczami -Teraz usiądź i przestań drażnić.
Uśmiecham się do niego zajmując moje miejsce, wkładając nogi do strumyka i odchylając się do tyłu, opierając na łokciach.
-To jest piękne,Harry -mówię poważnie- Naprawdę.
Harry uśmiecha się do mnie. Lekki rumieniec pojawia się na jego twarzy. Lekko uderzam w jego ramię.
-Harold, ty się rumienisz? -wzdycham fałszywie
On patrzy na mnie.
-Harold? -mówi Harry przez zaciśnięte zęby
-Przykro mi, samo się wymsknęło -mówię podnosząc ręce do góry w geście poddania
-Mam kurwa taką nadzieję. -mówi żartobliwie kiedy sięga po kosz piknikowy z jedzeniem
-Sałatka dla ciebie -uśmiecha się -Bo po prostu wiem,że ubóstwiasz sałatki.
Przewracam oczami na jego słowa.
-A dla ciebie?
-Burger oczywiście. -jego oczy błyszczą
Śmieję się z niego.
Jemy w ciszy obserwując płynącą wodę. Harry i ja chodzimy ze sobą....od około dwóch dni? Straciłam poczucie czasu. Wydaje się dłużej. Może nie potrzebna była mi etykieta z nazwą 'dziewczyna Harry'ego' abym wiedziała,że on jest mój, a ja jego?
Kończę sałatkę i przechylam się do tyłu patrząc na rozgwieżdżone niebo i na lampki rozwieszone na drzewach.
-Jak zawiesiłeś tam te lampki? -pytam Harry'ego
-Tam gdzie?
-Na drzewach.
-Ed mi pomógł.
-Ed?
-Współpracownik.
-Oh, inny artysta? -pytam z przekąsem
-Boże, czy ty kiedykolwiek mi odpuścisz? -pyta mnie Harry
-Nie -sięgam ręką do jego włosów i okręcam sobie jedno ich pasmo w okół palca
Harry patrzy na mnie z błyszczącymi oczami. Chciałabym wiedzieć co on myśli, co siedzi w jego głowie.
-O czym myslisz? -pytam
-Twoje oczy przypominają mi ocean. -mówi, a potem odwraca wzrok jakby nie chciał wypowiedzieć tych słów na głos
Chichoczę i wyciągam rękę z jego włosów.
-Jak to?
-One są....niebieskie....-zaczyna
-Naprawdę? -pytam wydobywając śmiech z nas obu -Nie wiedziałam!
Harry uśmiecha się, a jego dołeczki są widoczne
-Ale one nie są zwykłe niebieskie...mają kolor błękitnego oceanu. Tak, że chciałbym w nich zanurkować. -mówi uśmiechając się delikatnie -Są piękne. -Sięga ręką do moich włosów i zakłada mi niesforny ich kosmyk za ucho. -Ty jesteś piękna.
Odwracam twarz od Harry'ego starając się ukryć mój uśmiech. Nikt nie powiedział mi nigdy czegoś takiego, a zwłaszcza Harry.Wiem,że on nigdy nie lubił prawić takich komplementów.
Pochylam się do niego, aby dać mu lekkiego całusa w policzek. Harry przyciąga mnie do siebie oplatając ręce w okół mojej talii. Kładę głowę na jego ramieniu i znowu spoglądam na strumyk.
-Pamiętasz jak odkryliśmy to miejsce? -pytam
Harry kiwa głową.
-Gemma przywiozła nas tutaj i powiedziała żebyśmy pozostali tu dopóki ona nie wróci z imprezy. -chłopak uśmiecha się na wspomnienia
-Ona była dosłownie imprezowym zwierzęciem.-wspominam
Harry prycha.
-Już nie -mówie
-To zabawne jak szybko ludzie się zmieniają...
Mój telefon zaczyna nagle wibrować mi w kieszeni. Odsuwam się od Harry'ego, aby odebrać połączenie.
-Halo?
-Cześć, Blair -natychmiast poznaje miły głos Liama
-Hej, Liam.
-Jesteś zajęta?
-Um...-patrzę na Harry'ego, który spogląda na mnie z ciekawością w oczach
-Tak.Czy wszystko w porządku? -pytam
-Jestem...hm -Liam chrząka -Opiekuję się dziećmi Shawna -mówi spokojnym głosem
Chichoczę.
-Pomogłabym ci, ale mam coś innego do załatwienia.
-Nie ma sprawy.Chciałem tylko sprawdzić.Do zobaczenia w pracy!
-Pogadamy później!-żegnam się i nas rozłączam
Kiedy odwracam się w stronę Harry'ego chłopak wpatruje się we mnie gniewnym wzrokiem.
-Co to kurwa było? -pyta przy moim zaskoczeniu
-To był Liam- mówię -Mój współpracownik...
-Jestem dla ciebie tylko czymś innym do załatwienia !?
-Nie oczywiście,że nie -mówię
-Powiedziałaś,że chcesz mu pomóc, ale stoję ci na drodze, czyż nie?
-Nie Harry...
-Wiesz co? To było głupie.Chodźmy. -Harry podnosi do jego pełnej postawy
-Harry! -krzyczę i po chwili stoję obok niego -Zachowujesz się głupio.
-Oh,naprawdę? Więc powinnaś iść, pomóc Liam'owi -mówi przez zaciśnięte zęby
Nie mogę powstrzymać uśmiechu, który pojawia się na mojej twarzy.
-Dlaczego się uśmiechasz? -pyta z jadem w głosie
-Jesteś zazdrosny. -prawie się śmieję
-Bzdura- Harry natychmiast protestuje -Nie jestem zazdrosny.
-Tak,jesteś. Zielony nie jest dla ciebie dobrym kolorem, Harold.
Jego oczy błyszczą.
-Mówiłem ci, przestań mnie tak nazywać.
-Harry, jeśli myślisz,że wolałabym być teraz z Liam'em i pomagać mu, niż być tu z tobą, no to dalej, zawieź mnie do pracy. -mówię krzyżując ręce na piersi
Harry otwiera usta ,ale zaraz je zamyka. Patrzy z dala na mnie, wyraźnie wściekły.
Patrzę na niego wyczekująco.
-Tak myślałam. -mówię w końcu
Podchodzę znowu do brzegu potoku. Zdejmuję buty i wkładam nogi do wody. Woda nie jest ani zimna ,ani ciepła. Słyszę za mną Harry'ego ,który nadal próbuje się uspokoić.Odwracam się twarzą do niego.
-Poczuj wodę, Harry -mówię zbyt wesoło -To miłe i fajne.
Wiem,że wkurza go to, jak optymistycznie teraz brzmię.
On patrzy na mnie jakby zobaczył mnie po raz pierwszy w życiu.
-Nie patrz tak na mnie. -mówię -Chodź. Woda cię uspokoi.
W końcu potrząsa głową i siada obok mnie,ale jego oczy nadal są ciemno zielone.
-Doprowadzasz mnie do szaleństwa -narzeka Harry kiedy zdejmuje swoje buty i zanurza kostki w wodzie
Wzruszam ramionami.
-Wiem -mówię i sięgam po jego dłoń splatając nasze palce i przyciągając go jeszcze bliżej
Uśmiecham się do niego, a chłopak przewraca oczami.
-Nie bądź w złym humorze. -mówię mu
-Nie jestem w złym humorze.
Parskam.
-Powiedz to swojej twarzy.
Patrzy na mnie i posyła mi najbardziej udawany uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam.
-zadowolona? -pyta
Śmieję się.
-Tak -mówię zadowolona,że jesteśmy tylko kilka centymetrów od siebie. -Kocham cię.
Harry przewraca oczami,ale na jego ustach pojawia się uśmiech.
-No dalej. Powiedz to z powrotem. -mówię trącając go w ramię
-Dobrze -mówi powstrzymując uśmiech -Kocham cię.
-Proszę bardzo. -mówię przyciągając go jeszcze bliżej, tak że mogę go pocałować
Harry puszcza moją rękę i owija swoją w okół mojej talii. Wkładam ręce w jego loki szczęśliwa, że wygrałam nad jego złym humorem.
Odsuwamy się od siebie chwilę później, Harry łapie powietrze.
-Co? -pytam
-Myślę, że coś dotknęło mojej nogi -mówi patrząc w dół na nogi w wodzie
Natychmiast wyskakuję z wody i biegnę do miejsca gdzie zostawiliśmy nasze buty.
Patrzę na Harry'ego, który zwija się ze śmiechu.
-Żartowałem -mówi głośno się śmiejąc -Powinnaś widzieć swoją twarz....-mówi i wykrzywia sie w grymasie naśladując mnie
-Nie śmieszne -mówię
On wie co od małego czuję do ryb,czy innych obślizgłych zwierząt. Po prostu mnie obrzydzają i ich nie lubię.
-Musiałem to zrobić. -mówi
Przewracam oczami .
-Wracaj tu. -Harry wyciąga do mnie ręce
-Nie -krzyżuję ręce na piersi
-No dalej, Blair. Tylko żartowałem.
-Tak, cóż teraz doprowadziłeś mnie do paranoi.
-Nie pozwolę, by cokolwiek cię ugryzło, Blair. -Harry moi, a jego oczy błyszczą
-Nie obchodzi mnie to.
-Blair,proszę...
-Nie!
-Dobrze -mówi Harry
Wstaje i idzie w moją stronę.Patrzę na niego zdezorientowana. Kiedy do mnie podchodzi chwyta mnie w pasie i przerzuca przez ramię. Odwraca się i idzie w stronę potoku.
-Harold, postaw mnie na miejsce! -krzyczę
-Wrzucę cię do wody, jesli jeszcze raz nazwiesz mnie Harold.-ostrzega mnie
-Harry! -skomlę
-Oj, Blair nie bądź taką histeryczką.
-Nie jestem.
-Więc, przestań marudzić.
Moje ramiona oplatają szyję Harry'ego. Zerkam w dół na dość czystą wodę.
-To jest zbyt płytkie, aby coś tu pływało. -mówi Harry -Nie trzeba się bać.
-Nie boję się. -mówię
-Więc mogę cię wrzucić,tak?
-Nie! -piszczę i zaciskam uścisk
-Blair -mówi cicho Harry -Jeśli nie masz nic przeciwko....ja naprawdę nie mogę....oddychać.
-Oh -luzuję uścisk -Przepraszam.
Harry śmieje się, a jego głęboki głos wibruje w szyi. Opieram głowę na jego ramieniu i wdycham jego zapach.
-Blair, czy ty mnie wąchasz?-pyta Harry
Śmieję się.
-Nie. -mówię rumieniąc się -Po prostu.....ładnie pachniesz.
Teraz śmieje się Harry
-Chodź Blair. Postawię cię na dół i nie pozwolę aby coś ci się stało.
Wzdycham.
-Dobrze.
Harry stawie mnie na ziemi ,a jak siadam przy brzegu strumyka i ostrożnie zanurzam kostki w wodzie. Harry siada obok mnie i łapie mnie za rękę.
-Widzisz -mówi -Żadnych potworów.
Prycham.
-Widzisz co zrobiłeś.Przez ciebie dostałam paranoi.
Harry uśmiecha się.
-Przecież ty robisz paranoję o wszystko.
Przeczesuję ręką włosy.
-Cóż.
-Spójrz w górę. -mówi nagle Harry
Podnoszę głowę i to co widzę zapiera mi dech w piersi. Na początku zauważam tylko korony drzew ,ale kiedy porządnie się przyglądam dostrzegam setki gwiazd na nocnym niebie.
-Łał...-nie potrafię powiedzieć niczego więcej
-Wspaniałe,prawda? -mówi Harry
-Tak.
Patrzę na Harry'ego.Jego twarz jest zadarta ku gwiazdom,a na niej widnieje mały uśmiech.
-Harry -mówię,a chłopak odwraca się w moją stronę -Dzisiaj było cudownie. Naprawdę.
Chłopak uśmiecha się lekko.
-Dobrze -mówi -Mimo,że mnie wkurzyłaś.
-A ty uczyniłeś mnie paranoiczką. -przypominam mu
Harry się usmiecha.
-Jest już późno. -mówi
-Skąd wiesz? Nie masz nawet zegarka.- prycham
-Zamknij się -mówi i wstaje na równe nogi
Podążam za nim i też wyciągam nogi ze strumyka. Harry bierze swój telefon z koca i sprawdza czas.
-I miałem rację. -mówi -Jest późno.
Wkładam buty i podaję Harry'emu jego.
-Dobrze. -mówię i idę za Harrym do samochodu.
-Nie zamierzasz tego posprzątać? -pytam zdziwiona
-Nie.
-Dlaczego?
-Zapłaciłem Edowi dwadzieścia dolarów, aby pomógł mi z przygotowaniem tego wszystkiego, co obejmuje też sprzątanie.
-Chciałabym dzisiaj spać u ciebie -mówię -Ale obawiam , że mój ojciec skręcił by ci kark.
Harry uśmiecha się.
-Wcześniej nie miał nic przeciwko. -mówi chłopak
-Bo nie pytałam go o to.
Harry przewraca oczami.
-Przecież nie zamierzam próbować z tobą niczego nieprzyzwoitego. -mówi -Jeśli nie chcesz. -dodaje
-W twoich snach,Harold. -mówię
-Nie waż się kurwa...
-Wiem, wiem-mówię ,ale uśmiech i tak pojawia się na mojej twarzy
-Znowu nie spałem. -mówi cicho Harry -Czytanie nie pomaga.
Patrzę na niego.
-Może powinieneś zobaczyć kogoś....wiesz, jakiegoś specjalistę.
-Nie potrzebuję pieprzonego psychiatry. -syczy Harry
-W porządku. Ja tylko mówię, że....
-Mówisz co?! Że jestem szalony?!
-Uspokój się, Harry. Nic takiego nie mówię.
Chłopak bierze kilka głębokich oddechów patrząc przed siebie.
-Mój umysł...po prostu nie chce przestać myśleć. -mówi spokojnym i łagodnym głosem  -Nie ważne co zrobię.
-Więc....nie śpisz...w ogóle? -pytam starając się utrzymać spokojny ton głosu
-Niektóre noce nie. Większość z nich po prostu leże do trzeciej, czwartej nad ranem, a potem wstaje i kręcę się po mieszkaniu.
-Kiedy....kiedy ostatni raz przespałeś całą noc? -pytam
-Gdy zostałaś u mnie na noc.-mówi ,a jego oczy napotykają moje na ułamek sekundy ,ale zaraz odwraca głowę
Kładę delikatnie rekę na jego ramieniu.
-Naprawdę? -pytam
Harry kiwa głową.
-Nie chcę cię winić to co ....
-Nie, Harry. W porządku.Mój ojciec zrozumie. -posyłam mu przyjazne spojrzenie
Uśmiech rozprzestrzenia się na jego twarzy.
-Naprawdę? -pyta
Kiwam głową.
-Oczywiście. -mówię
Całuje go w policzek i przechylam fotel samochodowy do tyłu rozkoszując się ciszą panującą w samochodzie pochłoniętym ciemnością

                                                                      *****
czytasz = komentujesz

poniedziałek, 6 października 2014

Chapter 37

-Co powiedziałeś? - pytam
-Zostań moją dziewczyną, Blair. -mówi z pewnością siebie Harry
Przewracam oczami.
-Nie rób mi żadnych przysług, których potem nie dotrzymasz. -mówię
-Blair, ja chcę abyś była moją dziewczyną bardziej niż cokolwiek. -mówi
Przełykam gulę w gardle i odwracam od niego wzrok.
-Czy to nie jest to czego chcesz? -pyta
Nie od powiadam unikając jego wzroku. Dlaczego podchodzę do tego tak niechętnie? Czyż nie chciałam tego przez cały czas? Czy nie o tym marzyłam?
-Nie rozumiem. -mówi Harry -Kurwa nie rozumiem cię. Czego ty do jasnej cholery chcesz?
Chłopak odchodzi od samochodu i kieruje się w stronę magazynu gdzie impreza trwa w najlepsze. Harry nawet nie odwraca się aby na mnie spojrzeć.
Wiem, że najlepsze co powinnam teraz zrobić to wrócić do budynku, znaleźć Louisa i powiedzieć aby zabrał mnie do domu.Zapomnieć o tym, że Harry zapytał mnie o bycie jego dziewczyną i wymazać z pamięci całą naszą rozmowę. Wiem,że mogłabym po prostu wrócić do domu i zapomnieć o tym wszystkim, a z Harrym porozmawiać jutro.
Ale nie mogę tego zrobić.
Zanim się orientuję co robię już jestem w połowie drogi do magazynu. Mój wzrok poszukuje zielonych oczy Harry'ego i jego kręconych włosów. Wiem, że podjęłam złą decyzję. Wiem ,że jak go znajdę to znowu zaczniemy się kłócić i walczyć ze sobą, ale ostatecznie zdaję sobie sprawę, że wcale mnie to nie obchodzi.
Muzyka zdaję się głośniejsza niż jak byłam tu kilkanaście minut temu. Patrząc przed siebie dostrzegam niebieskie włosy Penny. Obok niej stoi Luke. Mimo,że mój umysł zabrania mi, to moje ciało kieruje się w ich stronę.
-Hej, Blair- wita mnie Luke
-Hej..hej -mówię z roztargnieniem
-Ładnie wyglądasz- mówi Penny lustrując mnie wzrokiem - Widzę duży wkład Perrie -mówi dziewczyna
Kiwam głową na potwierdzenie jej słów.
-Ty....też ładnie wyglądasz -mówię patrząc na jej bordową sukienkę
Jak ona może oddychać w czymś takim?!
-Czy widzieliście Harry'ego? -pytam lekko błgalnie
-Gdzieś na parkiecie -odpowiada krótko Penny
Kiwam głową i ruszam w bawiący się tłum. Po kilkunastu sekundach przepychania się między spoconymi ciałami pijanych osób wreszcie go dostrzegam. Stoi oparty o ścianę z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Jego tatuaże są dobrze widoczne na odsłoniętych rękach. Czarny t-shirt leży na nim idealnie. Światła z parkietu padają na niego tak, że widać jego muskularne ramiona. Oczy ma zwrócone w dół jakby nad czymś myślał.
Piosenka "Salt Skin" Ellie Goulding  zaczyna sączyć się z basowych głośników jak idę w stronę Harry'ego. Staram się uformować w moich myślach to co mu powiem, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Kiedy jestem blisko niego chłopak podnosi głowę, a jego oczy ciemnieją. Zatrzymuję się w pół kroku przed nim i zakładam włosy za ucho nie wiedząc co powiedzieć.
-Hej -mówię nieśmiało
Harry nie odpowiada. Przygląda się mi jakby chciał zapamiętać mój wygląd. Jego wzrok jest chłodny i bez wyrazu.
-Przepraszam -mówię najprostsze słowo na świacie jednak wypowiadam je z ogromnym trudem. Harry nadal wpatruje się we mnie. Biorę śmiały krok naprzód. Serce wali mi w klatce piersiowej.
-Ja...-szukam odpowiednich słów - Myślę, że nie powinnam pić tyle alkoholu, bo oczywiście staję się po nim bardzo wkurzająca i dziwna i rozbawiona wszystkim co mnie otacza, a ty tak mnie zaskoczyłeś na parkingu i ja po prostu....
-Czego do cholery chcesz, Blair? -odzywa się Harry zimnym głosem
Przełykam ślinę.
-Chcę był twoją dziewczyną -mówię pokonując barierę wstydu -Chcę tego bardziej niż czegokolwiek. Chcę ciebie bardziej niż cokolwiek innego.
Myślę, że nie spodziewał się takiej odpowiedzi bo jego usta lekko się otwierają. Melodia zaczyna lecieć z głośników, a ja owijam ręce w okół szyi Harry'ego i całuję go starając się tym udowodnić mu jak bardzo mi na nim zależy i jak bardzo go pragnę.
Oczekuję, że chłopak odepchnie mnie, ponieważ znajdujemy się w miejscu publicznym z masą wścibskich oczu, ale zamiast tego Harry przyciąga mnie tak, że teraz nasze ciała przylegają do siebie. Oplata ręce w okół mojej talii i czuję się jakby chciał mnie przed wszystkim ochronić. Czuję się lekka jak piórko, jak w stanie nieważkości.
Po tym wszystkim co przeszliśmy zdaję sobie sprawę, że on też jest światłem w moim życiu i najważniejszą w nim osobą. Kocham Harry'ego. Kocham wszystko co jest z nim związane. I chcę go na zawsze.

                                                                       *****
czytasz = komentujesz <3
(BLAIRRY!!)