środa, 28 stycznia 2015

Chapter 42

Czuję się okropnie. Zeszła noc nie należała do tych spokojnych.
Wzięłam prysznic, ubrałam się i uczesałam włosy pozostawiając je w moich naturalnych falach. Nałożyłam eyeliner i tusz do rzęs na powieki i byłam gotowa do wyjścia.
Zbiegłam szybko po schodach, chwyciłam jabłko i już byłam w drodze do pracy.

Osuwam się na moim krześle za ladą. Dzisiaj jest tłoczono. Wiele osób podąża wzdłuż półek szukając odpowiednich dla nich książek.
Widzę kątem oka przyglądającego mi się Liama.
-Wszystko w porządku? -w końcu pyta
Wzruszam ramionami.
-Nie wiem. Nie spałam dobrze w nocy.
-Widzę- kiwa głową
Patrzę na niego.
-Masz dziewczynę, Liam? -pytam
Potrząsa przecząco głową.
-Miałem, ale ostro się pokłóciliśmy kilka miesięcy temu i zerwaliśmy.
-Przykro mi -mówię
Wzrusza ramionami.
-Nie ma po co.
Kiwam głową.
-Co się stało, że zerwaliście? Jeśli...mogę wiedzieć. -pytam niepewnie
-Często walczyliśmy ze sobą i żadne z nas po jakimś czasie nie chciało być ze sobą.
-Kochałeś ją?
-Cóż...kiedy chodziliśmy ze sobą, myślałem, że tak jest, ale patrząc na to z perspektywy czasu....myślę, że to co czułem, to nie była miłość.
-Naprawdę? -pytam
-Tak. Myślę, że to było wyłącznie zauroczenie.
-Oh -patrzę na moje paznokcie -Skąd wiedziałeś ,że to zauroczenie,a nie miłość?
Liam wzrusza ramionami.
-To jest coś co spostrzegasz po jakimś czasie-mówi
Kiwam głową.
-Dlaczego to musi być takie skomplikowane. - wzdycham
Liam potrząsa głową.
-Nie wiem. Na wydaje się, że to jest aż tak zagmatwane.
-Zgadzam się...Dzisiaj zaczynam moją zmianę -mówię
-Chcesz żebym z tobą został? -pyta Liam
-Nie musisz, jest w porządku.
-Naprawdę, nie mam nic przeciwko.
-Liam, jest pewna ,że masz lepsze rzeczy do roboty. Możesz zostać innym razem. -uśmiecham się do niego
Chłopak odwzajemnia uśmich.
-Dobrze, ale daj mi znać, jakbyś potrzebowała towarzystwa.
-Dziękuję, Liam.
-Nie ma sprawy.
Reszta dnia mija strasznie powoli. Wyłączyłam swój telefon, wiedząc, że Shawn zrobi się zły jeśli znowu zacznę rozmawiać przez komórkę w trakcie pracy. Liam wychodzi o piątej po południu,a ja opieram się na moim krześle i czekam, aż zegar wskaże dziewiątą wieczorem i będę mogła wyjść.
Otwieram książkę i zaczynam czytać, tracąc kompletnie poczucie czasu. Nie spostrzegam kiedy ktoś wchodzi do sklepu. Książka ląduje na ladzie na przeciwko mnie. Odkładam moją i biorę tą z lady wpisując ją w komputer. Zerkam na tytuł książki ,,Szeptem"
-Dobry wybór -mówię nie podnosząc wzroku, zabieram pieniądze z lady - Kocham tą serię. -wkładam pieniądze do kasy sklepowej
- Czyżby?
Podnoszę głowę i moje oczy spotykają zielone tęczówki Harry'ego.
Przełykam gulę w gardle i przesuwam w jego stronę kupione przez niego książki razem z należącąmu się za nie resztą pieniędzy.
Czy powinnam być na niego zła? Wiem ,że on jest na pewno po tym co powiedziałam mu zeszłego wieczoru.
-Widzę, że skończyłeś Kosogłosa -mówię
-Nie -odpowiada prosto
-Oh -patrzę na dół -Czy...możemy porozmawiać? -patrzę na niego, a jego oczy wyraźnie łagodnieją
-Dobrze -przebiega ręką po ciemnych lokach i bierze książkę
-Kończę o dziewiątej -mówię
-Jest dziewiąta piętnaście.
Moje oczy spoczywają na zegarze na ścianie i widzę, że ma rację. Wstaję i biorę swoje rzeczy unikając przy tym wzroku Harry'ego. Zamykam sklep i wychodzę na parking. Krzyzuję ręce na piersi nie pewna co mam powiedzieć.
-Ja...-zaczynamy oboje w tym samym momencie
-Przepraszam -mówię -Mów pierwszy.
Kręci głową.
-Ty pierwsza.
Biorę głęboki wdech.
-Przepraszam za to co powiedziałam. -mówię powoli -To było nie na miejscu...wiem, że byś tego nie zrobił...z nią...Jane...przepraszam -mówię ponownie
Ku mojemu zaskoczeniu twarz Harry'ego łagodnieje. Chłopak patrzy na dół unikając mojego wzroku.
-Co się stało? -pytam go
-Nie powinienem na ciebie krzyczeć. -mówię -Powiedziałem sobie, że nie będę cały czas na ciebie krzyczał...
Uciszam go pocałunkiem. Oplatam ciasno ręce w okół jego szyi. Harry przyciąga mnie blisko siebie i wiem, że oboje wybaczamy sobie rzeczy powiedziane poprzedniego wieczoru.
-Dlaczego nie...dlaczego nie odpowiadałeś na moje telefony? -pytam cicho
Harry spuszcza wzrok.
-Nie mam zamiaru cię okłamywać, Blair. Poszedłem na imprezę, upiłem się i... -patrzy z dala ode mnie
-Co? I co?
Harry odchrząkuje.
-Nic. Spędzasz noc?
Kiwam powoli, przecząco głową.
-Nie sądzę, aby to był dobry pomysł.
-Dlaczego? -jego oczy poszukują moich
-Ja po prostu...boję się, że znowu się pokłócimy...
-Nie będziemy walczyć -Harry mówi dość głośno i stanowczo
-Słuchaj, już tutaj jesteśmy na pograniczu kłótni -mówię
-Gówno prawda. To nie jest kłótnia.To zwykły spór.
-Naprawdę chcesz mnie zdenerwować? Tutaj?
-Dlaczego tak myślisz?-pyta
Wzdycham,ale nie odpowiadam. Czemu on musi być taki denerwujący?!
Odwracam się i zaczynam iść w kierunku mojego samochodu. Harry łapie mnie za ramię.
-Co? -pytam oschle
-Nie spałaś ostatniej nocy, prawda? -pyta
Odwracam się patrząc na niego z zaciekawieniem.
-N-nie. Skąd wiesz?
-Widzę to w twoich oczach. -moich cicho
Przenoszę ciężar z nogi na nogę.
-Tak?
Harry odwraca wzrok.
-Po prostu zostań u mnie na noc, Blair. -mówi -Proszę -dodaje szeptem
Wzdycham.
-Dobrze -mówię -Ale tylko dlatego, że cierpisz na bezsenność.

Kilka minut później jestem już w domu Harry'ego. Jego samochód jest już na podjeździe. Znowu mnie przegonił. Wchodzę do jego mieszkania i rzucam moje rzeczy na blat kuchenny. Otwieram lodówkę, by znaleźć coś dojedzenia. Marszczę nos na widok pustego kartonu po mleku. Wygiągam go i umieszczam go w koszu do recyklingu.
-Przepraszam, zapomniałem o tym -mówi Harry opierając się o framugę drzwi
-Oczywiście.
-Blair, dlaczego jesteś zła?
-Harry, wiesz dlaczego.
-Blair, przepraszam -mówi chyba po raz setny
-Jestem zmęczona. Idę do łóżka. -przechodzę obok niego i idę po schodach na górę
-Nie wchodź tam -ostrzega mnie Harry
-Dlaczego?
-Tam jest straszny bałagan -mówi szybko unikając mojego wzroku -Daj mi lekko go ogarnąć.
Wzdycham.
-W porządku.
-Idź znaleźć coś do jedzenia. Kupiłem orzechowe batoniki. Są w spiżarni.
Przewracam oczami i idę do kuchni. Nic nie poradzę na to ,że się uśmiecham jak zaspokajam mój głód. Harry wie, że bardzo lubię te batoniki.
Kilka minut później Harry pojawia się na szczycie schodów.
-Dobrze. Jest czysto.
Wchodzę po schodach na piętro, a potem do sypialni Harry'ego. Staję na środku pokoju,a na mojej twarzy pojawia się grymas.
-To nazywasz czystością?
 T-shirty i skarpetki leżą pogniecione w otwartej szafie. Natychmiast zabieram się z ich składanie.
-Czysto jak na mnie.
-Jesteś leniem.
Harry pomija moją uwagę. Zdejmuje koszulkę i kładzie się do łóżka. Patrzę jak łapie bierze Kosogłosa z szafki nocnej, otwiera i zaczyna czytać.
Uśmiech pojawia się na mojej twarzy, ale zaraz znika, bo przypomina mi się, że miałam być na niego zła.
-Co? -pyta kiedy zauważa, że się na niego patrzę
-Nic- odwracam się od niego
Podnoszę czarna koszulkę z podłogi.
-Czy to jest czyste, czy brudne? -pytam
-Podaj mi ją -mówi Harry
Wręczam mu ubranie, a on je wącha.
-Nadaje się jeszcze na kilka wyjść.
Marszczę nos.
-Ohyda.
Składam ją i chowam do szafy. Biorę czystą koszulkę Harry'ego i idę do łazienki się przebrać i wymyć zęby. Wracam do pokoju i kładę się na łóżku, obok chłopaka.
Patrzę na jego twarz kiedy czyta.
Jego czoło jest zmarszczone,a usta są ułożone w prostą linię. Przewija delikatnie strony książki.
Odwracam się i postanawiam iść spać.
-Co dzieje się z Peetą?
Słowa Harry'ego wyrywają mnie z zamyślenia.
-Nie mogę ci powiedzieć.
-Dlaczego nie?
-To zrujnuje historię.
-Kurwa. -mówi
Słyszę jak Harry zamyka książkę. Chwilę później gasi światło.
-Masz zamiar gniewać się na mnie przez całą noc?
-Najprawdopodobniej.
-Co mam zrobić żebyś mi wybaczyła?
-Staraj się być mniej kłótliwy.
Harry chichocze. Czuję jak przesuwa się w moją stronę i sekundy później czuje jego ręce owijające się w okół mojego pasa.
-Przestań
-Przestać co? -docieka
-Trzymać mnie.
-Dlaczego?
-To sprawia, że chcę ci wybaczyć -słowa wydostają się z moich ust zanim mogę je powstrzymać
Harry nic nie mówi tylko zacieśnia swój uścisk.
-Kocham cię -szepcze mi do ucha
Dreszcze przebiegają wzdłuż mojego kręgosłupa, a serce podchodzi mi do gardła.
-Powiedz to -szepcze mi ponownie do ucha -Odpowiedz mi.
Z uporem trzymam zamknięte usta.
-Odpowiedz mi kurwa -mówi i zaczyna mnie łaskotać
-Harry -piszczę odpychając jego ręce i odradzając się do niego plecami
-Powiedz to...
-Kocham cię -krzyczę bez tchu -Kocham cię
Uśmiech pojawia się na jego twarzy.
-Dobrze- mówi ciągnąc mnie do siebie -Czyto było aż tak trudne?
-Tak -mówię cicho
Harry odsuwa się ode mnie, aby spojrzeć mi w oczy. Chłopak kładzie dłonie na moich policzkach.
-Kocham cię -mówi poważnie
-Kocham cię -powtarzam
Harry przyciąga mnie do uścisku. Całuje moje czoło i głaszcze moje włosy.
Niedługo potem oboje zapadamy w głęboki sen.

Następnego ranka budzę się i nie otwierając oczu wyciągam rękę na drugą stronę łóżka. Harry'ego nie ma w łóżku. Słyszę głośnie, stłumione głosy pochodzące z dołu. Wyciągam moje ubrania i szybko się w nie ubieram. Wychodzę z sypialni i kieruję się w stronę schodów.
-O co ci do cholery chodzi?!-słyszę krzyk
O nie! Co Jane tu robi? Przełykam gulę w gardle.
Przylegam plecami do ściany tak, że mogę słyszeć całą rozmowę, bez obawy, że zostanę spostrzeżona.
-Chodzi mi o to, że ją kocham!Czy ci się to kurwa podoba, czy nie! -krzyczy Harry
Wstrzymuję oddech.
-Nie kochasz jej! -Jane prawie się śmieje -Ty nie potrafisz kochać!
-Wynoś się -syczy Harry -Wynoś się zanim się obudzi.
-Dlaczego? Jaki masz problem? Boisz się, że cię zniszczy?!
-Zabieraj swoją kurewską dupę z mojego mieszkania!
Jane rechocze.
-Kurewską dupę? -mówi -A żebyś wiedział.
Słyszę trzask drzwi frontowych. Oddycham z ulgą.
Przygryzam wargę w zamyśleniu, ale zaraz ruszam z powrotem do sypialni. Harry nie może wiedzieć, że wszystko słyszałam.
Boi się, że go zniszczę?
Co to do jasnej cholery ma znaczyć? Przemywam twarz chłodną wodę i myję zęby. Gdy jestem już gotowa schodzę cicho na dół.
Harry siedzi na kuchennym blacie z głową w dłoniach.
-Harry? -pytam cicho
Podnosi szybko głowę.
-Dzień dobry -mówi nie patrząc mi w oczy
-Dobrze spałeś? -pytam nie zwracając uwagi na jego zmieszanie 
Sięgam do lodówki po mleko i nalewam sobie szklankę.
-Tak, spałem jak zabity -mówi
Biorę łyk mleka i opieram się łokciami na stole, patrząc na Harry'ego.
-Wszystko w porządku? -pytam
Kiwa głową.
-Czuję się dobrze. -mówi
Mrużę oczy widząc jego udawany uśmiech. Harry staje naprzeciwko mnie.
Oplata ręce w okół mojego pasa i całuje mnie w czoło, potem w policzek, a na końcu w usta.
-Kocham cię -mówi desperacko -Tak bardzo cię kocham.
Owijam ramiona w okół jego szyi zastanawiając się, czy ta nagła fala uczuć jest spowodowana wcześniejszą wizytą Jane. Nie kwestionuje tego w tym momencie. Oddaję pocałunek.
-Co dzisiaj robisz? -pyta
Wzruszam ramionami.
-Dzisiaj znowu mam wieczorną zmianę w pracy. -mówię
-Zostanę z tobą. -mówi
Śmieję się.
-Nie chcę abyś mi tam marudził, czy nabałaganił.
-Jestem światowej klasy bałaganiarzem -mówi z uśmiechem
Całuję go ponownie.
-Dobrze -zgadzam się -Możemy rozmawiać o książkach.
Harry przewraca oczami.
-Świetnie -mówi, ale wiem ,że jest tak samo podekscytowany jak ja
-A ty? -pytam -Co robisz do południa? 
-Mam pracę -mówi patrząc na mnie -Chciałabyś ze mną pójść?
Kręcę głową.
-Jest w porządku -mówię
-Oh, no dalej .Możesz spędzić czas z Edem i z Niall'em
-Nie, naprawdę Harry. I tak powinnam spędzić trochę czasu w domu.
-Robiąc co?
Wzruszam ramionami.
Harry przewraca oczami.
-Dobrze. -mówi -Ale potem przyjadę i zabiorę cię do pracy.
Kiwam głową.
-Jasne.

Po niecałej godzinie jestem już w domu. Rzucam moje rzeczy na kanapę i siadam na nią biorąc książkę, decydując, że poczytam dla zabicia czasu, dopóki nie zobaczę ponownie Harry'ego.
Wiem,że muszę być w pracy o piątej po południu, ale teraz jest dopiero jedenasta, więc mam jeszcze mnóstwo czasu.
 Czytałam książkę przez dobre kilka godzin. Zjadłam obiad i znudzona włączyłam telewizor. Zanim się orientuje jest już trzecia po południu.
-Blair! -mówi zaskoczony Louis jak wchodzi do pomieszczenia
-Hej, Lou. Jak się masz?
-Dobrze -mówi -Naprawdę dobrze.
Chłopak siada naprzeciwko mnie na sofie. Bandaż, który miał na ramieniu zniknął i teraz jego nowy tatuaż jest widoczny. Przedstawia on zwykły zegar, ale ten nie ma wskazówek. Nie jest duży, ale wystarczający abym widziała go z mojej pozycji.
-Co znaczy ten tatuaż? -pytam
Louis patrzy na niego.
-To jest zegar.
-Wiem, ale dlaczego nie ma wskazówek?
Louis uśmiecha się.
-Ponieważ czas płynie swoim tempem i nigdy się nie zatrzymuje.
Przechylam głowę.
-To jest naprawdę...mądre. -mówię
Louis wzrusza ramionami.
-Mam ten tatuaż aby przypominał mi o tym, abym dobrze korzystał z każdej sekundy w życiu, bo czas ucieka bardzo szybko i nie wiadomo gdzie.
Kręcę głową.
-Łał. Louis. Jestem pod wrażeniem.-mówię
Lou uśmiecha się przyjaźnie.
-A co myślałaś? Że tatuaże to tylko smoki i demony?
Śmieję się.
-Tak, rzeczywiście. Nigdy nie myślałam o ty, że tatuaże mogą mieć jakieś znaczenie.
-Cóż, jeśli mam zamiar mieć na ciele coś, co zostanie mi do końca życia, to wole aby tatuaż coś oznaczał. -Louis patrzy na jego nowy tatuaż i się uśmiecha
Robię podświadomie notatkę, aby zapytać kiedyś Harry'ego o znaczenie jego tatuaży. Wyciągam rękę i dotykam tatuażu Louis.
-Czy to coś boli? -pytam
Louis prycha.
-Oh, jak cholera.
-Więc dlaczego masz ich tak dużo?
-To sprawa osobista.Jeśli zamierzasz zrobić sobie tatuaż i chciałabyś żeby miał dla ciebie jakiś znaczenie, to ból nie jest ważny.
Drżę.
-Nigdy nie zrobię sobie tatuażu. -mówię
-Mam nadzieję, że będzie inaczej. Nie chciałabyś mieć czegoś, co przypominałoby ci o czymś ważnym w życiu, bez względu na wszystko?
-Co bym mogła chcieć? Nie mam głowy do takich rzeczy.
Louis się śmieje.
-Wymyślisz coś, Blair -przekonuje mnie
-Oby nie. -wzdycham
Louis ponownie się śmieje.
-Więc... ty i Styles to tak na poważnie, huh? -pyta zmieniając temat
Wzruszam ramionami.
-Nie chcę zaprzeczać, ale nie chcę też mówić tak.
Louis wzdycha.
-Tak bardzo jak go nienawidzę, jestem szczęśliwy.
Patrzę na niego ze zdziwieniem.
-Naprawdę?
-Tak -kiwa głową -Zasługujesz na kogoś, kto sprawi, że będziesz szczęśliwa. Nawet jeśli jest on pieprzonym kutasem.
Uśmiecham się.
-Wiem co stało się między wami -mówię mimochodem
Louis przewraca oczami.
-Oczywiście, że ci powiedział
-Nie, nie zrobił tego. Ktoś inny mi powiedział.
-Oh. Cóż, to stara historia.
-Więc dlaczego się nie pogodzicie? -pytam
-To dużo zabawy nienawidzić go. Przepraszam.
Śmieję się.
-A co z tobą? -pytam -Żadnych dziewczyn, które lubisz?
Louis potrząsa głową.
-Żadnych. Od sprawy z Jane, żadnych. Jest z niej prawdziwa dziwka, wiesz o tym?
Kiwam głową.
-Zaufaj mi, wiem -mówię
Louis uśmiecha się pod nosem.
-Chciałbym kogoś mieć -mówi Louis spuszczając głowę - Kogoś takiego z kim mógłbym być dłużej niż jedną noc. Kogoś takiego jak Perrie i Zayn, albo ty i...Harry.
-Dlaczego wspomniałeś mnie i Harry'ego?
-Widzę jak na niego patrzysz, Blair. Kochasz go i tak bardzo jak nie chcę tego przyznać, to muszę powiedzieć, że on też cię kurwa kocha. -mówi
Moje policzki oblewają się różem.
-I ja chcę tego. -kontynuuje -Chcę, należeć do kogoś.
-Na pewno kogoś znajdziesz. -mówię -Jest tam gdzieś ktoś, kto czeka na ciebie.
-Naprawdę tak myślisz?-pyta patrząc na mnie łagodnie
-Ja to wiem! No może nie zakochasz się już jutro, czy pojutrze, ale w końcu znajdziesz kogoś.
Louis uśmiecha się do mnie.
-Dzięki, Blair. Jesteś najlepsza. -mówi i przytula mnie
Odwzajemniam uścisk. Jestem szczęśliwa na temat tego, co myśli o mnie i o Harrym.
Oglądamy przez jakiś czas telewizję aż wreszcie słyszę dzwonek do drzwi.
Wstaję z kanapy i idę otworzyć drzwi.
-Cześć, Harry -mówię -Pozwól, że wezmę tylko swoje rzeczy...
Harry kiwa głową patrzy przez moje ramię na Louisa. Idę do kuchni gdzie zostawiłam swoje rzeczy, ale zatrzymuję się, kiedy słyszę ściszone głosy Harry'ego i Louisa.
-Mam wszelkie powody, aby jej powiedzieć -słyszę Louisa
-Powiem jej -mówi Harry -W końcu.
-Mam nadzieję, bo ja to zrobię.
-Słuchaj, zrób mi kurwa chociaż raz przysługę i trzymaj gębę na kłódkę. -syczy Harry
-Dobrze, ale jeśli szybko tego nie załatwisz....ja to zrobię.
Przełykam ślinę i wracam do salonu. Dwie pary oczu zwracają się w moim kierunku.
Uśmiecham się udając, że nic nie słyszałam.
-Przegapiłam coś? -pytam widząc ich wpatrujących się w siebie
-Nie -mówi chłodno Harry -Chodźmy.
Żegnam się z Louisem i wychodzę z domu kierując się do samochodu Harry'ego.

                                                                
                                                                    *****
 czytasz = komentujesz <3








poniedziałek, 19 stycznia 2015

Chapter 41

-Halo?
-Blair, gdzie jesteś?
-Jestem w pracy, Harry. Czegoś potrzebujesz?
-Niczego nie potrzebuje.
Czemu on musi był taki denerwujący
-W porządku, więc czego chcesz?
-Nie wiem -wzdycha
-To po co dzwonisz?
-Ja...nie wiem.
-Okej- robię pauzę -Zachowujesz się trochę dziwnie, Harry, wszystko w porządku?- pytam
-Czy możesz przyjść po pracy? -pyta chłopak
-Tak jasne. Jestem wolna od osiemnastej.
-To dobrze.
Przygryzam wargę.
-Harry...czy aby na pewno wszystko gra?
-Uh...-odchrząkuje -Ja..uh..czułem się źle po naszej sprzeczce kilka dni temu i...ja...uh...tęsknięzatobą. - mówi pośpiesznie ostatnie słowa
-Co to było?
-Ja...tęsknięzatobą.
-Harry, nie rozumiem co mówisz...
-Tęsknię za tobą! -w końcu mówi wyraźnie
-Harry -śmieję się
-Przestań się śmiać.
-Przepraszam. -mówię nadal się uśmiechając
Słyszę jak ktoś chrząka, odwracam się na krześle i dostrzegam Shawna , który gestem wskazuje mi abym wyłączyła telefon.Wzdycham.
-Harry muszę kończyć. Zobaczymy się po pracy, okej?
-Dobrze.
Odkładam telefon do torebki i patrzę na Shawna.
-Przepraszam, ale Harry zadzwonił i ....
-W porządku -mówi przesuwając stos książek w moją stronę -Ale nie ma rozmawiania w pracy, tak
na przyszłość.
-Bez...rozmów.
-Yep.
-Więc nie mogę...mówić? -Liam stara się ukryć swój uśmiech siedząc obok mnie
-Nie.
-W ogóle?
-Blair, jak długo muszę ci to wyjaśniać? -pyta zirytowany
-Więc muszę być cicho przez cały czas...-mówię powoli unosząc moje brwi
Shawn wreszcie orientuje się o czym mówię i przewraca oczami.
-Zero rozmów przez telefon.-wyjaśnia - Posortujcie je alfabetycznie -mówi wskazując na stos książek- mówi do mnie i do Liama
Dzielimy się książkami i idziemy ułożyć je na półkach.
-To było zabawne -mówi Liam
-Shawn jest świetnym szefem, ale czasami jest taki niemądry.
-Słyszę was dzieci! -Shawn krzyczy ze swojego biura
Znowu się śmiejemy.
-Więc Blair -mówi Liam -Zaczyna się miesiąc twojej zmiany.
Jęczę przeciągle.
-Świętnie. Nie mogę się doczekać siedzenia do późnego wieczora w pustej księgarni.
Liam chichocze.
-To naprawdę nie jest takie złe jak się wydaje. A jeśli być chciała to mogę zostać z tobą. Zawsze jest lepiej kiedy masz kogoś z kim możesz porozmawiać.
Uśmiecham się do chłopaka.
-Dzięki. -mówię -Będę ci winna.
Odkładam kolejną książkę na półkę na przeciwko okna. Zawsze przez nie wyglądam aby zobaczyć co dzieje się na zewnątrz. Moje oczy zatrzymują się na znajomym czarnym samochodzie.
-Nie ma kurwa mowy -uśmiecham się do siebie
-Co miało znaczyć Blair! -mówi Liam
-Nic -odpowiadam szybko -Nieważne.
Okno jest uchylone więc dokładne widzę wnętrze samochodu. Harry osunął się w fotelu kierowcy i czyta ,,Igrzyska Śmierci:W Pierścieniu Ognia". Zaśmiałam się pod nosem.
Patrzę na zegar. Jest siedemnasta trzydzieści. Przyjechał pół godziny wcześniej.Staram się nie zwracać uwagi na szybko bijące serce kiedy odkładam kilka ostatnich książek na półkę. Klaszczę w dłonie na znak że skończyłam.
Podchodzę do lady przy wejściu.
-Skończyłam, do czegoś ci jeszcze jestem potrzebna? -pytam mojego szefa
Shawn wzrusza ramionami.
-Nie.
-Więc mogę iść?
-Nie.
-Shawn -skomle
-To za bycie taką mądrą Blairpoo.
-Czy ty właśnie...nazwałeś mnie...-nie mogę powstrzymać się od śmiechu
Shawn się czerwieni.
-Spadaj dzieciaku. -Shawn przewraca oczami
Śmieję się.
-Blairpoo, -mówię przy napadzie chichotów -Nigdy nie słyszałam tego przezwiska od ciebie...
-Idź już, ale nie wspominaj nikomu, że nawałem cię...
-Blairpoo?
-Tak. No idź już. Cześć.
Ciągle się śmieje kiedy zabieram swoje rzeczy i udaje się w stronę drzwi.Macham Liam'owi na pożegnanie. Idę na parking i wchodzę do auta Harry'ego unosząc brwi. Harry podnosi się na fotelu i rzuca książkę na tylne siedzenie. Ma na sobie czarne dżinsy, szarą, luźną koszulę i czarne okulary.
-Harold -karce go -Tak nie postępuje się z książką. -mówię krzyżując ręce na piersi
-Ciebie też miło widzieć.-mówi
-Podnieś książkę.
-To jest tylko pieprzona...
-Podnieś ją i przeproś.
-Ty sobie chyba kurwa...
-Harold
Na jego twarzy pojawia się grymas słysząc jego pełne imię. Sięga ręką na tylne siedzenie i chwyta książkę kładąc ją na desce rozdzielczej.
-Już -mówi
-Przeproś
Przewraca oczami
-Przepraszam.
-Za co? -pytam z uśmieszkiem na twarzy
-Za rzucenie książki -mówi
-Nie przepraszaj mnie, przeproś książkę.-mówię
Harry spostrzega, że się z nim droczę i uśmiecha się.
-Ha ha bardzo śmieszne.
Zaczynam śmiać się jeszcze bardziej.
-Tylko nie mów, że chciałeś....-zaczyna brakować mi powietrza
-Dosyć tego gówna, Blair. -jego ton jest surowy ale na twarzy nadal widnieje uśmiech
Odzyskuję panowanie nad moim śmiechem i wyciągam klucze do mojego auta z torby.
-Dlaczego przyjechałeś tutaj pół godziny wcześniej? -pytam 
-Ja nie...
-Harry, cały przód sklepu pokryty jest oknami.Widziałam samochód. -uśmiecham się
-Dobrze, dobrze.Wcześniej kończyłem pracę i pomyślałem, że cię zaskoczę.
Uśmiecham się, a moje serce przyjemnie się ogrzewa.
-To miłe, Harold.
-Kurwa nazwij mnie jeszcze raz Harold...
-Oh, spokojnie. Wiem, że potajemnie to kochasz.
Otwieram drzwi, aby wyjść z auta Harry'ego i dostać się do mojego.
-Wcale kurwa nie!
-Będę jechać za tobą -mówię
-Gdzie?
-Do twojego domu ciemniaku.
Wsiadam do swojego samochodu i odpalam silnik. Chichocze całą drogę do domu Harry'ego.
Prowadzę jak wariat śledząc Harry'ego samochód, który ciągle robi jakieś zakręty. Nie zatrzymuję się na pasach w ślad po Harrym. Ucieka mi z oczu kiedy staje na czerwonym świetle.Przewracam włosy na ramię i słyszę obok mnie dźwięk klaksonu. Odwracam głowę i widzę jak Harry opuszcza szybę w aucie. Na jego ustach maluje się dziki uśmiech.
-Myślisz, że możesz mnie pokonać. -mówi -Ale ja zawsze wygram. -mówi i puszcza mi oczko.
Światło zmienia się na zielone. Harry przyspiesza i wyjeżdża przede mnie.Dojeżdżam do domu Harry'ego i dostrzegam go opierającego się dumnie o swój samochód, jego okulary są zawieszone na koszuli. Parkuje obok niego na podjeździe i wychodzę z auta.
-Miałeś nieuczciwą przewagę.
Chłopak unosi brwi.
-A co to było?
-Ten uśmieszek -wskazuję na jego usta
-Nie możesz winić mojej urody za twoja opłakaną przegraną. -mówi
Moja szczęka opada na jego słowa.
-Napawaj się czym chcesz- mówię obojętnie
Przechodzę obok niego i wyjmuje zapasowe klucze do jego mieszkania, otwieram drzwi i wchodzę do środka.
-Nadal nie przeprosiłeś książki. -odwracam się do niego z uśmiechem na ustach
Harry otwiera usta aby coś odpowiedzieć, ale kładę na nich mój palec.
-Nie możesz zaprzeczyć -mówię
Opuszczam rękę, ale Harry szybko ją łapie.
-I nie można zaprzeczyć,że przegrałaś wyścig, który zainicjowałem.-Harry podnosi swoje brwi.
-W porządku -oddycham kiedy Harry zbliża swoje usta do moich
Śmieję się w jego usta, a on odsuwa się ode mnie patrząc dziwnie.
-Co? -pyta
-Po prostu myślałam... co jeśli mój ojciec zobaczyłby nas przekraczających prędkość w promieniu trzech mil.
Harry również zaczyna się śmiać.
-Dałbym ci mandat -mówi znowu się do mnie przybliżając -A mi upomnienie.
Znowu się śmieję.
-To brzmi absurdalnie.
Harry śmieje się i mnie całuje.
-Jesteś głodna? -pyta
-Mogłabym coś zjeść -mówię wzruszając ramionami
-Poszedłem dzisiaj do sklepu spożywczego -mówi Harry podchodząc do lodówki -I wyrzuciłem puste kartony po mleku.
-Łał -mówię widząc zawartość lodówki -Kupiłeś...owoce. -udaję zszokowaną
Harry przewraca oczami.
-Jestem z ciebie dumna Har...
-Powiedz do mnie Harold,a moja lodówka będzie składowiskiem pustych butelek po mleku. -mówi Harry pochylając się w moją stronę -Będę w nich hodować kolonie bakterii i...
-Ew, ew przestań -zakrywam usta Harry'ego dłonią -Nie chcę sobie tego wyobrażać.
Harry śmieje się w moją dłoń. Chwilę potem czuje ciepły język chłopaka na mojej dłoni.
-EW! -krzyczę wycierając ośliniona rękę w spodnie -To jest obrzydliwe!
Harry zgina się ze śmiechu.
-Tak samo reagowałaś jak mieliśmy po osiem lat. O Boże, a to dobre.
-Jesteś dupkiem -macham na niego ręką
Harry kontynuuje nabijanie się ze mnie kiedy zamykam lodówkę.
-Wiesz, nagle straciłam apetyt. -mówię posyłając Harry'emu miażdżące spojrzenie
-No weź. Pozwól mi coś ci ugotować.
-Prawdopodobnie zrobisz coś obrzydliwego żeby mi dokuczyć. -krzyżuję ręce na piersi
-No dalej Blair.Możemy zrobić pizze.
-Naplujesz do niej, czy coś...
-Obiecuję, że na nią nie napluje -mówi Harry i robi znak "x" na piersi -Słowo honoru.
Wzdycham.
-W porządku.
Dziecięcy uśmiech pojawia się na jego twarzy.
-Dobrze.Sos pomidorowy jest w spiżarni.- kiedy nie poruszam się z miejsca, Harry patrzy na mnie -Idź i przynieś.
Przewracam oczami i idę do spiżarni. Wracam do kuchni i widzę jak Harry kładzie wyrobione ciasto na desce.
-Gdzie masz wałek?
-Gdzie mam co?
Patrzę na niego.
-No wiesz wałek...do...wałkowania różnych rzeczy.
-Aaa ta rzecz.- mówi i wskazuje na szufladę obok mnie
Po przekopaniu się przez zawartość szuflady w końcu znajduję to czego szukałam. Oddaje wałek do ciasta Harry'emu a on zaczyna je przygotowywać.
Patrzę jak jego mięśnie łatwo radzą sobie z rozwałkowaniem ciasta.
-Zrób z tego kółko -mówię
-To jest...
-Nie. To ma dziwny i owalny kształt.
Harry przewraca oczami
-Czy ty sobie kurwa żartujesz? -pyta chłopak
Patrzę się na niego z ukosa.
-Czy wyglądam jakbym żartowała?
Harry prycha i rozwałkowuje ciasto w lepiej wyglądający okrąg. Harry kładzie gotowe ciasto na blachę. Obydwoje wylewamy na nie sos pomidorowy, wierzch posypujemy serem i wreszcie wkładamy je do piekarnika.
-Patrz -mówi Harry patrząc na mnie po posprzątaniu kuchni -Nie starałem się robić niczego głupiego.
Rzucam w niego ścierką.
-Ośliniłeś moją rękę -przypominam mu
-Podobało ci się.
-Wręcz przeciwnie.-mówię
Harry szybko łapie mój nadgarstek i przyciąga mnie do siebie.
-Nie lubisz mojego języka na twojej ręce, ale z pewnością lubisz go w swoich ustach -mówi patrząc na mnie z błyskiem w oku
Moje policzki oblewają się różem. Próbuje wyrwać się z jego uścisku, ale jest za silny i trzyma mnie w miejscu. Harry uśmiecha się pod nosem.
-Jesteś obrzydliwy. -mówię
Harry wzrusza ramionami.
-Nie zaprzeczam, ze nie.
Kiedy jego usta są milimetry od moich słyszę pikanie piekarnika.
-O patrz pizza jest gotowa -mówię i wyrywam się z jego uścisku
Harry uśmiecha się i kręci głową kiedy ja otwieram piekarnik i ostrożnie wyjmuje z niego pizzę.
-Nóż do pizzy -mówię do Harry'ego
Chłopak podaje mi nóż. Kroję pizzę na kawałki i kiedy mam zamiar wziąć jeden orientuję się, że przywarł do blachy.
-Harry -mówię słodko
-Tak?
-Czy posypałeś blachę mąką kukurydzianą aby ciasto nie przywarło?
-Czym kurwa?
-Brawo panie "jestem idiotą" -przewracam oczami
-Przepraszam?! Jeśli nie byłabyś taka zajęta dramatyzowaniem tym ,że polizałem twoją dłoń...
-Dramatyzowaniem!
-Cóż...-zaczyna Harry
-Podaj mi pieprzoną łopatkę!
-Łopatkę?
-Jezu Chryste, Harry! Czy ty wiesz coś o gotowaniu?
-Hej, ja nie gotuję -mówi kiedy sięgam do szuflady obok niego aby wyjąć z niej łopatkę - Albo wychodzę zjeść coś na mieście, albo znajomi mi gotują. -dokańcza
-Świetny sposób na życie. -drwię z niego
-Oh, daj spokój. Chyba nie myślisz, że byłbym dobrym kucharzem? -pyta Harry
 -uśmiecham się i przekładam nasze kawałki na talerze.
-Może powinnaś mnie nauczyć?
-A może lepiej wyszukaj sobie w internecie jakie istnieją  naczynia do gotowania? -mówię unosząc brwi
-Nuda.
Śmieję się i wracam do jedzenia.
-Ta pizza to i tak nieźle jak na faceta, który nie wie co to jest mąka kukurydziana. -mówi Harry
-Jest w porządku- mówię
-No dalej, przyznaj, że to jest cholernie dobra pizza.
-Dobrze.
-Dobrze co? -pyta Harry
-Ta pizza jest dobra.
-Ona nie jest tylko dobra, ta pizza jest...
-Cholernie dobra -mówię
Harry śmieje się.
Po zjedzeniu  zmywam nasze talerze, kiedy Harry wkłada resztę pizzy do lodówki.
-Dlaczego jesteś w takim dobrym humorze? -pytam go
-Dlaczego ty nie?
-Bo jesteś durny.
-Przepraszam- śmieje się Harry
-Poważnie! Byłeś w złym humorze, a teraz cały czas się uśmiechasz.
Harry przestaje się uśmiechać.
-Wcale nie.
Śmieję się.
-Oh, Harry. -mówię zakładając ręce za głowę chłopaka -Nie zaprzeczysz.
W policzkach Harry'ego ukazują się dołeczki,a ja znowu zaczynam się śmiać. 
-Może jestem zadowolony, że spędzasz ze mną noc.
-Kto powiedział, że zostaję na noc? -unoszę brwi
-Oh -strach i rozczarowanie przemykają przez twarz Harry'ego
-Żartuję, Harry -śmieję się
-Wiedziałem -mówi przewracając oczami
-Powiedz to swojej twarzy.-mówię
-Kupiłem ci szczoteczkę do zębów -mówi
-Nie! -mówię zdziwiona
-A właśnie, że tak. Jest różowa.
Śmieję się.
-Pokarz mi.
Harry bierze mnie za rękę i prowadzi po schodach do łazienki.
-Patrz. -mówi -Tylko dla ciebie.
Uśmiecham się na ten miły gest.
-Dziękuję, Harry- mówię -Miło z twojej strony.
-Nieważne -mówi Harry przewracając oczami
-Mam też coś dla ciebie. -mówię -Ale to jest w moim samochodzie.
-W porządku -mówi
Wychodzę szybko z domu i idę do samochodu.Wyciągam z niego prezent i wracam do mieszkania. Idę do sypialni, gdzie Harry siedzi na łóżku, odchylony do tyłu na rekach. Wyciągam rękę zza moich pleców i wręczam prezent Harry'emu.
-Kosogłos -czyta tytuł książki
-Zabrałam ją dzisiaj z pracy -mówię siadając obok niego -Widziałam, że kończysz już ,,W Pierścieniu Ognia".
-To jest najbardziej gówniany prezent jaki kiedykolwiek dostałem -mówi, ale na jego twarzy pojawia się uśmiech
Prycham z pogardą.
-Mówi to chłopak,który dał mi szczotkę do zębów.
Harry śmieje się i oplata ręką moją talię.
-Niech ci będzie.
-Myślę,że,,Kosogłos" jest najlepszy -mówię do Harry'ego
Chłopak wzrusza ramionami.
-Myślę, że wszystkie są do dupy.
-Wiesz,że je kochasz.
Przewraca oczami i całuje mnie w policzek.
-Nie- szepcze mi do ucha -Bo kocham ciebie.
Drżę na jego oddech na mojej skórze  i jego słodkie słowa.Harry obniża usta do mojej szyi i zostawia wzdłuż niej mokre pocałunki.
-Harry -mówię popychając go -Jest późno.
Harry spogląda na zegarek.
-Przecież jest dopiero dziesiąta.
-Spałeś w nocy? -pytam go
Uśmiech znika z jego twarzy.
-Nie -mówi odwracając głowę
-Więc lepiej idź do łózka -mówię mu
-Blair...-skomle
-Jesteś zmęczony?
-Tak, ale...
-Harry, po prostu mnie posłuchaj...proszę.
Chłopak wzdycha.
-W porządku. -mówi
Wstaje i ściąga koszulkę rzucając ją na podłogę. Patrzy na mnie przez ramię i wzdycha. Posyłam mu surowe spojrzenie, a on schyla się po bluzkę i składa ją chowając do szafy.
Podaje mi t-shirt i spodenki, w których będę mogła spać i a sam zakłada spodnie dresowe.Szybko się przebieram i po kilku minutach, po umyciu zębów leżymy już w łóżku, w ciemnym pokoju.
-Harry -mówię
-Mmmm.
-Mówiłeś, że twój umysł nie może przestać pracować w nocy.
-Tak
-O czy w tedy myślisz?-pytam
Milczy przez chwilę, ale zaraz odpowiada.
-O wielu różnych rzeczach.-mówi cicho -Czasami o pracy, czasami o rodzinie, ale głównie myślę o tobie. -przerywa - Myślę też, o powrocie do szkoły.
Siadam na łóżku, patrząc na Harry'ego ze zdziwieniem.
-Naprawdę? -pytam
Kiwa głową.
-Nie wiem.Nie rozmyślałem nad tym tak dużo.
Z powrotem się kładę i nakrywam pościelą.
-Jeśli...miałbyś wrócić. -mówię - Jak myślisz, co chciałbyś studiować?
Wzrusza ramionami.
-Może prawo, albo sztukę.
Śmieję się.
-Lubisz się kłócić...wyobrażam sobie ciebie jako prawnika.
-Nie ekscytuj się tak.Jeszcze nie podjąłem żadnej decyzji i nie zamierzam w najbliższym czasie.
-Wiem- mówię patrząc na niego
Harry całuje mnie w czubek głowy.
-Kocham cię, Blair- szepcze
-Też cię kocham, Harold.
Harry unosi brwi.
-Chyba się przesłyszałem. -mówi -Powtórz.
Chichoczę.
-Kocham cie, Harry.
-Lepiej.
Zasypiam w ramionach Harry'ego i mogę mieć tylko nadzieję, że on prześpi całą noc w mojej obecności.
-Blair, obudź się
Jęczę i przewracam się na brzuch, chowając twarz w poduszce.
-Starałem się być miły -Harry odchrząkuje -Blair, podnieś kurwa swój tyłek...-krzyczy
-Jezu -jęczę i siadam na łóżku
Moje oczy spoczywają na uśmiechniętym od ucha do ucha Harrym.
-Jak można przeklinać tak wcześnie rano?!
-Jest w pół do jedenastej.
-Jasna cholera...
Wstaję z łóżka i idę do łazienki. Wysypuję kilka tabletek na moją dłoń i szybko je połykam, następnie myję zęby szczoteczką, którą dostałam od Harry'ego.
Chłopak opiera się o framugę drzwi i patrzy na moje poczynania z uśmiechem na twarzy.
-Jakie masz palnie na dzisiaj? -pyta
-Nie mam. -mówię wycierając mokrą twarz w ręcznik 
-Dobrze, więc pójdziesz ze mną do pracy.
-Co?! Nie ma mowy!
Prawię zakrztusiłam się powietrzem na jego słowa.
-Daj spokój. Pokażę ci, że tatuowanie naprawdę jest sztuką.
-Nie wiem, Harry. Nie czuję się komfortowo w takich miejscach...
-Będę tam przez cały czas, Blair. No dalej. Proszę?
-Dobrze -wzdycham
Harry się uśmiecha.
-Okej, więc idź się ubierz, bo muszę tam być za dziesięć minut.
-Dziesięć minut! Jezu Chryste! -zaczynam miotać się po pokoju
Harry znowu się śmieje i schodzi na dół, aby dać mi się przebrać w jego sypialni.
Kiedy przeczesuję włosy palcami dostrzegam na szafce nocnej otwartą książkę, którą dałam wczoraj Harry'emu. Widzę, że przeczytana jest już mniej więcej połowa. Wzdycham. Czy znowu nie spał w nocy?
-Harry -wołam go kiedy schodzę na dół
Wchodzę do kuchni i widzę jak Harry wsypuje do mleka płatki śniadaniowe. Chłopak podaje mi ją kiedy usadawiam się na kuchennym blacie.
-Spałeś w nocy/ -pytam biorąc łyżkę z płatkami do ust
-Bardo dobrze -kiwa głową
-Kłamiesz? -pytam
Wygląda na zdziwionego.
-Nie -odpowiada -Dlaczego pytasz?
-Widziałam książkę na szafce...była przeczytana prawie w połowie.
Harry spuszcza głowę, tak jakby był zawstydzony.
-Wstałem dzisiaj o ósmej. -mówi -I chciałem...móc o czymś z tobą porozmawiać kiedy będziemy w samochodzie. -unika mojego wzroku
-Naprawdę? -uśmiecham się
-Tak, choć nie zaszedłem zbyt daleko. Nie czytam tak szybko jak ty. -patrzy na zegarek -Cholera, nie chcę się spóźnić. Chodźmy.
Kieruję się za Harrym do jego samochodu cały czas myśląc co przed chwila mi powiedział. Moje serce znowu zaczyna szybciej bić.
-Więc -mówię jak jesteśmy już w drodze. -Jest coś co powinnam wiedzieć zanim przekroczę próg twojej siedziby artysty?
-Tak- mówi Harry ignorując mój złośliwy komentarz -Ed jest pojebany i ...
-Dobrze, wystarczy.
Podjeżdżamy do usytuowanego miedzy blokami studia z wiszącym nad drzwiami neonem z napisem ,,Tatuaże Eda". Wychodzimy z samochodu i Harry natychmiastowo sięga po moją dłoń.
Kiedy wchodzimy w pomieszczeni rozbrzmiewa dźwięk dzwonka. Chłopak z blada skórą i rudymi włosami podnosi głowę znad lady patrząc na nas. Jedna z jego rak pokryta jest kolorowymi tatuażami. Powstrzymuję się od zmarszczenia nosa.
-Spóźniłeś się, Styles- mówi
-Ugryź mnie -mówi Harry na odczepkę
-Z przyjemnością
Chłopak wystawia zęby, a Harry klepie go żartobliwie po plecach.
-Blair, to jest Ed -przedstawia mnie Harry kiwając do chłopaka -To jest Blair -mówi wskazując w moją stronę
-Ach -Ed chwyta moją dłoń i przyjaźnie się uśmiecha
Potrząsam nią niepewnie.
-To ty musisz być tą piękną dziewczyną, o której kiedy Harry opowiada ma wytrysk- mówi Ed
 PRZEPRASZAM MUSIAŁAM
Harry posyła piorunujący wzrok Ed'owi
-To nie prawda -mówi
-Tak, jasne. A pamiętasz jak zapłaciłeś mi abym pozawieszał te pieprzone lampki na drzewach w lesie? -Ed mruga do mnie
- To było tylko jednorazowo. -warczy Harry
Ed przewraca oczami.
-Widzę, że nie masz żadnych tatuaży kochanie.
Kręce głową.
-Nie interesują mnie tatuaże. -mówię
Harry i Ed wymieniają między sobą spojrzenia i oboje wybuchają śmiechem.
-Powiedziałeś to -mówi Ed do Harry'ego wręczając mu banknot
-Co? -pytam
-Harry założył się ze mną ,że powiesz te słowa jak tu wejdziesz -tłumaczy mi Ed -Cholera, nie wiedziałem,że wygra. Dobra robota, Styles.
Krzyżuje ręce na piersi.
-Naprawdę, masz ładną skórę. Kilka tatuaży tu i tam, nie zrobiło by nic złego. -mówi Ed
Śmieję się.
-Nie, dziękuję.
-Boże, Ed odczep się od niej -mówi Harry -Powiedziała, że nie interesują jej tatuaże.
Znowu się śmieją.
-Stary, naprawdę, czuje to w duszy. -mówi Ed- Ona jest stworzona aby mieć jakiś tatuaż.
Harry opiera się o blat.
-Po pierwsze, wciskasz ten kit wszystkim, którzy tu wchodzą. -mówi Harry -Po drugie jesteś rudzielcem, Ed. Nie masz duszy.
Cała nasza trójka wybucha śmiechem.
-Wiem, ze kłamiesz -mówi Ed przejeżdżając ręką po włosach -Mam śliczną fryzurę.
-Przypomina mi ogień- mówi Harrry
-Wracaj do pracy -zbywa go Ed -Twoja zmiana już się zaczęła.
Harry kiwa głową i wchodzi do innego pomieszczenia.
-Więc, Blair - Ed odwraca się w moją stronę -Opowiedz mi coś o sobie.
-Cóż, Harry wkurza mnie już od piętnastu lat -mówię z uśmieszkiem
-Łał -mówi -Cokolwiek, co mogłabyś mi o nim powiedzieć?
-Nienawidzi jak nazywam go Harold.
Ed patrzy na mnie przez chwilę zanim odrzuca głowę do tyłu i wybucha śmiechem
-A to dobre -mówi -Harold...co za dupne imię. -śmieję się z nim
-Nie słyszałeś tego ode mnie -mówię
-Oczywiście, że nie -mówi Ed kiwając głową
-A co z tobą? -pytam -Teraz ty mi coś o sobie powiedz.
Ed opiera się o ladę, krzyżując swoje wytatuowane ręce na piersi.
-Cóż, mam dwadzieścia dwa lata i jedyne co mam i jest dla mnie ważne to ten gówniany salon tatuażu. Moja dziewczyna jest suką i cały czas muszę pilnować jej zdzirowatego, zachlanego tyłka. Sam z resztą piję o wiele za dużo niż powinienem...i jestem rudy. Czy ta odpowiedź cie zadowala?
-Wystarczająco dobra -śmieję się
Patrzę w kierunku pokoju, w którym zniknął Harry.
-Jak długo to zwykle zajmuje? -pytam kiwając głową w kierunku drzwi
-Zależy od tatuażu -odpowiada Ed -Ten zajmie sporo czasu. Jest na całe plecy.
Marszczę nos.
-Fuj
-Tak, ale Harry jest świetny w rysunkach. Będziesz zaskoczona.
Kiwam głową.
-Taa -mówię bez przekonania
Słysze głośny dzwonek i odwracam się w stronę drzwi wejściowych dostrzegając Nialla, przyjaciela Louisa.
-Ej, Sheeran -wita Eda -Mam ogromny, pieprzony ból głowy. O której zaczyna się maja zmiana? -mówi a jego oczy spoczywają na mnie -Oh, hej, Blair -uśmiecha się
-Cześć- mówię -Pracujesz tutaj?
-Tak -odpowiada -Cztery razy w tygodniu z płacą minimalną -mówi i patrzy na Eda
-Nie obwiniaj mnie, obwiniaj gospodarkę. -mówi Ed -Gospodarka to cholerna suka.
-Jakbym nie wiedział- mówi Niall i przejeżdża dłonią po blond włosach.
Nagle przypominam sobie jak ja ich dotykałam kiedy byłam pijana. Potrząsam głową aby pozbyć się  wspomnienia.
-Masz klienta o jedenastej trzydzieści -mówi Niall'owi Ed
-Świetnie. Idę się zdrzemnąć w twoim gabinecie zanim przyjdzie.
-Tylko nie wypij mojej wódki -mówi Ed
-Dlaczego miałbym kurwa wypić twoją wódkę, jak mam pieprzony ból głowy? Jezu, Sheeran.
Ed posyła Niall'owi środkowy palec zanim chłopak odchodzi
-Jeśli ktoś chce zrobić sobie tatuaż musi się najpierw umówić, dobrze rozumiem? -pytam
-Yep -mówi Ed -To jest najlepsze studio tatuażu i piercingu w całym Londynie. -mówi z dumą -No cóż, może w jego zachodniej części.
Śmieję się.
-To jest naprawdę fajne miejsce.
-Dzięki, wynajmuje je.
Śmieje się ponownie.
-Masz dobre poczucie humoru -komplementuje go
-Nie -mówi Ed - Jestem po prostu brutalnie szczerym dupkiem, a ludzie myślą, że żartuję.
Parskam.
-Wygląda na to ,że ty i Harry macie wiele wspólnego. -mówię
-Oh, ale Blair, miałaś chyba na myśli mnie i Harolda ? -mruga do mnie
Uśmiecham się. -mówi ktoś za nami
Odwracamy się oboje i widzimy stojącego w drzwiach Harry'ego.
Wyskoki, łysy mężczyzna wychodzi zaraz za nim.
-Hej, Brent -wita go Ed - Wyglądasz ostro.
-Moje plecy tak bolą, jakby kurwa płonęły. -mówi głębokim głosem mężczyzna
-Cóż, wzór jaki zamówiłeś był w kształcie płomieni ognia -mówi Harry -Jak włosy Eda.
-Dobrze, koniec z żartami na temat mojej fryzury, Harold -mówi Ed
Harry zaciska szczękę.
-Jeszcze raz dzięki, stary -mówi Brent do Harry'ego klepiąc go w plecy -Myślę nad zrobieniem sobie czegoś wkrótce na łydce, więc będziemy w kontakcie.
-Przyślij mi swoje pomysły i zobaczę co da się zrobić.-mówi Harry
-Dzięki -mówi mężczyzna -Do zobaczenia.
Kiwa głową w moją stronę i wychodzi.
-Jezu, to był jeden, wielki i meczący projekt. mówi Harry
-Ogień, huh? -pytam unosząc brwi
-Artystyczny ogień. -odpowiada Harry opierając się o ladę
Zostaję jeszcze w studio i rozmawiam z Edem i Niallem, któremu spóźnia się klient.
Po jakimś czasie Ed informuje Harry'rgo, że jego zmiana dobiegła końca.
Żegnam się i wychodzę ze studia z Harrym, który już oplótł swoja rękę wokół mojego torsu. Zimne, wieczorne powietrze uderza we mnie jak opuszczamy budynek.
-Więc...-mówi Harry jak wsiadamy do jego samochodu -Co o tym wszystkim myślisz?
-Ed wydaje się miły
-Jest pieprzonym dupkiem -mówi
Jego ton głosu jest lekki,a na ustach widnieje uśmiech więc wiem, że żartuje.
-Widzę, że bardzo lubisz tu pracować -mówię łagodnie
-Tak?
-Tak...nawet jeśli to nie jest sztuka -uśmiecham się
-Oh, Blair- mówi Harry kręcąc głową - Co muszę jeszcze zrobić, aby cię przekonać, że to jest sztuka?
-Pozwól mi nazywać cię Harold przez rok. -mówię z uśmiechem
-W twoich snach -śmieje się Harry
Patrzę jak Harry opiera się krześle, prowadząc jedną ręką. Wygląda tak beztrosko, co sprawia,że się uśmiecham.
Harry odwraca się do mnie łapiąc mój wzrok.
-Co? -pyta
-Nic -mówię speszona odwracając wzrok
-Chcesz abym zawiózł cię do domu?
-Mój samochód jest u ciebie więc...nie. -odpowiadam
Harry uśmiecha się.
-Znowu zostajesz na noc?
Kręcę przecząco głową.
-Przepraszam -mówię
-Mogłabyś, jeślibyś chciała...
-Nie robisz żadnej imprezy? -pytam
Harry wzrusza ramionami.
-A chcesz iść?
-Nie. -mówię
-Więc nie robię.
-Harry, nie musisz planować swojego życia w okół mnie -chichoczę
-Nie robię tak -jego chłodny głos pozostawia ciarki na moim ciele
Odwracam wzrok.
-W porządku...przepraszam.
Resztę drogi do jego domu pokonujemy w milczeniu. Karcę się psychicznie za to ,że powiedziałam to Harry'emu. Kiedy dojeżdżamy na miejsce wychodzę z samochodu chłopaka i kieruję się w stronę mojego auta. Harry idzie za mną.
-Słuchaj Harry, przepraszam za to co powiedziałam -mówię odwracając się do niego
-Dlaczego? Masz rację. -jego oczy są ciemnozielone i ma zaciśnięte pięści
-Harry...
-Nie muszę układać swojego życia w okół ciebie -mówi - Nie powinienem planować tak życia!
-Nie rób tego! Zawsze to kurwa robisz! -krzyczę
-Co? Robię co? -Harry robi duży krok do przodu, a ja przywieram do zamkniętych drzwi samochodu
-Zachowujesz się jak pieprzony dupek!
-Oh, jestem dupkiem?!
-Tak! -krzyczę mu w twarz
-Cóż, jestem tylko dupkiem ,a ty jesteś cholernie upierdliwa.
-Dzięki! Powiedz mi coś czego nie wiem!
Odwracam się i chcę otworzyć drzwi do mojego auta, ale Harry łapie mój nadgarstek i trzyma mnie, tak mocno,że nie mogę się poruszyć.
-Nie mówi mi, że kurwa nie kochasz tego jak planuję swoje życie w okół ciebie. Nie mówi mi, że ta uwaga, którą tobie poświęcam nie jest dla ciebie na rękę, bo jesteśmy więcej niż przyjaciółmi.
Moja szczeka opada.
-Nie wierzę -spluwam -Mogę zostawić cię każdego pieprzonego dnia i jeśli dasz mi do tego powód to tak zrobię. -mówię
Nie zauważyłam nawet kiedy przemieściliśmy się w stronę jego domu, tak że Harry stał metr od betonowej ściany budynku.
Harry patrzy na mnie urażony, zanim jego wściekłość przejmuje nad nim kontrolę.
-To idzie w dwie strony. -mówi zniżając głos i ja już wiem ,że jego słowa mnie zranią -Mogę cię zostawić tak samo, jak ty możesz zostawić mnie. W rzeczywistości jeśli miałbym wziąć pod uwagę to co dzieje się teraz, to mogę zacząć się nad tym zastanawiać!
Czuję się jakby ktoś mnie spoliczkował. Gniew formuje się we mnie. Popycham mocno Harry'ego na betonową ścianę jego domu, tak że chłopak przywiera do niej plecami.
-Świetnie! -krzyczę -Świetnie, zostaw mnie! Śmiało, powiedz to! No powiedz!
-Blair...-chce złapać mój nadgarstek, ale ja nie daję za wygraną i ponownie, z dużą siłą popycham go na ścianę budynku. Mój gniew dodaje mi dużo siły w organizmie.
-Powiedz to! -krzyczę, łzy formują się w moich oczach - Powiedz, że mnie nie chcesz! Powiedz, że mnie nienawidzisz!
-Blair, wystarczy! -krzyczy Harry
Jego głos jest o wiele głośniejszy niż mój. Łapie mocno moje nadgarstki jedną dłoń, a drugą dłonią chwyta mój podbródek. Unosząc moją głowę zmusza mnie abym spojrzała w jego oczy.
-Przestań kurwa.Teraz.
Łzy strumieniem płyną po moich policzkach.Mam wrażenie ,że zaraz rozpadnę się na tysiące kawałków. Biorę drżący oddech.
-Dlaczego po prostu nie pójdziesz pieprzyć Jane, która z łatwością zaspokoi twoje potrzeby? Zostaw mnie i nie walcz ze mną. Idź do niej. -syczę
Harry robi krok w tył. Na jego twarzy widnieje złość. Odwraca się i zaczyna iść w kierunku drzwi wejściowych. Wchodząc do domu zamyka drzwi z przeraźliwym hukiem.
Panika rośnie we mnie kiedy zdaję sobie sprawę z tego co powiedziałam.
-Nie, Harry -błagam uderzając pięścią w zamknięte drzwi
-Harry, nie miałam tego na mysli, nie chciałam...
Słyszę odgłosy dochodzące z mieszkania i chwilę później Harry wychodzi z niego z kurtka na ramieniu. Przechodzi obok mnie bez żadnego słowa i kieruje się w stronę swojego samochodu.
-Gdzie jedziesz? -pytam
-Nie twój pieprzony interes. -odpowiada chłodno
Wzdycham z porażką i wycieram dłońmi mokrą od łez twarz, rozmazując przy tym makijaż.
Odwracam się i idę ścieżką do mojego auta.
Wina dosłownie pozera mnie żywcem jak jadę do domu.
Parkuję na podjeździe i wchodząc do budynku kieruje się prosto do mojego pokoju.
Rzucam się na łóżko i pozwalam moim myślom zająć całą moją głowę.
Zależy mi na Harrym, naprawdę. Ale on bawi się moimi uczuciami...choć wiem ,że nie robi tego celowo. Nie mogę uwierzyć w to co powiedziałam mu o Jane. Wiem, że to nie było na miejscu. Ale to była tylko zwykła kłótnia, jak zawsze. Jutro do niego zadzwonię i wszystko będzie dobrze.
Prawda?
Wzdycham i włączam telewizor w moim pokoju.Przełączam każdy kanał, nie znajdując nic ciekawego. Czuje się okropnie winna więc postanawiam do niego zadzwonić. Wybieram jego numer i czekam.
Pik...
Pik...
Pik...
Pik...
Gryzę z niecierpliwości wargę. Gdzie on mógł pójść?
Jęczę kiedy słyszę pocztę głosową.
-Cześć Harry -mówię -Tu...tu Blair. Przykro mi z powodu tego co stało się wcześniej...naprawdę. Zadzwoń do mnie, dobrze? Jeśli chcesz żebym przyszła, tak zrobię. Po prostu do mnie zadzwoń, proszę. -odkładam telefon wzdychając
-Blair? -słyszę głos Jay
-Co?
Jay otwiera drzwi od mojego pokoju trzymając kosz prania
-Mam czyste ubrania dla ciebie -informuje mnie
-Dziękuję -kiwam głową
Kobieta stawia kosz na podłodze.
-Wszystko w porządku?
Kiwam niepewnie głową, chcąc aby wyszła, ale Jay stoi na środku pokoju i widzę, ze chce mi pomóc.
-Nie -wzdycham
Siada na łóżku obok mnie.
-Chcesz o tym porozmawiać? -pyta przyjaźnie
Uważam ,że rozmowa z doktorem Stone jest bardziej pomocna, ale może nadszedł czas aby porozmawiać z Jay. Wiem,że stara się dla mnie jak najlepiej, a ja tego nie doceniam.
Przytakuję powoli.
-Myślę, że wszystko zawaliłam -mówię powoli
Jay przechyla głowę na bok
-Harry nie odpowiada na moje telefony -kontynuuję -Nie chcę być jedną z tych dziewczyn, które są wścibskie, irytujące i naprzykrzające się ,ale nie chcę aby Harry był na mnie zły. - marszczę brwi
 -Powiedziałam do niego jakieś gówniane rzeczy.
-Tylko dlatego, że martwisz się ,że nie odbiera telefonu nie oznacza, że jesteś natarczywa. -mówi Jay -To znaczy, że ci zależy. Jestem pewna ,że Harry przyjedzie. Może po prostu ma wyłączony telefon.
Kiwam głową.
-Prawdopodobnie.
Jay uśmiecha się do mnie i zabiera swój kosz z praniem i opuszcza mój pokój.
Dzwonie jeszcze raz do Harry'ego.
Pik...
Pik...
Pik...
Pik...
-Cześć, Harry. To znowu ja. Przepraszam, jeśli ci przeszkadzam...umm...tak. Cześć -wyłączam się
Kładę się na łóżku i przejeżdżam rękoma po swojej twarzy. Dlaczego jesteś taka upierdliwa, Blair? Jezu. 
Leżę w łóżku przy cicho działającym telewizorze. Wiem ,że powinnam przestać martwić się o Harry'ego. On wychodził w nocy cały czas, kiedy byliśmy najlepszymi przyjaciółmi i nie martwiłam się wtedy o niego. Dlaczego robię to teraz?
Bo jestem cholernie upierdliwą suką.
Wiercę się i przewracam z boku na bok całą noc. Mój umysł cały czas wraca do wydarzeń z poprzedniego wieczoru. Patrzę na zegar na ścianie. Czwarta w nocy. Patrzę na łóżko obok i dostrzegam w nim Lottie pogrążoną w głębokim śnie. Schodzę do kuchni i nalewam sobie szklankę wody. Wracam do pokoju i siadam na łóżku, biorąc pierwszą lepszą książkę z mojej szafki, starając się coś przeczytać.
Czy to jest to, co czuje Harry co noc? Czy tak czują się ludzie cierpiący na bezsenność?
Odkładam książkę i kładę się z powrotem do łóżka. Zamykam oczy i wyrównuje oddech.
W końcu zasypiam, licząc na to, aby następny dzień odbył się bez kłótni.

                                                                     *****
Notka od autorki: Przepraszam za to, że rozdział nie pojawiał się przez ponad miesiąc. Był naprawdę długi i mnóstwo czasu zajęło mi tłumaczenie go. ALE W KOŃCU JEST! Miłego czytania <3

czytasz = komentujesz <3