Siadam obok potoku krzyżując nogi.
-Szkoda ,że nie możemy zostać tu na zawsze?-mówię
Harry siedzi obok mnie, a nasze ramiona prawie się stykają.
-Moglibyśmy-mówi -Rozbilibyśmy namiot i żyli jak hipisi.
Śmieję się.
-Nie, dziękuję
Siedzimy chwilę w ciszy po prostu patrząc na zatoczkę.Ptaki ćwierkają w oddali, słońce rzuca promienie światła przez korony drzew. Natura jest tu spokojna.Chciałabym wiedzieć o czym myśli Harry.Wyrzucam wszystkie trapiące mnie myśli z mojego umysłu i obserwuje potok obija się o brzeg.
-Myślisz dużo o przyszłości? -pyta mnie nagle Harry
-Co masz na myśli?
-Czy...będziesz miała dzieci, karierę...
Wzruszam ramionami.
-Chcę mieć dzieci i chcę też karierę.
-Ale czy kiedykolwiek myślałaś ,żeby to zrealizować?
-Jestem za młoda,aby mieć rodzinę i dopiero zacznę naukę na uniwersytecie na jesieni. -patrzę na Harry'ego -Dlaczego?
Wzrusza ramionami.
-Po prostu myślałem.
Kiwam głową.Nagle dzwoni telefon Harry'ego strasząc nas oboje.
-Halo -mówi Harry,siadając prosto -Co? Dlaczego?
Patrzę na niego z zaciekawieniem.Strzela mi spojrzenie.
-Nie nie przyjdę...ponieważ jestem cholernie zajęty,a co myślałeś?Nie....dlaczego to ma takie kurwa znaczenie z kim jestem? -Harry wzdycha -Dobrze -rozłącza się
-Muszę iść- mówi do mnie
Harry podnosi się i chwyta moją rękę pomagając mi wstać.Łapię jego rękę i staję na wprost niego.
-Dlaczego? -pytam
-Luke -odpowiada prosto
-Więc....nie mogę iść z tobą?
-Nie -spluwa
Jestem zszokowana jego chamstwem.Przewracam na niego oczami i udaję się w stronę mojego samochodu wyciągając kluczyki z kieszeni.
-Blair- Harry mówi zza mnie
Okręcam się w jego stronę i patrzę wyczekująco.
-Przepraszam.Nie chciałem być taki bezpośredni -mówi i mnie zaskakuje bo nie spodziewałam się od niego przeprosin
Wzdycham.
-W porządku -mówię
-Możesz pójść ze mną jeśli chcesz.-mówi Harry -Ja po prostu....oni nie są idealnym towarzystwem.Luke i reszta.Nie lubię jak jesteś w ich pobliżu.
-Nie za bardzo darzę ich pieprzonym zainteresowaniem więc jesteśmy kwita -mówię szczerząc zęby w uśmiechu
Harry również się śmieje.Pochyla się do mnie i całuje mnie słodko biorąc mnie z zaskoczenia .Nie zdążam zarejestrować pocałunku, a chłopak już ciągnie mnie za rękę w stronę auta.Mój puls przyspiesza wraz z oddechem. Harry patrzy mi w oczy.
-Po prostu podążaj za mną. -mówi
Przytakuję.
Wsiadamy do naszych samochodów.Kiedy śledzę samochód Harry'ego z parkingu do głównej ulicy myślę jak inny staje się Harry w otoczeniu jego przyjaciół.Jeśli któryś nich pojawi się gdzieś niedaleko niego lub zadzwoni oczy chłopaka natychmiast ciemnieją,a on zachowuje się jak zupełnie inna osoba.Nienawidzę tego.Jak Harry wjeżdża w różne dróżki orientuję się ,że nie znam tych ulic.Wreszcie parkuje przy jakimś pubie.Ja parkuję obok jego auta.Marszczę brwi.
-Co to za miejsce? -pytam jak wysiadamy z samochodów
Harry wzrusza ramionami.
-Czasami się tu spotykamy.-odpowiada i patrzy na mnie -Trzymaj się blisko.
Czekam, aż złapie moją dłoń lub cokolwiek, ale nic takiego nie następuje.
Przechodzimy przez ciężkie wejściowe drzwi do budynku.Od razu uderza we mnie woń alkoholu i papierosów.Grupa ludzi leniwie pali przy stołach ,inni grają w bilarda i rzutki w kącie.Barman czyści swoje okulary szmatką, żując niedbale gumę.Harry nagle zatrzymuje się przy stoliku usytuowanym przy oknie.Siedzą przy nim Luke, Zayn, Perrie i Jane.Perrie uśmiecha się przyjacielsko do mnie i klepie miejsce obok niej ,które szybko zajmuję.Harry przesuwa się w stronę Jane.
-Blair -mówi Luke,jego oczy tańczą z rozbawienia -Co cię sprowadza do naszego małego kawałka piekła?
Przełykam gulę, która uformowała mi się w gardle.Moje oczy na ułamek sekundy patrzą na bliznę Luke'a. Wyobrażam sobie Harry'ego uderzającego w niego szklaną butelką.
-Była ze mną. -odpowiada za mnie Harry odrywając mnie od moich myśli
-Gdzie do cholery jest Penny? -pyta Luke na szczęście porzucając mój temat
-Napisała do mnie i powiedziała,że nie da rady przyjść.-mówi Perrie
-Pewnie jest zajęta z jakimś facetem -parsknęła Jane
Owinęła rękę w okół ramienia Harry'ego. Staram się wyłapać jego wzrok ,ale chłopak na mnie nie patrzy.
-Co się stało z tą śliczną sukienką,ktorą miałaś na imprezie? -pyta mnie Luke
Nie pamiętam abym widziała go na niej ,ale wiem,że tam był.I oczywiście mnie widział.
-Oh...nie wiem.Nie była w moim guście.-mówię
Jane prycha.
-Szczerze mówiąc jeden raz kiedy wyglądałaś gorąco i kiedy mogłaś mieć każdego na imprezie ty usprawiedliwiasz.
Czerwienię się i spuszczam wzrok.
-Serio -mówi Luke -Chciałbym....-patrzy na Harry'ego i natychmiast się zatrzymuje -Każdy wziąłby cię w tej sukience. -poprawia się
-Wystarczy, chłopaki- mówi Perrie, aja jestem jej wdzięczna
Z wszystkich przyjaciół Harry'ego, Perrie lubię najbardziej. Posyłam jej wdzięczny uśmiech, a ona go odwzajemnia.
-Harry,idziesz z nami we wtorek? -pyta Zayn
-Jasne -odpowiada chłopak
-Co jest we wtorek? -pytam zdezorientowana
-Zawody w bilardzie -mówi Zayn -Właściwie to potrzebujemy czwartej osoby do drużyny....czy chcesz do nas dołączyć, Blair?
-Nie -Harry odpowiada za mnie -Ona nie chce.
-Skąd wiesz? -pytam -Z przyjemnością -mówię do Zayna -O której?
-Dwudziesta będzie okej -mówi Perrie
Oczy Harry'ego pałają złością.
-Dobrze-mówię -Będę.
Nie mam pojęcia dlaczego zgodziłam się na zagranie tutaj w bilard z Harrym, Zaynem i Perrie, ale Zayn i Perrie są mili więc może nie będzie tak źle.
-Więc,czy wy dwoje...jesteście razem? -Perrie pyta Harry'ego i Jane
Patrzę na chłopaka ,ale ten nadal unika mojego wzroku.
-Tak myślę- mówi Jane uśmiechając się zalotnie do Harry'ego.
Czuję jak do gardła podchodzi mi żółć.
-Przepraszam na moment -mówię wstając od stolika
Nie mam pojęcia gdzie są łazienki więc po prostu przechodzę przez całą długość baru kierując się w stronę wyjścia.Docieram do samochodu i opieram się o niego.Dlaczego Harry jej nie skorygował? Czy chciał to zrobić? Więc dlaczego pocałował mnie i powiedział,że mnie kocha kiedy nadal chce być z Jane?Biorę głęboki wdech i przeczesuję ręką włosy.
-Blair, co to kurwa miało być? -nie odwracam się ,ale wiem ,że to Harry.
Przewracam oczami i przekręcam się w stronę chłopka krzyżując ręce na piersi.
-Dlaczego zgodziłaś się na bilard we wtorek? -pyta- Nie sądzisz,że jest wystarczający powód by odmówić?
-Nie będziesz mnie więcej kontrolował jak Louis. -mówię
-Nie kontroluję tobą.Chcę cię chronić i jeśli wiedziałabyś co jest dla ciebie dobre kurwa posłuchałabyś mnie
-Nie potrzebuję twojej pieprzonej ochrony! -krzyczę na niego używając jego własnych słów przeciwko niemu
Jego twarz wypełnia się gniewem.
-Tak potrzebujesz, Blair, bo nie chcę widzieć jak znowu cierpisz!
-Oh, naprawdę? Więc co do cholery to było? Z Jane?
-Co z Jane?
-Ona cały czas się do ciebie kleiła ,a ty nic z tm nie robiłeś!
-Dlaczego miałbym coś robić? -pyta
Jego słowa wywierają na mnie takie wrażenie jakby ktoś dał mi z liścia w twarz.Patrzę na niego z niedowierzaniem.
-Bo w nocy powiedziałeś,że mnie kochasz i mnie pocałowałeś.Czy to miało być twoim małym sekrecikiem? A ja twoją dziewczyną, która nigdy nie ujrzy światła dziennego?
-Dziewczyną? Myślałaś, że jesteś moją dziewczyną? -Harry omal się śmieje
Czerwienię się i patrzę gdzie indziej.
-Powiem ci coś Blair.Nie mam dziewczyn.Nie zakochuję się.Wiesz dlaczego? Bo to sprawia ,że wszystko jest cholernie łatwiejsze , co właśnie teraz się właśnie potwierdziło.
Patrzę na Harry'ego.
-Dobrze,zrozumiałam. -wyciągam kluczyki z kieszeni i otwieram mój samochód
-Zrozumiałaś co?
-Wiem,że to ja robię robię coś źle,okej? Wyraziłeś dosyć jasno jak stoisz z Jane, więc będę się od ciebie trzymaćz daleka. -wsiadam do samochdu i włączam zapłon
-Dokąd jedziesz? Nie znasz tej części miasta -mówi Harry
-W takim razie się zgubię -mówię przez zaciśnięte zęby
-Pozwol mi cię odwieźć.
-Po moim trupie -mówię
-Okej,wporządku. Kiedy zostaniesz zabita szukając drogi,aby wydostać się z tej części miasta zawiozę twoje martwe ciało do pieprzonej kostnicy!
-Dobrze.To nie będziesz mieć więcej doczynienia ze mną i moimi cholernymi problemami.
-Cofnij to -nakazuje Harry
-Nie -zaczynam wyjeżdżaćmoim autem
-Cofnij to kurwa, Blair! -krzyczy Harry
-Dlaczego?Więc może powiesz mi ,że się o mnie troszczysz,a potem sprawisz,że będę czuła się jak pieprzona idiotka kiedy Jane owija cię w okół palca.
-Jesteś zazdrosna? O to chodzi?
-Dobrze, Harry jestem zazdrosna. To chciałeś usłyszeć?
-Zachowujesz się jak.....
-Suka? Dzięki, nie wiedziałam -staram się włączyć bieg ponownie, ale Harry mnie zatrzymuje
-Nie odjedziesz beze mnie.
-Kto mnie zatrzyma?
-Ja.
-Nia dasz samemu rady.
-A Louis?
Patrzę się na niego.
-Nie zrobisz tego.
-Czy zrobię? A może powinienem wezwać twojego nadopiekunczego tatusia?
-Zamknij się Harry! Po prostu się zamknij!-patrzę w dal, oddychając ciężko
Harry milczy. On wie,że posunął się za daleko.
-Pozwól mi cię odwieźć. -Harry mówi ciszej
Wiem, że nie ma szansy,żeby mi odpóścił.Niechętnie ześlizguję się na miejsce pasażera i patrzę przez okno.Słyszę jak Harry wsiada do samochodu i zmienia bieg. Wycofuje się z parkingu i odjeżdża spod baru.
*****
czytasz = komentujesz <3
szybciej tłumacz ♥
OdpowiedzUsuńKURWA.
OdpowiedzUsuńDlaczego ja dopiero teraz znalazłam twojego bloga???
On jest świetny!
A Harry zachowuje się jak pieprzony idiota!
Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :D <3