poniedziałek, 30 czerwca 2014

Chapter 13

Łapię wzrok Harry'ego jak drzwi się zatrzaskują.
-Nigdy nie słyszałem,żebyś mówiła tak do kogoś.-mówi chłopak
-Musiał to usłyszeć.Nie mógł kontrolować moim życiem- mówię
Harry przechodzi przez pokój by zbliżyć się do mnie.Patrzy na mnie ,ale nie mogęodczytać wyrazu jego twarzy.
-Dlaczego nie mielibyśmy cofnąć się i pozwolić ci zostać tutaj na noc?
-Co masz na myśli cofnąć się? -pytam zdezorientowana
-I tak przyjdziesz tutaj rano.Wiesz możemy cofnąć się do dzieciństwa.Pamiętasz jak spaliśmy razem i czekaliśmy kto pierwszy się obudzi?-chłopak uśmiecha się i chowa niesforny kosmyk włosów za moje ucho.
-Ale nie mam piżamy.I szczoteczki. I pasty do zębów.-mówię
-Możesz użyć mojej szczoteczki. -mówi Harry
-Ew, używać twojej szczoteczki? Paskudztwo -mówię
-Przed chwilą wymieniałaś się ze mną śliną.Sądzę,że użycie mojej szczoteczki do zębów i i tak wyjdzie bardziej higienicznie. -uśmiecha się głupawo do mnie,a ja cała się rumienię
Marszczę nos i popycham Harry'ego.
-Jesteś obrzydliwy.
Harry łapie mój nadgarstek i przybliża mnie do siebie.
-Oczywiście możesz zawsze wybrać opcję mniej higieniczną. -oddycha
Jego oczy patrzą łobuzersko na mnie.
-W porządku,dziękuję. -uśmiecham się i przechodząc obok niego i kierując się w stronę łazienki
Myję zęby jego szczoteczką ku mojej odrazie i rozbawieniu Harry'ego. Chłopak znajduje spodnie dresowe i t-shirt. Szybko przebieram się w te ubrania.Wiążę moje włosy w kucyk i wślizguję się do łóżka Harry'ego.
-Nie wiem jak dam radę zasnąć? -mówię kiedy Harry zamyka drzwi na klucz -Słyszę trwającą imprezę.
Czuję jak łóżko lekko opada kiedy Harry kładzie się na nim.Jego ciało promieniuje ciepłem.
-Pomogę ci zasnąć -mówi
Oplata mnie ramionami i przysuwa bliżej siebie.Rumienię się.
-Przepraszam za to co powiedziałam wcześniej -mówię
Harry patrzy na mnie i podnosi rękę ,którą przykłada do mojego policzka.
-Ja też -mówi - Czasami...po prostu...nie potrafię kontrolować tego co mówię.
-Zawsze można kontrolować to co się mówi.
-Nie ja -mówi -Nie kiedy jestem z tobą.
-Co masz na myśli?
-Jeśli mówię te rzeczy to do kogokolwiek innego nie mam z tym problemu,ale ty...ty sprawiasz,że czuję się okropnie winny. -uśmiecha się
-To jest co robię. -uśmiecham się blado
Harry śmieje się. Jet to najpiękniejszy dźwięk jaki kiedykolwiek słyszałam.
-Harry ,ty nigdy nie powiedziałeś mi tego z powrotem.-mówię nagle
-Czego?
-Wiesz czego.
Harry marszczy brwi.Odwraca się na plecy usuwając rękę z mojej twarzy. Chłopak unika mojego wzroku.Podpieram się na łokciu.
-Harry nie chcę być kolejną z twoich dziewczyn. -mówię cicho -Jeśli to jest to co tu robię to.....
-Nie -mówi -Nigdy nie potraktowałbym cię tak przedmiotowo.
-Robiłeś tak z innymi dziewczynami....
-Inne dziewczyny nie są tobą! -mówi prawie ze złością
Nie mówię nic.Patrzę w dal.
-Jeśli mnie nie kochasz w ten sposób ,zrozumiem -mówię spokojnie -Po prostu nie chcę żebyś udawał,że tak jak jest przeciwnie.
Harry patrzy na mnie.
-To jest to co myślisz? Że udaję?
Wzruszam ramionami.
-Nie wiem co myślę. Szczerze mówiąc i tak za dużo się zastanawiam nad tym wszystkim.-śmieję się sucho
-Blair- mówi Harry -Ty i ja jesteśmy jesteśmy zupełnie inni...wiesz? -kiwam powoli głową nie wiedząc do czego zmierza
-Nawet jeśli dorastaliśmy razem...jesteśmy bardzo różnymi ludźmi.
-Co...co masz na myśli?
-To będzie trudne dla ciebie aby mnie kochać.-mówi -Ty jedyna pochodzisz z rozbitej rodziny. Ja....dorastałem w doskonałej rodzinie.Nie mam prawa narzekać na cokolwiek.
-Myślisz....myślisz,że na ciebie nie zasługuję? -pytam cicho Harry'ego
-Ja tak nie myślę...ja wiem,że na mnie nie zasługujesz -patrzy na mnie -I przepraszam.
-Więc...więc dlatego ,że sądzisz,że na ciebie nie zasługuję nie będziesz mnie kochać? -mrugam kilka razy
-Nie,nie....zawszę będę cię kochać -Harry zatrzymuje ,a ja przestaję oddychać -Po prostu chcę być dla ciebie tym kim chcesz abym był.
Przygryzam wargę leżąc na klatce piersiowej Harry'ego.
-Ty zawsze będziesz tym kogo potrzebuję -mówię do jego ucha
Słyszę jak jego oddech powoli wraca.Przyciąga mnie jeszcze bliżej.
-Dobrze- mówi i zanurza lekko rękę w moich włosach ,a mnie przebiega dreszcz -To dobrze.

Budzę się w ramionach Harry'ego owiniętych ciasno w okół mojego tułowia.Jego oddech delikatnie muska moją szyję,a loki łaskoczą moją skórę.W jego objęciach jestem cudownie zrelaksowana.Tłumię ziewnięcie.Wyswobadzam się z jego objęć i wślizguję się po cichu do łazienki cicho zamykając za sobą drzwi.Przemywam twarz wodą przypominając sobie wydarzenia z poprzedniej nocy. Harry powiedział ,że mnie kocha! Patrzę na moje odbicie w lustrze i przygryzam wargę z niedowierzania.Dwadzieścia cztery godziny temu nie przypuszczałabym,że stanie się coś takiego.
-Blair? -słyszę wołanie Harry'ego z pokoju
-Tu jestem -odpowiadam i wiążę moje włosy w koński ogon.
Znowu przebieram się w sukienkę z imprezy ,bo nie mam nic innego co mogłabym założyć.Nie mam zamiaru zostać w ponadgabarytowych ubraniach Harry'ego mimo,że są bardzo wygodne.Chłopak pojawia się w drzwiach łazienki i wzdycha z ulgą kiedy jego oczy mnie odnajdują.
-Myślałem ,że poszłaś. -mówi
-Dlaczego?
Harry wzrusza ramionami.
-Większość dziewczyn ,z którymi spędzam noc tak robi.
Moje policzki oblewają się rumieńcem.Odwracam się w stronę lustra.
-Nie jestem dziwką jak one. -mówię
-Wiem,że nie jesteś, Blair.- mówi
Owija ręką moją talię i całuje mnie w skroń. Biorę jego szczoteczkę do zębów z kubka stojącego obok umywalki i wyciskam na nią pastę do zębów.
-To jest naprawdę obrzydliwe -mówię i  zaczynam myć zęby
Harry posyła mi głupawy uśmieszek, wraca do pokoju i przebiera się w czyste ubrania.Szybko odwracam oczy od jego ciała rumieniąc się wściekle.
-Wyglądasz świetnie w tej sukience -komentuje Harry kiedy ja wypluwam pastę do zlewu  -Wygląda trochę na taką ,w której się ciężko oddycha.
-Taka jest -mówię -Muszę pójść do domu się przebrać.
Harry wzrusza ramionami.
-Jasne -mówi
Wzdycham na swoje odbicie w łazienkowym lustrze.
-Zacznijmy więc. -mówię
-Co?
-To miejsce wygląda jak gówno. -mówię jak wychodzę na korytarz i zbieram kilka czerwonych kubków
Sukienka ciasno opina moje ciało i boję się ,że szwy pękną kiedy schylam się by wyrzucić kubki do kosza.
-Możemy zrobić to później.-mówi Harry kiedy zauważa moje skrępowane ruchy w sukience
-Dzięki Bogu -mówię -Uduszę się w tej sukience.
-Jestem zaskoczony,że nie chcesz teraz sprzątać.-mówi Harry jak zmierzamy do samochodu - Zwykle twoje OCD* bierze górę.
-To nie przez ten cholerny nałóg -mówię wskazując palcem na sukienkę jak przesuwam się na skórzanym fotelu
Harry śmieje się i przygryza wewnętrzną wargę.
-Wszystko w porządku? -pytam Harry'ego jak dojeżdżamy do mojego domu
-Tak, jest okej. -odpowiada
-Czy to....czy to przez Louisa? -pytam kładąc moje dłonie na jego ręce
-Nie chcę tam iść i pozwolić by mnie uderzył ,bo wiem, że mu oddam ,a nie chcę abyś była na mnie wkurzona.
-On cię nie uderzy. -mówię -Jest w porządku.Ale wolałabym....
-Nie chcesz mnie tam?
-Nie miałabym nic przeciwko.
-I tak powinienem już iść.Muszę posprzątać dom -mówi
Kiwam głową.
-W porządku- mówę
Wysyła do mnie mały uśmiech.
-Do zobaczenia później .-mówi Harry
Czekam jeszcze chwilę w samochodzie jakby chciał mnie pocałować ,czy coś,ale nic takiego nie nadchodzi więc wysiadam z samochodu.Odjeżdża z podjazdu sekundę po tym jak zamykam drzwi od auta.Czy jest na mnie zły? Dlaczego miałby być? Powiedziałam coś nie tak?
Westchnęłam i weszłam do domu zamykając za sobą drzwi.Jest sobota więc wszystkie bliźniaki powinny być na lekcji tańca.Fizzy jest na praktyce piłki nożnej ,a Lottie i Louis są gdzieś pewnie z przyjaciółmi.Biorę szpilki w moje dłonie jak wchodzę po schodach.
-Gdzie byłaś przez całoą noc? -słyszę głos ojca
Odwracam się i widzę go stojącego na dole schodów ze skrzyżowanymi rękami.
-Byłam....byłam z Harrym -mówię
-W tym? -pyta mnie patrząc na moją sukienkę
Widzę zdegustowanie na jego twarzy.
-To nie moje -mówię
-Więc dlaczego to nosisz?
-Ja..ja...byłam na imprezie.
Dlaczego tak nagle się o mnie troszczy.
-Z Harrym? -pyta ponownie
-Tak.
-Przez całą noc?
-Nic się nie wydarzyło jeśli o to się martwisz. -mówię
-Nie martwię się,po prostu nie podoba mi się ,że byłaś poza domem całą noc i wracasz dopiero o dziewiątej nad ranem.
-Od kiedy?
-Od zawsze,Blair.Jesteś moją córką.
Zaśmiałam się drwiąco.
-Byłam z Harrym -tłumaczę mu
-Harry....Harry nie jest tym samym dzieciakiem jakim był kilkanaście lat temu.
-O co ci chodzi? Uważasz,że jest niewiarygodny?
-Cóż....
-Cholera! Nie interesujesz się mną  od kiedy ożeniłeś się z Jay i nagle obchodzi cię to, że byłam z najlepszym przyjacielem! -moja krew wrze
-Uważaj na język, Blair.
-Zacznę uważać na język jak ty zaczniesz być lepszym ojcem -krzyczę na niego zanim wbiegam po schodach na piętro i wchodzę do mojego pokoju zatrzaskując za mną drzwi.Wygramoliłam się z sukni i weszłam pod prysznic.Wymyłam każdy ślad pozostały z imprezy tej nocy.Pozwoliłam moim włosom wyschnąć na powietrzu bez konieczności używania suszarki. Przebrałam się w dżinsy, t-shirt i Keds'y*. Złapałam klucze,które były moim źródłem dostępu do samochodu i mieszkania.Włożyłam kluczyki w stacyjkę w samochodzie i jak najszybciej oddaliłam się od domu mojego ojca.Złapałam moją komórkę i szybko wybrałam numer Harry'ego. Podniósł za drugim sygnałem.
-Hej -mówi
-Gdzie jesteś? -pytam
-W domu.Wszystko w porządku?
-Nie. Czy możemy się gdzieś spotkać?
-Jasne.
Odłożyłam słuchawkę i wyjechałam na autostradę zmierzając w stronę małego parku ,który odkryliśmy ja i Harry lata temu. Wysiadłam z samochodu i zaczęłam iść szybkim krokiem w stronę niewielkiego strumienia ,który biegnie przez cały park.Trzymam ręce w kieszeni ,a moje włosy są rozwiewane lekkimi podmuchami wiatru.
-Cześć -Harry podchodzi do mnie
-Hej -mówię
-Co się stało? -pyta
-Znowu mój ojciec.
Harry kiwa głową.
-Co tym razem powiedział?
Nie patrzę na niego.
-Nieważne -nie chcę skrzywdzić Harry'ego przez słowa ,które powiedział mój ojciec
-Powiedz mi.
-On...on mnie przesłuchiwał jak pieprzony policjant o tym gdzie byłam tej nocy.
-Wiedział,że byłaś ze mną,prawda?
-Tak, powiedziałam mu,ale on....on myśli ,że nie jesteś już taki wiarygodny.
-Dlaczego?
-Cholera wie...on jest taki...ugh! -patrzę na wolno płynącąwodę w strumyku w nadzieji ,że ona ukoji moje nerwy.
-Przykro mi, Blair -mówi Harry
-On jest...on jest takim gównianym ojcem i tak łatwo potrafi mnie zdenerwować.Nienawidzę jak jest taki nietolerancyjny, i gdy patrzę na niego to widzę broń w rękach mojej matki.-mówię
Patrzę w dół. To jest pierwszy raz kiedy zwierzam się z tego komukolwiek. Harry patrzy na mnie uważnie.
-Blair -mówi i sięga swoją ręką po moją i splata nasze palce kojąc mnie
Chłopak przyciąga mnie bliżej do siebie tak,że chowam głowę w jego piersi.Nie będę płakać.Nie będę użalać się nad moim ojcem.
-To była jego broń -mówię ,mój głos jest lekko tłumiony przez ciało Harry'ego. Harry delikatnie wkłada swoją dłoń w moje włosy.
-On jest nieważny -mówi
Odsuwam się od Harry'ego i chwytam sprawnie kamyk z ziemi i uderzam nim o wodę.Najpierw odbija się raz ,a potem drugi.
-Nieźle -mówi sięgajc po swój własny kamień -Ale nie świetnie. -mówi i uśmiecha się do mnie jak jego kamyk odbija się od wody trzy razy
-Szczęściarz- mówię słysząc jeszcze czwarte odbicie
-Nie myśl ,że nie mogę tego pobić -mówi do mnie w pół uśmiechu
-Nie zdołasz -mówię
Wzrusza ramionami.Jego oczy lśnią w promieniach słońca.
-Przepraszam ,że przyszłam do ciebie z moimi problemami -mówię -Czuję się jak pieprzony kretyn.
-Nie martw się- mówi -Nie mam nic przeciwko wysłuchaniu ciebie.
-Dzięki -mówię
-Zawsze.-odpowiada Harry

Keed's* -popularne buty w Wielkiej Brytanii
OCD* -nerwica natręctw

                                                       *****

czytasz = komentujesz <3

niedziela, 29 czerwca 2014

Chapter 12

Oczy Harry'ego się zwężają.
-Co?!
-Nic -mówię do niego i odwracam się w kierunku Perrie ,ale Harry chwyta mnie za ramię
-Kto ci powiedział? -pyta
-Powiedział mi co?
-Wiesz co.
-Puść mnie Harry -mówię starając się wyrwać moją rękę z jego uścisku ,ale nie daję rady.
-Chodź ze mną -warczy i praktycznie ciągnie mnie w stronę schodów. Kiedy zmierzamy do pokoju na piętrze kilkoro imprezowiczów rzuca nam ciekawskie spojrzenia ,ale większość ludzi nie zwraca na to większej uwagi. Widocznie to normalny widok dla nich jak Harry ciągnie dziewczynę do pokoju. Przełykam ślinę i odpycham te myśli.Gdy jesteśmy w pokoju chłopak zatrzaskuje za sobą drzwi i odwraca się w moją stronę.
-Kto, ci to kurwa powiedział? -pyta mnie
-Perrie....Perrie mi powiedziała
-Kurwa -przeczesuje dłonią swoje loki
-Nie mów jej ,że ci powiedziałam,Harry. Nie skrzywdź nikogo. -gdy ostatnie zdanie opuszcza moje usta od razu tego żałuję
-Skrzywdzić kogoś? Co ona ci powiedziała? Ile ci powiedziała? -jego oczy pilnie się we mnie wpatrują
-Wszystko....powiedziała mi wszystko -unikam jego wzroku
-Kurwa, kurwa, kurwa -słyszę Harry'ego przeklinającego pod nosem
-Co, myślałeś,że nigdy się nie dowiem? Że jestem głupia? -pytam go
-To było dwa lata temu, myślałem....
-Źle myślałeś.-mówię
Harry piorunuje mnie spojrzeniem i nagle popycha mnie przyciskając mnie do ściany.
-Nie,mów kurwa,że źle myślałem.-warczy niskim głosem
Jego twarz jest tak blisko mojej ,że czuję jego oddech.
-Louis uderzył mnie pięścią za to ,że cię broniłem więc lepiej zamknij się i  pomyśl za każdym razem jak będziesz chciała go obronić.
Odwracam głowę i patrzę przez okno.Już widzę kubki i śmieci na trawniku,które prawdopodobnie będę Harry'emu rano pomagała zbierać.Wzdycham.
-Nie musiałeś uderzyć Luke'a butelką piwa. -mówię
-Naprawdę? Gdybym tego nie zrobił on próbowałby oczarować cię pieprzonym sobą -Harry spluwa
-Wiesz jak to mnie wkurza? Musiałem go uderzyć, wtedy trzymałby się kurwa od ciebie z daleka.
-Jakie to ma dla ciebie znaczenie? Nie jesteś moim ojcem? -mówię
-Cóż twój ojciec również też się tobą kurwa nie obchodzi więc mogę nim być! -krzyczy Harry
Rozszerzam oczy w szoku.Odpycham Harry'ego ode mnie i przeczesuję ręką włosy.
-Nie...nie mieszaj w to mojej rodziny! -krzyczę
-Blair....
-Nie próbuj teraz kurwa przepraszać ,jak robisz to za każdym razem.Nie potrzebuję cholernego przypomnienia,że ojcu na mnie nie zależy!
Harry patrzy na mnie.Widać ,że jest nadal zły.
-Muszę mówić ci te rzeczy ,abyś mnie kurwa posłuchała.
-Chciałabym słuchać każdego dnia, nie wiesz tego? Wiesz ,że masz nade mną kontrolę.
-Nie,nie mam.Nigdy mnie nie słuchasz i nigdy nie będziesz.Jesteś taka cholernie uparta.
-Posłuchałam cię niestety tego dnia kiedy kazałeś mi szpiegować moją matkę! -krzyczę
Twarz Harry'ego wypełnia ból.Nic nie mówi.Robi krok do tyłu jakbym zaatakowała go fizycznie.Czuję w sobie winę za wypomnienie mu tego ,ale staram zachować gniewny wyraz twarzy.
-Ja...ja...nie mogłem wiedzieć -mówi powoli -Ty....nie mogłaś....
-Stop! -krzyczę -Stop!
-Nie można po prostu kurwa mówić czegoś takiego! -złość powraca do jego głosu -Mogę powiedzieć jakieś głupie gówno ,ale ty nie jesteś lepsza!
-Nie odwracaj tego przeciwko mnie. Uderzyłeś Luke'a szklaną butelką.Mogłeś pójść do więzienia!- mówię
-Myślisz,że mnie to obchodzi? Tak długo jak trzyma się z daleka....
-Przestań! -krzyczę -Jeśli będę chciała umówić się z nim to to zrobię!
Wiem,że to nie stanie się z nawet milion lat, ale nie mogę pozwolić Harry'emu by mówił co mogę ,a czego nie mogę robić.
Oczy Harry'ego zwężają się.
-Nie,nie możesz.-odkrzykuje -Jeśli chciałabyś to przestań być taka uparta.
-Cóż przykro mi ,Harry.Przykro mi,że jestem zbyt uparta by słuchać tych cholernych rzeczy ,które do mnie mówisz.Bo powiem ci coś Harry.Może kiedyś byłam w tobie zakochana,ale teraz już na pewno kurwa cię nie kocham!- krzyczę
Łzy płyną po mojej twarzy.Nie minął nawet dzień od kiedy pogodziliśmy się z Harrym i zostaliśmy ponownie najlepszymi przyjaciółmi ,a już stoimy krzycząc na siebie. Idealny makijaż wykonany przez Jane i Penny rozmazał się na mojej twarzy i spłynął po niej wraz z łzami.
-Dobrze, bo też cię nie kocham -krzyczy Harry
Czuję się jakbym została wypatroszona.Wiem ,że powiedziałam to samo do Harry'ego ,ale słowa wychodzące z jego ust zabolały mnie jeszcze bardziej.
Siadam na łóżku i przykładam dłonie do twarzy.
-Dobrze -mówię -Nie chciałabym ,aby ktoś taki jak ty mnie kochał. -chcę żeby moje słowa go zabolały, chcę aby one zraniły go tak jak on ranił mnie
-Co masz na myśli, ktoś taki jak ja ? -pyta
-Ktoś kogo nie obchodzi nikt inny oprócz siebie .Ktoś kto nieustannie rani ludzi wokół niego nie troszcząc się o nich.Ktoś ,kogo powinnam wyrzucić z mojego życia lata temu.
Wstaję i podchodzę do drzwi.
-Gdzie idziesz? -pyta mnie
-Tak daleko od ciebie jak tylko mogę. -mówię mu
Otwieram drzwi ,ale za nim wychodzę Harry łapie mnie za nadgarstek i odwraca do siebie.Zamyka drzwi i popycha mnie na nie przyciskając mnie swoim ciałem.Wstrzymuję oddech.
-Nie miałaś tego na myśli,prawda ? -pyta
Jego głos jest miękki i zmartwiony.To mnie dziwi jak jego ton głosu może się zmienić w ciągu kilku sekund.
-Oczywiście ,że to miałam na myśli.Teraz naprawdę zawaliłeś sprawę Harry.
Patrzy w dół ,a jego wyraz twarzy łagodnieje.
-Nie wiem dlaczego tak bardzo cię krzywdzę.-oddycha patrząc ponownie w moje oczy -Po prostu taki jestem.
-Nie byłeś taki, Harry.-mówię -Zanim zacząłeś spotykać się z Lukiem i wszystkimi innym. -szukam jego oczu -Zmieniłeś się Harry,a ja wolałam dawnego ciebie.
Jego oczy rozszerzają się przy moich słowach. -Mogę znów taki być -mówi cicho -Mogę być taki dla ciebie.
Boli mnie klatka piersiowa i walczę z pragnieniem ponownego rozpłakania się.
-Nie chcę abyś był kimś kogo dawno zostawiłeś daleko za sobą -mówię
Harry patrzy na mnie.
-Czy miałaś to na myśli? -pyta szeptem
Wiem o co mu chodzi. Pyta mnie o moment kiedy powiedziałam, że go nie kocham.
Nie patrzę na niego.
-Oczywiście,że nie. -mówię -Zawszę będę cię kochać.
Harry podnosi rękę do mojej twarzy aby obrócić ją ku sobie. Patrzę mu prosto w oczy.On pociera czubkiem palca mój policzek .
-Naprawdę? -szepcze Harry -Mimo,że tak wiele razy cię zraniłem?
-Wolałabym ,abyś ranił mnie tysiąc razy niż miałabym cię na zawsze opuścić.-mówię łamiącym się głosem
-Nigdy nie zapomnę. -mówi chłopak
-Nie zapomniesz czego? -pytam
-Pocałunku- mówi -Nigdy go nie zapomnę.
Harry bierze kosmyk moich włosów przyklejonych do twarzy i zakłada je za ucho.I nagle pochyla się i mnie całuje.Moje serce eksploduje jak owijam ręce na jego szyi i przyciągam go tak blisko jak tylko mogę.Wiem,że nigdy nie znudzi mi się smak jego ust.Jego słowa mogą mnie nawet zabić ,ale nie ma niczego takiego,żadnego wypowiedzianego przez niego słowa  przez które mogłabym go przestać kochać.Kiedy przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze wyobrażam sobie moją matkę uśmiechającą się na nas z góry i mówiącą, że wiedziała, że to tak się skończy. Łza spływa po moim poliku ,ale nie ze smutku . Wiem,że mimo tego iż mojej mamy nie ma już na Ziemi to zawsze będzie blisko mnie i  Harry'ego.
Nagle drzwi do pokoju otwierają się z hukiem.Harry i ja podskakujemy i odsuwamy się od siebie ,a ja dotykam palcami moich ust.W drzwiach stoi Louis. Jęczę wewnętrznie.Czy to nigdy się nie skończy?
-Co jest kurwa!? -Harry krzyczy na niego
-Wypierdalaj z dala od mojej małej siostry -Louis warczy na Harry'ego popychając go o ścianę.Ciało Harry'ego uderza o ścianę ,a jego oczy wypełniają się gniewem.Robię krok i staję przed Louisem wiedząc,że Harry z łatwością oddałby mu i zrujnował wszystko.Louis cofa się i patrzy na mnie z wściekłością.
-Nie jestem twoją siostrą! Nie jestem twoim małym niczym! -krzyczę na niego -Tylko dlatego,że nasi rodzice są razem nie znaczy ,że posiadasz kontrolę nad moim życiem!
-Blair! -Lou krzyczy na mnie -Myślałem,że zrozumiałaś kiedy powiedziałem ci ,żebyś się trzymała z dala od niego!
-Nie będziesz mną kontrolował -krzyczę -Jestem dorosła....
-Nie wiesz do czego jest zdolny.Nie wiesz....
-Znam go przez pieprzone piętnaście lat, Louis więc dlaczego kurwa mi nie odpuścisz i nie pozwolisz wziąć mojego życia we własne ręce! -odkrzykuję
Nigdy nie rozmawiałam z nikim o Harry'm w ten sposób.A tym bardziej nie z Louisem.
Louis i Harry patrzą na mnie w szoku.Oczy Harry'ego tańczą z radości,a Louisowi opadła szczęka.
-Myślę,że powinieneśjuż iść. -Harry mówi do Louisa
-Blair,on cię znowu skrzywdzi -mówi mój przyrodni brat patrząc na mnie pilnie
-Dzięki za ostrzeżenie Lou ,ale mu ufam -mówię stanowczo
-T...tak?- pyta Harry,a ja zdaję sobie sprawę ,że nie wiedział tego wcześniej
-Zawsze ci ufałam.- mówię
-Dlaczego? -pyta
-Ponieważ....ponieważ -nie chcę tego mówić przy Louisie
-Ponieważ? -prosi Harry
Oboje patrzą na mnie wyczekująco.
Przełykam ślinę i patrzę prosto w zielone oczy Harry'ego.
-Bo cię kocham.
Louis dławi się i głośno kaszle.Harry uśmiecha się szeroko tak,że w jego policzkach pojawiają się dołeczki.
-Blair -zaczyna Louis -Chciałem jak najlepiej....
-Wiem, Louis -mówię nie spuszczając oczu z Harry'ego -Wiem.
Louis patrzy na mnie ,a potem na Harry'ego ,a potem odwraca się i wychodzi z pokoju trzaskając drzwiami wygadując ciąg przekleństw pod nosem.

                                                        *****
czytasz = komentujesz <3



sobota, 28 czerwca 2014

Chapter 11

Flashback -Perrie's POV:

Zayn szarpie mnie za rękę jak schodzi po schodach do salonu gdzie impreza się rozkręca.Słyszę głośną muzykę na parterze.
-Gotowa do zmieszania kilku napojów? -pyta mnie
-Wszystko co mi przyniesiesz -drwię
-Nie wszystko -mówi do mojego ucha ,a ja się śmieję
W okół barku robi się tłoczno.Kiedy idziemy w tamtą stronę ludzie kiwają głowami i krzyczą do nas pozdrowienia.
-Poproszę wódkę z tonikiem -mówi Luke
-Już się robi -uśmiecham się
-Ja następny -mówi Louis
-Nie stary ,ona jest moją dziewczyną -mówi Zayn
Wszyscy się śmiejemy.
Pracuję szybko wydając mnóstwo drinków.Wreszcie przesuwam trzecie piwo w stronę Harry'ego.On zahacza kapslem o blat i  otwiera piwo. Luke robi to samo. Powiedziałabym ,że obydwoje są nieźle pijani.Ktoś mnie woła i odwracam się do Penny z uśmiechem podając jej kieliszek tequili i wlewając sobie alkoholu do kubka.Wypijamy alkohol jednocześnie i śmiejemy się odczuwając piekący ból w gardle.Rozmawiam z Penny ,ale i tak nic nie poradzę na to ,że słyszę rozmowę Luke'a i Harry'ego.
-Więc co o niej myślisz? -Harry pyta Luke'a
-Jest gorąca. -mówi Luke
Harry się spina.
-Co masz na myśli,że jest gorąca? -pyta
-Kto? -pyta Luke
-Nikt.
-Naprawdę stary? Ona jest wolna? Mogę ją brać każdego dnia. -mówi Luke oblizując usta
-Brać ja? -pyta Harry z zaciśniętymi zębami
-Tak,każdego dnia o każdej porze.-Luke się śmieje odchylając głowę do tyłu
-Pierdol się! -krzyczy Harry
Zrzuca szklane butelki z piwem z blatu na podłogę.Odłamki szkła rozsypują się na podłogę.Harry bierze z podłogi połowę ,która została z butelki i roztrzaskuje ją  o policzek Luke'a. Natychmiast z otwartej  ranny zaczyna sączyć się krew. Luke wstaje i łapie się za policzek.Harry podnosi rękę jeszcze raz ,ale Louis zatrzymuję ją. Niall i Zayn spieszą Luke'owi z pomocą.
-Niech ktoś zadzwoni po karetkę! -Niall krzyczy
Jak najszybciej wyciągam komórkę z kieszeni i dzwonię do szpitala.
-Tak,witam potrzebna karetka -mówię pośpiesznie do telefonu -Mój przyjaciel ma otwartą ranę...
-Co to do cholery było, stary! -Louis krzyczy na Harry'ego
-On był...on -oczy Harry'ego wyglądały jakby płonęły żywym ogniem
-O kim ty mówisz!?
Harry otworzył usta by powiedzieć imię ,ale nie usłyszałam ,bo słyszę jak Zayn krzyczy do mnie.
-Rzuć mi ścierkę!
Rozglądam się gorączkowo i łapię pierwszą lepszą szmatkę i rzucam Zayn'owi.
-Zabraniam ci nawet koło niej przechodzić! -krzyczy Louis
Harry otwiera usta ,żeby coś powiedzieć ,ale Louis mu przerywa.
-Trzymaj się od niej z dala ty brudny kutasie!
-Ale ja...
-Co, kurwa co?!
- Kocham ją.Kurwa! -mówi Harry
Gniew rozświetla twarz Louisa. Chłopak uderza z wielką siłą Harry'ego w szczękę.Ten upada na ziemię,a ktoś krzyczy.Harry podnosi się z podłogi i staje na nogach w pełnej okazałości.Oczy płoną mu nienawiścią.Oddaje Louisowi uderzając go prosto w twarz.Louis podnosi rękę do twarzy ocierając krew.Posyła Harry'emu mordercze spojrzenie i unosi rękę z powrotem i znowu uderza Harry'ego. Niall podskakuje do Louisa i przytrzymuje jego rękę.
-Kurwa, stary nie myślisz,że mieliśmy już dzisiaj wystarczająco dużo bójek jak na jedną noc ?!
Louis wycofuje się.
-Trzymaj się z dala od niej! -warczy na Harry'ego zanim wychodzi z domu
Karetka przyjeżdża i wszyscy zbierają się w okół. Harry zakrywa twarz rękoma.Wszyscy patrzą jak sanitariusze wynoszą Luke'a na noszach z domu.
Zayn podchodzi do mnie i łapie mnie za rękę.
-Stracił dużo krwi -mówi
-Czy wyjdzie z tego? -pytam mojego chłopaka
-Miejmy nadzieję .-odpowiada
-Harry ,co to było do cholery?! -Niall krzyczy do Harry'ego
-Zamknij się kurwa .-Harry warczy i chwyta ścierkę z blatu
Wysyła wszystkim piorunujące spojrzenie zanim znika w tłumie.

Koniec Flashback'u

Blair's POV:

Patrzę na Perrie w przerażeniu.
-O Boże- mówię
-To była intensywna noc -mówi Perrie
Czy....czy wiesz o jakiej dziewczynie mówili?- pytam bojąc usłyszeć się odpowiedzi ,już wiem o kogo chodziło
-Hmm....myślę,że przyrodnia siostra Louisa -wzrusza ramionami -Nie pamiętam zbyt dobrze.To było dwa lata temu. -mówi Perrie
Dwa lata temu.....to było zaraz przed tym jak mama Louisa brała ślub z moim tata.Prawda uderza we mnie jak autobus.Perrie przysuwa mi kolejne martini ,a ja upuszczam je na ziemię.
-Ale to już przeszłość nie powinnyśmy się na tym skupiać -mówi ,a słoneczny uśmiech rozświetla jaj twarz.Kiwam głową nadal przetwarzając to co przed chwilą powiedziała mi Perrie.Ktoś ją woła i dziewczyna się odwraca.
-Blair -odwracam się na dźwięk mojego imienia i widzę jak Harry do mnie podchodzi
Wymuszam uśmiech.On jest powodem postrzępionej blizny na twarzy Luke'a.Uderzył mojego przyrodniego brata.Właściwie to Louis w tedy nie był nim jeszcze ,ale jednak.Czy znam go tak dobrze jak myślałam? Harry powiedział mi,że nie jak odbyliśmy kłótnię w jego domu.Czy mówił poważnie?
-Wyglądasz trochę blado, nic ci nie jest? -pyta mnie Harry
-W porządku .-odpowiadam
To przez tą metamorfozę Penny i Jane? -Harry się uśmiecha
-Tak -mówię unikając jego wzroku
On patrzy na mnie.
-Nie,coś jest zdecydowanie nie tak. -mówi ,a jego oczy ciemnieją
-Nic się nie stało -próbuję go przekonać
-Piłaś -pyta mnie
-Trochę -odpowiadam
-Czy masz....skutki uboczne? -zniża głos
-Nie- mówię
Nagle mnie olśniewa. Harry myśli ,że muzyka jest źródłem mojej irytacji.
-Powiedz mi co jest nie tak. -nalega
-Czy ty naprawdę wyrządziłeś Luke'owi tą bliznę? -pytam zanim zdążę pomyśleć
Cholera.

                                                      *****

czytasz = komentujesz :))

Chapter 10

Harry siedzi naprzeciwko mnie w barze kiwając głową do kelnerki. Posyła mi uśmiech i podnosi swoje menu. Biorę głęboki oddech i patrze w moje.Harry nalegał by zabrać mnie na obiad po tym jak 'pożegnaliśmy' się z moją mamą. Udało mi się wytrzeć twarz z łez w samochodzie.Myślę ,że jestem w stanie to zrobić i być z Harry znowu najlepszymi przyjaciółmi. Nie pozwolę mu teraz mnie skrzywdzić. Nie dam tu tej mocy.
-Myślę ,że po prostu zamówię sałatkę. -mówię
Harry prycha.Patrzę w górę unosząc brew.
-Co? -pytam
-Sałatkę? Typowa dziewczyna.
Przewracam oczami.
-Dobra ,to co proponujesz?
-Hmm....co powiesz na hamburgera?
-Nie jestem w nastroju.-mówię
-Kiedy ostatni raz go jadłaś?Kiedy mieliśmy dziesięć lat?Jedenaście?
-Myślę,że po prostu straciłam do nich smak.
-Cóż, nieważne.Ja chcę hamburgera. -uśmiecha się głupawo
Odwzajemniam uśmiech.Kelnerka przychodzi do nas i składa nasze zamówienia.
-Co mogę podać?-pyta kobieta głośno żując gumę
-Wezmę sałatkę .-mówię uśmiechając się jeszcze szerzej do Harry'ego
On przewraca oczami.
-A ja wezmę hamburgera -mówi dobitnie wręczając kelnerce menu
Kelnerka spogląda na mnie i na Harry'ego jakby chciała odczytać co jest miedzy nami.W końcu odwraca się i odchodzi.
-Co będziesz robić przez resztę dnia? -pyta Harry
-Cóż,mam dzień wolny -mówię śledząc wzorki na podkładce leżącej na stole -Może pójdę na małe zakupy.  -mówię wzruszając ramionami
-Oooh -Harry powiedział udawanym dziewczęcym głosem -Zakupy!!
Przewróciłam oczami.
-A jakie są twoje plany? -pytam -Będziesz się lenić?
-Nie, mam dzień wolny -mówi ,a ja się śmieję
Te rozmowy są jednymi z moich ulubionych.Kiedy śmiejemy się z siebie i rozmawiamy o przypadkowych rzeczach jak prawdziwi przyjaciele.
-Jak rodzina? -pyta Harry ,a jego wyraz twarzy się zmienia
Wiem,że tak naprawdę pyta się mnie jak irytujący był ostatnio mój ojciec.Patrzę w dół.
-Nie najlepiej -mówię
-Co się dzieje? - pyta zmartwiony, jego oczy mają odcień ciemniejszy niż zwykle
-Tej nocy...kiedy my...um...całowaliśmy się -mówię odwracając głowę ,by Harry nie zauważył moich rumieńców -Mój ojciec rozmawiał o mamie przy obiedzie.Starał się zachowywać tak jakby ona nigdy nie istniała w tej doskonałej, nowej rodzinie. -przełykam ślinę i zdaję sobie sprawę,że tak zaciskałam pięści,że został widoczny ślad po paznokciach na wnętrzu dłoni.Patrzę w oczy Harry'ego.
-Blair -mówi podchodząc do mojego siedzenia i gładząc swoimi palcami ślady przed chwilą powstałe
-Ja po prostu....Nie mam nic przeciwko nowej rodzinie ,ale on powinien chociaż pamiętać ją ,rozumiesz? To znaczy ,na litość boską ona nie była tylko jego żoną ale też najlepszą przyjaciółką.
Patrzę w dół.Harry jest jedyną osobą,której mogę mówić o moim ojcu.Nie mówię tego Louisowi,bo on nie zna tak dobrze mojego ojca i jego zachowania jak Harry.
-Przykro mi, Blair -mówi Harry -Jest dupkiem. Mogę go przetrzepać jeśli chcesz -chłopak się uśmiecha
Nic nie poradzę na to ,że też się uśmiecham.Staram się to ukryć ,ale Harry to zauważa i uśmiecha się jeszcze szerzej pokazując swoje dołeczki.Kręcę na niego głową wciąż rozbawiona dopóki kelnerka nie przynosi nam naszego jedzenia.Nasza rozmowa ucieka kiedy zaczynamy jeść.Wbijam widelec w moją sałatkę mimo dokuczliwego spojrzenia Harry'ego.
-Jak tam twoja sałatka? -pyta uśmiechając się
-Pyszna -odpowiadam odwzajemniając uśmiech
-Dobrze,cieszę się -mówi
Skończyliśmy jeść i czekamy na rachunek.Pytam go co słychać u jego mamy i jego siostry Gemmy.
-W porządku -wzrusza ramionami -Nadal odmawia przeniesienia się do Londynu.
-Hmm...ciekawe dlaczego? Czyżby dlatego, że gdyby przyjechały i zobaczyły stan domu ,w którym mieszkasz byłyby przerażone strasznym bałaganem istniejącym w każdą sobotę?
Harry się śmieje.
-Nie, po prostu mama dopiero co poślubiła Robina i nie chce się na razie przeprowadzać.Podoba jej się tam w Cheshire.
-Kiedy ona poślubiła Robina? -pytam się zdezorientowana
-Kilka tygodni temu, tak myślę.
-Poszedłeś?
-Tak-odpowiada
-Czemu ja nic o tym nie wiedziałam?
-Byłaś wściekła na mnie....Zaprosili cię, ale pomyślałem...
Kiwam głową.
-Okej -mówię
-Przykro mi, powinienem był ci powiedzieć....
-Nie, w porządku -uśmiecham się
-Naprawdę chcą nas odwiedzić.Stęsknili się za tobą.Nawet bardziej niż za mną -śmieje się chłopak
Uśmiecham się.
-Musimy coś zorganizować. -mówię
-Po prostu powiedz kiedy następnym razem będziesz mieć wolny dzień.
Śmieję się, gdy zauważam coś w oddali. Przyglądam się i widzę Penny i Jane zmierzających w kierunku naszego stolika.Mój żołądek jest ściśnięty. Moja twarz musi to odzwierciedlać,ponieważ Harry odwraca się.
-Co jest? -pyta
Łapie kontakt wzrokowy z nadchodzącą dwójką.
-Oczywiście -wzdycha i przewraca oczami
-Witam,witam -mówi Penny kiedy tylko dostrzega nasz stolik -Co za niespodzianka.
-Nie do końca -mówi Harry -Często tu przychodzimy.
Penny przewraca oczami.
-Nie spinaj tak dupy,Harry.-mówi dziewczyna
Teraz to chłopak przewraca oczami. Jane nie traci czasu tylko siada obok Harry'ego, oplata go rękoma i daje mu całusa w policzek.Odwracam głowę,ale czuję oczy Harry'ego spoczywające na mnie.
-Blair- mówi Penny ,jej turkusowy warkocz spoczywa na ramieniu -Miło się widzieć.
Wymuszam uśmiech.
-Ciebie też
-Nie wiedziałam,że ze sobą rozmawiacie po tym całym incydencie na imprezie u Luke'a
-Wszystko sobie wyjaśniliśmy -mówi Harry
Jane obraca jeden z jej loków w okół palca i mówi coś do ucha chłopaka.Staram się powstrzymać przed zwymiotowaniem.
Penny kaszle zancząco.
-Blair, ja i Jane wybieramy się do centrum handlowego,czy chcesz uciec od tego gówna i pójść z nami?
Wiem ,że jeśli się nie zgodzę ona powie coś nieprzyjemnego o Harrym i o mnie.Wiem ,że jeśli się zgodzę to będę musiała znosić towarzystwo dwóch największych ździr z jakimi kiedykolwiek miałam do czynienia.Cóż ,ale mówiłam,że chciałam pójść dzisiaj na zakupy.
-Tak, pójdę -szokuję wszystkich moją odpowiedzią
Harry unosi na mnie brwi kwestionując moją wypowiedź.Wzruszam ramionami.Jane klei się do niego.Jej włosy ,nie wiem czy to możliwe wydają się jeszcze ciemniejsze niż zwykle.Ma na sonie krótki, obcisły, czarny top i ciemne dżinsy.Penny poprawia swój różowy t-shirt i uśmiecha się do mnie.
-Świetnie,chodźmy. -mówi
Uśmiecham się do Harry'ego po raz ostatni zanim wychodzę z dwójką dziewczyn na parking przed restauracją.Jane wsiada na miejsce kierowcy w czarnym aucie ,Penny na miejscu pasażera,a ja usadawiam się z tyłu pojazdu.Dlaczego one nagle stały się dla mnie miłe?
-Więc,Blair-zaczyna Jane kiedy wyjeżdżamy z parkingu
Może chcą mnie zabić i wrzucić do rowu?
-Jak długo znacie się z Harrym?
-Tak mniej więcej piętnaście lat -mówię
-Łał -mówi Penny -Długo.
Kiwam głową.
-Więc jakim sposobem wy nigdy...no wiesz...?-pyta Jane
-Nigdy nie myślałam o nim w ten sposób -mówię
Kąciki ust Penny lekko unoszą się w górę.
-Założę się, że on tak
-Co? -Jane i ja odzywamy się w tym samym czasie
-Oh, proszę -mówi Penny machając ręką w powietrzu -On taki opiekuńczy według ciebie.Nawet nie mogę cię dotknąć bez jego pozwolenia.
-Powiedziała,że nigdy nie myśleli o sobie w ten sposób.-mówi Jane -Dlaczego jej to wszystko mówisz?
-Musisz być kurwa ślepa ,że tego nie widzisz.-mówi kiedy dojeżdżamy na parking w centrum handlowym -Stawią ją przed wszystkimi innymi ,nie zauważyłaś tego ?
Czuję się nie komfortowo jak wychodzimy z samochodu i kierujemy się w stronę galerii.Jane zażuca włosami jak zamyka samochód.
-Harry jest ze mną -mówi
-Harry nie jest z nikim -mówi Penny kiedy idę za nią -On tylko sprawia przyjemność i idzie dalej.
Dwukolorowe oczy miażdżą Penny spojrzeniem.
-Zamknij się kurwa -spluwa i maszeruje w kierunku sklepu Hot Topic
Penny depcze mi po nodze jak wchodzimy do sklepu.Nigdy nie robiłam zakupów w Hot Topic.Ten sklep mnie zawsze onieśmielał. Nie czuję się mniej niekomfortowa jak widzę Penny podchodzącą do puchowych kajdanek.
-Wiesz,że wyglądałabyś świetnie w ciemnych,fioletowych włosach.-zauważa
-Nie sądzę -opierając się pokusie i śmiejąc w duchu na ten pomysł
-Dlaczego nie?Masz świetny kolor włosów ,ale w tym wyglądałabyś lepiej. -mówi Penny
Wymuszam uśmiech na tą cienko ukrytą obelgę
-Proszę -mówi Jane wręczając mi pudełko eyelinerów -Pomaluj tym oczy
-Ja...nie wiem
-Powinniśmy ci zrobić całkowitą metamorfozę. -mówi Penny
-Cholera,tak. -dołącza sie Jane -I pójdziemy na imprezę dziś wieczorem. -dodaje
-Ja nie....
-Daj spokój,możemy sprawić,że będziesz wyglądać gorąco.
Wzdycham.Wolę się z nimi nie kłócić.
-Dobrze -mówię w końcu
Kilkanaście minut później wszystkie trzy wychodzimy z Hot Topic obładowane torbami. Mam nadzieję,że nie ubiorą mnie jak dziwkę jakimi one są.
-Gdzie następnie? -pyta Jane
-Forever 21? -proponuję
-Żartujesz chyba. -obydwie mówią
-Uhm...tak całkowicie. - śmieję się chwiejnie
Chodzimy jeszcze po różnych sklepach ,do których nigdy nie wchodziłam, aż w końcu wracamy do samochodu.
-Będziesz wyglądać gorąco kiedy się tobą zajmiemy. -mówi Penny podczas jazdy
Nie mogę zlikwidować uczucia mdłości w żołądku.
-Gdzie jedziemy? -pytam
-Do Harry'ego- odpowiada Jane -Impreza jest u niego.
-Racja -mówię
-Pewnie znasz drogę na pamięć -mówi do mnie Penny
Wzruszam ramionami. Czuję się niezbyt komfortowo przy rozmowie o Harrym i o mnie.
Jane się spina.
-Szczerze mówiąc nie można ignorować jego spojrzenia względem niej - Penny mówi do Jane -To tak jakby był w niej zakochany czy coś.
Mój żołądek wywraca się do góry nogami.
-To głupie -udaje mi się wykrztuciś
-Tak -zgadza się Jane -Harry nie potrafi kochać.
Chcę jej powiedzieć ,że się myli i ,że Harry potrafi okazywać uczucia.On jest najbardziej kochającą osobą jaką w życiu znam,ale trzymam buzię na kłódkę.
-On jedynie potrafi się kochać - rzuca Penny ,a moje oczy robią się wielkie
Penny śmieje się na moją reakcję.
-Jesteśmy na miejscu -mówi Jane zamykając samochód. Śledzę wzrokiem znajomą ścieżkę do domu Harry'ego.Jego samochodu nie ma to znaczy ,że jeszcze nie jest w domu.Jane przekręca dorabiany  klucz w drzwiach Harry'ego i wchodzimy do jego mieszkania.Wszystkie idziemy do łazienki.Penny rozpakowuje torby z ubraniami i kosmetykami.Podaje Jane mocno fioletowy strój.Dziewczyna natychmiast się w niego ubiera.Penny trzyma w ręku czarną sukienkę.
-Chcesz ją włożyć,czy ja mogę ?- pyta mnie
Wygląda na taką, w której trudno oddychać.
-Czy masz może coś z rękawami? -pytam się
Penny uśmiecha się głupawo i rzuca mi królewską, niebieską sukienkę.Ma ona duży dekolt i paski błyszczącego materiału wyglądające jak spaghetti. To jej postrzeganie rękawów? Wiem ,że to jest najlepsza sukienka jaką mają dla mnie więc po prostu przytakuję.
-Pójdę do pokoju się przebrać. -mówię
-Możesz tutaj -mówi Jane nakładając więcej eyelinera niż zwykle
Świadomie pozbywam się swoich ubrań i wsuwam w sukienkę ,która sprawia,że mój żołądek się kurczy.Nigdy nie myślałam ,że mam nadwagę.Nie mam.To ta sukienka jest nienaturalnie obcisła.Aż dostaję zadyszki.Odwracam się do Penny  i Jane i widzę ,że obie patrzą się na mnie z otwartymi oczami.
-Jasna cholera -mówi Janae -Wyglądasz seksownie
-Naprawdę -mówi Penny
Rumienię się i patrzę w lustro.Mają rację. Sukienka leży na mnie idealnie.Zastanawiam się czy w lustrze widzę naprawdę moje odbicie.
-Teraz makijaż i każdy facet na imprezie będzie twój.
Penny uśmiecha się biorąc eyeliner od Jane. Siedzę spokojnie kiedy Jane podkręca mi włosy ,a Penny nakłada makijaż.Obawiam się trochę tego co zobaczę w lustrze.
-Gotowe-mówi Jane i odłącza lokówkę -Spójrz -dziewczyna obraca mnie w stronę lustra
Nic nie poradzę na to ,że oddech uwiązł mi w gardle kiedy zobaczyłam siebie.
Moje włosy są zakręcone w lekkie fale, czarny eyeliner układający się w kocie kreski na moim oku idealnie pasuje do stylu sukienki.Różowy błyszczyk rozświetla moje usta.
-Wyglądasz świetnie-mówi Penny, która skończyła już się przygotowywać
-Tak, cudownie -dopowiada Jane
Wręcza mi parę czarnych rajstop.
-Włóż je i będziesz gotowa by złamać kilka serc.
I niektóre kostki ,dodaję w myśli.
Czuję się niepewnie kiedy wkładam czarne szpilki.Balansuję trochę na obcasie zanim łapię równowagę.Wiem,że jutro będą mnie boleć od nich nogi ,ale teraz mnie to nie obchodzi.Jane poprawia włosy w lustrze i uśmiecha się.
-Chodźmy -mówi
Otwiera drzwi od łazienki i wszystkie trzy wychodzimy na korytarz.Jestem w szoku kiedy widzę jak dom Harry'ego zmienił się w sporą imprezę.Światła słabo świecą i zebrało się wiele osób,a jest dopiero dwudziesta trzydzieści.Muzyka leci z radia na cały regulator.Na blacie leży wiele kieliszków i kubków po alkoholu.Penny trąca mnie w łokieć i patrzę w górę dostrzegając Harry'ego.Jest odwrócony do mnie plecami.Rozmawia z Zayn'em, chłopakiem,którego spotkałam w sklepie kilka dni temu.
-Harry -wita go Jane przesuwając dłoń po jego szyi
Odwraca się do nas.Jego oczy rozszerzają się kiedy mnie widzi.
-Blair? -pyta z niedowierzaniem
Rumienię się i patrzę w dół.
-One..uh...trochę mnie wystylizowały -mówię
-Tak,widzę -jego oczy lustrują moje ciało.
Harry chrząka.
-Ty, um....wyglądasz świetnie -mówi
-Dzięki-odpowiadam ,a moje policzki robię się jeszcze bardziej różowe
Jane odchrząkuje znacząco, Harry patrzy na nią i całuje ją w policzek. Odwracam wzrok.
-Wyglądasz naprawdę ładnie -mówi Zayn
Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy jak atrakcyjny jest chłopak.Trzyma w dłoni czerwony kubek ,a jego ręce pokryte są tatuażami.
-Dd...dzieki -mówię
-Mogę postawić ci drinka-pyta
Przełykam ślinę przypominając sobie moje ostatnie spotkanie z alkoholem.
-Nie,dziękuję -odmawiam
-Oj, daj spokój. Jest impreza -przed oczyma miga mi jego jasny uśmiech
-Dobrze -daję się namówić i idę za nim do kuchni
Zayn podchodzi do dziewczyny z fioletowymi włosami i niebieskimi oczami. Ona uśmiecha się kiedy go widzi.Składa na jej ustach pocałunek i odwraca się do mnie.
-Blair,to Perrie, moja dziewczyna- tłumaczy
Uśmiecham się do niej.
-Perrie,to Blair
-Cześć -mówi dziewczyna posyłając mi przyjacielski uśmiech -Miło cię poznać
-Mi też.
-Chcesz się napić -pyta mnie
-Jasne.-odpowiadam
-Co mogę dla ciebie zrobić?
-Perrie jest naszym lokalnym barmanem -mówi dumny Zayn
Dziewczyna się rumieni i kopie go w kostkę.
-Tylko kilka razy w tygodniu. -mówi Perrie przewracając oczami
-Będę cię polecać -mówię
-Jasne- mówi i natychmiast miksuje mi kilka rodzajów alkoholi ze sobą
Trudno mi rozróżnić wszystkie składniki.
-Proszę-mówi wręczając mi drinka
-Truskawkowe martini- tłumaczy dziewczyna
-Dzięki -mówię i upijam łyka
Drink ma słodki i gładki smak.Nie pali mnie jak go przełykam.
-To jest naprawdę dobre -mówię z uśmiechem -Harry powinien ci za to płacić
-Pewnego razu był tak pijany, żę to zrobił -mówi Perrie,a ja się śmieję
-Myślę,że widziałam cię tu kiedyś -mówi -Często tu przychodzisz?
-Nie -mówię -Przynajmniej nie na imprezy.Znam się z Harry od małego. -tłumaczę jej
-Oh, więc musisz wiedzieć o dziewczynie , o którą Harry i Louis Tomlinson sprzeczają się cały czas.
-Co? - pytam zdumiona
-Czasami Louis tu przychodzi i zaczyna wrzeszczeć na Harry'ego ,że powinien trzymać się z daleka od jakiejś dziewczyny.Powinnaś to zobaczyć. Jeśli Zayn i Niall nigdy by nie reagowali to jestem pewna ,że doszłoby do kilku poważnych bójek.
-Naprawdę? -upijam łyk mojego napoju
-Pewnego razu Harry krzyknął ,że ją kocha ,a Louis patrzył na niego gotowy go zabić
Serce zatrzymuje się w mojej piersi. Perrie lekko się śmieje.-Gdyby się tu pojawiła,pewnie nie polubiłabym jej-mówi
-Tak -przytakuję z gulą w gardle -Ja też -bez namysłu przykładam kubek od ust i biorę ostatni łyk martini -Nalej mi jeszce -mówię do Perrie
Ona bierze ode mnie kubek uśmiechając się.
-Więc....dlaczego Harry i Louis tak się nienawidzą ? -pytam nonszalancko jak Perrie miesza dla mnie kolejnego drinka
Patrzy na mnie.
-Nie wiesz? -pyta zdumiona
Kręcę głową.
-Nie przychodzę to często -mówię
-Znasz Louisa -pyta
Powinnam powiedzieć jej prawdę?
-Hmm...trochę -decyduję się na taką odpowiedź
Perrie przytakuje.
-Byłam na tej imprezie kiedy to się stało. -mówi -To nie było fajne.
-Czy możesz mi opowiedzieć co się stało.?- pytam ją
Wzrusza ramionami.
-No cóż.....

                                                     *****

czytasz = komentujesz :))

piątek, 27 czerwca 2014

Chapter 9

Siedzę przy stole naprzeciwko Louisa i jem śniadanie. Chłopak pilnie mnie obserwuje. Z roztargnieniem mieszam płatki z mlekiem.Przed oczami nadal migają mi obrazy z poprzedniej nocy. Płonące, niesamowicie zielone oczy Harry'ego, jego ręce na moich biodrach, kiedy dotknął jego ustami moich no i złość Louisa kiedy nas przyłapał.
-Powinienem był go uderzyć-chłopak mamrocze przełamując ciszę
Podnoszę głowę,ale się nie odzywam.
-Wiesz czego się dowiedziałem podczas gdy ty wymieniałaś ślinę z tym chujem?Znowu przespał się z Jane. -splunął -On ma wiele dziewczyn, Blair. Nie chcę byś stała się jedną z nich.
Nadal milczę.Louis patrzy mi prosto w oczy
-Nie spotkasz się już z nim, prawda?
-On jest moim....-zaczynam
-Nawet kurwa nie przychodź do niego -zaskakuje mnie Louis -Z tego co widziałem wczoraj on już nie jest twoim najlepszym przyjacielem.
Trzymam wrażenie obojętnej ,ale nie potrafię siedzieć cicho jak Louis mną kieruje.
-To był błąd. Idę z nim porozmawiać.
-Pracujesz.
-Mam wolne. -mówię i biorę kluczyki od samochodu z kuchennej szafki
Louis patrzy na mnie.
-Blair- jego oczy łagodnieją -Nie wiem co mam robić i mówić, abyś mnie słuchała.Harry to szumowina.
Wzdycham.
-Pozwól mi samej decydować o mojej przyjaźni z Harrym
Mówię zanim wychodzę z domu kuchennymi drzwiami. Kiedy wyjeżdżam z podjazdu czuję się trochę winna za bycie takim oschłym wobec Louisa.Po prostu zawsze bronię Harry'ego.Teraz bardziej niż kiedykolwiek. Moje emocje i uczucia wychodzą ze mnie kiedy jadą drogą prowadzącą do domu Harry'ego.Co mu powiem? Jak on zareaguje? Czy znowu mnie pocałuje? Drżę na samą myśl.Podjeżdżam pod krawężnik.Światła palą się w domu ,a auto Harry'ego stoi na podjeździe.Musi być w domu.Wychodzę z samochodu i kieruję się w stronę drzwi wejściowych. Dzwonię dzwonkiem mimo,że mam klucze, ale czułabym się dobrze korzystając z niego jeśli on nie wie,że przyjechałam do niego.Czekam na progu domu dwie ,potem pięć minut. Dzwonię ponownie.Tym razem odpowiada niemal natychmiast.Nie mogę nie zauważyć jego włosy wyglądają na bardziej kręcone niż zwykle.Jego tatuaże ukryte są pod czarnym t-shirt'em.
-Sorry,że nie otworzyłem za pierwszym razem -mówi Harry - Rozmawiałem przez telefon.
-Oh -tylko to udaje mi się powiedzieć
Jest spięty i ja to widzę.Ruchem ręki nakazuje mi żebym weszła do środka .Podążam za nim do kuchni gdzie siadam na kuchennym blacie.Co mam powiedzieć? Co on powie? Harry pochyla się nad ladą.Jego oczy są ciemne.
-Więc- mówię patrząc na moje ręce -Jak leci?
Harry krzyżuje ręce na piersi.
-To wszystko? Jak leci?
Nie patrzę na niego.
-Więc co chcesz żebym powiedziała?
-Nie wiem, może wyjaśnisz mi dlaczego stanęłaś po cholernej stronie Louisa! -Harry podnosi głos
-Nie stanęłam po jego stronie.
-Oh, naprawdę? Kazałaś mi kurwa wyjść!
-Jeślibym tego nie zrobiła on by cię uderzył.
-Proszę cię, mógłbym bez wysiłku skopać mu ten jebany tyłek !
-Chciałam cię chronić....
-Nie potrzebuję kurwa twojej ochrony, Blair !
-Nie znasz tak dobrze Louisa jak ci się wydaje.Nie znasz go tak jak ja.
-Za to ja nie wiem czy ty znasz mnie tak dobrze jak myślisz.
Czuję się jakbym dostała w twarz.
-Ja...ja znam cię całe moje życie,Harry.
Chłopak patrzy w dal.
-Pocałowałeś mnie -mówię powoli
-Całuję wiele dziewczyn ,ale to dla mnie nic nie znaczy - wyparowuje
Patrzę na niego ciężko.
-Więc ten pocałunek....nic nie znaczył.
Patrzy na mnie.
-Dlaczego miałby coś znaczyć?
-Po prostu myślałam....-zatrzymuję się,ale jest za późno
-Co,Blair? Co myślałaś?-jego spojrzenie jest szydercze i okrutne
Czuję łzy płynące po moich policzkach.
-Nic -oddycham
Chwytam moje klucze do samochodu i wybiegam z jego domu.Moja duma została totalnie zgnieciona.Biegnę w dół przednią ścieżką.Moje włosy obijają mi się o ramiona.
-Blair- Harry mówi mi do ucha i chwyta mnie za nadgarstek.On zawsze jest szybszy ode mnie.
-Co,Harry? Czego mi tam nie powiedziałeś? Czy zniszczyłam twój scenariusz ?! -krzyczę na niego
-Blair -mówi ponownie
Jego oczy śledzą moje łzy ,które wciąż płyną po mojej twarzy.
-Nie płacz. -szepcze
Wypuszczam powietrze i odwracam od niego głowę.Prawdę mówiąc nienawidzę płakać przy nim lub przy kimkolwiek ,ale głównie przy nim.
-Wiesz byłam głupia,że też cię pocałowałam.Powinnam pozwolić Louisowi ciebie uderzyć ,ponieważ Bóg wie zasługujesz na to! -krzyczę na niego
Harry się cofa.
-Ja....-zaczyna
 -Nie,nawet nie próbuj- mówię mu
-Sama powiedziałaś,że to był błąd....
-Tak,tak i miałam rację. Faktycznie przychodząc tutaj było błędem.Pobyt z tobą i twoimi przyjaciółmi przez ten cały czas było pieprzonym błędem.
Zabieram rękę z jego uścisku. -Zamierzam chociaż raz posłuchać Louisa i trzymać się od ciebie z daleka.On ma rację.Nie jesteś dla mnie dobry.
Odwracam się i idę w stronę mojego samochodu.Wsiadam do auta i odjeżdżam od domu Harry'ego najszybciej jak potrafię.Wydaję się ,że od zawsze staram się trzymać od niego z daleka,ale to nie jest takie łatwe. Jestem zbyt zła,żeby wrócić do domu i znosić Louisa. Na pewno nie zamierzam rozmawiać z moim ojcem lub Jay.Ale tak jak miły i uprzejmy jest Liam nie chcę zadręczać go moją obecnością i być wypytywana o przyczynę moich łez.Jest tylko jedna osoba, z którą teraz mogę porozmawiać. Zajeżdżam do supermarketu i kupuję bukiet róż. Kładę je ostrożnie na siedzeniu pasażera, przekręcam kluczyk w stacyjce i ponownie odpalam samochód. Przez całą drogę mam wielką gulę w gardle.Dojeżdżam na miejsce. Wzdycham i wysiadam z auta podchodząc do jedynej osoby ,która naprawdę mnie rozumie.
-Cześć mamo -mówię kładąc róże na nagrobku
Siedzę przed nim czytając po raz milionowy efitafium

Madeleine Price
Kwiecień 7, 1978 -Lipiec 14, 2004
Boże,zmiłuje się nad jej duszą.

Miała tylko dwadzieścia sześć lat ,mój ojciec miał dwadzieścia siedem.Ja miałam jedynie siedem lat.
-Tęsknię za tobą -mówię -Mam dla ciebie róże, różowe, to twoje ulubione.
Wzdycham.
-Nie wiem co ja robię. -wyznaję -Harry i ja walczymy od zawsze i nie wiem jak długo mogę to jeszcze wytrzymać.
Przejeżdżam palcami po napisie wygrawerowanym na nagrobku. -Kocham go.Wiesz to tak samo jak ja ,ale on...on mnie nie kocha.Nie w ten sposób. I nigdy nie będzie.
Siedzę chwilę w ciszy .Wyobrażam sobie ją kiwającą głowa.
-Chciałabym abyś tu była.Wszystko byłoby lepsze.
Czuję jak otula mnie ramionami i szepcze mi pocieszające słowa.Oddałabym wszystko aby tu była.
-Blair.
Moje oczy stają się większe na dźwięk tego głosu.
-Harry?
Siada obok mnie z własnym bukietem róż.Czerwonych róż ,moich ulubionych.Kładzie bukiet obok mnie.Patrzy w niebo.Lekki wiat porusza jego włosami.
-Cześć Madeleine -mówi -Minęło trochę czasu.
Patrzę na niego z podziwem.
-Tęsknię za tobą .Każdy tęskni.
Łzy spadają z moich oczu na nowo.
-Przepraszam ,że sprawiam Blair taki ból. -kontynuuje -Nie chcę tego. Nienawidzę widzieć jak ona płacze.-wzdycha -Przede wszystkim przepraszam za to co powiedziałam do niej na imprezie. Chciałbym cofnąć czas. -to jest ta strona Harry'ego ,której nie widziałam przez lata.
Ciche łzy spadają po moich policzkach.
-Mam nadzieje,że dobrze ci tam. -Harry mówi,a jego zielone oczy świecą -Jesteś zbyt dobra ,by być na tym świecie.
Harry patrzy w dół przykładając ręce do twarzy.Gdy na niego patrzę wygląda tak młodo ,obecnie z tatuażami i kolczykiem w brwi i widzę siedmioletniego chłopca,który trzyma mnie w objęciach po śmierci mojej mamy.Cisza zostaje przerwana lekkim wietrzykiem wiejącym na cmentarzu i poruszającym korony drzew.Przeczesuję ręką włosy zszokowana słowami Harry'ego.Wyobrażam sobie uśmiech mojej matki. Jasny i piękny. Jej ciemne włosy opadające kaskadami na ramiona podobnie jak moje.Jej delikatne dłonie ,które wycierają moje łzy i biorą mnie za rękę.
-Pamiętam jak przychodziliśmy tu co niedzielę,. -głos Harry'ego wybudza mnie z zamyślenia
-Tak -mówię -Po niedzielnym obiedzie.
-Chcieliśmy przynosić jej ciastka ,ale zjadaliśmy je sami.
Kiwam głową lekko się uśmiechając.
-Udawaliśmy ,że ona powiedziała nam żebyśmy je zjedli.
-Tak -Harry patrzy na mnie -Gdzie odeszły te dni?
-Dorośleliśmy -mówię
Harry kiwa głową.
-Czasami tego żałuję.
-Dlaczego?
-Wtedy liczyły się tylko gry i zabawy.Nic więcej.Teraz jest inaczej.Teraz liczą się poważne sprawy.Odpowiedzialność i to wszystko.Jak dorosły.
-Ale nie sądzisz,że mamy te wszystkie obowiązki ,ale i tak możemy żyć jak chcemy .Możemy być tym kim chcemy i nikt nam tego nie zabroni.-mówię
Patrzę na nagrobek matki.
-Wiem,że ona nie chciałaby ,żebyśmy byli wiecznie dziećmi.Chciałaby wiedzieć jak dorastamy.
-Ona to widzi.- mówi Harry -Ona jest cały czas przy nas i zawsze będzie.
Siedzimy przez chwilę w ciszy patrząc na jej nagrobek.Wiatr wieje wokół nas rozwiewając mi włosy.Chowam je za ramiona i patrzę na Harry'ego.
-Dlaczego tu jestś,Harry? -pytam wreszcie
-Wiem ,że ona jest jedyną osobą ,która cię wysłucha. -odpowiada
-Nadal jestem zdenerwowana.
-Wiem -przerywa -Przepraszam....przepraszam za wszystko.
-Przeprosiny nie rozwiązują wiele ,Harry -mówię
-Wiem, patrzy w dół.
Wdzycham.
-Może po prostu....cofniemy to wszystko? -pytam
-Co masz na myśli?
-Czy możemy udawać ,że nie było żadnego pocałunku i być nadal najlepszymi przyjaciółmi? -wyjaśniam mu
Oczy Harry'ego są jasnozielone.Lekko je mruży i uśmiecha się niepewnie.
-Chciałbym -mówi
-Ja też.
Harry wyciąga w moją stronę rozłożone ręce.Podchodzę do chłopaka i chowam głowę w jego piersi wdychając jego zapach i zamykając oczy.

czwartek, 26 czerwca 2014

Chapter 8

Następne dwa tygodnie mojego życia zamieniły się w rutynę.
Budziłam się. Brałam tabletki.Jadłam śniadanie.Wychodziłam do pracy. Wracałam do domu o piętnastej i czytałam książki dopóki nie byłam zmuszana do zjedzenia obiadu z moją prowizoryczną rodziną.Może jestem zbyt negatywnie do nich nastawiona ,ale tak naprawdę jedyną osobą, z którą mogę swobodnie porozmawiać przy kolacji to Louis.Jest irytująco szczęśliwy ,że przez ostatnie dni nie spotykałam się z Harrym,ale nie mogę go bronić ,bo jestem na niego równie zła co mój przyrodni brat.Nie szalenie wkurzona ,po prostu zła. Kiedy Harry się pojawia, pojawiają się też kłopoty ,ale nie mogę zaprzeczyć,że brakuje mi jego czarującego uśmiechu i głębokich, zielonych oczu. Jestem zbyt dumna ,by przyjechać do niego do domu i powiedzieć mu ,że jestem gotowa porozmawiać więc w moje życie wkradła się niekończąca rutyna.
Słyszę jak Jay woła mnie na obiad. Jęczę przeciągle i schodzę w dół po schodach.Czuję zapach makaronu i kurczaka.Mój ojciec wraz z moim przyszywanym rodzeństwem już siedzą przy stole.Nie ma Louisa. Racja. Dzisiaj jest piątek,czyli jest na imprezie.Cholera.
Jay posyła mi uśmiech kiedy zajmowałam moje stałe miejsce przy stole.
-Zrobiłam makaron marinara -mówi kobieta -Ojciec powiedział,że to twój ulubiony.
Uśmiecham się lekko i nakładam sobie trochę potrawy na talerz.Jakby mój ojciec wiedział co lubię.
-Blair,gdzie podziewa się Harry? Nie widziałam go tu ostatnio. - Jay mówi niedbale
Mrugam kilka razy zanim odpowiadam.
-Był ostatnio zajęty. - tylko tyle jestem w stanie teraz powiedzieć - I się pokłóciliśmy. -dodaję zaskakując samą siebie ,że wspomniałam o tym szczególe
-Szkoda.- mówi Jay -Wyglądacie,że się dogadujecie.Nie zdziwiłabym się jeżeli skończylibyście razem.
Krztuszę się moim makaronem wypluwając go w napadzie kaszlu na talerz. Lottie klepie mnie po plecach pomagając mi złapać oddech.Mój tata się śmieje.
-Blair? Z Harrym? To żart? -pyta
Jay patrzy na ojca.
-Co w tym śmiesznego?
-Są przyjaciółmi od zawsze ,dlaczego do cholery mieliby umawiać się ze sobą?- pyta mój ojciec
 Jay przewraca oczami na mojego ojca i uśmiecha się do mnie.
-Serce chce, czego serce chce -po prostu mówi
Czuje się pusta bez Louisa obok mnie, który teraz pewnie posyłałby mi figlarne uśmiechy i komentarze.
Jem w milczeniu słuchając paplaniny Daisy i Phoebe ,które rozmawiają na temat kilku letnich dni spędzonych przy basenie sąsiadów. Jay z podnieceniem kiwa głową na każdą z ich opowieści ,nawet mój tata od czasu do czasu się uśmiecha.Jest to szczery uśmiech, nie udawany.Na mojej twarzy pojawia się grymas.Mój ojciec nie uśmiechał się często kiedy był z moją mamą.
-Blair?
-Co?- budzę się z transu i podnoszę głowę widząc kilka par oczu skierowanych na mnie.
-Jak ci smakuje makaron? -pyta Jay
-Oh ,on jest um...smaczny -mówię
Nikt nie robi lepszego makaronu marinara od mojej mamy.
-Pamiętam,że pożerałaś go jak cukierki kiedy byłaś mała. -przypomina mój ojciec
Zaciskam rękę mocniej na widelcu.
-Tak -mówię przez zaciśnięte zęby
-Madeleine robiła go jak rodowita Włoszka.- mówi patrząc na Jay
Kobieta uśmiecha się smutno.Ma zmartwione oczy ,kiedy na mnie patrzy.To spojrzenie mnie denerwuje. Jakby wzmianki o mojej matce miałyby mnie ponownie załamać.Spędziłam wiele dni po śmierci mojej matki starając się wrócić do poprzedniego trybu życia -szczęśliwego i spokojnego. Z nienagannymi ocenami w szkole ,a potem z doskonałą wydajnością w pracy. Kiedy mój lekko podpity pracodawca Shawn mówił  'Dobra robota dzieciaku'. Robiąc idealny makijaż i upewniając się ,że moje włosy wyglądają dobrze.To nie jest tak,że pracuję ciężko nad tym wszystkim, bo to nie prawda. Po prostu nie chcę,aby ludzie oceniali mnie przez pryzmat śmierci mojej matki lub mojej choroby,a tak się dzieje za każdym razem kiedy Jay i ja próbujemy współpracować. To nie znaczy ,że jej nienawidzę,ale prawda jest taka,że ona nigdy nie zastąpi mi matki i nigdy nią nie będzie.Jednak nie wiem czy ona zdaje sobie z tego sprawę.
-Jaka była twoja mama? -pyta Phoebe
Mój ojciec rozszerza oczy na ułamek sekundy zanim znowu zaczyna jeść.Zamykam oczy na kilka sekund ,a chwilę potem je otwieram widząc,że oczy wszystkich skierowane są na mnie.Wszystkich oprócz mojego ojca.Widać,że Jay czuje się niekomfortowo i patrzy na Phoebe z dezaprobatą.
-Ona była doskonała. -mówię patrząc na ojca -Absolutnie doskonała.
-Więc, jest jak moja mama. -mówi Fizzy uśmiechając się do Jay
Kobieta opuszcza głowę,a ja patrzę na nią chłodnym wzrokiem jakbym miała za chwilę wychłostać ją za to ,że jest idealną matką w oczach jej córek.
-Wystarczy rozmawiania o mamie Blair -wtrąca ojciec siłą
Prawię krztuszę się wodą jak słyszę surowy ton w jego głosie. To tak jakby to nie on rozpoczął ten temat, komplementując jej gotowanie.To tak jakby chciał o niej kompletnie zapomnieć,ze względu na jego nową żonę i dzieci.
Wstałam od stołu z prędkością światła i rzuciłam serwetkę na talerz. Nie wiem co wywołało we mnie tyle złości ,ale patrzę jadowicie w oczy ojca chcąc, żeby on wiedział co. Widzę,że jest zaskoczony moim wybuchem.
-Jeśli tylko mogłaby cię teraz zobaczyć.-mówię zaciekle do niego
Nie żałuję żadnego słowa. Pędzę jak burza po schodach do mojego pokoju.Wpadam do niego i rzucam się na łóżko.To są momenty ,w których mówię Harry'emu o lekkomyślności i głupocie mojego ojca. Ale nie pójdę teraz do jego domu ,gdzie impreza pewnie nadal trwa.Nie mogę też zadzwonić do Louisa, który prawdopodobnie znowu przyczepił się Jane.Uśmiecham się lekko kiedy przypominam sobie jak Harry upokorzył ją na poprzedniej imprezie.Nawet jeśli byłam pijana pamiętam jej wkurzoną twarz.Wzdycham i biorę klucze do samochodu.Potrzebuję porozmawiać z osobą ,której ufam.Zanim się orientuję już jadę samochodem w stronę księgarni. Kiedy wchodzę do sklepu Liam patrzy na mnie zdziwiony.
-Blair- mówi przyjacielsko
Podoba mi się jak wypowiada moje imię.
-Co ty tu robisz?
-Wiem,że pracujesz na wieczorną zmianę dlatego myślę, że przyda ci się towarzystwo.- mówię
Liam pracuje od dłuższego czasu wieczorami. Oboje wiemy jak uciążliwa jest praca bez kogoś do rozmowy.
-Dzięki,Blair to naprawdę miło z twojej strony.
-Nie ma sprawy. -mówię wchodząc za ladę
Shawn potyka się z tyłu sali trzymając stos książek w rękach.
-Hej,Price -mówi do mnie po nazwisku -Wież,że nie płacę ci za nadgodziny.
Przewracam oczami.
-Wiem,Shawn -mówię
-Dobrze,zamknijcie sklep o dwudziestej pierwszej,nie później -mówi na odchodne
Rzuca książki na ladę i wychodzi.
Patrzymy się na siebie z Liamem i wybuchamy śmiechem.
-Co za skąpiec -mówi Liam
-Wiesz,że nie będę ci płacił za nadgodziny, prawda? -drwię
Śmiejemy się i bierzemy stos książek.Shawn ledwo umieścił je na odpowiednich miejscach.Miło jest spędzać czas z kimś podobnym do mnie ,bez tatuaży i nie przeklinającego co drugie słowo.
Rozmawiamy z Liamem o studiach i edukacji.Opowiadam mu ,że na jesieni idę na rok na uczelnię.
-Fajnie,jaki profil? -pyta chłopak
-Literatura, pisanie,coś w tym stylu -mówię
-To niesamowite ,to jest to czego się teraz uczę.-mówi podekscytowny
Rozmawialiśmy bardzo dużo i polubiłam Liama jeszcze bardziej niż wcześniej.O dziewiątej wieczorem pomogłam mu zamknąć sklep.Chłopak odprowadził mnie do samochodu.
-Miło się dzisiaj z tobą rozmawiało,Blair -mówi przez otwartą szybę w moim samochodzie
-Tak, mi z tobą też -zgadzam się
-Cóż do zobaczenia w poniedziałek -mówi i uśmiecha się do mnie zanim odchodzi do swojego samochodu.Odwzajemniam mu uśmiech.Do domu jadę najwolniej jak potrafię.Nie chcę widzieć się z moim ojcem lub z kimkolwiek innym.Kiedy wjeżdżam na podjazd dostrzegam samochód Harry'ego. Parkuję ostrożnie moje auto i idę w stronę drzwi wejściowych.Dlaczego on tu jest? Czego chce? Robię krok w stronę kuchni by przygotować się psychicznie,ale nie mam czasu.Widzę Harry'ego ,który siedzi przy stole i je jabłko. Dławię się powietrzem.Elektryzujące oczy Harry'ego patrzą się wprost w moje.Nie mogę odczytać jego wyrazu twarzy.Odkłada jabłko kiedy wchodzę do kuchni ,a jego oczy opuszczają moje.
-Co ty tu robisz? -pytam i łapię oddech
Siadam na krześle naprzeciw niego.On nie odpowiada.Patrzy tylko w moje oczy jakby próbował czytać w moich myślach.
-Dlaczego nie jesteś w domu na imprezie?
-Chciałem się z tobą zobaczyć. -mówi równomiernie
Mrugam kilka razy.
-Mówiłam ci ,że potrzebuję przestrzeni.
-To już dwa tygodnie.-mówi Harry
-Może dwa tygodnie to dla mnie nie wystarczająco -mówię
-Ale dla mnie wystarczająco.
-Nie wszystko kręci się w okół ciebie! -krzyczę
Złość się we mnie gotuję.Kim on myśli,że jest?
Oczy Harry'ego rozszerzają się w szoku.Oboje milkniemy tylko patrzymy sobie w oczy jakbyśmy komunikowali się telepatycznie.Staram się aby moje oczy były tak wściekłe jak tylko mogę.
-Co się stało?- pyta nagle
-O co ci chodzi?
-Coś się stało, jesteś zdenerwowana.
-Pokazałeś się tutaj i ....
-Nie to coś innego -mówi
Przeraża mnie jak dobrze mnie zna. Jakby prześwietlał mnie na wylot.
Harry wstaje i podchodzi do mnie.
-Powiedz mi -mówi dotykając mojego policzka
-Nie -oświadczam -Musisz....musisz stąd wyjść.
-Dlaczego?
-Ponieważ cię tutaj nie chcę! -krzyczę
Ból przebiega przez twarz Harry'ego i żałuję tego co powiedziałam.
-Więc to tak?- pyta chłodno -Po latach przyjaźni rzucasz mnie jakbym był jakimś gównem?
Patrzę w przeciwną stronę.
-Wiesz,że to nie tak.
-Więc,jak Blair? Spędzając tyle cholernego czasu starając się być zawsze kurewsko idealną zapominasz co jest ważne.Nikt idealny kurwa nie istnieje ! -głos Harry'ego staje się z sekundy na sekundę głośniejszy
-Aha,a ty niby wiesz co jest ważne?! Co każdą sobotę przychodzę do twojego głupiego domu i pomagam ci sprzątać to gówno po imprezie! Tracisz swój czas na imprezowanie z chłopakami z bractwa ,zapominając ,że za każdym razem jak tylko rozmawiamy lub coś mówisz sprawia,że cię nienawidzę!
-Więc mnie nienawidzisz? -oczy Harry'ego ciskają we mnie piorunami ,a jego twarz robi się czerwona
Przełykam ślinę.Patrzę przez moment w jego oczy ,a potem mówię mu tylko to co wiem ,że sprawi ,że wyjdzie.
-Tak -mówię -Tak, nienawidzę cię. Nienawidzę cię i całego tego gówna ,które musiałam znosić.
Harry patrzy na mnie.
-Wszystkie te lata  kurwa na marne -mówi chwytając swoje kluczyki od samochodu i wychodząc przez tylne drzwi w kuchni w ciemną noc.
Opieram się o ścianę w kuchni naprzeciwko drzwi i prowadzę ręką po włosach.
-Nienawidzę cię Harry.Szczerze cię nienawidzę ,ale nadal kocham.To gówno ,w które mnie wplątałeś to coś czego nigdy kiedykolwiek tak nie kochałam.-kładę twarz w dłoniach -Kocham cię,Harry.
Wypowiadam te wszystkie zdania w pustą przestrzeń kuchni.
Kocham go. Kocham go i wszystkie głupie rzeczy, które mówi.Kocham chodzić do niego w soboty rano i pomagać mu sprzątać ,dzięki temu jestem blisko niego. Kocham zawozić go w różne miejsca ,kiedy on jest zbyt pijany żeby choćby myśleć.Kocham to jak błaga mnie abym poszła z mim na imprezę.Kocham jak ze mną walczy ,a potem i przeklina na mnie raz za razem.Kocham go za to,że zna mnie tak jak nikt inny nigdy nie będzie.Uwielbiam to jak jego oczy rozszerzają się z rozbawieniem kiedy mówię coś sarkastycznego.Kocham Harry'ego. Kocham wszystko co jest z nim związane.
Nagle kuchenne drzwi otwierają się i Harry wchodzi do pomieszczenia z rozjarzonymi oczami.Cholera? Słyszał mnie?
-Czy...czy miałaś to na myśli?-pyta
Moje serce staje ,kiedy uświadamiam sobie,że słyszał.Cholera.Cholera,cholera,cholera.Kiedy nie odpowiadam on mówi.
-To co teraz powiedziałaś.Czy to miałaś na myśli?
-Ja.....-nie wiem co odpowiedzieć
W jego oczach widzę coś czego nigdy wcześniej nie widziałam.Bez ostrzeżenia Harry robi długi krok w moją stronę tak,że dzieli nas tylko kilka centymetrów.Czuję zapach jego wody kolońskiej pomieszanej z zapachem...whiskey?
-Piłeś? -szepczę
Nie wydaje się pijany.Pewnie nie pił zbyt wiele.
-Znasz odpowiedź na to pytanie. -oddycha
Zamykam oczy i nagle czuję jak on przybliża się do mnie dopóki nasze usta się nie spotykają. Czas stanął w miejscu.Przechodzą przeze mnie wstrząsy elektryczne,a ja staram się zrozumieć co się dzieje.Owijam ręce wokół jego szyi i wdycham jego zapach starając się przekonać siebie ,że to nie jest sen.Jedna ręka Harry'ego ląduje na moich biodrach ,a drugą chłopak wkłada w moje ciemne włosy.Jego dotyk powoduje fajerwerki na mojej skórze.Przesuwa językiem po mojej dolnej wardze.Drżę jak mój żołądek wywraca się do góry nogami.Nigdy nie byłam tak całowana....cholera nigdy nawet się nie całowałam.Nigdy nie przypuszczałam,że mój pierwszy pocałunek będzie z moim najlepszym przyjacielem.Nie wiem jak długo się całujemy. Stałam tam w jego ramionach czując jak moje nogi uginają się zatracając się w Harry'ego coraz bardziej.
-Jezu Chryste!
Harry i ja skaczemy na dźwięk głosu Louisa.O cholera, co on tu robi?! Zapowiada się piekło.
Nigdy nie widziałam Louisa w takiej furii .Stał w tylnych drzwiach,a jego niebieskie oczy płonęły z wściekłości. Miał zaciśnięte pięści tak ,że było widać jego napięte mięśnie pod warstwą tatuaży.
-Co wy kurwa robicie?! -krzyczy na nas
-Louis,mogę to wyjaśnić....
-Nie mów kurwa,że to wyjaśnisz!Całowaliście się!Co ja mam sobie kurwa myśleć!Zachowaj sobie swoje jebane wyjaśnienia,Blair!
Odwraca się do Harry'ego.
-A ty? Mówiłem ci abyś trzymał się od niej z daleka!A ty kurwa co robisz? Przychodzisz tu i lepisz się do niej!
-Blair może podejmować własne decyzje .-mówi Harry zadowolony z siebie
-Nie, Blair nie może!Ona ma tylko pieprzone dziewiętnaście lat i nie jest jak ty!Nie jest szumowiną!
-Jej dziewiętnaście lat sprawia,ze jest dorosła.-mówi Harry
-Tak długo jak jestem w jej pobliżu ona nie będzie całować takiego brudnego gówna jak ty. A teraz zabieraj swój jebany tyłek z mojej posesji zanim uderzę cię tak mocno,że twój mózg zamieni się w miazgę!
-Louis! -krzyczę -To ja, to moja wina, to ja go pocałowałam.Nie...nie krzywdź go.-mówię
Wiem,że cokolwiek co powie do mnie Louis nie skrzywdzi mnie tak bardzo jak widok mojego przybranego brata krzywdzącego Harry'ego fizycznie.Louis patrzy na mnie i zwęża oczy z niedowierzania.
-Blair,co jest kurwa z tobą?Ostrzegałem cię .On ranił cię ,manipulował tobą ....mam dalej wymieniać?!
-To był błąd,okej!To się więcej nie wydarzy! -krzyczę na Louisa
Harry patrzy na mnie,a jego oczy ciemnieją.
-Jeśli cię tu znowu zobaczę nie zawaham się skopać twojego żałosnego tyłka -warczy do Harry'ego
Harry zaciska pięści więc interweniuję zanim będzie za późno.
-Harry, myślę....myślę,że powinieneś już iść.-mówię spokojnie
Harry mierzy mnie spojrzeniem tak jakbym ponownie powiedziała mu, że go nienawidzę. Patrzy na mnie i Louisa po czym odwraca się i wychodzi frontowymi drzwiami pozostawiając jedynie jego smak na moich ustach.

                                                       *****

  czytasz = komentujesz :))

środa, 25 czerwca 2014

Chapter 7

 Blair's POV:

Następnego dnia przychodzę do pracy z największym bólem głowy jaki kiedykolwiek miałam w życiu.'Nigdy więcej' mruczę i siadam na krześle za ladą tuż obok Liama. Posyła mi pytające spojrzenie.
-Poszłam wczoraj na imprezę- tłumaczę mu jakby to wyjaśniało wszystko co dzieje się teraz w mojej głowie
Liam kiwa powoli głową.
-Z tym facetem,który czekał kilka dni temu na ciebie pod sklepem? -pyta
Wiem,że chodzi mu o Harry'ego.
-Też tam był. -przytakuję pocierając skronie
-Mam straszny ból głowy ,a wzięłam już cztery aspiryny.Kiedy to się skończy?!
-Mogłaś powiedzieć ,że jesteś chora. -zaznacza Liam -Shawn przez większość czasu ma kaca więc sądzę, że by zrozumiał. -uśmiecha się do mnie
Śmieję się.
-Nie ,jest w porządku -mówię
 Nie czuję się aż tak źle żeby rezygnować dnia pracy. Próbuję się do tego przekonać jednak uświadamiam sobie ,że tak na prawdę czuję się fatalnie. Mam kaca ,ale pamiętam wystarczająco dużo z poprzedniej nocy.Przelała się przeze mnie fala emocji ,głównie złość i ból. Jestem zła na Harry'ego głównie za to co powiedział na imprezie.Nic co Harry robił i mówił wcześniej nie równa się z tym. On zawsze obchodził się delikatnie z tematem śmierci mojej matki.Oznacza to ,że musiałam naprawdę zdenerwować go tym ,że przyszłam na imprezę i wypiłam zbyt dużo tego co dał mi Luke, cokolwiek to było. Drżę na niewyraźne wspomnienia.W roztargnieniu dzwonię do złego klienta zapisanego w rejestrze sklepu.
-Przepraszam, gdzie trzymacie najlepiej sprzedające się książki?- pyta ktoś z przed lady
-Z lewej strony przy wejściu. -mówię instynktownie nie podnosząc głowy znad papierów
-Dziękuję,Blair -mówi głos
-Nie ma sprawy,Harry. -odpowiadam
Chwileczkę...Harry? Podnoszę wzrok i otwieram szerzej oczy jak widzę chłopaka z czekoladowymi lokami ,który zmierza w podaną przeze mnie stronę. Co on tu robi? Co stara się udowodnić? Staram się ignorować jego obecność kiedy zielone oczy Harry'ego lustrują półkę z książkami.Nie ulega wątpliwości,że jest on tylko po to ,aby zrobić mi na złość.Spuszczam wzrok kiedy chłopak podchodzi do rejestru z książką w ręku.Harry i czytanie?Śmieję się na samą myśl. Liam posyła mi pytające spojrzenie,ale ja tylko odpowiadam wzruszając ramionami.Wiem ,że oboje jesteśmy zdumieni co on tu do cholery robi.
-Tylko tą jedną. -mówi chłopak
Wyraz jego twarzy jest nieczytelny jak wyjmuje portfel z kieszeni.Przesuwa kopię 'Igrzysk Śmierci' po czytniku.
-Co ty tu robisz? -pytam zanim zdążę pomyśleć
Harry patrzy się na mnie przez moment zanim odpowiada.
-Chciałem kupić książkę.-odpowiada
Moje poliki oblewają się rumieńcem.Jestem trochę zakłopotana.
-Dlaczego tu? W mieście jest jeszcze wiele innych księgarni,do których mogłeś pójść.
Harry nie spuszcza ze mnie wzroku.
-Dlaczego miałbym tracićczas na poszukiwanie innego sklepu jak, kiedy znam ten? -pyta powoli
Czuję się niezręcznie zadając mu tak oczywiste pytania.Wiem,że tak naprawdę jest tutaj ,żeby sprawdzić moją czujność.Wygrywa.Zaciskam szczękę kiedy wręcz mi pieniądze za książkę.
-Więc od kiedy czytasz? -pytam
Jest to dla mnie dziwne dlatego ,że nie przeczytał prawie nic od czasu jak byliśmy w szkole.
Harry wzrusza ramionami.Bierze ode mnie książkę i posyła mi słaby uśmiech.Wyraz jego twarzy jest ciągle zagadkowy.
Wiem,że zraniły go moje słowa kiedy powiedziałam ,że potrzebuję więcej przestrzeni.Byliśmy nierozłączni od dzieciństwa i nawet kiedy mówił mi coś nieprzyjemnego nigdy nie kazałam mu trzymać się ode mnie na dystans.Aż do teraz.
Patrzymy jeszcze przez chwilę na siebie zanim chłopak odwraca się na pięcie i wychodzi z księgarni mocno trzymając 'Igrzyska Śmierci' w ręku.Kiedy po raz pierwszy przeczytałam tą serię miałam obsesję na jej punkcie przez kilka miesięcy .Harry tylko posyłał mi wtedy głupie uśmieszki i wywracał na mnie oczami.Dlaczego nagle się tym zainteresował? Dlaczego teraz?

Harry's POV:

Wchodzę do mojej kuchni i rzucam kluczę i książkę na stół.Przeczesuję ręką włosy i ciężko wzdycham.
-Wcześnie jesteś w domu?
Odwracam się i widzę Jane stojącą naprzeciwko mnie. Na mojej twarzy pojawia się grymas.Ona musi oddać mi klucz od mieszkania.
-Dlaczego tu jesteś?- narzekam
-Tak naprawdę nigdy nie miałam okazji aby pooglądać dekoracje w twoim domu. -mówi ignorując moje pytanie i podchodząc bliżej mnie.
Jej niedopasowane oczy błyszczą.
-Wykonałeś naprawdę niezłą pracę -mówi
Zaciskam szczękę.
-Myślałem,że jesteś na mnie zła. -mówię -Za to co stało się na imprezie.
Jane wzrusza ramionami.
-Wiem,że nie miałeś tego na myśli. -mruczy przesuwając rękę w dół mojego ramienia -Jestem gotowa ci wybaczyć i zapomnieć. -mówi mi do ucha
Wiem lepiej.
-Spałaś z Louisem -syczę
-Śpię z wieloma osobami. -mówi
-Więc jesteś dziwką i nie chcę mieć z tobą nic wspólnego
-Wcześniej nie miałeś z tym problemu.-mówi
-Jane- mówię ostrzegając ją
-Cholera,Harry. -mówi ze złością -Co z tobą? Od kiedy twoja mała świętoszka pojawiła się na imprezie u Luke'a....
-Zamknij ryj,Jane!-krzyczę -Cholera zamknij się!
Jest zszokowana moim wybuchem.
-O co ci chodzi? -syczy -To przez Blair,tak? Rzuciła na ciebie jakiś urok czy.....
Zaciskam moje dłonie w pięść.
-Nie.- mówię
Jane wykonuje kolejny krok w kierunku mnie.
-Udowodnij -szepcze mi do ucha
Od kiedy Blair opuściła imprezę w mojej głowie panuje chaos.Wiem,że tym razem spieprzyłem sprawę wypominając jej noc ,w którą zginęła jej matka.Żałuję każdego słowa.Jeśli bym pił mógłbym zrzucić winę na alkohol ,ale w rzeczywistości Blair była jedyną z naszej dwójki ,która piła.Nigdy nie zapomnę wyrazu jej błękitnych oczu kiedy te słowa opuściły moje usta.Miała pełne prawo ,aby opuścić mnie tej nocy.Jestem samolubny,że brakuje mi jej w ten sposób.Ale to nie powstrzymało jej przed wypowiedzeniem własnych słów bez ranienia mnie. Blair nigdy nie powiedziała mi ,żebym zostawił ją w ten sposób.Ona zawsze mi wybaczała. Dzisiaj w księgarni patrzyła na mnie z niedowierzaniem.Jej oczy starały się cały czas wymijać mój wzrok. Spojrzałem na Jane stojącą przede mną. Jej wyglądające tajemniczo i uwodzicielsko oczy kuszą mnie spojrzeniem.Cały w środku płonę z gniewu. Nie zastanawiając się wpijam się w usta Jane i przebiegam językiem po kolczyku w jej języku.W ten sposób daję nauczkę Blair, Louisowi,a także sobie.

Blair's POV:

Stoję w kolejce w sklepie stukając nogą w podłogę ze zniecierpliwienia i czekając na swoją kolej.W ręku trzymam paczkę gum do żucia. Minął tydzień od kiedy Harry się nie odzywa. Nie chcę tego przyznać ,ale moje życie bez niego jest takie...statyczne.Kiedyś było inne,przychodziłam do niego co sobotę ,by posprzątać bałagan w jego domu zostawiony po imprezie.Teraz po naszej kłótni moje życie jest spokojniejsze.
-Hej,znam cię. -patrzę w stronę kasy i widzę chłopaka o oliwkowej cerze z czarnymi włosami zaczesanymi do góry.Uśmiecha się do mnie ukazując niezwykle białe zęby.
-Słucham? -pytam chłopaka
-Jesteś przyjaciółką Harry'ego, tak?
-Uh....-nie jestem pewna jak odpowiedzieć
-Jestem Zayn. -mówi -Grałem z wami w prawdę,czy wyzwanie na imprezie u Luke'a
Teraz gdy o tym myślę pamiętam go. Byłam zbyt pijana by chociaż zapytać o jego imię.
-Jasne-  uśmiecham się  -Jestem Blair -mówię
-Fajnie- mówi biorąc ode mnie gumę -Pozdrów Harry'ego ode mnie i przekaż mu ,że jest mi winien dziesięć dolarów.
Przełykam ślinę.
-Jasne -mówię
Płacę za moją gumę do żucia i żegnam się z Zaynem.Wsiadam do samochodu i wzdycham.Włączam auto i kieruję się w stronę domu.
Nucąc piosenkę lecącą w radiu  roztargnieniem przeczesuję ręką włosy.Jestem zbyt zamyślona, aby uświadomić sobie gdzie zaparkowałam. Jestem zdumiona kiedy widzę ścieżkę prowadzącą do domu Harry'ego, ale jeszcze bardziej gdy orientuję się ,że zaparkowałam tuż obok niej na jego podjeździe.
'Cholera' mruczę i staram się jak najszybciej wrzucić bieg w samochodzie i wyjechać. Prawie mi się udaje ,ale słyszę moje imię.
-Blair ?
Zamieram.Harry patrzy na mnie z końca ścieżki.Biorę głęboki oddech.Chłopak podchodzi do otwartej szyby w samochodzie.
-Co ty tu robisz? -pyta łagodnie
Jego głos i twarz pozostają obojętne.
-Ja...- przyjechałam do ciebie z przyzwyczajenia i nawet jeśli powiedziałam ci ,żebyś zostawił mnie tamtej nocy wciąż jestem w tobie zakochana? Nie wiem co odpowiedzieć.Chłopak patrzy na mnie cierpliwie.
-Nie wiem -odpowiadam w końcu zgodnie z prawdą
Harry mruży lekko oczy.
-W porządku- odpowiada
Chłopak przenosi ciężar ciała z nogi na nogę.
-Chcesz ....wejść ?- pyta
Szybko potrząsam głową.
-Nie...nie
Zanim Harry zdąża mi odpowiedzieć drzwi od jego domu się otwierają i zza nich wychodzi Jane ubrana wyłącznie w jego koszulkę.
-Harry,co....-dziewczyna zatrzymuje kiedy mnie zauważa
Posyłam do niej wymuszony uśmiech,aby ukryć szok. Czy Louis o tym wie? Zaciskam szczękę.
-Dlaczego tu jesteś? -pyta mnie niegrzecznie
-Chciała ze mną porozmawiać ,za chwilę przyjdę. -tłumaczy chłodno Harry
Przez twarz Jane przechodzi grymas.Zarzuca swoimi kruczoczarnymi lokami i wchodzi do domu zatrzaskując drzwi.Oczy Harry'ego ponownie spoczywają na mnie.
-Czy wy dwoje...-zaczynam
-Tak myślę -Harry wzrusza ramionami
-Ale ona spała z Louisem -przypominam mu -Nienawidzisz Louisa.
-Masz jakiś problem ze mną i Jane ?-pyta krzyżując ręce na piersi
Tak ,duży problem.
-Nie, ja...
-Przypominam ci ,że to ty przyjechałaś do mnie sama nie wiedząc z jakiego powodu.-jego oczy robią się chłodniejsze
-Wiesz Harry, mówiąc do mnie w ten sposób nie sprawi, że ci wybaczę.
Harry unosi brwi.
-A kto powiedział ,że chcę abyś mi przebaczyła?
Patrzę w dal. Uderza we mnie fala gorąca.
-Gwarantuje ci Blair,że mam się dobrze bez twojego wybaczenia -spluwa zaciekle
Wrzucam bieg w moim samochodzie i ostatni raz patrzę na Harry'ego.
-Wiesz co. Po każdej naszej kłótni mam nadzieję ,że się zmieniłeś ,ale się mylę. Jestem tak bardo w błędzie. -mówię mu
Wyjeżdżam z podjazdu i przyspieszam na jezdni. Nie zadaję sobie trudu aby spojrzeć na osobę ,która sprawia, że moje życie to piekielny rollercoaster.

                                                      *****

czytasz = komentujesz :)) To naprawdę motywuje!


poniedziałek, 23 czerwca 2014

Chapter 6

Blair's POV:

Przepłukiwałam wciąż piekącą ranę kiedy usłyszałam jak otwierają się drzwi. Pewnie Harry wrócił z gazą. Zakręciłam kran. Wyszłam z łazienki i weszłam do sypialni przyciskając moją ranę.
-Przemyłam ją zimną wodą,ale.....-przestałam mówić kiedy zobaczyłam przed sobą Luke'a zamiast Harry'ego.
-Co się stało,kochanie ? -spytał
Wziął mnie za rękę i przyciągnął do siebie ,a jego oczy zatrzymały się na mojej ranie.Jego dotyk wywołał we mnie nieprzyjemne ciarki.Przełknęłam ślinę.Wiem,że jest pijany,ale on nie potrafi kontrolować swojego upojenia tak jak robi to Harry.
-Gdzie jest Harry? -pytam powoli
-Na dole z Penny -odpowiada
On przyciąga mnie bliżej do siebie,a ja się cała spinam
-Co się stało? Nie lubisz Penny?
Nie odpowiadam tylko wyrywam się od niego.Wychodzę z pokoju i schodzę na dół schodami pokonując dwa stopnie na raz.Luke jest bardo tajemniczy i  przeraża mnie bardziej za każdym razem jak go spotykam.Robię w mojej pamięci notatki dlaczego powinnam się trzymać od niego z daleka.Na pewno już nigdy więcej nie pójdę na żadną imprezę,która będzie odbywać się w tym domu.W ogóle już nigdy nie pójdę na jakąkolwiek imprezę.Ta jest kompletną porażką.Gdy przechodzę przez salon widzę niebieskie włosy Penny i Harry'ego stojącego plecami do mnie.Staram się by mnie nie widzieli więc chowam się za pijaną parą popijającą alkoholowe shoty.Staram się usłyszeć o czym rozmawia Penny z Harrym.
-Zamknij się Penny -słyszę jak odzywa się chłopak
Jego mięśnie pleców są napięte,a ręce zaciśnięte w pięści
-Wiesz,że ona nie jest w twoim typie ,jest za grzeczna. -szepcze dziewczyna
Wstrzymuję na chwilę oddech.Mówią o mnie.
-Nie lubię ją w ten sposób.A ty lepiej zajmij się swoim pieprzonym biznesem.
-Nie znasz mnie ,Harry? -mówi przesuwając ręką po jego ramieniu -Jestem w biznesie każdego mężczyzny.
Przełykam żółć ,która formuje się w moim gardle.
-To znaczy ,że jesteś cholerną,wścibską dziwką. -mówi Harry
Jestem z niego dumna gdy widzę jak uśmieszek znika z twarzy Penny na której pojawia się gniew.
-Oh, proszę cię Harry- spluwa Penny -Oboje wiemy ,że mogę sprawić,że będziesz jęczał moje imię w kółko i w kółko.
Opada mi szczęka.Wycofuję się z mojego ukrycia i uciekam od nich zanim Harry odpowiada. Jestem upokorzona  słowami Penny. Harry mówił,że jest wkurzająca ,ale to nie znaczy ,że się z nią nie przespał.Jak mogłam być taka głupia? Jestem w połowie drogi do wyjścia kiedy wpadam prosto na Louisa.Chłopak przytrzymuje mnie za ramiona i patrzy na mnie z niepokojem.
-Blair?- pyta
Patrzy na moją załzawioną twarz
-Zabierz mnie do domu, Lou- błagam -Po prostu zabierz mnie tam.
Kiwa głową i żegna się z Niallem jego najlepszym przyjacielem,który często przychodzi do naszego domu.
-Niech zgadnę -mówi Louis -Harry? -stwierdza ta
Wzruszam ramionami i pociągam nosem zbyt wyczerpana emocjonalnie ,by powiedzieć coś w zamian.
-Posłuchaj mnie,trzymaj się z dala od niego. -mówi Louis -On nie jest dla ciebie dobry,a ty cały czas odczuwasz tego skutki.
-On jest.....
-Tak, tak twoim najlepszym przyjacielem ,ale gdyby naprawdę nim był to czy raniłby cię tak często?
Nic więcej nie mówię. Nie jestem w stanie dyskutować na ten temat z Louisem ,a co dopiero powiedzieć mu co tak naprawdę czuję do Harry'ego.
-Nie znasz go tak jak ja- mówię cicho 
-No cóż ,znam go na tyle dobrze,że wiem ,że za każdym razem jak wasza dwójka ze sobą rozmawia ty wychodzisz z tego cholernie poszkodowana.
-Zamknij się ,Louis!- krzyczę do chłopaka ,moje spojrzenie wypala dziurę w jego czaszce -To ty zabrałeś mnie na tą cholerną imprezę tylko dla twojej przyjemności więc nie jesteś ani trochę lepszy!-krzyczę zirytowana
Louis milczy.Odwracam się od niego wiedząc,że to ja wygrałam.Nie cierpię kłócić się z Louisem. Zwykle zgadzamy się w większości spraw. Wyjątkiem jest Harry.
Mój telefon nieustannie wibruje z kieszeni.Nie ma wątpliwości,że to połączenia i wiadomości przychodzące od Harry'ego. Wyłączyłam telefon.Nie chcę ,żeby dobijał się do mnie w nocy.Wreszcie dojechaliśmy do domu.Wysiadłam z samochodu i zatrzasnęłam drzwi za sobą.Wchodzę po schodach najciszej jak potrafię wprost do mojego pokoju.Widzę śpiącą Lottie w jej łóżku ,a ja sama wślizguję się do swojego zbyt zmęczona by się przebrać.Nie jestem pewna czy cały alkohol wyparował z moich żył.Gdzieś w mojej głowie widzę Harry'ego mówiącego o śmierci mojej matki i mnie zacinającej się kawałkiem szkła. W końcu odpływam i zasypiam. Nie wiem na jakim etapie stoję teraz z Harrym.Jedna moje część nienawidzi go za to co powiedział mi dzisiaj na imprezie ,ale za to druga część jest zazdrosna o to ,że był on z Penny i wszystkimi innymi dziewczynami w taki sposób jaki nigdy nie był ze mną.I ostatnia niewielka część go kocha i tęskni za nim.Nigdy nie powiedziałam Harry'emu co do niego czuję.Nie powiedziałam o tym nikomu.Chłopak z tatuażami ,stały bywalec imprez nigdy nie będzie z cichą i nieśmiałą dziewczyną.Nie wspomnę o tym,że Louis by mnie zamordował,a Harry z tego powodu jego.Pewnie jedyną osobą której mogę to powiedzieć jest moja matka.Wiem ,że mimo nie ma jej ze mną w realnym świecie to ona słyszy moje myśli i czuwa nade mną.
-Cholera-przekleństwo i głośny huk budzą mnie z letargu
Przewracam się w łóżku i przecieram oczy. Moje oczy wędrują po pokoju i gorączkowo poszukują źródła hałasu.Lottie tylko kręci się w łóżku,ale nie budzi się i nadal pozostaje w głębokim śnie. Moje oczy w końcu napotykają te żywe, zielone. Zalewają mnie niezliczone emocje. Wszedł tu bez napotkania Louisa ,czy też nie słyszałam ich sprzeczki....jak on tu się dostał? Moje oczy opuszczają oczy Harry'ego i wędrują w stronę otwartego okna.Nie zrobił tego?!
-Co do cholery? -syczę nie chcąc obudzić Lottie
-Porozmawiaj ze mną.- szepcze
-Nie,wynoś się stąd !- krzyczę szepcząc
-Blair...-Harry zaczyna
Lottie wzdycha przez sen i przewraca się zmieniając pozycję zanim znowu wyrównuje oddech.
-Porozmawiaj ze mną na zewnątrz.-szepcze ponownie chłopak -Albo tutaj, ryzykując,że się obudzi -wskazuje na Lottie
Kładę głowę w dłoniach.
-Dlaczego nie zostawisz mnie po prostu w spokoju?
Widzę jak ból przebiega po twarzy Harry'ego. Zaraz potem chłopak odwraca się i podchodzi do okna.
-Czekam na zewnątrz. -mówi
Jednym szybkim ruchem wspina się znowu na okno znikając za nim w ciemnej nocy.Wiem,że jeśli nie pójdę z nim porozmawiać to on tu wróci ,ale wiem,że jak będę z nim rozmawiać tak czy inaczej ucierpię.Mój umysł chodzi na najwyższych obrotach.W końcu decyduję i wychodzę z pokoju. Najciszej jak potrafię schodzę po schodach kierując się w stronę drzwi wejściowych.Kiedy je otwieram chłodny podmuch powietrza przebiega po moim ciele.Okrążam dom i zauważam Harry'ego, który stoi odwrócony do mnie plecami.Chłopak słysząc,że nadchodzę odwraca się,  jego twarz oświetla księżyc przez co wygląda nieziemsko.Potrząsam głową ,aby odrzucić ode mnie te myśli. Krzyżuję ręce na piersi.Nie mam pojęcia co on może powiedzieć ,ale jestem przygotowana na to ,że znowu ucierpię.
-Blair -oddycha jakby nie wierzył ,że stoję przed nim
-Czego chcesz? -pytam go bardziej brutalnie niż chciałam,ale on na to zasługuje
Wiem ,że moja ekspresja jest wymijająca.Widzę to w jego oczach.
-Dlaczego odjechałaś z Louisem? -pyta
-Bo ty nie wróciłeś -mówię
-Wróciłem,ale ty zniknęłaś.-protestuje chłopak
Nie mogę mu powiedzieć,że słyszałam jego rozmowę z Penny,bo pomyśli, że celowo podsłuchiwałam i się wkurzy.
-Wystraszyłaś mnie  -ciężko oddycha -Myślałem,że ktoś....-nie kończy tylko przeczesuje ręką włosy jakby nie mógł uwierzyć w to co pomyślał.
-Co cię to w ogóle obchodzi? Masz Penny...-cholera
Humor tłumi jego gniew i obawę w oczach.
-Tylko nie mów ,że jesteś o nią zazdrosna.-chłopak stara się ukryć uśmiech
- Nie. Nie jestem zazdrosna -mówię
-W porządku. mówi,a uśmiech rozświetla jego twarz
-Nie jestem! -mówię ponownie podnosząc głos
-Powiedziałem w porządku -powtarza unosząc ręce do góry w geście obronnym
Zirytowana odwracam głowę w innym kierunku.
-Nigdy więcej nie pójdę na żadną imprezę -mówię
Bełkoczę.Nie wiem czy mnie usłyszał ,czy nie. Harry nic nie mówi tylko patrzy na moją rękę.
-Jak twoja rana?- pyta
-Co?
-Twoja rana w ręce.-mówi
Bez ostrzeżenia sięga ręką do kieszeni i wyjmuję rolkę bandażu.Moje oczy robią się większe ze zdumienia.Całkowicie zapomniałam o skaleczeniu po tym jak usłyszałam rozmowę Harry'ego z Penny, chociaż rana nie przestała boleć. Patrzę w dół na moją dłoń. Krew zaschła na ranie tworząc idealnie prostą linię.Syczę gdy Harry chwyta moją rękę i czystą ,białą gazą owija ją. Moja skóra mrowi kiedy chłopak mnie dotyka.
-Gotowe -mówi
Moja dłoń jest owinięta grubą warstwą gazy.Przygryzam wargę i odwracam wzrok od jego głębokich, szmaragdowych oczu.
-Czy jesteś na mnie zła? -pyta prawie szeptem
Wzdycham.
-Zraniłeś mnie Harry. -mówię
Jego głowa opada.
-Tak bardzo mi przykro,Blair.
Napotyka mój wzrok i wiem,że mówi prawdę.W głębi duszy wiem,że żałuje.Kochał moją matkę tak samo mocno jak ja.Ale nie mogę się zmusić do uśmiechu i potrząsnąć głową.Nie potrafię mu wybaczyć.Zranił mnie. Poruszył tą strefę w moim umyśle gdzie znajdowało się tak bardzo skrywane przeze mnie wspomnienie do którego nie miałam zamiaru wracać.
-Harry -mówię -Potrzebuję trochę przestrzeni i czasu na przemyślenie tego wszystkiego.
W jego oczach pojawił się niepokój.
-Przestrzeni? -pyta tak jakby to było dla niego obce słowo
-Tak....-mówię powoli
Patrzę prosto na Harry'ego. Jego oczy wypełnia ból i odrzucenie.

                                             *****
czytasz = komentujesz :))

niedziela, 22 czerwca 2014

Chapter 5

 Blair's POV:

Kiedy wreszcie wycieram łzy minutę później, orientuję się gdzie jestem. Znajduję się w małej sypialni z łóżkiem typu 'queen' w środku. Duże okno wychodzi na tył domu więc mogę zobaczyć basen.Słyszę stłumione krzyki i pijanych ludzi kąpiących się w basenie.W pokoju jest biurko,na którym stoi laptop,a mały telewizor z płaskim ekranem wisi na ścianie.Prawdopodobnie znajduję się w pokoju gościnnym.Zdecydowałam,że jestem zbyt zrozpaczona by wrócić na dół i poprosić Louisa czy mógłby odwieźć mnie do domu wiec siedzę na łóżku i myślę co zrobić."Nie bądź głupia". Jego słowa nadal odbijają mi się echem w głowie przywracając wspomnienia do tego dnia na moim podwórku kiedy ja i Harry mieliśmy siedem lat.

-Prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie.
-Wyzywam cię abyś krzyczał 'Kocham kucyki i motyle' i biegał w kółko -mówię mu kiedy siedzimy na trawniku przed moim domem.Mój tata znowu wyszedł gdzieś z blond panią.Widziałam ich całujących się kilka razy gdy myśleli, że nikt nie widzi.Zapytałam go później o to ,ale powiedział,że to była jego siostra.Krzyczał na mnie kiedy nazwałam ją ciocią.Moja mama miała ten dziwny wyraz twarzy jakby próbowała zdecydować jakiego koloru jest niebo.
Śmiałam się kiedy Harry wykonywał swoje wyzwanie. Moi sąsiedzi patrzyli się dziwnie na nas.Chichotałam kiedy chłopak upadł na trawę z zawrotami głowy.
Moja mama była w środku.Kazała nam bawić się na dworze dopóki zrobiło się ciemno.Spakowała mi wtedy torbę i pozwoliła nocować u Harry'ego.
-Dobrze!Prawda,czy wyzwanie,Blair? -spytał chłopak
-Umm...prawda. -mówię
-Daj spokój ,Blair.Nie bądź głupia.
-Dobrze...wyzwanie -wywróciłam oczami
-Wyzywam cię abyś weszła do domu i szpiegowała swoją mamę -mówi
Uśmiechnęłam się i wyszłam z ogrodu.Otworzyłam drzwi i zamknęłam je delikatnie.Słyszałam szum dobiegający z piętra więc poszłam na palcach i znalazłam się przy sypialni.Słuchałam cicho dźwięku dobiegającego z radia.Weszłam do pokoju.Rozejrzałam się i zobaczyłam koperty leżące na łóżku,ale nie mamę.Widzę,że jej drzwi do łazienki są zamknięte więc podchodzę do nich i przykładam ucho.Słyszę stłumiony płacz mamy.Naciskam klamkę i wchodzę do środka.Moja mama jest oparta o ścianę z butelką wina w ręce.Lustro jest uszkodzone.Rozbiła wszystkie płytki w łazience.Ma zakrwawione ręce i nogi.Jej biała bluzka nasiąkła krwią.Zdjęcie ślubne rodziców leży na ladzie.Musiał nim rzucić w lustro.Jej ciemne włosy są zlepione krwią i potem spływającym jej z twarzy.Nagle słyszę głośne kliknięcie.Podnoszę głowę wprost na mamę i widzę jak przykłada do głowy pistolet.Przeciskam się przez drzwi ,w których progu cały czas stałam i zaczynam biec do mamy.
-Mamo!-krzyczę
Ona jedynie zamyka oczy na sekundę i pociąga spust.
Bang!
Jej ciało osuwa się na podłogę.Stoję tam jak zamrożona zanim ponownie z moich ust wydobywa się krzyk.Podbiegam do mamy i klękam przy niej.Chwytam ręcznik i przykładam jej do rany w głowie,z której wypływa coraz więcej krwi.
-Mamo?!Mamo proszę obudź się!Mamo!

Krztuszę się łzami kiedy wspomnienia do mnie powracają. Moje ramiona trzęsą się jak przypominam sobie zapłakaną twarz mojej matki.Nigdy nie zapomnę wyrazu oczu mojej matki.Wstaję z łóżka biorę wazę stojącą na komodzie i ciskam nią o podłogę.Przeczesuję ręką włosy.Nigdy nie byłam tak wściekła i zraniona przez Harry'rgo.Wymówił tylko dwa nic nie znaczące dla otoczenia słowa, jednak dla mnie miały one wielkie znaczenie. Przypomniały mi o najgorszym co mnie w życiu spotkało.
-Blair.
Podskoczyłam na dźwięk głosu Harry'ego.Wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi
-Odejdź Harry!
-Blair, przepraszam- mówi siedząc obok mnie
-Zamknij się!
-Wiem,że nie powinienem.....
-Po prostu czekałeś,żeby mi to powiedzieć,prawda? Tą całą noc czekałeś aby przypomnieć mi samobójstwo matki i się na mnie odegrać! Cóż gratulacje trafiłeś w sam środek.
-Blair....
-Nawet nie próbuj zaprzeczać.Ciągle mnie ranisz Harry.W kółko i w kółko ,a ja ci na to pozwalam, Boże nie wiedzieć czemu!To jest ostatnia rzecz jaką miałam ci do powiedzenia.Mam dość twojego gówna.Skończyłam z tobą!
-Nie, Blair, proszę. -błagał Harry -Nie możesz....
-Tak, mogę Harry i szczerze mówiąc powinnam faktycznie zrobić to lata temu.
-Nie miałem zamiaru przypominać ci o .....-mówi cicho
-Och, proszę.Tylko czekałeś aby mi to przypomnieć, czekałeś aż kurwa stanie mi przed twarzą obraz jak moja matka się dobija!
-Nie, ja.....
-Dlaczego ty mi to robisz? -płaczę, odgarniam moje ciemne włosy z twarzy mokre od łez -Miałeś być moim najlepszym przyjacielem Harry. Miałeś mnie wspierać i pocieszać ,a nie ranić!
Harry chowa głowę w dłoniach.
-Wiem,nawaliłem. Przepraszam, Blair. Tak bardzo mi przykro.
Wycieram twarz rękoma.Ten dzień zmienił nas oboje, tylko, że to ja ucierpiałam.Widziałam to.Widziałam to wszystko, a Harry tylko wykorzystał moje największe słabości przeciwko mnie w głupiej grze partyjnej ,aby moje wspomnienia wróciły. Wspomnienia,które na zawsze zmieniły moje postrzeganie świata i ludzi.
-Czy chcesz abym poszedł? -pyta Harry delikatnie patrząc na mnie łagodnie
Przełykam ślinę i kręcę głową.Nie chcę aby wyszedł ,bo zostanę znowu sam na sam z przerażającymi wspomnieniami.
-Mam nadzieje,że wiesz, że po tym nasza przyjaźń nie będzie taka sama jak dawniej. -mówię mu ,a on się wzdryga
-Wiem, przepraszam Blair -mówi smutno
Wzdycham i patrzę na Harry'ego. Chłopak ma spuszczone ocz ,a mięsień w jego policzku drży. Tak bardzo jak go teraz nienawidzę wiem,że to wkrótce minie.Tak jak to było przy innych sytuacjach kiedy Harry mówił przykre rzeczy do mnie.Dwanaście lat temu ,tego słonecznego lata byliśmy naprawdę mocno se sobą związani.Zakochałam się w nim.Tak, kochałam go.Bez względu na to ile razy mnie zranił wciąż będę go kochać.Nawet jeśli to uczucie jest tylko z mojej strony.
Przysunęłam się bliżej Harry'ego ,zawiązałam mu ręce na szyji i schowałam twarz w jego klatce piersiowej.Był najpierw zszokowany moim działaniem ,ale po chwili objął mnie w talii i przysunął bliżej.
-Przykro mi ,Blair -powiedział -Też za nią tęsknię.
Ściskam mocniej powieki i kiwam kłową.
-Żałuję,że jej tu nie ma. -mówię cicho
-Ja też. -odpowiada szeptem
-Ciągle pamiętam -szepczę -Pamiętam każdą sekundę.
Harry nic nie mówi tylko gładzi mi plecy.Nie płakałam tak dużo i nie byłam tak rozemocjonowana od czasu jak mój ojciec zapowiedział jego ślub z Jay.
Odwróciłam głowę i spojrzałam na podłogę gdzie leżał roztrzaskany przeze mnie wazon. Powoli wstaję z łóżka i chwytam kosz na śmieci ,aby wyrzucić ułamki potłuczonego szkła.Harry obserwuje mnie jak starannie sprzątam bałagan ,który narobiłam. Jego oczy są ciemnozielone.Jestem świadoma jego spojrzenia ,dlatego przez nieuwagę rozcinam sobie palec ostrym odłamkiem szkła.
-Cholera -mówię
Ciężko oddycham jak widzę czerwone krople spadające z mojego palca.
-Blair- Harry pojawia się natychmiast obok mnie -Nie trzeba zakładać szwów -decyduje -Idź z tym pod zimną wodę ,ja pójdę na dół po bandaż
Kiwam głową i idę do łazienki połączonej z sypialnią.Syczę kiedy zimna woda spływa na moją ranę, która zaczęła okropnie piec.Mam nadzieję ,że Harry wróci szybko z bandażem.

Harry's POV:

 Słowa Blair wędrują po moim umyśle jak przeciskam się obok pijanej pary siedzącej na schodach.Bandaże. Gdzie Luke mógł trzymać bandaże?Nie ma wątpliwości ,że jest zbyt pijany ,by mi to powiedzieć.Zmierzam do kuchni licząc ,że tam je znajdę. Muzyka staje się głośniejsza niż kiedykolwiek, dobrze ,że nie piłem dużo.Przed nosem przelatują mi niebieskie włosy ,a ja zaczynam się odwracać jednak jest już za późno.
-Haaaarry- Penny bełkocze chwytając moje przedramię,aby nie upaść
-Penny, zejdź mi z drogi
-Gdzie ty kurwa uciekłeś?Aby pocieszyć swoją małą, jebaną przyjaciółeczkę na górze? -przygryza dolną wargę
-Zamknij się Penny -chce ją wyminąć ,ale ona zagradza mi drogę
-Wiesz,że ona nie jest w twoim typie ,jest za grzeczna. -szepcze dziewczyna
-Nie lubię ją w ten sposób -mówię -A ty lepiej zajmij się swoim pieprzonym biznesem.
-Nie znasz mnie ,Harry? -mówi przesuwając ręką wzdłuż mojego bicepsa -Jestem w biznesie każdego mężczyzny. -podnosi brwi sugestywnie ,a ja kieruję na nią moje oczy.
-To znaczy ,że jesteś cholerną,wścibską dziwką. -spluwam
-Oh, proszę cię Harry- mówi Penny prostując się i zarzucając niebieskimi końcówkami na włosach -Oboje wiemy ,że mogę sprawić,że będziesz jęczał moje imię w kółko i w kółko.
-Nie jestem twoim pieprzonym kumplem -drwię i odsuwam się od niej -Nigdy nie byłem i nigdy nie będę ,więc zostaw Blair w spokoju bo....
-Bo co,Harry? Skrzywdzisz mnie? Nigdy nie skrzywdziłbyś kobiety, wiem to.-rechocze ,jej oczy są ciemne
-Nie fizycznie -spluwam
Wymijam Penny i wchodzę do kuchni, aby znaleźć bandaże dla Blair. Cholera, pewnie zastanawia się gdzie jestem. Muszę się spieszyć.
Przepycham się przez tłum pijanych ludzi dopóki nie dostaję się do kuchni.Otwieram wszystkie szafki i szperam w nich ażw końcu znajduję pudełko opatrunków i gazy. Prawie docieram do schodów jednak ktoś mnie woła.
-Harry -odwracam się i widzę Luka ,chłopak uśmiecha się, a jego blizna na twarzy się wyciąga.
-Jak ma się nasza malutka Blair? Chyba nie skaleczyła się mocno ?- pyta z przesadną troską
-Odwal się -warczę
Sposób w jaki moi przyjaciele mówią o Blair doprowadza moją krew do wrzenia.Sposób w jaki Luke o niej mówi sprawia, że mam ochotę dorobić mu na twarzy jeszcze jedną bliznę.Czy oni są rzeczywiście moimi przyjaciółmi? Penny jest całkowitą suką ,bo przespałem się z nią raz ,a Luke jest zwykłym dupkiem. Co do Jane....przespała się z Louisem.Blair wydaje się być moim jedynym prawdziwym przyjacielem ,ale myślę, że wiedziałem to cały czas.
-Nie idź na górę, nie ma jej tam -mówi Luke
-Co do cholery ma znaczyć,że jej nie ma?
-Znaczy to ,że nie ma jej na górze -bełkocze
-Jesteś pijany- warczę na niego zanim idę na górę pokonując dwa schody na raz.
Otwieram drzwi do sypialni.Moje oczy lustrują pokój w poszukiwaniu dziewczyny z ciemnymi włosami i niebieskimi oczami.Pokój jest w nieładzie. Łóżko i kosz na śmieci z odłamkami szkła za nim.Wchodzę do łazienki.Kilka czerwonych kropel spadło na podłogę i na umywalkę.Zaciskam szczękę i wracam z powrotem do sypialni. Okno jest otwarte,a zasłona powiewa na letnim wietrze. Nie mogła wyskoczyć,prawda? Nie, ona nie jest taka odważna.Wiem o tym. Gdzie mogła pójść? Zbiegam z powrotem w dół po schodach w poszukiwaniu Blair. Szukam ciemnych włosów.W co była ubrana? Chyba w różową bluzkę.W tym tłumie i w ciemnościach jakie tu panują nic nie widać.Dostrzegam czarne włosy i łapię Jane za ramię.
-Gdzie ona jest? Gdzie jest Blair? -pytam nerwowo
-Skąd mam wiedzieć? -pyta surowo -Przecież jestem nieatrakcyjna!
-Przespałaś się z Louisem -mówię
-Śpię z wieloma ludźmi.Byłeś zbyt zajęty swoją małą świętoszką,żeby zwrócić na mnie uwagę więc spełniłam swoje potrzeby z kim innym.
Przewracam oczami i kontynuuję poszukiwania Blair.Czy poszła w lewo? Kto mógłby ją zabrać? Nie Luke, nie Penny ,to mógłby być.....'Louis' warczę głośno.Kurwa! Pewnie zabrał ją do domu.Najprawdopodobniej powiedziała mu co się stało,a on przyjdzie potem do mnie i wyjebie mi z jakimiś uwagami.To nie tak ,że nie mógłbym go pokonać w walce. Mógłbym z łatwością pokonać to żyjące gówno ,ale nie chcę rozczarować Blair. Nagle czuję jak wielka fala winy przechodzi przeze moje ciało .Zawsze tak się dzieje po kłótni z Blair kiedy ta na mnie krzyczy.Muszę wszystko wyprostować i jej wytłumaczyć. Muszę pojechać do niej. Czy w ogóle powinienem? Louis prawdopodobnie znajdzie mnie pierwszy i zacznie się kolejna chora jatka, albo co gorsza Blair wyrzuci mnie z domu wciąż zła za to co jej powiedziałem. Jest wielka szansa ,że oberwę za to ,ale nic nie mogę poradzić.Wyjmuję kluczyki z kieszeni i kieruję się w stronę mojego samochodu.

                                                       *****
czytasz = komentujesz :)