poniedziałek, 23 marca 2015

Chapter 48

Następnego ranka budzę się i pierwsze co spostrzegam, że Harry, leżąc na mnie, praktycznie parzygnata mnie całym swoim ciałem. Staram się wyjść z łóżka , ale kiedy tylko się ruszam słyszę niezadowolony jęk chłopaka i jego ręce jeszcze bardziej owijają się w okół mnie.
-Harry -mówię mu do ucha
Nie rusza się.
Wzdycham.
-Harold -mówię głośniej
Harry otwiera oczy i posyła mi piorunujące spojrzenie.
-Co? -mówi zachrypniętym głosem
Chichoczę.
-Leżysz na mnie -mówię
Chłopak patrzy na dół.
-Oh - szepcze i przesuwa się na swoją stronę łóżka -To jeszcze nie jest powód, aby nazywać mnie Harold.
Wzruszam ramionami i wstaję z łóżka. Zawiązuję włosy w wysokiego kucyka.
-Jest ósma -mówię -Może byśmy zrobili śniadanie dla twojej mamy w podziękowaniu za wczorajszy obiad?
Harry jęczy i wychodzi niechętnie z łóżka.
-Ale to za dużo roboty -mówi zakładając czarny t-shirt
-Dobrze. Ja zrobię,a ty będziesz patrzył -oznajmiam mu
Wychodzę z pokoju i kieruję się w stronę kuchni. Harry dogania mnie na schodach. Wciąż jest senny.
Otwieram lodówę i wyciągam z niej mleko i składniki potrzebne do zrobienia naleśników. Harry przygląda mi się ziewając i przecierając pięścią zaspane oczy.
-Nawet nie próbuj -mówi ki4dy wyciągam patelnię z szuflady i kładę ją na kuchenkę
-Co?
-Nigdy nie zrobisz takich dobrych naleśników jakie są w IHOP.
Prycham.
-Mogę spróbować. -drażnię go kiedy wylewam płynne ciasto na patelnię Zaglądam raz jeszcze do lodówki i wyciągam z nich jagody wrzucając je do masy naleśnikowej.
Harry obserwuje mnie przez cały czas kiedy zajmuję się śniadaniem. Staram się nie zabałaganić kuchni podczas mojego gotowania. Porzucam naleśnika,ale ten ląduje na boku patelni, lądując chwile później na podłodze. Przeklinam pod nosem i wyrzucam go. Widzę jak Harry przygląda się moim poczynaniom starając się ukryć uśmiech.
-Dlaczego tak na mnie patrzysz? -pytam w końcu chłopaka
-Jak?
Jakbyś uważał, że ja robiąca naleśniki to jakiś cholerny żart.
-Każdy by tak pomyślał, jedząc wcześniej w IHOP.
-W porządku maestro pokarz co potrafisz. -krzyżuje ręce na klatce piersiowej
-Maestro? -uśmiechnął się pod nosem
Zamieniamy się miejscami i teraz Harry stoi przy kuchence. Łapie rączkę od patelni i nalewa do naczynia ciasto. Chwilę później podrzuca patelnia i naleśnik ląduje idealnie na drugiej stronie. Patrzę na chłopaka ze zdziwieniem. 
-Gdzie się nauczyłeś tak robić? -pytam go
-Bogowie IHOP skontaktowali się ze mną. Podobno jestem wybrańcem.
Śmieje się.
-Chciałbyś.
-Nie, naprawdę. Przyszli do mnie w moich snach. -mówi podrzucając kolejnego naleśnika i kładąc go na talerzu.
-Dla ciebie -mruga do mnie i kładzie jeszcze na talerz kilka jagód
-Czuję się zaszczycona -mówię z udawanym zachwyceniem przykładając dłoń do serca
-Powinnaś być -mówi kładąc trochę masła na patelnię -Bo jestem wybrańcem.
Śmieje się i zaczynam jeść. Harry patrzy na mnie wyczekująco.
-No i co? -pyta
-Wygląda na to, że IHOP mogą mieć konkurencję.
-Mówiłem ci - śmieje się chłopak smażąc kolejne naleśniki
-Gdybyś tylko wiedział co to jest łopatka, albo mąka kukurydziana...
-Nie pozwól temu wyjść na światło dzienne -ostrzega mnie
-Nigdy -mówię chichocząc biorąc kolejnego gryza
Kilka minut potem słyszymy kroki na schodach. Odwracamy się i widzimy Anne schodzącą do kuchni i wiążącą sznurki w szlafroku.
-Co tu robicie? -pyta sennie
-Zrobiliśmy śniadanie -mówi triumfalnie Harry przerzucając kolejnego naleśnika
-Jak cudownie -komentuje kobieta siadając przy ladzie
Podaję jej talerz naleśników, a Annie od razu zabiera się do jedzenia.
-Pyszne -chwali -Dobra robota.
-Czy są tak dobre jak w IHOP? -pyta Harry
-Nie wiem. Nie byłam tam od kilku lat. -chichocze Anne
-Oh, naleśniki! -słyszymy jak Gemma krzyczy z góry schodów
-Kto powiedział, że ty dostaniesz? -śmieje się Harry
Gemma przewraca oczami.
-Nie jest a wcześnie na bycie irytującym.
Harry uśmiecha się do dziewczyny i podaje jest talerz ze śniadaniem.
-Myślę, że każdy powinien spróbować moich nieziemskich naleśników.
-Jaki skromny - prycham
Harry puszcza do mnie oczko.
-Szkoda, że Robin pojechał wcześniej do pracy. -mówi matka chłopaka -On uwielbia naleśniki.
-Każdy kocha naleśniki. -mówi Harry -Szczególnie moje.
-Nie daj się wciągnąć do showbiznesu -drażnię go -Arogancja nie jest mile widziana.
-No to musisz uważać -ripostuje Harry
Gemma śmieje się pod nosem. Piorumuje go wzrokiem, na co chłopak tylko wzrusza ramionami.
-Patrz -mówi dumnie Harry
Podnosi patelnię z uchwyt i podrzuca nią tak, że naleśnik leci wysoko w górę, aż ląduje na suficie, przyklejając się do niego.
Patrzymy na chłopaka przez parę sekund.
-Cóż...cholera -komentuje Harry, wtedy ja, Anne i Gemma wybucham niekontrolowanym śmiechem.
Chłopak mierzy nas wzrokiem i zaczyna myć patelnię.
Annie kładzie rękę na jej piersi, a Gemma ociera oczy z łez. Przygryzam wargę, aby opanować mój śmiech.
-Wybraniec, hm? -pytam
Harry przeklina na mnie pod nosem, a ja znowu się śmieję
-Nie sądziłem, że przyklei się do sufitu. -burczy pod nosem -Myślałem, że nie dosięgnie...
-Źle myślałeś. -prycha Gemma
-Teraz, Harry pójdziesz do garażu po drabinę i zdejmiesz jedzenie z sufitu. -rozkazuje mu Anne
-Ale...
-Żadnych wymówek. Wszystkie trzy widziałyśmy. Musisz posprzątać to co nabałaganiłeś.
 -mówi
Próbuje się nie roześmiać, ale nie za bardzo mi to wychodzi.
-Mamo -Harry jęczy
-W porządku, Harry -mówię -Przynajmniej IHOP pozbyło się konkurencji.
Znowu się śmiejemy, a na twarzy Harry'ego pojawia się grymas.
Po skończonym śniadaniu idę do pokoju i ubieram się w czarne dżinsy i biały top. Następnie schodzę do garażu i pomagam Harry'emu wyciągnąć drabinę. Trzymam nogi drabiny, kiedy Harry próbuje ściągnąć naleśnika z sufitu, cały czas przeklinając.
Gemma wchodzi do kuchni z telefonem w ręku.
-Blair, idę dzisiaj na zakupy. Dołączysz do mnie? -pyta dziewczyna
-Jasne -zgadzam się - Tylko pozwól mi zabrać swoje rzeczy.
Harry idzie na górę w poszukiwaniu swojej mamy, kiedy ja zabieram z pokoju mój telefon i torebkę. Poprawiam fryzurę, robiąc wysokiego kucyka i wiążąc go wstążką mojej mamy. Schodzę na dół i żegnam się z Harrym. Wychodzę z salonu, ale i zamykam za sobą drzwi, ale nie ruszam się z miejsca, słysząc przyciszony głos Harry'ego.
-Nie wiem co robić, mamo - słyszę stłumiony głos Harry'ego
-Harry, jestem tobą rozczarowana. To co zrobiłeś nie było odpowiedzialna rzeczą.
-Mamo, to mnie niszczy od wewnątrz. Nie wiem, czy dłużej wytrzymam.
-Musisz to wszystko wyjaśnić. To moja jedyna rada.
-Nie mogę! Ona już nigdy się do mnie nie odezwie!
-Więc, co planujesz zrobić? Trzymać to w tajemnicy do końca swojego życia?
Harry wzdycha.
-Nie mam pojęcia.
-To ty powinieneś być osobą, która jej powie. Musisz to zrobić, zanim ktoś inny cię w tym wyprzedzi.
Odsuwam się od drzwi i przechodzę tak szybko przez korytarz jak to możliwe. Gemma czeka już na mnie na ganku. Dziewczyna uśmiecha się na mój widok.
-Gotowa? -pyta
Kiwam głową i wychodzę za nią z domu kierując się do srebrnego auta. Siadam na miejscu pasażera, kiedy kiedy Gemma siada za kierownicą. Ruszamy w kierunku centrum.
Dziewczyna opuszcza szybę i do wnętrza pojazdu wlatuje ciepłe, letnie powietrze.
-Muszę przyznać.. -mówi kiedy zatrzymujemy się na światłach -Nie sądziłam, że Harry kiedykolwiek....zwiąże się z kimś.
-Co masz na myśli?
-On nigdy nie miał prawdziwej dziewczyny, wiesz? Kiedy byliście nastolatkami on nigdy nie przychodził do domu z inną dziewczyną niż z tobą. -mówi spoglądając na mnie - Może od zawsze czekał na ciebie.
-Nie sądzę -prawie się śmieję
-Dlaczego?
-Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że Harry czuł coś do mnie w młodości.
Gemma marszczy brwi.
-Bo może tego nie widziałaś -mówi -Ale on zachowywał się inaczej w domu. Raz zostawiłaś u nas swoją wstążkę, a Harry praktycznie strzegł jej jak własnego życia, aby przypadkiem nic się jej nie stało. Wiedział jak bardzo jest dla ciebie ważna. Trzymał ją cały czas, jakby była najważniejszą rzeczą na Ziemi. -chichocze Gemma -Już kiedy mieliście po czternaście lat darzył cię uczuciem, nie powiedział mi tego, ale to było widać. -uśmiecha się
-Powiedziałby mi -stwierdzam -Wtedy nie musiałby chodzić z innymi dziewczynami.
-Oh, Blair -śmieje się Gemma -Wszyscy mężczyźni są tacy sami. Był z innymi dziewczynami, bo chciał abyś była zazdrosna, kochanie.
Uśmiecha się.
-Tak myślisz? -pytam
-O, tak. On nigdy nie patrzył na nie tak samo, jak patrzył na ciebie.
Jedziemy jeszcze przez parę minut rozmawiając, aż w końcu Gemma parkuje przed sporym butikiem.
-Tu są najlepsze ciuchy w Holmes Chapel. -mówi
Przez następną godzinę chodzimy po sklepie i przymierzamy ubrania. Gemma kończy kupując spódniczkę i szpilki , a ja czarną sukienkę. Dziewczyna powiedziała mi, że Harry padnie na mój widok. Wzruszam ramionami i wchodzę do samochodu, kładąc moje zakupy na tylnym siedzeniu.
    Kiedy docieramy do domu Anne gotuje coś w kuchni, Harry siedzi w salonie, czytając książkę. Zamyka ją kiedy mnie widzi, ale i tak dostrzegam, że to ta, którą dałam mu do przeczytania "Dopasowani" .
Siadam obok niego.
-Jeszcze jej nie skończyłeś? -pytam
-Byłem ostatnio rozkojarzony -tłumaczy
-Oh?
-Yeah- chłopak oplata mnie ręką i całuje w skroń -Dla przypomnienia Ky jest lepszy od Xandera.
-Zgadzam się -mówię -Ky z opisu jest przystojniejszy.
-Mam nadzieję, że to nie będzie problemem -mówi Harry uśmiechając się
-Nie wiem. Czasami jak czytam książkę wyobrażam sobie, że Ky jest moim chłopakiem....
-Oh, nie sądzę -Harry zaczyna mnie gilgotać, na co zaczynam się histerycznie śmiać
-Powiedź wujek! -krzyczy do mnie jak za czasów kiedy byliśmy mali
-Nigdy! -odkrzykuję starając się odepchnąć chłopaka
Harry łapie oba moje nadgarstki w jedną dłoń, przez co nie mogę z nim walczyć.
-Powiedź to!
-N-nie -ciężko nabieram powietrze
-Mogę to robić przez cały dzień, kochanie....
-Dobrze, dobrze, wujku...
-Co to było? Chyba nie dosłyszałem...
-WUJKU! -krzyczę,a Harry śmieje się puszczając moje nadgarstki 
Biorę głęboki oddech i posyłam Harry'emu mordercze spojrzenie.
-To nie było zabawne -mówię mu
Harry tylko uśmiecha się do mnie złośliwie i włącza telewizor. Kulę się na kanapie i wtulam w tors chłopaka, relaksując się.

                                       
                                                                        *****

Harold taki pewny siebie,a jednak taka ciota. 
Coraz bardziej nie podoba mi się jego zachowanie. Coś cholera ukrywa.

czytasz = komentujesz <3










poniedziałek, 16 marca 2015

Chapter 47

-Nie martw się -mówi Harry
-Nie martwię się -odpowiadam
-Widzę to w twoich oczach. Znasz moją mamę prawie tak długo jak ja, Blair. Naprawdę, nie ma powodu do zmartwień.
Wzdycham.
-Mam nadzieję, że chociaż upiecze tą tarte na deser.
-Myślałem o tym samym. -śmieje się Harry -Z kurewsko ogromną porcją bitej śmietany.
Chichoczę.
-Mam nadzieję, że nie będziesz odzywał się w ten sposób przy twojej mamie?
-Mogę kurwa mówić tak jak mi się kurwa podoba. -mówi drażniąc mnie
Przewracam oczami i opieram głowę o szybę. Harry sięga po moją dłoń i splata nasze palce. Przykłada moją dłoń do ust i lekko całuje. Moje serce topnieje na jego drobny gest. Harry kładzie nasze ręce na jego nodze, a drugą ręką trzyma kierownicę.
-Dobrze, że nie ma dużego ruchu -rozmyśla
-Tak -zgadzam się -Trzy godziny z tobą w małej przestrzeni to i tak za dużo dla mnie.
Harry uśmiecha się głupawo.
-I wzajemnie.
-Przecież jestem zachwycająca.
-Uroczo irytująca -poprawia mnie
Zaciskam usta.
-Chłopacy powinni być mili dla swoich dziewczyn. -mówię prychając
-Przepraszam, przepraszam. Chciałem powiedzieć, że jesteś najmniej przyjemną osobą....
-Zamknij się. Wiem, że kłamiesz. -uśmiecham się do Harry'ego na co chłopak się śmieje
Mija kolejna godzina,a my nadal siedzimy w samochodzie i co chwilę sobie dokuczamy. Patrzę przez szybę i widzę jak niebo zmienia kolor na pomarańczowy podczas zachodu słońca. Odwracam głowę i widzę jak Harry ziewa.
-Mogę prowadzić, jeśli chcesz. -proponuję
Kręci głową.
-Jesteś pewien?
-Nie chcę, żebyś rozbiła mój samochód.
Parskam.
-Nie zrobiłabym tego.
-Jasne.
Przewracam oczami. Dostrzegam, że moja ręka jest nadal spleciona z dłonią Harry'ego i spoczywa na jego nodze. Uśmiecham się pod nosem.
W końcu przyjeżdżamy do Holmes Chaple i po kilku minutach Harry parkuje samochód na podjeździe przy dużym, kamiennym domu. Wzdłuż chodnika ciągnie się rząd drzew, który przypomina mi mały tunel.
-Wow, to wygląda pięknie -mówię
Dawno nie tu byłam i mam wrażenie, że wiele rzeczy uległo zmianie.
Harry wzrusza ramionami.
-Obrzydliwie bogaty Robin.
Przewracam oczami na komentarz Harry'ego. Zanim jeszcze chłopak zdąża wyciągnąć nasze torby z samochodu, drzwi od domu się otwierają i na podwórko wychodzi mama Harry'ego, Anne. Ma na sobie fartuch ,a jej włosy są takie jakie zapamiętałam,długie, ciemne i proste. Kobieta podchodzi do nas i przytula obydwoje na raz.
-Tak właśnie myślałam, że usłyszałam dźwięk samochodu.-mówi rozradowana -Mój Boże. Patrzcie na siebie. Blair, jesteś taka śliczna. Jezu, Harry masz więcej tatuaży. Oh, nieważne. Chodźcie, chodźcie. Właśnie kończę obiad.
Harry przewraca oczami.
-Mamo -jęczy -Musimy wyciągnąć nasze torby.
-Oh, jasne. Przepraszam. Jestem taka podekscytowana, że przyjechaliście.-kobieta klaszcze w dłonie -Zawołam Robina, aby wam pomógł z torbami.
-Jest w porządku, dam sobie radę. -mówi Harry
Annie patrzy na nas jeszcze raz zanim wraca do domu zostawiając mnie i Harry'ego na zewnątrz.
-Ona tak cholernie naprzykrza się.
-Oh, ona jest wspaniała. -mówię
Wchodzimy do środka przez duże, drewniane drzwi do lobby. Sufit znajduje się wysoko nad naszymi głowami. Ogromnie okna wpuszczają do mieszkania światło zachodzącego słońca.
-Zostawcie tu bagaże -mówi Anne wskazując nam palcem miejsce -Potem je zabierzecie. 
Kobieta kieruje się do kuchni,a ja idę za nią i szczeka mi opada jak dostrzegam jak to pomieszczenie jest wyposażone. Wielki blat, na środku kuchni z palnikami i dużym ekspresem do kawy.
-Przepiękna kuchnia-mówię
-Zaprojektowałam to -mówi kobieta z dumą
Anne bierze talerze i zanosi je do jadalni.
-Praktycznie urządziliśmy z Robinem całe wnętrze domu -mówi
-Łał - nie jestem w stanie powiedzieć niczego innego
-Ładnie tu, mamo -mówi Harry
Anne rozpromienia się.
-Pozwólcie tylko, że zawołam Gemmę i Robina.
Harry staje obok mnie, z rękami w kieszeniach.
-Stęskniłam się za twoją mamą. -mówię
Harry parska.
-Miałaby zawał kiedy zobaczyłaby wnętrze mojego mieszkania.
-Ja mam zawsze kiedy widzę ten burdel w twoim domu. Mógłbyś chociaż trochę posprzątać....
-Oh, ale wtedy nie miałabyś po co do mnie przychodzić. -Harry uśmiecha się i łapie mój nadgarstek
Przewracam oczami.
-Dzięki -mówię sarkastycznie
Harry przywiera do moich ust, ale zaraz się od siebie odsuwamy, kiedy słyszymy kroki na schodach.
-Blair! Harry! -krzyczy Gemma i podbiega do nas zaciskając w mocnym uścisku. Prawie przewracam się od siły z jaka na nas wpadła ale opieram się o szafkę za moimi plecami, unikając spotkania z podłogą.
-Tak mi was brakowało! -mówi odsuwając się od nas
Jej włosy są trochę dłuższe i mają inny kolor niż ostatnim razem, są ciemno kasztanowe, co tylko podkreśla jej urodę.
-Blair, wyglądasz świetnie. -komplementuje mnie zaciskając jedną z moich dłoni w jej
-Ty też -mówię jej
-O Jezu, Harry jeszcze więcej tatuaży, co?
Harry przewraca oczami, a Gemma jeszcze raz go przytula.Robin pojawia się przed nami., uśmiechając się.
-Witaj, Blair, Harry -mówi do nas kiwając głowa i ściskając nasze ręce na powitanie -Świetnie was widzieć.
Kiwam głową, odwzajemniając uśmiech.
-Pana też -mówię grzecznie
-Wszyscy do jadalni, obiad! -krzyczy Anne
Otwieram szeroko oczy patrząc na ilość jedzenia na stole.
Wszyscy siedzą przy stole i zajadają się obiadem. Anne cały czas mówi jacy jesteśmy już dorośli, a Gemma o tym jak ukończyła college. Cały czas wraz z Harrym kiwam głową i uśmiecham się.
-Posiłek jest pyszny, Annie -mówię do kobiety
-Oh, dziękuję bardzo. Gotowałam całe popołudnie.
Robin nie rozmawia zbyt dużo, głównie rozmowę podtrzymują Gemma i Anne zasypując nas pytaniami. Nie mam nic przeciwko temu, są dla mnie jak rodzina. Wychowałam się w ich otoczeniu i kocham ich tak samo jak Harry.
-Więc, powiedz mi -Anne zwraca się do mnie z chytrym uśmieszkiem -Jacyś fajni chłopcy? Chodzi mi o to, że jesteś śliczna i musisz przyciągać do siebie wielu chłopaków.
Harry krztusi się wodą, którą właśnie pił i głośno kaszle. Gemma klepie go po plecach dopóki chłopak nie odzyskuje normalnego oddechu. Chrząka i patrzy na mnie.
-Uh...-grzebie widelcem w talerzu -Właściwie...
-Blair jest ze mną -mówi za mnie Harry 
Anne i Gemma otwierają szeroko oczy z zaskoczenia. Gemma upuszcza widelec na talerz z głośnym hukiem, a szczęka Anne opada równo na ziemię.
-Wy dwoje jesteście...-zaczyna siostra Harry'ego
Kiwam głową patrząc na Harry'ego, który tylko wzrusza ramionami.
-Wow -mówi Anne -Mogę szczerze powiedzieć, że nigdy bym się tego nie spodziewała.
-Tak, cóż -mówi Harry
Gemma parska,a Harry patrzy na nią marszcząc brwi.
-Co? -pyta
-Nic....po prostu jesteście jak...oksymoron -dziewczyna chichocze
-To co?-pyta Harry i zaciska mocno szczękę widocznie zirytowany
-Nie bądź taki defensywny, Harry -upomina go Gem -Mówię tylko, że...Blair kocha książki i jest raczej spokojna, a Harry....Harry jest zupełnym przeciwieństwem.
Chłopak przewraca oczami.
-To chyba zbyt mocne. -mówi Harry
-Nie,właściwie jest w tym trochę prawdy. -mówię, a oczy wszystkich skupiają się na mnie -Chodzi mi o to, że prawdą jest, że ja i Harry byliśmy przyjaciółmi przez te wszystkie lata.
Anne kiwa głową.
-Myślę, że gdzieś tam z tyłu głowy podejrzewałam taki obrót sytuacji. Pamiętam jak Harry usychał z tęsknoty za tobą kiedy byliście nastolatkami....
-Mamo! -protestuje Harry
Gemma i Anne wybuchają śmiechem. Staram się ukryć mój uśmieszek, ale Harry to zauważa.
-To nie jest śmieszne -mówi chłopak
-Pamiętasz, jak pytał nas jaki rodzaj i kolor kwiatów lubi Blair....-zaczyna Gemma
-Gemma, zamknij się -Harry traci powoli cierpliwość
-I zawsze mówił, jak bardzo podoba mu się ta wstążka w jej włosach -mówi z błyszczącymi oczami Annie kiwając głową na wspomnienie
-Oh, ta różowa -wtrąca się Gem i obie zaczynają się śmiać
Zasłaniam ręka usta,a by Harry nie dostrzegł, że się śmieję.Sądzę, że kochał mnie tak samo jak ja jego.Myślę, że to dobrze jest to wiedzieć.
-Dobrze, czas na robienie żartów z Harry'ego się skończył -rozkazuje chłopak
Gemma i Annie potrząsają głową. Nawet Robin się uśmiecha.
-Czy możemy zmienić temat? -pyta Harry z głową w rękach
-Aww, wygląda na to, że go zawstydziłyśmy -parska Gemma,a Harry wystawia jej środkowy palec
-Harry -upomina go Anne -To nie właściwe.
Harry burczy pod nosem i kończy obiad. Przygryzam wargę aby się nie uśmiechnąć. Wiem, że będę potem dokuczać Harry'emu.
Po śmierci mojej mamy, Anne stała się dla mnie tak jakby moją przybrana mamą zawsze w gotowości. Pakowała mi lunch do szkoły i oglądała ze mną filmy wieczorami. To nie tak, że całkowicie zastępowała mi mamę, ale była w obecnym czasie najbliższą mi osobą.
-Pamiętam, jak mieliście pięć lat, Harry robił wszystko dla Blair. -mówi Anne opierając się na krześle -Blair chciała ubrać się jak księżniczka, więc chłopczyk Harry też zmienił się w księżniczkę w dziesięć minut.
Harry wygląda jakby za chwile miał wybuchnąć.
-I piliśmy wodę udając, że to białe wino -przypominam sobie
-To podobało się Madeleine. Uważała, że to najbardziej urocza rzecz pod słońcem, wy dwoje ubrani w sukienki księżniczek popijający wodę w kieliszkach od wina. -wspomina Anne
Uśmiecham się na wzmiankę o mojej mamie.
Harry wzdycha dramatycznie.
-Błagam, czy możecie zmienić ten cholerny temat?!
Śmieję się wraz z Anne i Gemmą kiedy Harry mierzy nas wzrokiem.
Pomagam Gemmie sprzątnąć ze stołu po skończonym objedzie. Opowiada mi o niedawno poznanym chłopaku. Zawsze traktowałam Gem jak siostrę.
Kiedy odkładam naczynia do zmywarki mój wzrok pada na duży ogród za domem, gdzie spostrzegam duży basen.
-Łał -mówię
Gemma patrzy na mnie,a potem na ogród i uśmiecha się lekko.
-Oh, tak. Anne chciała mieć basen. Uważa go za atrakcję domu. 
-Czy jest ciepły? -pytam
-Tak -mówi -Słońce nagrzewa go w czasie dnia. W sumie to teraz jest najlepszy czas na pływanie, bo dni są naprawdę ciepłe.
-Oh. Muszę go kiedyś wypróbować.
Kończę pracę w kuchni. Anne pokazuje mi i Harry'emu nasze pokoje. Są prawie takie same, tylko różnią się kolorem pościeli na łóżkach. Harry patrzy na mnie.
-Mamo, nie przeszkadza nam aby dzielić wspólny pokój -mówi Harry
Annie patrzy na nas speszona.
-Oh -mówi cicho
Rumienię się.
-Nie, to nie tak jak się wydaję -mówię prędko -Harry po prostu...cierpi na bezsenność.
Harry zaciska pięści i patrzy na mnie.
Annie kiwa głową.
-W porządku -mówi kobieta uśmiechając się do nas -Śpijcie dobrze dzieci -całuje każdego z nas w policzek i zostawia nas
Harry idzie za mną do pokoju i zamyka drzwi. Zaczynam rozpakowywać moje rzeczy, ale chłopak powstrzymuje mnie od tego łapiąc mocno moją rękę.\
-Co? 
 -Dlaczego jej powiedziałaś?-syczy
-O czym? -pytam zdezorientowana
-Że ja...że jestem....
-Musiałam, Harry, inaczej już by doszła do błędnych wniosków.
-I co w tym złego?
Opieram się pokusie, aby go uderzyć.
-To nie prawda i nie chcę aby pomyślała, że robimy rzeczy, których  tak naprawdę nie robimy -akcentuje przedostatni wyraz
-Jeszcze -mówi Harry
Teraz jest czas aby go uderzyć. Harry uśmiecha się głupawo i przykłada rękę do policzka.
-Niezłe uderzenie.
Przewracam oczami i wyjmuje piżamę, kładąc ja na łóżku. Harry ponownie łapie mój nadgarstek, odwracając mnie w jego stronę.
-Co tym razem? -pytam go zirytowana
-Chodźmy popływać.
Prycham.
-Nie zabrałam kostiumu.
-Tak, ale masz bieliznę, racja?
-Harry!
-No dalej, co jest wym złego? Jak byliśmy dziećmi zawsze chodziliśmy pływać w bieliźnie.
-No właśnie...kiedy byliśmy dziećmi.
-Chodź, Blair - wygląda tak dziecinnie kiedy jego oczy powiększają się w ekscytacji tym pomysłem
Jęczę.
-Jest dziesiąta wieczorem.
-No to co? Basen ma światła. Nie pozwolę ci utonąć.
-Harry....
-Proszę? Dla mnie?
Wzdycham.
-Dobrze.
Harry jest taki podekscytowany, że prawie zbiega ze schodów i wchodzi do ogrodu. Próbuję zwolnić, ale chłopak ciągnie mnie za rękę. Stajemy na brzegu basenu. Na dworze jest już zupełnie ciemno i czuć ciepły, letni wiatr w powietrzu. Harry natychmiast ściąga koszulkę i dżinsy, skacząc do wody.
Rumienię się i odwracam wzrok od jego ciała. Chłopak wypływa na powierzchnie i uśmiecha się do mnie.
-Woda jest ciepła, chodź. -zachęca mnie
-Tylko zanurzę nogi...
-Bzdura. Wchodzisz do wody.
Kręcę głową.
-Ja nie...
-Zdejmuj ubranie -mówi
Posyłam mu piorunujący wzrok,a chłopak się śmieję.
-Nie w tym znaczeniu. Chodź do wody.
Jęczę i zaczynam zdejmować koszulkę i spodenki, składając je i układając z dala od basenu, aby się nie zamoczyły. Odwracam się w stronę basenu i patrzę na Harry'ego ,który dosłownie świdruje mnie swoim wzrokiem. Kiedy chłopak orientuje się, że przyłapałam go na gapieniu się, zanurza się natychmiast do wody, poza zasięg mojego wzroku.
W głębi dziękuję Bogu, że założyłam dzisiaj czarną bieliznę. Wiążę włosy w wysokiego koka kiedy Harry wypływa ponownie na powierzchnię, tym razem przy brzegu basenu.
-Więc, teraz masz zamiar wejść samodzielnie, czy mam cię zmusić? -mówi z błyszczącymi oczami
Odsuwam się od krawędzi basenu.
-Nie mam nic przeciwko wyjściu z basenu i wrzuceniu cię do wody -mówi
Posyłam chłopakowi gniewne spojrzenie.
-Ja nie chcę pływ....
-Liczę do trzech i wychodzę po ciebie...
-Ugh -jęczę
-Jeden...
-Harry...
-Dwa...-Harry podciąga się na łokciach i wychodzi z basenu
-Harry!
-Trzy!
Chłopak podchodzi do mnie z uśmiechem. Woda spływa z jego wytatuowanego ciała.
-Nie, Harry -mówię wyciągając ręce do przodu, aby odepchnąć chłopaka
-Policzyłem do trzech, teraz muszę cię wrzucić.
-Ale ja...
Harry podnosi mnie, łapiąc w swoje ramiona w ślubnym stylu, niosąc na brzeg basenu. Piszczę i krzyczę, aby nie wrzucał mnie do wody.
-Gotowa?-pyta z uśmieszkiem
-Nie! -krzyczę
Chłopak śmieje się i wrzuca mnie do wody, wskakując do niej zaraz za mną. Krzyczę kiedy moje ciało styla się z zimną wodą. Dotykam stopami dnia i prostuję się, patrząc gniewnie na Harry'ego.
-W jakim kurwa wszechświecie ta woda jest ciepła?! -krzyczę
Harry śmieje się i podchodzi do mnie, biorąc mnie w swoje ramiona.
-Przyzwyczaisz się. -mówi do mojego ucha
Przewracam oczami.
-Jesteś dupkiem.
Wzrusza ramionami.
-Nigdy nie twierdziłem, że jest inaczej.
Harry pochyla się i całuje mnie. Jego usta smakują chlorem i guma miętową. Zaplatam ręce na jego szyi pogłębiając pocałunek. Harry przykłada usta do mojej szyi całując i przygryzając moją mokrą skórę. Drżę pod jego dotykiem.
-Czy...czy mogę już wyjść? -pytam
Czuję uśmiech Harry'ego na mojej szyi.
-Ale dopiero co weszłaś.
-Nie obchodzi mnie to. -mówię odsuwając ode mnie lekko chłopaka
-Och, Blair. Gdybyśmy byli dziećmi to ty prosiłabyś mnie aby nie wychodzić z basenu i pływać nocą.
-Tak, cóż - krzyżuje ręce na mojej klatce piersiowej
-Zagrajmy w grę- mówi
-Co? Nie.
-Blair, jeśli masz PMS* rozumiem....
-O mój Boże- przewracam oczami
-Tylko się droczę -mówi
Czuje jak ciepłe ręce chłopaka ponownie mnie oplatają dodając mojemu ciału trochę ciepła.
-Nie może być ci ciągle zimno -mówi Harry
-Cóż, jest.
Chłopak wzdycha.
-Naprawdę chcesz już wracać do domu? -pyta
-Bardzo.
Harry uśmiecha się.
-Pooglądajmy jeszcze przez chwilę gwiazdy -mówi
Kiwam głową i patrzę w górę na gwieździste niebo. Mój wzrok spoczywa na tej największej i najjaśniej świecącej. Czasami zastanawiam się, czy moja mama tam jest, tańcząc z gwiazdami i obserwując mnie i Harry'ego.
-Harry?
-Mmmm
-Myślisz, że moja mama tam jest?
Oczy Harry'ego skanują rozgwieżdżone niebo.
-Oczywiście, że tam jest- mówi -Ona stworzyła sobie tam, u góry nowy dom.
Uśmiecham się delikatnie na jego słowa.
-Naprawdę tak myślisz?
Harry kiwa głową.
-Tak.
Nagle czuję się jak dziecko, patrząc na gwiazdy i rozmawiając o mojej mamie w ten sposób. Chłodny wiatr uderza w moją mokrą skórę wywołując u mnie dreszcze.
-Chodźmy do środka -szepcze Harry do mojego ucha
 Kiwam głową i chłopak pomaga mi wyjść z basenu. Zabieramy nasze ubrania i wchodzimy do środka.
-Cholera. Zapomniałem wziąć ręczników.- szepcze
 Przewracam oczami i idę po cichu do pokoju. Biorę prysznic i przebieram się w piżamę. Zaczynam czytać książkę kiedy Harry bierze kąpiel. W końcu wychodzi z łazienki. Jego loki są wilgotne, a oczy lekko zmęczone. Zamykam książkę, kiedy wyłącza światło i kładzie się obok mnie na łóżku. Ramiona Harry'ego oplatają mnie w pasie i przyciągają do niego. Chłopak całuje mnie w czubek głowy, kiedy zamykam oczy.
-Czy to prawda, że jak byliśmy dziećmi zrobiłbyś dla mnie wszystko? -pytam cicho
Czuję ciepły oddech Harry'ego na moim ramieniu.
-Teraz też bym zrobił -odpowiada
Odwracam się tak, że teraz patrzymy sobie w oczy.
-Naprawdę?
Harry uśmiecha się tak, że w jego policzkach ukazują się dołeczki. 
 -Naprawdę.
Całuje go powoli w usta i przytulam się do niego, chwilę potem zasypiając


                                                                     *****
 *PMS -zespół napięcia przedmiesiączkowego (: już to kiedyś tłumaczyłam :)

czytasz = komentujesz <3

poniedziałek, 9 marca 2015

Chapter 46

-Chodź, Harry -jęczę do telefonu trzy dni później - Obiecałeś.
Harry przeklina pod nosem.
-Nie chcę iść na cywilizowaną kolację z pieprzonym Louisem...
-To tylko jeden obiad -kontynuuję -A poza tym ja tam będę...no i reszta rodziny. Nie będzie tak źle.
Harry wzdycha.
-Dobrze -mówi- Będę o szóstej.
Uśmiecham się.
-Hurra! -krzyczę do słuchawki
Rozłączam się i patrzę uradowana na Lottie.
-Mówiłam ci, że mnie posłucha.
Dziewczyna wzrusza ramionami. Rzuca swój telefon na łóżko i spogląda na mnie.
-No to teraz -mówi -W co się ubierzemy?
Przerzucam ciuchy w mojej szafie i w końcu wybieram granatową sukienkę z koronką na dekolcie. Lottie  kiwa z aprobatą głową na mój wybór. Przebieram się. Wiążę włosy wstążką mamy, na powieki nakładam czarny eyeliner, rzęsy tuszuję,a na poliki nakładam lekki róż. Całość makijażu wykańczam różowym błyszczykiem. Lottie patrzy na mnie.
-Wyglądasz niesamowicie, Blair -komplementuje mnie
-Ty też -mówię
Dziewczyna ma na sobie jasno żłótą sukienkę i włosy uczesanie w warkocz.
Drwi z mojego komplementu na co się śmieję.
Idę na dół, do kuchni, aby zobaczyć, czy Jay nie potrzebuje pomocy przy kolacji.
Kobieta uśmiecha się do mnie kiedy wchodzę do pomieszczenia.
-Mogę ci jakoś pomóc? -pytam ją
-Cóż, mam kurczaka, który potrzebuje przyprawienia i ziemianki,  z których trzeba zrobić puree. Wybieraj.
-Ziemniaki.
Jay podaje mi miskę i łopatkę. Kiedy tłucze ziemniaki , staram się robić to ostrożnie, aby nie zabrudzić mojej sukienki.
-Blair, wyglądasz naprawdę pięknie -mówi jak przyprawia kurczaka
-Dziękuję -rumienię się
-Myślę, że ta wstążka we włosach...to była twojej matki, prawda?
Kiwam głową.
Jay marszczy brwi.
-Nigdy jej nie spotkałam -mówi delikatnie -Ale widząc zdjęcia dostrzegam jak bardzo jesteś do niej podobna.
Przestaję zajmować się puree i kieruję moją uwagę na Jay.
-To wiele dla mnie znaczy -mówię -Dziękuję.
Wzrok Jay łagodnieje jeszcze bardziej.
-Ja wiem, że nigdy ci jej nie zastąpię. -mówi cicho -Ale mam nadzieję, że wiesz, że jeśli kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebowała jestem tu dla ciebie.
Przygryzam nerwowo wargę.
-Dziękuję Jay -mówię -Ja...cieszę się, że tu jesteś.
Oczy Jay błyszczą ze wzruszenia. Kobieta podchodzi do mnie i mocno mnie przytula. Jej perfumy łaskoczą moje zmysły. Wiem, że ona nigdy nie będzie moją matką,a le teraz jest najbliższą mi osobą jaką mam i jest wdzięczna za wszystkie jej wysiłki wobec mnie.
Jay odsuwa się ode mnie wycierając mokre od łez i wraca do kurczaka.
-Nie chcemy przecież moich łez w obiedzie, prawda. -mówi
Chichoczę razem z nią i kontynuuję ugniatanie ziemniaków.
Wybija szósta i słyszę dźwięk dzwonka do drzwi. Nie wiem jak Harry będzie zachowywał się w czasie kolacji. Mam nadzieję, że pozostanie uprzejmym Harrym, takiego jakiego kocham i nie będzie wszczynał kłótni z Louisem.
Otwieram drzwi i na widok Harry'ego opada mi szczęka. Robię krok w tył, aby lepiej się mu przyjrzeć.Wygląda zupełnie inaczej. Nadal ma ciasne, czarne dżinsy,a le zamiast luźnego, bawełnianego t-shirtu ma na sobie elegancką, śnieżno białą koszulę. Kilka górnych guzików ma rozpiętych. Chłopak posyła mi uśmiech i wkłada ręce do kieszeni.
-Harry-szepczę -Wyglądasz świetnie.
Harry przewraca oczami.
-Ty też -mówi -Chodźmy, im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy.
Sięgam po rękę chłopaka i prowadzę go do jadalni. Wszyscy już siadają, więc ja i Harry też tak robimy. Harry spina się jak widzi Louisa naprzeciw mnie. Mój ojciec siada na brzegu, obok Harry'ego, Jay obok Louisa , bliźniaczki siadają z drugiej strony Lou,a Lottie obok mnie.
-Miło cię widzieć, Harry -mówi mój ojciec kiwając głową
-Ciebie też -mówi Harry
Jay klaszcze w ręce.
-Więc mamy kurczaka, ziemniaki i sałatkę. Częstujcie się.
Wszyscy nakładają sobie porcje na swoje telerze. Lottie zaczyna mówić o kimśz jej szkoły kiedy my jemy w milczeniu.
-Więc, Blair -zaczyna mój ojciec -Jedziesz w przyszłym tygodniu orientacyjnie do college'u, tak?
Kiwam głową.
-Po prostu będę zwiedzać kampus i akademik.
-Będziesz mieszkać w akademiku? -pyta Jay
Wzruszam ramionami.
-Nie wiem dokładnie -mówię -Nie jestem pewna, czy chcę się stąd wyprowadzać.
Jay kiwa głową.
- Zawsze jesteś tu mile widziana i możesz tu zostać tak długo jak chcesz -mówi
-Tak! -krzyczy Phoebe -Zostań!
Śmieję się i słyszę westchnięcie Harry'ego obok mnie.
-Harry, a ty? -pyta mój ojciec - Też idziesz do college'u?
Harry odchrząkuje.
-Jeszcze dokładnie nie zdecydowałem. -mówi
Louis parska, a jak kopię go pod stołem.
-Zawsze dobrze jest mieć wykształcenie.- mówi Jay
Harry kiwa głową.
-Tak właściwie to Harry zawozi mnie w następny weekend na uniwersytet. -mówię
-Ah -mówi mój ojciec -To miło z twojej strony, Harry.
Harry kiwa ponownie głową i uśmiecha się.
-Blair i tak nie może przebywać długo bez mojego towarzystwa. -szczerzy się chłopak
-Nie prawda -mówię uderzając Harry'ego w ramię
-Ow -mówi pocierając ramię -Nie znęcaj się nade mną przy obiedzie.
Bliźniaczki się śmieją.
-Znęcaniem bym tego nie nazwała - przewracam oczami
-Już się przyzwyczaiłem -mówi Harry -Cały czas to robisz.
-Wcale nie -protestuję
-Jasne, ktoś tu kłamie.
Wszyscy się śmieję (oprócz Louisa), a ja uderzam Harry'ego ponownie, mocniej. Uśmiecha się kiedy na jego twarzy pojawia się grymas.
-Uważaj na siebie,Styles- mówię
-Taka brutalna - mówi chłopak pocierając bolące miejsce
-Jeśli dziewczyna jest dla ciebie nie miła to znaczy, że cię lubi -mówi Daisy
Na moich policzkach pojawia się wściekły róż. Harry odchyla głowę ze śmiechu,a w jego policzkach pojawiają się dołeczki.
-Nie martw się, ja już to wiem -mówi do Daisy
Podnoszę rękę i znowu go uderzam, a Harry podnosi ręce w obronnym geście. Louis przewraca oczami wyraźnie zirytowany. 
-Więc Harry, gdzie pracujesz? -pyta Jay
-W studiu tatuażu Ed'a w centrum miasta - odpowiada płynnie Harry na co parskam śmiechem
-Co? -pyta Harry odwracając się do mnie -Co jest w tym takiego śmiesznego?
-Nic -mówię potrząsając głową -Kontynuuj.
-Tatuażysta..to interesujące -mówi Jay
Wzrusza ramionami.
-Nazywaj to jak tylko chcesz i tak pałą mi minimalną stawkę.
Ponownie wszyscy się śmieją. Jestem wdzięczna, że Harry czuje sie coraz bardziej komfortowo wśród mojej rodziny.
-Jakie tatuaże robisz? -pyta go Fizzy
-Każde -odpowiada -Byłabyś zdziwiona jakie ludzie wymyślają wzory.
-Naprawdę -mówi mój ojciec
-O tak -mówi Harry -Kiedyś tatuowałem twarz klienta.
Lottie się śmieje.
-Nie ma mowy!
Chłopak kiwa głową.
-Jestem śmiertelnie poważny.
-Dlaczego ludzie chcą mieć tatuaże na twarzy? -pyta Jay i marszczy nos
-Niektórzy są walnięci i pojeba...głupi -Harry gryzie się w język
Uśmiecham się i kopię chłopaka pod stołem. Bliźniaczki chichoczą.
-To musi być bolesne -mówi Fizzy kręcąc głową
Harry wzrusza ramionami.
-Nie jest tak źle, ale zgaduję, że całkiem nieźle boli kiedy tatuuje się okolice oka, jak ja temu klientowi.
-O mój Boże -mówi Jay -Nawet sobie nie wyobrażam 
No to świetnie, zeszliśmy na temat bólu.
-Masz dużo tatuaży -wtrąca się Lottie wskazując nadgarstek i ręce Harry'ego.
Harry kiwa głow.
-Tak -mówi -Tak myślę.
-Czy one bolały? -pyta Phoebe
-Trochę.
-Są ładne -mówi Daisy -Podoba mnie się kłódka.
Harry odwraca nadgarstek w swoją stronę.
-Tak -mówi -Mi też.
-Niech ci teraz nic nie przychodzi do głowy, Daisy -śmieje się Jay -Jesteś dużo za młoda na tatuaże.
Mój ojciec się śmieje.
Rozmawiamy jeszcze przez jakiś czas aż wybija dziewiąta. Jay każe bliźniaczkom, Lottie i Fizzy iść do na górę do łóżek, kiedy my jeszcze siedzimy przy stole.
Harry wzdycha i oplata mnie rękę w tali kiedy kończymy jedzenie.
-Chcecie trochę trochę wina? -pyta mnie Harry'ego i Louisa mój ojciec  
Harry kiwa głową.
-Proszę -bardziej mówi niż pyta na co mój ojciec się śmieje
Nalewa nam po kieliszku czerwonego wina.
-Louis -mówię uświadamiając sobie, że chłopak nie odzywał się podczas naszej kolacji -Jak idą łowy na idealną dziewczynę? -pytam z uśmieszkiem
Louis wzrusza ramionami i upija łyk trunku.
-Nic niezwykłego.
Uśmiecham się ciepło do niego.
-Zajdziemy ci kogoś, nie martw się Lou.
Jay wraca do nas z kuchni i siada na krześle upijając łyk alkoholu.
 Ja i Harry też pijemy.
Mój ojciec odstawia kieliszek na stół i opiera się o oparcie krzesła.
-Więc, Harry -zaczyna -Muszę cię o to spytać. Czy uprawiałeś seks z moją córką?
Krztuszę się winem i prawie wypluwam je na Louisa,a to co zostało w moim kieliszku w mały włos co nie wylewam na sukienkę. Harry kaszle i odchrząkuje nerwowo. Louis się szczerzy i stara się nie wybuchnąć śmiechem.
-Tato -mówię przerażona
-Wiem, Blair, ale muszę usłyszeć to od niego. -mówi i skupia swoja uwagę ponownie na Harrym
Harry znowu odchrząkuję i odkłada kieliszek na stół.
-Nie -mówi -Nie zrobiłem tego.
Moje policzki są całe czerwone. Kolacja układała się tak dobrze, a jedno niezręczne pytanie mojego ojca musiało ją zepsuć.
-Zdziwionko -mówi rozbawiony Louis kiedy Harry posyła mu mordercze spojrzenie
-Dlaczego? -pyta mój ojciec
Otwieram szeroko oczy. Jezu Chryste czy mój ojciec może skończyć z tymi pytaniami?!
Mam ochotę go za to uderzyć.
-Powiedźmy ,że Harry jest zapracowany pod tym względem.
Zamorduję Louisa.
-Byłem -mówi pośpiesznie Harry przez zaciśnięte zęby
-Też taki byłem w twoim wieku -mówi mój ojciec -To nie jest dobry sposób na życie.
Nie wierzę, to nie miała być rozmowa typu kiedy byłem w twoim wieku no błagam.
Powstrzymuję się od krzyknięcia nad mojego ojca aby się zamknął.
-Zgadzam się. -mówi Harry -Ja..ja nie potraktowałbym źle Blair.
Dlaczego oni muszą przeprowadzać tą rozmowę przy mnie.
-Dobrze to słyszeć -mój ojciec kiwa głową
Jay odchrząkuje nerwowo.
-Blair pomożesz mi posprzątać ze stołu.
Kiwam kłową i pośpiesznie wstaję od stołu. Zabieram talerze i idę do kuchni. Kiedy drzwi się za mną zamykają oddycham z ulgą.
-Przynajmniej teraz nie musisz ich słuchać. -mówi Jay
-Dziękuję ci bardzo.
-Wyglądałaś na zmieszaną.
-Nie mogłabym nie być, znaczy Jezu! -mówię unosząc w górę ręce
Jay chichocze i myje naczynia w milczeniu.
W końcu Harry wchodzi do kuchni.
-Blair odprowadzisz mnie do samochodu?
Kiwam głową i wychodzę z nim na zewnątrz.
Tak szybko jak zamykają się za nami drzwi Harry odwraca się do mnie.
-Jezu kurwa Chryste. -wypuszcza powietrze i przeczesuje nerwowo ręką włosy
Kiwam głową.
-To było...
-Kurewsko straszne -kończy za mnie
Patrzymy się na siebie przez moment zanim wybuchamy oboje niekontrolowanym śmiechem. Harry przytula mnie i czuję jak trzęsą mu się ramiona podczas śmiechu.
-O mój Boże -chichoczę
-On tak po prostu o to spytał, bez żadnego zawahania. Jezu.
-Wyrywanie moich rzęs jedna za drugą byłoby bardziej komfortowe od tamtej rozmowy. -śmieję się
Harry chichocze.
-Mój Boże. -mówi kręcąc głową - Mogę szczerze powiedzieć, że nigdy nie miałem bardziej niezręcznej rozmowy
-To znaczy ja już mu powiedziałam...że nie byliśmy...że my nie -odchrząkuje -Nie rozumien dlaczego on ponownie o to spytał i jeszcze przy Jay i Louisie.
Harry uśmiecha się i przyciąga mnie bliżej do siebie.
-Dopóki nie zechcesz tego zmienić. -szepcze do mojego ucha
Odpycham go i przewracam oczami.
-W twoich snach -mówię
Harry uśmiecha się i pochyla aby mnie pocałować. Zakładam mu ręce na szyję kiedy Harry delikatnie mnie całuje. Słyszę gwizd i odwracam się widząc stojące w oknie Lottie i Fizzy patrząca na nas zza okna na piętrze. Dziewczyny mrugają do mnie i pokazują uniesione kciuki.
-Użyj tego języka Blair -krzyczy Lottie i zaczyna wraz z Fizzy chichotać
-Do łóżek, ale już! -krzyczę do nich ostro się rumieniąc
Słyszę jak Harry śmieje się za moimi plecami więc odwracam się i uderzam go po raz setny tego wieczoru w ramię.
-Kurwa, mocno uderzasz -mówi pocierając ramię
Wzruszam ramionami.
-Odwdzięczam się.
Harry łapie mnie za nadgarstek i popycha na zimną ścianę domu. Jesteśmy teraz poza zasięgiem wścibskich oczu Fizzy i Lottie. Harry obniża usta do mojej szyi i gryząc lekko moją skórę. Ciężko oddycham na jego nachalność. Harry śmieje się przy mojej szyi wzbudzając deszcze na mojej skórze.
-Harry przestań -prawie jęczę
Harry odsuwa się ode mnie i uśmiecha.
-Odwdzięczam się -mówi to co ja przed momentem
Przewracam oczami.
-Idź do domu dupku. -mówię odpychając jego klatkę piersiową
Harry nadal się śmieje kiedy idzie do swojego samochodu.
-Dobranoc, Blair -mówi
-Dobranoc, Harold.
Chłopak odwraca się w moją stronę.
-Czy mam do ciebie wrócić?
Kręcę głową.
-Dobranoc, Harry -poprawiam się
Chłopak uśmiecha się do mnie i puszcza mi oczko.
Patrzę jak wsiada do samochodu i odjeżdża w ciemną noc.


-Masz wszystko? -pyta mnie Harry zamykając bagażnik
Kiwam głową.
-Tak myślę -mówię -Sprawdziłam trzy razy.
Harry uśmiecha się, a ja wsiadam na miejsce pasażera w jego aucie. Wyjeżdżamy dzisiaj aby zwiedzić college. Podróż nie zajmie nam długo, ale chcemy zatrzymać się jeszcze w Holmes Chapel u rodziny Harry'ego.
Mój ojciec i Jay machają do mnie kiedy wyjeżdżamy z podjazdu.
-Wygląda na to, że zostaliśmy sami -mówi puszczając mi oczko
-Sama radość -mówię monotonnie
Harry uśmiecha się. Wyciągam książkę z mojej torebki i kładę ją na kolanach. Harry włącza kasetę do radia i w samochodzie rozbrzmiewa głos Lany Del Ray. Patrzę na chłopaka zaskoczona.
-Lana? -pytam
Harry wzrusza ramionami.
-Jest gorąca. -odpowiada
-Myślałam, że...
-Co?
-Nie spodziewałam się że masz jej płytę.
-A czego oczekiwałaś?
-Szczerze mówiąc...rapu, czy czegoś w tym stylu.
Harry się śmieje.
-Jestem o wiele bardziej kulturalny niż myślisz.
Parskam.
-Jasne.
-Hej -mówi oburzony -Uważam to za obrazę.
Wzruszam ramionami.
-Okej -mówię
-Dla jasności, nie wiedziałem, że też ją lubisz.
-Lana jest świetna -mówię -Jej głos jest niesamowity.
-I jest gorąca. -dodaje Harry
-Harry -uderzam go w ramię
-Co? Nie zaprzeczysz.
-Nie gustuję w kobietach,Harry. -mówię z rozbawieniem
Harry śmieje się.
-Mam taką nadzieję.
Ponownie go uderzam.
-Jesteś okropny.
Harry nic nie mówi tylko podkręca głośność. Opieram się o fotel i otwieram książkę. Zaczynam czytać, ale i tak nie mogę powstrzymać się od zerkania na Harry'ego co jakiś czas.
Prowadzi z jedną ręką na kierownicy,a druga spoczywa na jego kolanie. Kiwa głową w rytm muzyki i co chwilę przygryza wargę. Ma na sobie koszulkę z nadrukiem Rolling Stones i czarne dżinsy. Jego włosy, mimo, że trochę dłuższe nadal są pięknie kasztanowe i kręcone. Na nosie ma czarne okulary. Od zawsze zdawałam sobie sprawę, że swoim wyglądem przyciąga do siebie wiele dziewczyn. Od kiedy byliśmy nastolatkami dziewczyny dosłownie lgnęły do niego. One nigdy nie zwracał na to uwagi. Zastanawiam się, czy w młodości też był we mnie zakochamy tak, jak ja w nim.
Mój wzrok ląduje na tatuażach prześwitujących przez jego koszulkę i na te na rękach.
-Harry -mówię zamykając moją książkę
-Hmm? -chłopak skupia na mnie swoją uwagę
-Co oznaczają twoje tatuaże? -pytam
Harry unosi brwi.
-Dlaczego pytasz?
Wzruszam ramionami.
-Po prostu się zastanawiam.
-Dobrze, który? -pyta
Przygryzam wargę skanują jego tatuaże na ramieniu. Moje wzrok spoczywa na misternie wytatuowanym statku na jego bicepsie.
-Statek -mówię
Harry odwraca głowę i patrzy na rysunek uśmiechając się lekko.
-Ah- mówi - Ten.
Harry przekręca się w fotelu kierowcy.
-Zrobiłem go kiedy byłem pijany. -mówi
Unoszę brwi ze zdziwienia.
-Naprawdę?
-Oh, tak. Byłem kurewsko wstawiony.
-Żałujesz, że go masz?
-Nie, w ogóle nie żałuje. Zrobiłem go rano, zaraz po imprezie, ale teraz wiele dla mnie znaczy.
-Czyli co? -dopytuję
-To, że zawsze mam możliwość odpłynąć, uciec. -mówi -Ale nawet jeśli nie mam takiej szansy, to nadal nie mogę pozwolić sobie tonąć. Muszę utrzymywać się na powierzchni i stąpać twardo po ziemi.
Patrzę na Harry'ego.
-To naprawdę interesujące.-mówię
Chłopak uśmiecha się.
-Myślałaś, że to oznacza coś głupiego, bez jakiegokolwiek sensu,prawda?
Wzruszam ramonami.
-Nie będę kłamać.
-Będę mieć te tatuaże do końca mojego życia i nie chciałbym mieć takiego, którego posiadanie bym żałował. -mówi
-Hmmm- uśmiecham się
-Co?
-To prawie to samo co powiedział Louis.
-Więc odwołuję. -mówi z głupim uśmieszkiem
-Dlaczego nie możecie być kolegami? Znaczy teraz, kiedy sekret się wydał...
-Sekret? -Harry chwyta mocniej kierownicę -Jaki sekret?
-Że jesteś we mnie zakochany -mówię powoli
Harry rozluźnia się.
-Oh.Ten sekret.
-Więc? Nie możecie zostać przyjaciółmi?
Harry parska.
-On jest dupkiem i nie chcę się z nim zaprzyjaźniać.
Przewracam oczami. Harry patrzy na mnie uważnie.
-Ale postaram się....ugh...być dla niego milszy, jeśli tak bardzo ci na tym zależy -mówi
Uśmiecham się szerko.
-Naprawdę?
Chłopak wzducha.
-Tak.
Uśmiecham się jeszcze szerze,jeśli to jest w ogóle możliwe.
-Dziękuję, Harry.
-Tak długo jak nie będziesz nazywać mnie Harold.
Jęczę.
-Ale to nie fair!
Harry uśmiecha się pod nosem.
-Życie nie jest fair.
Reszta podroży przebiega nam w ciszy, aż dojeżdżamy do wielkiego campusu. Harry parkuje samochód przy wysokich, zielonych drzewach.
Harry patrzy na mnie kiedy wysiadam z auta.
-Powodzenia -mówi -Będę tu na ciebie czekał.
-To zajmie mniej więcej godzinę.
Harry uśmiecha się do mnie i wyjmuje ze schowka wyciągając książkę " Dobrani"
-A jeśli skończę...
Harry wyciąga drugą książkę "Szeptem"
-Jakbym wierzyła, że uporasz się z jedną przez godzinę -mówię sarkastycznie
Harry marszczy brwi, a ja całuję go na pożegnanie. Wchodzę na teram campusu i zmierzam ścieżka do punktu informacyjnego. Dostrzegam tłum ludzi przy budynku głównym.
Kobieta z jasnymi blond włosami właśnie mówi coś do zebranych.
Wślizguje się prędko w ludzi stając obok dziewczyny z kasztanowymi, falowanymi włosami i brązowymi oczami,która odwzajemnia mój uśmiech.
-Przegapiłam coś? -pytam ją
-Oh, nie -mówi -Appleton po prostu lubi wcześnie zaczynać.
-Appleton? -pytam zdezorientowana
-Ta blondynka z za dużą ilością czerwonej szminki na ustach. -wyjaśnia na co kiwam głową
-Jesteś studentem pierwszego roku? -pytam ją
Dziewczyna prycha.
-Oh, nie. Jestem na college'u już dwa lata. Muszę tu być, na wypadek gdyby ktoś chciał o coś spytać. -mówi z uśmiechem -Jestem Eleanor.
-Blair -przedstawiam się -Więc podoba ci się tutaj?
-Jest świetnie -odpowiada -Program jest naprawdę ciekawy. Oprócz Appleton  zachowującej się jak typowa suka wydział też jest niezły.
Kiwam głową.
-Dlaczego musisz jej towarzyszyć?
Eleanor wzdycha.
-W ubiegłym roku zakradłam się do jej biura i obrzuciłam jej surowymi jakami.Wtedy to wydawało się zabawne. Ale ona złapała mnie i to jest moja kara. -dziewczyna przewraca oczami -Ale myślę, że to lepsze niż wizyta u dziekana i możliwość wyrzucenia z uczelni.
Tłumię śmiech.
-Obrzuciłaś jej biuro surowymi jajkami?!
-Oh, tak. Żółtko było wszędzie. To było boskie.
-Przepraszam, ale czy nie przeszkadzam tym dwóm paniom z tyłu? Proszę, ciszej. -Appleton zwraca się do nas -Teraz zaczniemy zwiedzanie.
Eleanor przewraca oczami, a ja przytakuję. Podążam za dziewczyna i słucham wszystkiego co mówi o campusie. Wskazuje na łazienkę gdzie, jak mówi przebiła jakiejś dziewczynie uszy podczas nudnej lekcji. Kiedy wchodzimy do kafeterii, mówi, że ktoś kiedyś znalazł w swojej zupie połowę świerszcza. (lol)
-Druga połowa została znaleziona w tłuczonych ziemniakach. -szepcze do mnie -Tydzień później.
Marszczę nos i śmieję się jak wychodzimy z kawiarni.
-Co studiujesz? -pytam ją jak chodzimy między budynkami
-Politykę i socjologię. -informuje
-Wow -mowie -Brzmi ciekawie.
-Tak jest -mówi -A ty?
-Zamierzam pisanie i literaturę.
Eleanor kiwa głową.
-Cool.
Zwiedzanie campusu trwa trochę dłużej niż na początku przypuszczałam. Kończę na tym, że dowiaduje się o uczelni więcej od Eleanor niż od pani Appleton.
-Wiec będziesz mieszkać w akademiku? -pyta mnie kiedy grupa powoli się rozchodzi
Kręcę przecząco głową.
-Mieszkam ciągle z ojcem. W mieście.
-Ah -mówi -Cóż, ja nie miałam na początku mieszkać w akademiku, ale mój chłopak okazał się dupkiem i zerwał ze mną więc musiałam się przenieść. Dasz wiarę?! On do cholery wyrzucił mnie ze wspólnego mieszkania! Dzisiejsi mężczyźni.
Dziewczyna przewraca oczami.
Uśmiecham się współczująco.
-Przykro mi- mówię -Jeśli kiedykolwiek będziesz w mieście i będziesz potrzebowała miejsca na pobyt mamy pokój dla gości. -mówię jej
Dziewczyna uśmiecha się.
-Dzięki. Wiesz, jak na studenta pierwszego roku jesteś całkiem spoko. -mówi
-Dzięki...tak myślę -uśmiecham się
Eleanor śmieje się i podaje mi skrawek papieru z jej numerem telefonu.
-Jeśli będziesz mieć jeszcze jakieś pytania to dzwoń -mówi -Miło było cię spotkać, Blair
-Ciebie też -mówię zanim dziewczyna odchodzi
Wychodzę z terenu campusu i kieruje się w stronę samochodu Harry'ego. Kiedy zauważam jego auto zatrzymuje się. Harry opiera się o fotel i w skupieniu czyta książkę. Ma zmarszczone czoło i jak przewraca stronę książki przygryza wargę. Uśmiecham się.
Zanim mogę się powstrzymać chowam się za jedno z drzew okalających parking. Patrzę na auto widząc, że Harry nadal jest skoncentrowany. Kucam i podchodzę ostrożnie do samochodu od okna z mojej strony. Liczę do trzech i gwałtownie podskakuję pukając głośno w szybę.
-Jezu pieprzony Chryste! -krzyczy Harry rzucając książkę w górę w szoku
Ląduje ona na tylnym siedzeniu. Chłopak przykłada dłoń do klatki piersiowej aby ustabilizować oddech. Śmieję się tak, że po chwili brakuje mi powietrza. Oboje wyglądamy jak na skraju śmierci, tylko z innych przyczyn.
-Zapłacisz kurwa za to -warczy Harry
-Szkoda, że nie widziałeś swojej twarzy, o mój Boże. Byłeś taki przestraszony...
-Nie spodziewałem się tego, okej? Odczep się.- Harry odwraca się bokiem do mnie
-Co ci mówiłam o rzucaniu książek, Harold? -nie odpuszczam
Wskazuje na przedmiot leżący na tylnym siedzeniu.
-Nie będę kurwa przepraszał tej książki, zapomnij. -mówi jak odjeżdżamy z pod campusu
-Oh, czy wprawiłem cię w złe samopoczucie? -mówię z udawaną troską
Wyciągam rękę i wsadzam palec w policzek Harry'ego, tam gdzie zazwyczaj pojawia się dołeczek.
-Cholernie mnie wystraszyłaś.
-Krzyknąłeś jak dziewczynka.
-Nie sądzę, że małe dziewczynki krzyczą  Jezu pieprzony Chryste.
-Krzyczą kiedy się wkurzą.
-Oh, takie zabawne. Ha, ha.-Harry przewraca oczami -Też byś tak zareagowała. -mówi
-Wcale nie.
-Oh, jasne, że tak. Tylko, że ty byś się jeszcze posikała ze strachu.
Uderzam go.
-Zamknij się.
-Zrobiłaś tak w Halloween któregoś roku. Kiedy Gemma wyskoczyła nagle z kolegami i cię przestraszyła.
 Harry zaczyna się śmiać odrzucając głowę do tyłu na te wspomnienia.
Krzyżuję ręce na piersi.
-Tez byłeś nieźle przestraszony. -bełkoczę
-Oh, Blair po prostu się z tobą drażnię. Wiesz,uważam, że dziewczyny, które sikają w majtki są niesamowicie gorące. -uśmiecha się do mnie głupawo
Na jego słowa opada mi szczeka.
-Jesteś obrzydliwy. -mówię,a raczej stwierdzam fakt
Jego uśmieszek nie zmniejsza kiedy zaczynamy naszą trzygodzinną jadze do Holmes Chaple.
Wkładam płytę CD do odtwarzacza i uśmiecham się do siebie.
-Co puścisz? -pyta Harry podkręcając głośność urządzenia
-Zobaczysz -uśmiecham się do niego
Chwile później muzyka płynie z głośników.
-CZY CZUJESZ DZISIAJ MIŁOŚĆ....
Zaczynam się histerycznie śmiać.
-Jesteś kurwa poważna?! -krzyczy -Król Lew?!
Kiwam głową i nadal się śmieję. Harry potrząsa głową z rezygnacją i przycisza muzykę, która dosłownie ryczy z głośników w aucie. Kiedy to robi ja znowu ja podgłaszam. Harry patrzy na mnie.
-Oh, no dalej Harry, nie czujesz miłości? -pytam go przy grającej muzyce
-Nie -odpowiada
-CZY CZUJESZ DZISIAJ MIŁOŚĆ?! -przekrzykuję muzykę i znowu zaczynam się śmiać
Harry wzdycha.
-To będzie kurewsko długa jazda -mówi chłopak
-Nie bądź smutny Harry, poczuj miłość. -podgłaszam jeszcze muzykę, a Harry wzdycha z irytacją przyciszając ją
-Mógłbym z łatwością puścić album Skirillex  -ostrzega mnie -Nienawidzisz ich muzyki.
-Ale każdy kocha Króla Lwa -protestuję kiedy lecą słowa piosenki: Nie mogę doczekać się aby zostać królem.
-Każdy sześciolatek.
-Oh, no dalej Harry. Połącz się ze swoim wnętrzem sześciolatka.
-Mój wewnętrzny sześciolatek wolałby napluć na włosy twojego wewnętrznego sześciolatka. -mówi Harry
-Ew, to obrzydliwe.
Harry śmieje się ze mną.
-NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ ABY ZOSTAĆ KRÓLEM -krzyczę tekst piosenki
Harry wzdycha.
-Myślę, że już nie będę nic mówił. Możesz tego słuchać, jak chcesz.
-Naprawdę? -pytam
-Tak- szczerzy się Harry
-Dlaczego?
-Bo Simba jest gorący.
Odrzucam głowę do tyłu i ponownie zaczynam się śmiać.
-Myślę, że mam spora konkurencję. -chichoczę -Pomiędzy Laną Del Ray, a Simbą.
-Tak,lepiej uważaj na siebie -mówi z błyskiem w oku
CD z Królem Lwem się kończy i Harry zastępuje puste miejsce płytą Lany.
-Widzisz, czy to nie jest o wile lepsze od Chcę Zostać Królem? -pyta
Wzruszam ramionami kiedy w samochodzie rozbrzmiewa Carmen.
Siedzimy w ciszy i słuchamy piosenki. Harry przerywa milczenie w połowie przesłuchanej piosenki.
-Carmen brzmi gorąco -mówi
Wybucham śmiechem i uderzam Harry'ego żartobliwie.
-Jesteś poza moją kontrolą. -chichoczę
Harry wzrusza ramionami i uśmiecha się do mnie.
-Więc -mówię -Twoja mama nie wie nic...o nas?
Harry potrząsa przecząco głową.
-Nie.
-Jak masz zamiar jej powiedzieć? -pytam
-Kto powiedział, że to ja ją o tym poinformuję?
-Ona jest twoją mamą. -mówię trochę wystraszona
-Żartuję,Blair. Powiem jej jak przyjedziemy.
Opieram się w fotelu. Co mama Harry'ego pomyśli o nas? Czy będzie zadowolona? A może zaskoczona?

                                                                 *****
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Ten jest wyjątkowo zabawny. Czy wy też kochacie relacje Blairry w tym rozdziale?

czytasz = komentujesz <3