sobota, 18 kwietnia 2015

Chapter 53


Louis odwozi mnie i Eleanor do domu.
-Więc jesteście teraz jakby czymś? -pytam słodko
-Tak mi się wydaje- odpowiada Eleanor
-Cóż, jeśli tak mówisz- ripostuje Louis
-Sorry- Eleanor odchrząkuje -Oh, tak, Louis jest naprawdę namiętnym kochankiem.
Chichoczę, a Louis przewraca oczami.
-Louis- mówię -Przepraszam, że ci nie zaufałam i wątpiłam w to co mówiłeś. -spuszczam wzrok -Miałeś rację...co do Harry'ego.
Ku mojemu zaskoczeniu chłopak nie uśmiecha się głupawo, ani nie mówi, że mnie ostrzegał, tylko formuje usta w prostą linie i kiwa lekko głową.
Kiedy przyjeżdżamy do domu jestem nastawiona na masę pytań zadawanych ze strony Lottie, Fizzy i bliźniaczek.
   Dużo krwawiłaś?
   Ile szwów ci założyli?
   Czy Harry cię skaleczył?
   Czy to boli?
Na wszystkie ich pytania odpowiadam szczerze i bez ogródek. Kiedy kończą moje przesłuchanie, idę pośpiesznie do pokoju i kładę się na łóżku. Po tym, co Harry mi powiedział i po tym co ja mu powiedziałam, nadal uważam, że nie byłam wobec niego wystarczająco ostra.
Ciągle powtarzał, że mnie kocha, podczas gdy wiedział, że spał z Jane. Zataił to przede mną. A najgorsze jest to, że wszyscy o tym wiedzieli, nawet mój przyrodni brat, tylko nie ja. Myślałam, że Harry jest moim światłem, no cóż najwidoczniej się myliłam. Wstaję i podchodzę wysokiej półki. Przejeżdżam po niej palcami. Odgarnia mnie strach, kiedy nie wyczuwam jedwabistego materiału wstążki mojej mamy. Staję na palcach i patrzę jeszcze raz na półkę, ale ponownie bez sukcesu. Właśnie teraz, kiedy najbardziej potrzebuję kawałka mojej mamy, ten zniknął. Więcej łez napływa do moich oczu. Siadam na łóżku, całkowicie bezradna.
Słysze ciche pukanie do drzwi.
-Wejść -mówię monotonnie
Eleanor zagląda do pokoju, patrząc na mnie przyjaźnie.
-Wszystko w porządku? - pyta delikatnie
Nie odpowiadam.
Dziewczyna podchodzi do mnie i siada obok mnie na łóżku.
-Tak dla wyjaśnienia, też uważam, że jest dupkiem. -mówi nawiązując do Harry'ego
Nie spuszcza wzroku ze ściany naprzeciwko mnie.
-Dzięki to naprawdę sprawiło, że poczułam się lepiej - mówię sarkastycznie
Eleanor wzdycha, zerkając na okno.
-Wiesz, że on nie odpuści -mówi cicho Eleanor -Był z nami w karetce przez całą drogę do szpitala, gdy ty leżałaś nieprzytomna, on nie zmrużył oka przez całą noc. Nic nie jadł. Kiedy chcieli cię zabrać do innej sali, aby zaszyć ci ranę, prawie stracił swoją cierpliwość i nie chciał cie puścić. Opieram się delikatnie na łokciach, aby nie zerwać szwów.
-Zdradził mnie -mówię obojętnie
Eleanor marszczy brwi.
-Też byłam kiedyś zdradzana. -mówi -To nie jest miłe uczucie.
-Powiedział mi, że mnie kocha-szepcze kładąc się na plecach i patrząc na sufit -Mówił mi, że mnie kocha od kiedy...od kiedy byliśmy dziećmi.
-Powiedział, że był pijany...
-Kiedy on nie jest pijany, Eleanor?! Kiedy on jest wystarczająco trzeźwy, aby podejmować właściwe decyzje?-podnoszę głos -Nawet kiedy on nie jest pijany to i tak robi rzeczy, które mnie kurwa ranią!
-Przykro mi, Blair. Nie znam go tak dobrze jak ty. -podnosi ręce w geście poddania
Wzdycham.
-Przepraszam- mamroczę
Eleanor uśmiecha się i delikatnie mnie przytula, uważając na moją ranę. Oddycham głęboko, wdychając słodki zapach jej perfum. Ciesze się, że jest tu ze mną.
-Więc, ty i Louis, huh? -pytam kiedy się od siebie odsuwamy
Eleanor rumieni się.
-Uh...tak.
Uśmiecham się.
-Powiedział mi na imprezie, co o mnie myśli. Wydaje mi się, że po prostu dobrze się dogadujemy.
-Naprawdę się cieszę -mówię szczerze
Dziewczyna spuszcza wzrok.
-Ja też
Nagle Eleanor łapie mnie za ramiona, cała ożywiona.
-Zapomniałam ci powiedzieć! -piszczy podekscytowana -Appleton odeszła!
Patrzę na nią.
-Co?!
-Zrezygnowała tego ranka ze stanowiska administratora. Podobno powiedziała coś w stylu, że ma dosyć znoszenia głupich żartów młodzieży kierowanych w jej stronę -mówi -Zastanawiam się kto mógł u niej wyrobić taką opinię. - chichocze Eleanor
-To świetnie! -mówię -Czy to znaczy, że możesz już wrócić do akademiku?
-Właściwie tak, ale chciałbym współlokatorkę, która nie zachowuje się jak suka. - mówi ruszając wymownie brwiami
-Nie wiem, El. Czy nie jest już trochę za późno, aby aplikować do akademików.
-Mam znajomości! Mogę załatwić nam największy pokój.
Otwieram usta, aby zaprotestować, ale od razu je zamykam. Odkąd Harry i ja już nie jesteśmy razem, nic mnie tu nie trzyma. Kto wie jakich fajnych ludzi spotkam wprowadzając się do kampusu.
Wzruszam ramionami.
-W porządku -mówię
Eleanor łapie moje dłonie i uśmiecha się szeroko.
-Yay! Zadzwonię już dzisiaj. Pakuj swoje torby! Przeprowadzamy się tak szybko jak wyjmą ci szwy.
-A co z Louisem? -pytam
-Już z nim rozmawiałam. Powiedział, że będzie przychodził w każdy weekend na imprezy. -rumieni się
-Fajnie -mówię
Chociaż ktoś oprócz mnie ma normalną i uczciwą relacje z chłopakiem.
-Oh i Blair...dziękuję, że pozwoliłaś mi tutaj zostać. -mówi z wdzięcznością -Twoi rodzice są naprawdę mili, nie wspominając już o rodzeństwie.
Dziewczyna przytula mnie.
-Nie ma sprawy-mówię śmiejąc się
-Wynagrodzę ci to kiedyś -mówi przed opuszczeniem mojego pokoju.
Kładę się na łóżku i włączam telewizję.
Po tym wszystkim co mnie dzisiaj spotkało, Eleanor poprawiła mi humor.
 Przeprowadzenie się do kampusu, sprawi, że zapomnę o Harrym, albo przynajmniej będę się starać. Kiedy usuną mi szwy, będę mogła w końcu pójść na uniwersytet, na który czekałam przez całe wakacje. Zacznę wszystko od nowa i będę udawać, że przedtem nic się nie wydarzyło. Nie będę musiała więcej widywać Jane, czy Harry'ego.
Mam taką nadzieję.

      
                                                                  *****

Mam nadzieję, że Harry zawalczy o Blair i nie da jej tak po prostu o sobie zapomnieć! #TeamBlairry






niedziela, 12 kwietnia 2015

Chapter 52

Serce podchodzi mi do gardła. Ból wywołany słowami Jane praktycznie niweluje ból pochodzący od mojej rany.
Łzy pojawiają się w kącikach moich oczu.
-Ty...ty co? -pytam Harry'ego
 -Blair...-zaczyna odwracając się w moją stronę
-Ty z nią spałeś?-pytam starając się zachować spokój
Harry patrzy na podłogę z wyraźną winą. Wstrzymywane łzy wypływają z moich oczu.
-Kiedy? -pytam
Mój smutek powoli ustępuje złości.
Harry odwraca ode mnie wzrok.
-Tej nocy kiedy...kiedy popchnęłaś mnie na ścianę mojego domu...upiłem się i....-zatrzymuje się próbując dobrać słowa
-Jak mogłeś?! -krzyczę -Po tym wszystkim co mi powiedziałeś!
Harry robi krok w moją stronę, ale ja się odsuwam. Wzrok chłopaka ląduje na przemokniętym krwią ręczniku, który nadal przyciskam do mojej rany. Perrie rozmawia przez telefon, prawdopodobnie wzywają pogotowie.
-Czy...czy ja to zrobiłem? -pyta, sięgając po moją rękę i upuszczając w połowie stłuczoną butelkę na podłogę
Robię kolejny krok w tył. Łzy spływają po moich policzkach tak szybko jak krew z mojej rany.
-Nie dotykaj mnie -syczę-Nie masz prawa mnie dotykać!
Odwracam się i pośpiesznie przechodzę pomiędzy tańczącymi na parkiecie ludźmi, starając się ignorować ból w mojej ręce i w sercu.
Dostrzegam Louisa namiętnie całującego Eleanor przy ścianie. Zaczynam iść w ich kierunku. Czuję łomotanie w głowie. Jestem oszołomiona i odurzona alkoholem, całe to miejsce wydaje się wirować. Opieram się o ścianę. Louis mnie dostrzega i patrzy na mnie z uwagą. Chłopak podbiega do mnie i łapie mnie zanim zdążę upaść na podłogę.
-Louis, on spał z Jane -mówię słabo
Wstrzymywane łzy w końcu spływają po moich policzkach. Louis patrzy na mnie smutno. Kolejny szloch wstrząsa moim ciałem.
-Wiedziałeś -oddycham ciężko orientując się -Kurwa wiedziałeś!
-Wszyscy wiedzieli -dodaje -Jane wyjaśniła to wszystkim, tylko nie tobie.
Odgarniam włosy z twarzy.
-Co zrobiłam źle? -pytam
-Nic- szepcze, uspokajając mnie -Tak bardzo cię przepraszam.
Jego wzrok ląduje na mojej rozciętej ręce.
-Co się stało? -pyta
-Harry-odpowiadam dosadnie
-Zabiję go -warczy zamykając nas w uścisku -Zamorduję go kurwa.
-Blair!
Rozpoznaję głos Harry'ego gdzieś za mną. Louis mocniej mnie przytula. Moja krew zaczyna przeczekać przez tkaninę jego bluzki.
-Pozwól mi wyjaśnić...!
-Coś ty kurwa zrobił?! -Louis krzyczy na Harry'ego
-To był wypadek -mówi Harry
-Powiedziałem ci, żebyś się kurwa trzymał od niej z daleka! A ty to zignorowałeś kutasie! I jeszcze ją zraniłeś!
Czuję jak moja głowa zaczyna wirować, podczas gdy słyszę rozmyte głosy walczących ze sobą Harry'ego i Louisa.
Patrzę na moją rękę, którą pierwotnie przykrywający biały ręcznik zmienił się w kolor karmazynowy. Dopadają mnie okropne zawroty głowy. Eleanor chwyta mnie, zaraz po tym jak wszystko spowija ciemność.


-Obudziła się?
-Jeszcze nie. Niedawno zszyli jej rękę.
-Cholera.
Ostrożnie otwieram oczy, lustrując wzrokiem pokój. Leżę w szpitalnym łóżku, a jasne, dzienne światło wpada do pomieszczenia przez okno po mojej prawej stronie. Dostrzegam stojącą na małym stoliku wazę z pojedynczą, czerwoną różą, moją ulubioną. Mój wzrok unosi się do osób zajmujących krzesła na przeciwko mojego łóżka. Mój ojciec i Jay siedzą najbliżej drzwi, trzymając się za ręce. Obok nich siedzi Louis, opierający się o krzesło i patrzący w sufit. Eleanor stoi i opiera się plecami o drzwi pokoju, przygryzając nerwowo wargę. W końcu dostrzegam Harry'ego, który siedzi najbliżej mojego łóżka. Opiera łokcie na kolanach. Macha nerwowo nogami w górę i dół, przygryzając wnętrze policzka.
-Blair-mówi Eleanor
W jej oczach widoczna jest ulga, kiedy dostrzega, że się obudziłam.
Próbuje się uśmiechnąć, ale zamiast tego na twarzy pojawia mi się grymas.
-Cześć- mówię chrapliwym głosem
Wszyscy natychmiast zrywają się z miejsc. Ulga i obawa jest widoczna na ich twarzach. Harry chowa ręce do kieszeni spodni. Kiedy jego zmęczone, zielone spotykają moje, wydarzenia z poprzedniej nocy spadają na mnie jak grom z jasnego nieba.
Harry spał z Jane.
Zdradził mnie.
-Jak się czujesz? -pyta mnie Jay
Patrzę na starannie zszytą ranę na mojej ręce.
-W porządku-odpowiadam
-Straciłaś sporo krwi, ale wszystko bedzie dobrze -mówi mój ojciec
Kiwam głową.
-Jak długo muszę tu zostać?
-Pani doktor powinna niedługo tu być. Wtedy ci powie.
Zauważam, że Harry siedzi cicho. W każdym razie i tak nie chcę z nim rozmawiać.
Jak na zawołanie, wysoka blondynka wchodzi do pomieszczenia, trzymając dokumenty w ręku.
-Dzień dobry panno Price -wita mnie kobieta wystawiając do mnie rękę
-Jestem doktor Keegan- przedstawia się kiedy ściskam jej rękę wymuszając uśmiech
Kobieta zapisuje coś w papierach i ponownie patrzy na mnie z przyjaznym uśmiechem
-Na szczęście rozcięcie nie było głębokie, dlatego łatwo je zaszyliśmy.
Jednak straciłaś dużo krwi i twój poziom cukru we krwi jest bardzo niski. Jak najszybciej powinnaś coś zjeść.
Kiwam głową.
-Dziękuję-mówię
-Zostaniesz wypisana przed piątą wieczorem. Wróć natychmiastowo kiedy pojawi się zaczerwienienie w okół rany.
Jeśli wszystko będzie dobrze, za dwa tygodnie zdejmiemy ci szwy.-mówi doktor
Uśmiecha się i jeszcze raz ściska moją dłoń.
-Miłego dnia-mówi
Kobieta obraca się na swoich obcasach i wychodzi z sali.
Zaraz po niej wchodzi pielęgniarka. Owija moją rękę w bandaż, mierzy mi temperaturę i pomaga ubrać się w ciuchy, które przyniosła mi Eleanor.
Mój ojciec i Jay wyszli z sali aby mnie wypisać. Czekam, siedząc na brzegu łóżka.
Harry odchrząkuje.
-Czy mogę porozmawiać z tobą na osobności? -pyta mnie cicho
Louis patrzy na mnie, a ja kiwam głową. Chwyta Eleanor za rękę i wychodzi z sali, zamykając cicho za sobą drzwi.
Harry powoli do mnie podchodzi. Sięga po moją rękę, ale ja odsuwam ją od niego. Harry zaciska powieki na kilka sekund, jego usta tworzą prostą linię. Delikatnie dotyka bandaża, którym owinięta jest moja rana. Jego broda drży, jakby za chwile miał się rozpłakać. To nie on powinien być tym, który płacze.
-Nie mogę uwierzyć, że ci to zrobiłem -mówi wskazując na biały opatrunek.
-Nienawidzę siebie za to, że cię zraniłem.
Przełykam ciężko ślinę.
-Ta rana jest najmniejszym moim zmartwieniem -mówię
-Blair, tak bardzo mi przykro. - szepcze Harry -Byłem pijany i ja...
-Głupie przepraszam ma wszystko rozwiązać?
Chłopak wzdycha.
-Nie-mówi -Chciałem powiedzieć ci wcześniej.
-Myślałeś, że bym ci wybaczyła gdybyś powiedział mi wcześniej?-pytam -Myślałeś, że bym to po prostu wymazała z mojej pamięci?
-Nie wiem co wtedy myślałem. -mówi -Jestem pieprzonym dupkiem.
-Nie mogę się więcej z tobą widywać -mówię obojętnie -Nie zasługujesz na mnie. Na nikogo zresztą.
Harry kiwa głową.
-Kocham cię-szepcze łamiącym głosem
-Powinieneś pomyśleć o tym wcześniej -syczę
Wstaje pośpiesznie i wychodzę ze szpitalnej sali.
Moje serce wydaje się pękać ponownie.



                                                              
                                                                    *****

notka od autorki: bardzo krótki rozdział, no ale nic na to nie poradzę, zdrada Harry'ego się wydała i mimo, że Blair próbuje być silna to wiadomo,że strasznie cierpi. Nie wiem kogo mi bardziej szkoda, zranionej Blair, czy odrzuconego Harry'ego?






czwartek, 9 kwietnia 2015

Chapter 51

-Dobrze cię widzieć- mówi zaskakująco spokojnie Harry.
Pochyla się i całuje mnie w policzek. Perrie obserwuje nas uważnie. Harry podaje jej pusty kubek, kiedy jedną dłoń kładzie na moim udzie. Wpatruję się w mój czerwony kubek, kiedy to wzrok Harry'ego przewierca mnie na wylot.Kręcę się na krześle, bo nagle zrobiło mi się niewygodnie.
-Tak-odpowiadam cicho
-Mogę zapytać dlaczego tu jesteś?-Harry ma zaciśniętą szczękę.
Kiedy nie odpowiadam ściska mocniej moje udo, za mocno jak dla mnie.
-Uh...
Perrie patrzy to na mnie, to na Harry'ego. Dopijam do końca mojego drinka, pozwalając cieczy nawilżyć moje gardło.
-Kto cię przywiózł? -pyta
Odchrząkuję niekomfortowo.
-Jane-mówię
Harry natychmiast odwraca głowę w moją stronę.
-Co? Co ona ci powiedziała? -warczy
Jego paznokcie wbijają się nieznacznie w moją skórę powodując u mnie nieprzyjemny dreszcz.
Patrzę się na niego.
-Nic, nie powiedziała nic. -odpowiadam
-Jesteś pewna.
Pochylam głowę w stronę Harry'ego, starając się wyczytać coś z jego twarzy. Jakąś najdrobniejszą emocje, bo jestem pewna, że Harry nie zachowuje się naturalnie.
-Tak, Harry. Wszystko w porządku? -pytam
Harry tylko kiwa głową i wstaje gwałtownie z krzesła, ciągnąc mnie za sobą.
-Okej- mówi Harry relaksując się odrobinę -Idziemy.
-Co? Nie. Nie zamierzam wychodzić. -protestuję
-Blair, nie należysz do tych imprez. No dalej, chodźmy. -mówi pewniej
-Harry, przestań być takim dupkiem. Chce tu zostać i tak zrobię. Nie potrzebuje ciebie, traktującego mnie jakbym miała pięć lat! -krzyczę
Schodzę ze stołku, ale Harry łapie mój nadgarstek. Ciągnie mnie za rękę i popycha na najbliższą ścianę, przygniatając mnie ciężarem jego ciała. Przyciska moje ramiona do zimnej ściany, tak że nie dam rady z nim walczyć.
-Dlaczego chociaż raz nie możesz mnie kurwa posłuchać?- ciepły oddech chłopaka ląduje na mojej twarzy
Czuję w nim alkohol, więc wiem, że Harry jest pijany.
Kiedy nie odpowiadam, ściska mocniej moje ramiona.
-Harry-mówię krzywiąc się z bólu
Chłopak natychmiast luzuje uścisk. Jego ręce lądują na moich policzkach.
-Proszę, ten jeden raz mnie posłuchaj. -praktycznie mnie błaga
Kręcę przecząco głową i kucam pod rękoma Harry'ego aby się wydostać. Szczerze mówiąc to nie wiem, dlaczego. tak się przeciwstawiam Harry'emu. Myślę, że to alkohol tak na mnie działa.
Kątem oka, na parkiecie dostrzegam niebieskie włosy Penny. Dziewczyna stoi z Niall'em, trzymając w ręku szklankę z alkoholem. Jane stoi w pobliżu. Trzyma ręce skrzyżowane na piersi, pogrążona w rozmowie z jakimiś dziewczynami. Luke opiera się o ścianę. Świata migające na parkiecie oświetlają jego bliznę na policzku. Podchodzę do Penny niepewnie, nie wiedząc co powiedzieć.
-Dobrze wyglądasz, Blair -komplementuje mnie Niall uśmiechając się
Również się uśmiecham.
-Dziękuję -mówię
Jeszcze przez parę chwil stoimy niezręcznie z boku parkietu. Widzę jak Jane spogląda na mnie z chytrym uśmiechem.
-Blair, to jest Melissa i Joy -przedstawia mi dwie dziewczyny stojące za nią, których wcześniej nie spostrzegłam.
Melissa ma kasztanowe włosy i brązowe oczy, a Joy praktycznie mogłaby być jej siostrą, tylko że ona ma ciemno fiołkowe włosy.
-Dziewczyny, to jest Blair-mówi -Dziewczyna Harry'ego- dodaje
-Oh, wiec to ty jesteś tą, o której wszyscy rozmawiają. Jak sobie z tym radzisz? -pyta mnie Joy
Marszczę brwi patrząc na trójkę dziewczyn.
-Co masz na myśli? -pytam powoli
-Chodzi o to, co zrobiłaś, że się w końcu ustatkował? Spałaś z nim? Jak wiele razy? -pyta Melissa wyglądająca na naprawdę zaciekawioną
-Słucham? -pytam zirytowana z niedowierzaniem
Czuje, że robi mi się sucho w gardle.
Jak one w ogóle mają celność zadawać mi takie prywatne i intymne pytania!
-Oh, zapomniałam wam powiedzieć!-odzywa się Jane z błyskiem w oku
-Blair nie robi takiego rodzaju rzeczy
-Żartujesz sobie ze mnie?! -Joy z trudem łapie powietrze
Kręcę głową.
-Cóż, kurwa. Ja chyba spałam z nim ze trzy, cztery razy, ale on nawet nie fatygował się aby chociaż raz do mnie zadzwonić. -mówi Joy
Przygryzam wargę, aby się nie rozpłakać.
-To tak samo jak ja! -krzyczy zadowolona Melissa -Tylko on akurat do mnie zadzwonił....przypadkiem, tak wyszło. -dziewczyna chichocze i bierze łyka swojego alkoholu
-Nie wierzę! Nigdy z nim nic nie robiłaś? ! -Joy nadal mnie wypytuje
Kręcę przecząco głową.
-Czyli jesteś dziewicą, prawda?
-No, a jak -mówi sarkastycznie Jane przewracając oczami
-Wy...wy wszystkie z nim byłyście?-pytam obawiając się odpowiedzi
-Oczywiście -mówi -Jednak teraz jesteśmy dla niego wymarłym gatunkiem-śmieje się dziewczyna
Joy unosi głowę.
-Rozejrzyj się. Powiedziałabym, że połowa dziewczyn z tej imprezy robiła coś z Harrym. -mówi
-Oh- burczę -Myślę, że pójdę po coś do picia. Miło było z wami rozmawiać-mówię starając się być miłą i odchodzę szybkim krokiem
Dziewczyny uśmiechają się głupawo kiedy od nich odchodzę.
Przełykam gule w gardle starając się nie rozpłakać. Wiedziałam, że Harry spał z wieloma dziewczynami, ale to co innego, jeśli widzę je wszystkie, tutaj!
Siadam ponownie na moim pierwotnym miejscu, przy barze, ale nie widzę nigdzie Harry'ego. Perrie patrzy na mnie z przymrużonymi oczami. Dziewczyna podaje mi drinka, a ja wypijam go jednym haustem.
Po raz pierwszy w życiu chcę się upić. Może wtedy będę w stanie zapomnieć te wszystkie wstrętne i obraźliwe rzeczy, które powiedziały Melissa, Joy i Jane.
-Co one ci nagadały?-pyta Perrie z troską w jej niebieskich oczach
-Oh, chciały mnie tylko uświadomić z iloma dziewczynami z tej imprezy spał Harry -mówię monotonnie
-Jasna cholera, uderzyłaś chociaż jedną z tych zdzir?!
-Nie, ale żałuję, że tego nie zrobiłam. -tłumię fałszywy śmiech
-Nie pozwól im się dobrze ciebie dobrać, kochanie -radzi Perrie
Uśmiecha się i napełnia mi szklankę alkoholem. Przeczesuję włosy palcami, wzdychając głośno.
-Więc jak poznałaś Zayna? -pytam znikąd, starając się zapomnieć o tym co usłyszałam od Jane i reszty.
Perrie odkłada na bok ścierkę, którą czyściła blat baru i patrzy na mnie.
-Miałam siedemnaście lat i dopiero co przeprowadziłam się tu z South Shields.
Spotkaliśmy się na balu towarzyskim w liceum i on tak po prostu mi się przedstawił. Zaczęliśmy rozmawiać i boom! Zaprosił mnie na kolację! Myślę, że resztę już znasz. -Perrie uśmiecha się lekko na miłe wspomnienia
Również się uśmiecham, wypijając kolejny raz mój alkoholowy napój. Nagle, obok mnie, na barowym krzesełku pojawia się Harry.
-Perrie! -krzyczy
Krzywię się bliską odległości jego głosu od mojego ucha.
-Mogę kolejne piwo? -pyta machając jeszcze pełną szklanką
-Ty już dzisiaj nic nie dostaniesz-mówi Perrie
Chłopak jęczy, a następnie, spoglądając na mnie, przykłada usta poniżej linii mojej szczęki.
Drżę kiedy czuję zapach whiskey. Harry kontynuuje całowanie mnie po szyi, przejeżdżając językiem po mojej ciepłej skórze.
-Harry-mówię
Mój głos jest zaskakująco poważny, w stosunku do tego jak czuję się w środku.
Harry przykłada usta do moje ucha. Przygryza jego płatek, a potem dmucha wywołując u mnie dreszcze.
-Chciałaś tu zostać, więc się zabawimy.
Popycha mnie ponownie na ścianę, tam gdzie wcześniej na mnie nakrzyczał. Moje plecy dotykają zimnej cegły. Harry opiera głowę na moim obojczyku.
-Przepraszam, że wcześniej na ciebie nakrzyczałem.-mówi w moją skórę
Chłopak podnosi głowę i całuje mnie delikatnie w usta. Kiedy oddaję pocałunek, on pogłębia go. Oplatam rękoma jego szyje i przybliżam go do siebie. Nie obchodzi mnie ile zdzir z tej imprezy na nas patrzy, ja po prostu chcę go pocałować. Harry przygryza zębami moją wargę, a ja jęczę w jego usta. Dokładnie czuję smak alkoholu na jego wargach. Harry przenosi swoje ręce z moich bioder do ud. Jego palce przebiegają po mojej sukience. Moje nogi są jak z waty i jestem pewna, że jeżeli Harry nie przypierałby mnie do ściany, leżałabym już na podłodze.
Kocham cię tak mocno, Blair-szepcze w moje usta i opiera swoje czoło o moje.
Chciałabym, abyśmy byli teraz sami, zamiast na tym cholernej imprezie.
-Kochasz mnie, prawda?-pyta mnie Harry
-Tak-odpowiadam kiwając głową i otwierając oczy -Tak, kocham cię.
-Więc bądź ze mną.
Wiem o czym mówi Harry. On chce abym z nim była w taki sposób, jaki jeszcze nie doświadczyłam, w odróżnieniu do większości dziewczyn na tej imprezie. Wiedziałam, że to ewentualnie się wydarzy. Ale Harry jest pijany, a ja jestem na granicy. Nie tak chce przeżyć mój pierwszy raz.
-Nie- mówię kręcąc głową -Nie teraz.
-Dlaczego nie? Co jest nie tak?
-To nie jest dobry czas, Harry. Jesteś pijany.
Chłopak robi krok w tył i ze świstem wciąga powietrze przez zęby?
-A co to ma do rzeczy?- pyta oschle -Ja zawsze jestem kurwa pijany!
-Przestań! -krzyczę -Stajesz się nachalny!
-No oczywiście, przecież taki jestem! -mówi sarkastycznie -To ja jestem tym nachalnym, a ty jesteś tą idealną.
-Nie mogłeś już być dalej od prawdy-mówię, starając opanować rosnącą we mnie złość -Nie jestem idealna.
-To przestań taką udawać!
-Whoa, whoa, whoa -ktoś nam przerywa
Obydwoje odwracamy się i dostrzegamy Luke'a. Chłopak stoi naprzeciw nas z lekkim uśmieszkiem na ustach.
-Ktoś ma małą sprzeczkę, huh?
Harry chwyta pół pustą butelkę piwa z blatu baru i bierze dużego łyka zanim znów spogląda na Luke'a. Patrzę na jego dłoń, która zaciska się mocno w okół trzymanego przedmiotu.
-Nie idziesz może pieprzyć Penny, czy coś? -pyta chłodno
-Oh, nie wiem. Blair wygląda jakby chciała spędzić miło czas.- mówi mrugając do mnie.
Harry mocniej ściska brzegi butelki, tak, że jego knykcie stają się białe.
-Założę się, że doprowadziłbym ją do jęków -kontynuuje Luke
Na słowa chłopaka mam ochotę zwymiotować. Kątem oka widzę Jane podchodzącą do Luke'a wraz z Penny i Ashley. Przestępuję z nogi na nogę, czując się jeszcze bardziej niekomfortowo.
-Czy chcesz mieć kolejną bliznę na swojej pieprzonej buźce, Luke? - grozi Harry
-Zrelaksuj się, Styles -mówi podnosząc ręce do góry w geście poddania
-To wstyd, nieprawdaż? Uganiasz się za nią przez te wszystkie lata i nawet jeszcze jej nie przeleciałeś?
Harry przeklina pod nosem. Jest blisko od zrobienia czegoś, czego będzie żałował. Widzę to w jego błyszczących w złości oczach. Kładę delikatnie rękę na jego ramieniu, starając się go uspokoić.
-Mogę sobie tylko wyobrazić jak niezła by była.- Luke mówi patrząc na Harry'ego
Posyłam chłopakowi mordercze spojrzenie. Co za pieprzony drań! Mocniej zaciskam rękę w okół nadgarstka Harry'ego, ale sama spinam się ze złości.
-Przestań -mówi stanowczo Harry
Jego oczy przybierają ciemny odcień zielonego.
-Założę się, że nigdy nie byłaś tak dotykana, Blair- mówi Luke, jego oczy błyszczą w rozbawieniu
Tak mocno przygryzam wargę, że oczy zachodzą mi łzami.
-Chłopaki, wystarczy -mówi Jane
Patrzę na nią, zszokowana jej interwencją. Dziewczyna spogląda prosto na mnie.
-Nie chcemy przecież, aby wyszła i się zabiła, prawda?
Opada mi szczęka, a moje serce się zatrzymuje. Puszczam nadgarstek Harry'ego.
Mrugam kilka razy, kiedy tracę ostrość widzenia, ale mimo wszystko nadal dostrzegam paskudny uśmieszek Jane.
-Nie masz kurwa racji, Jane! -krzyczy Harry
Z wściekłością roztrzaskuje pustą już butelkę piwa o blat baru. Ostre szkło ląduje w okół naszych nóg. Harry oddycha zirytowany. Trzyma zaciśniętą szczękę kiedy mierzy wzrokiem Jane i Luke'a. Widzę panikę w oczach dziewczyny i wiem, że myśli teraz o dniu kiedy Harry zrobił bliznę na policzku chłopaka. Harry ściska mocniej butelkę i podnosi ją powoli w górę, jakby był gotowy zaatakować.
-Harry, nie! -krzyczę, wystawiając rękę, aby go powstrzymać
Chłopak niespodziewanie cofa gwałtownie rękę, nawiązując kontakt z moim dotykiem. Stłuczona butelka przejeżdża po mojej skórze robiąc głęboką ranę, od łokcia, aż do nadgarstka, po wewnętrznej stronie mojej ręki. Zaczynam ciężko oddychać dostrzegając moją krwawiącą ranę.
Mocno przygryzam język, aby nie rozpłakać się z bólu.
Harry nie zauważył co mi zrobił, za bardzo oślepia go gniew, aby to spostrzec. Za to reszta osób zauważyła moją ranę. Perrie szybko podaje mi ręcznik, a ja owijam go ciasno w okół rozcięcia. Krzywię się kiedy dociskam materiał, aby zmniejszyć krwawienie.
Staram się coś z siebie wydusić, ale ból jest zbyt duży i nie potrafię skupić się na ułożeniu liter w mojej głowie.
-Wiesz, że to prawda- mruczy pod nosem Jane do Harry'ego, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej.
Cień zazdrości przechodzi przez moje ciało, na który na pewno zareagowałabym, gdyby moja ręką nie traciła tak dużo krwi.
-To dlatego to zrobiłeś? -kontynuuje Jane unosząc brwi
Na jej słowa w moim gardle pojawia się wielka gula.
-Bo Blair jest dla ciebie zbyt cnotliwa, zbyt niewinna i czysta? Dlatego to zrobiłeś? Dlatego się ze mną przespałeś?

                                                                     *****


notka od autorki: wiem, że rozdział miał być w poniedziałek, ale pomyślałam, że jak mam przetłumaczony, czemu od razu by nie wstawić. Co do rozdziału to jestem trochę zaskoczona obrotem sytuacji. Coś ty Harry zrobił tej biednej Blair!! :(

niedziela, 5 kwietnia 2015

Chapter 50

-Zostałam wyrzucona z akademiku.  -mówi Eleanor - Wkurzyłam administracje.
-Co zrobiłaś? - pyta dziewczyne Louis zaskakując mnie
-Napisałam "Jestem wredną i brudną ciotą" na jej tablicy- przechwala sie Eleanor
Lou uśmiecha się.
-Chore-mówi
-Wszystko by sie udało gdyby nie przyszedł pieprzony Jordan MacFarland. Ten kutas jest pieprzonym kapusiem.
Louis uśmiecha się.
-Kiedy byłem w collegeu, zatkałem wszystkie ubikacje papierem toaletowym i zalałem połowę korytarzy w akademiku. -mówi mój brat
-Przyszłam na lekcje pijana.
-Porozwieszałem wszystkie majtki mojej eks na drzewach na dziedzińcu.
-Wypuściłam żaby do mojego akademiku. Louis otwiera usta ze zdziwienia.
-Nie ma mowy!
-Cholerna prawda!  Ukradłam je z pracowni biologicznej. -Eleanor uśmiecha się zadowolona z siebie
Gapie się na nich oboje ze zdziwieniem.
-Jeśli nie mielibyście nic przeciwko, jest trzecia trzydzieści rano. -mówię
Louis patrzy na mnie.
-Oh, racja. Ehm, Eleanor, zaprowadze cię do twojego pokoju...
Eleanor uśmiecha się i idzie za chłopakiem po schodach, chichocząc dziewczęco.
Stoję przez chwilę w salonie, ale zaraz kręcę z uśmiechem głową i kieruję się w stronę mojego pokoju.


Przyglądam się badawczo regałom z lakierami do paznokci w sklepie farmaceutycznym, pukając placem o moją dolną wargę w zamyśleniu. Chce czerwony, czy różowy? Ciemno czerwony, czy jasno czerwony? Neonowy, czy...
-Blair!
Odwracam się i mój wzrok napotyka oczy Jane. Przełykam gule w gardle.
-H..hej-mówię
Dziewczyna uśmiecha się do mnie.
-Widzę, że szukasz nowych lakierów do paznokci.
Nie, zastanawiam się co ugotować na obiad zdziro. Ale na moje szczęście nie mówię tego, tylko twierdząco kiwam głową.
-Osobiście wolę czarny -rozmyśla, wyciągając przed siebie dłonie ze zrobionym manicurem. Ona woli czarny. Czemu mnie to nie dziwi?
-Czarny do mnie nie pasuje - śmieję się nerwowo
Jane również się śmieje, a następnie formuje swoje pomalowane na czerwono usta w dzióbek.
-Przychodzisz dzisiaj na imprezę? -pyta
płynnie
Kręcę głową.
-Nie, dziękuję.
-Naprawdę? Będzie w opuszczonym magazynie, znasz już to miejsce. Mam przynajmniej nadzieje, że tym razem wynajmą porządnego DJ'a i nie będą puszczać muzyki z wieży stereo. To byłoby psychiczne.
Wzruszam ramionami
-Nie wiem.
-Harry się wybiera. Powinnaś z nim iść!
Prawie się śmieje na jej słowa.
-Harry'emu by się to nie spodobało -mówię -Dodatkowo, pewnie wyrzuciłby mnie szybko z imprezy, bo bym go wnerwiała.
Jane się śmieje.
-Cóż, mogłabym cię podwieźć. -mówi -Odbieram już Ashley. Nie miałabym żadnego problemu, aby po ciebie przyjechać.
Wzruszam ramionami.
- Nie wiem. Harry prawdopodobnie by się wkurzył. On nie chciałby abym była na tej imprezie.
Jane chwyta lakier z półki i wypróbowuje go na swoich paznokciach.
-Nie wiem, Blair -mówi -To brzmi trochę jak plan.
Czy ona myśli, że ja kłamię, aby tylko nie pójść na imprezę?!
-Harry jest po prostu opiekuńczy -bronię się
-Cóż, gdybym ja się z nim umawiała i nie pozwoliłby mi pójść, to pomyślałabym, że mnie zdradza. -Jane patrzy na mnie figlarnie
Przełykam gule w gardle.
- Harry nigdy by....ufam mu. Jest w porządku.
-Naprawdę, Blair. Odbiorę cię o ósmej trzydzieści, dobrze? Wiem, że mieszkasz z Louisem wiec nie będę potrzebować wskazówek.
Jane uśmiecha się do mnie.
- Widzimy się wieczorem.
Patrzę z otwartymi ustami jak dziewczyna odchodzi szybkim krokiem. Nawet nie dała mi czasu na zastanowienie się!
Pośpiesznie wychodzę ze sklepu farmaceutycznego i kieruję się w stronę domu, całkowicie zapominając o moim dylemacie z wyborem lakieru do paznokci.
Wchodzę do mieszkania i rzucam kupione rzeczy na tapczan.
-Hej- wita mnie Eleanor -Kupiłaś moje....
-Tak- mówię i rzucam jej pudełko tamponów, które kazała mi kupić.
-Dziękuję, kochanie- mówi śpiewnie
Dziewczyna idzie do góry, do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Potem Louis wychodzi ze swojego pokoju patrząc, czy drzwi u Eleanor są zamknięte.
Następnie chłopak zbiega ze schodów po dwa stopnie na raz i łapie mnie za nadgarstek, zaciągając pośpiesznie do kuchni.
-Co do...-zaczynam
-Ona jest niesamowita -przerywa mi -Robi psikusy, jest ładna, zabawna...
-Louis-mówię kładąc dłoń na jego ramieniu -O co ty mnie prosisz? - pytam z uśmieszkiem
Chłopak patrzy na mnie odchrząkując.
-Dobrze. Więc, mogłabyś się dowiedzieć czy ona mnie lubi? Proszę?
Jęczę.
-Nie możesz po prostu zaprosić ją na randkę?
-Wychodzę dzisiaj wieczorem na imprezę. ...
-Zabierz ją.  -proponuje
Louis wzdycha.
-W porządku. -mówi uśmiechając się do mnie -Dziękuję, że sprowadziłaś ją do domu.
Śmieję się.
-Nie miałam wyboru, prawda?
Louis wzrusza ramionami i wchodzi z kuchni.
-Do zobaczenia później. -mówi
Wchodzę do mojego pokoju i kładę się na łóżku. Więc Jane ma przyjechać po mnie o dwudziestej trzydzieści? Po prostu świetnie. Włączam telewizję i oglądam dopóki na zegarze nie wybija siódma wieczorem.
Schodzę z łóżka i otwieram szafę, zastanawiając się w co ubrać się na imprezę.
Decyduję się na granatową, skórzaną sukienkę sięgającą mi do połowy ud. Z włosami nic nie robię, zostawiam je w ich naturalnych, długich falach. Na powieki nakładam czarny eyeliner, rzęsy maluję czarnym tuszem, a na usta nakładam czerwoną szminkę.
Wkrótce słyszę dzwonek do drzwi i schodzę na dół, mentalnie zaklinając obecność Jane.
-Blair, -mówi kiedy otwieram drzwi -Czyż nie wyglądasz ślicznie.
Jej włosy układają się w czarne loki. Ma na sobie również czarną, obcisłą sukienkę z głębokim dekoltem. Czarny eyeliner otacza jej oczy.
-Ty również - mówię
Zamykam za sobą drzwi i chowam telefon do kieszonki w sukience.
Siadam na tylnym siedzeniu czarnego samochodu Jenny. Ashley siedzi obok mnie, a Penny na fotelu pasażera. Uśmiecham się do nich na powitanie.
-Wyglądasz świetnie -komplementuje mnie Penny
Jej niebieskie włosy układają się falami na plecach. Ma na sobie szmaragdową, mocno obcisłą sukienkę. Ashley jest ubrana w czarna sukienkę, podobną do tej, Jane, tylko, że trochę krótszą.
-Dziękuję- mówię kiedy ruszamy
Patrzę z roztargnieniem przez okno kiedy jedziemy na miejsce imprezy. W końcu zatrzymujemy się przy tym samym, szarym magazynie, gdzie na poprzedniej imprezie Harry poprosił mnie, abym została jego dziewczyną. Jane parkuje i wszystkie wychodzimy z auta, idąc w stronę magazynu.
To miejsce wygląda dokładnie tak samo jak ostatnim razem kiedy tu byłam. Migające światła, spocone ciała ocierające się o siebie w tańcu i śmiech pijanych ludzi. Przygryzam nerwowo wargę jak wchodzę za dziewczynami do środka. Od razu podchodzą do baru, gdzie zauważam Perrie robiącą drinki. Jej włosy ufarbowane są na górze, na różowo i stopniowo, patrząc coraz niżej przybierają coraz ciemniejszy odcień różu. Osobiście uważam, że taki kolor wygląda na niej lepiej niż fioletowy.
-Hej, Blair -wita mnie
-Hej -odpowiadam siadając na stołku -Uwielbiam twoje nowe włosy!
Dziewczyna dotyka ich i uśmiecha się.
-Dziękuję. Szukałam jakiejś zmiany. -mówi -Chcesz drinka?
Kiwam głową.
-Nic zbyt mocnego. -mówię chichocząc
Perrie kiwa głową i bierze się do pracy, chwytając różne butelki z barku. Po kilku minutach wręcza mi napój opierając się o bar.  Dziewczyna zakręca włosy w okół palca, popijając jej własnego drinka.
-Nie widziałam cię już jakiś czas -mówi
-Tak, trochę minęło, prawda?! -staram się przekrzyczeć dudniącą muzykę -Co u ciebie? -pytam robiąc ostatni łyk mojego napoju.
-Czy to nie ja powinnam cię o to pytać? Pani Styles, czyż nie? -śmieje się mieszając mi kolejnego drinka
Nie wyczuwam w jej śmiechu ani krzty wesołości, jakby coś ukrywała.
-Nie, jeśli ktokolwiek jest taki durny w sprawie małżeństwa to definitywnie, w tym momencie jest to Louis. -śmieję się chwytając napój, który ponownie zrobiła dla mnie Perrie
Czuję jak moje zmysły tracą grunt pod nogami jak delektuję się owocowym smakiem alkoholu.
-O tak, on i jego nowy ptaszek? Dziewczyna wydaje się urocza. Kiedy on ją spotkał? -pyta Perrie
-Wczoraj -śmieję się -Będę z nią chodzić na uczelnie, a ona i Louis już się spiknęli. Dziewczyny też ją uwielbiają. -mówię obserwując jak Perrie serwuje ludziom alkohol.
Ktoś siada na stołku obok mnie i od razu rozpoznaję leśny zapach perfum, bijący od Harry'ego. Perrie po raz trzeci napełnia mój napój,a ja patrzę w górę na chłopaka, który przygląda mi się jak nadopiekuńczy rodzic.
-Dobrze cię widzieć -mówi zaskakująco spokojnie
Pochyla się i całuje mnie w policzek. Perrie obserwuje nas uważnie. Harry podaje jej pusty kubek, kiedy jedną dłoń kładzie na moim udzie. Wpatruje się w mój czerwony kubek, kiedy to wzrok Harry'ego przewierca mnie na wylot.

                                                                  *****

notka od autorki: dun da duuuuuuun jak myślicie co się może stać na tej ciekawej jak moja praca domowa z matematyki imprezie? Btw wiecie, ze dzisiaj jest rocznica tego bloga, gosh ale się ociągam z tłumaczeniem, ale nie ma powodu do obaw, zostało jeszcze 13 rozdziałów + epilog :))

czytasz = komentujesz <3











środa, 1 kwietnia 2015

Chapter 49

Następnego ranka, przed powrotem do Londynu Harry i ja żegnamy się z Anne, Gemmą i Robinem. Anne przytula nas oboje.
-Będziemy za tobą tęsknić, Blair -szepcze kobieta w moje włosy -Opiekuj się Harrym, dla mnie. Bóg wie, że on tego potrzebuje. -mówi
Śmieje się na jej słowa.
-Mamo -Harry jęczy
Anne chichocze i  odsuwa się ode mnie. Kobieta odwraca się do chłopaka i mocno go przytula. Anne mówi mu coś do ucha, a Harry patrzy na podłogę, marszcząc brwi. Kiwa głową i odsuwa się niej. Gemma owija ramiona w okół mojej szyi i mówi mi abym nosiła tą sukienkę, którą kupiłam na specjale okazje. Zgadzam się. Robin krótko mnie przytula. Nie znam zbyt dobrze, ale widzę, że uszczęśliwia Anne i tylko to się liczy.
Harry kończy pakować nasze bagaże i wyruszamy w drogę powrotną.
-Miło ich było znowu zobaczyć -mówię po kilku minutach jazdy w ciszy
Harry kiwa głową.
-Gemma zachowuje się trochę jak suka -mówi, ale widzę po jego wesołych oczach, że żartuje
-Oh, Gemma jest tą samą, protekcjonalną, starszą siostrą , którą zawsze była -uśmiecham się
-To prawda -zgadza się Harry
Chłopak wkłada do odtwarzacza ponownie płytę Lany Del Ray.
-Nie masz żadnych, innych płyt? -pytam go
-Mam, ale ty nienawidzisz muzyki jakiej słucham.
-Mam własne CD.
-Jeśli puścisz znowu pieprzonego Króla Lwa, to przysięgam, że wyrzucę cię z samochodu i drogę do Londynu pokonasz pieszo.
Śmieje się.
-Myślałam, że podobał ci się ten film.
-Lubię ten film, ale nie cholernego soundtracku.
-Ale to właśnie ścieżka dźwiękowa jest technicznie najlepszą rzeczą w tym filmie.
-A ty jesteś technicznie irytująca -uśmiecha się dumnie Harry
-Och, dobre. Nie słyszałam tego wcześniej.
-Naprawdę? To wszystko, co możesz mi powiedzieć? -widocznie liczył na rewanż
-Mogłabym zacząć od pełnego imienia. -mówię
Harry posyła mi znaczące spojrzenie.
-Ile jeszcze mam cię prosić, abyś mnie tak nie nazywała?
-Nic teraz nie powiedziałam, tylko wspomniałam.
-Wiec nie wspominaj.
-Zmuś mnie.
-Boże, czemu znowu się czuje jakbyśmy mieli po jedenaście lat -mówi Harry
Śmieję się.
-Pamiętam te czasy. -wzdycham i opieram się w fotelu pasażera
-Początki dorastania -mówi Harry
-Rok szósty w szkole.
-Kiedy miałem jedenaście lat, pierwszy raz się całowałem -mówi Harry
Patrzę na niego.
-Naprawdę? Kto?
-Z tą dziewczyną, która chodziła z nami do szkoły, Abby Christensen.
-Oh -mówię -Potem wyrosła z niej ździra.
Harry śmieje się z moich słów.
-Wyczuwam zazdrość
Wzruszam ramionami.
-Czemu tak myślisz?
Harry uśmiecha się, patrząc na mnie.
-A ty z kim się pierwszy raz całowałaś, Blair? -pyta mnie
Przewracam oczami.
-To było naprawdę straszne. -mówię
-Tak?
-Tak. Współczuje dziewczynie, która teraz z nim jest.
-Kto?
Śmieje się, kiedy zdaję sobie sprawę, że Harry nie załapał mojego żartu.
-To byłeś ty, ty dupku!
-Naprawdę?
Rumienię się i spuszczam wzrok.
-Tak.
Na twarzy Harry'ego pojawia się uśmiech.
-Oh.
-Co ,,oh" ? -pytam
Wzrusza ramionami.
-Ciesze się, że to byłem ja. -szepcze
-Dlaczego?
-Nie wiem. Myślę, że dlatego, że nie masz żadnego porównania.
-Oh -uśmiecham się -To słodkie,Harold.
Harry robi grymas.
-Nigdy nie przestaniesz mnie tak nazywać, prawda?
-Zgadza się Haroldzie. -mówię, wsadzając palca w policzek chłopaka
Harry uśmiecha się i chwyta moją dłoń, całując jej wnętrze.Uśmiecham się na jego gest.
Nigdy, w moich najskrytszych snach nie mogłabym myśleć, że ja i Harry będziemy kiedyś w takiej relacji. Nieważne ile razy on mnie dotyka, czy całuje, cząstka mnie czuje, że jest to zbyt pięknie, aby mogło być prawdziwe.
Nagle telefon Harry'ego wibruje, strasząc nas.
-Cholera -chłopak mówi i odbiera przychodzące połączenie, ustawiając rozmowę na głośnik
-Co? -pyta oschle
-Harry, gdzie ty do cholery byłeś? -pyta Luke
-Byłem zajęty -mówi
-Czym? Blair? Stary, chyba sobie żartujesz. Tracisz swój pieprzony czas.
Odwracam głowę i opieram ją o szybę samochodu. Nienawidzę kiedy dzwonią przyjaciele Harry'ego.
-Kurwa, zamknij się. -syczy Harry -Przecież przyjdę na jutrzejszą imprezę.
-Radzę ci, zrób tak. -mówi -Jane czekała, aby z tobą porozmawiać.
-Mam to w dupie. Może sobie kurwa czekać.
Widzę jak ręce Harry'ego zaciskają się na kierownicy, aż jego knykcie robią się białe.
-Po prostu przyjdź jutro na imprezę. -mówi Luke i rozłącza się
Harry przeklina pod nosem.
-Przykro mi, że musiałaś to słyszeć. -mówi -Luke to kutas.
Kiwam głową.
Harry patrzy mi w oczy.
-Jesteś zdenerwowana?
-Nie.
-Więc o co chodzi?
Wzdycham.
-To tylko....twoi przyjaciele. -mówię
-Co jest z nimi nie tak?
-Inaczej się w okół nich zachowujesz. Zmieniają cię.
Cień przebiega przez twarz Harry'ego. Chłopak zaciska szczękę i ponownie skupia się na drodze.
Reszta drogi do mojego domu przebiega w milczeniu.
W końcu Harry wjeżdża na podjazd przed budynkiem, wyłączając światła w aucie.
-Pomogę ci z bagażem -mówi
Harry wyciąga moje torby z bagażnika i stawia je na ziemi. Otwieram drzwi do domu i wchodzę do holu. Louis siedzi na kanapie w salonie i pisze coś na telefonie. Patrzy na nas. Widzę, jak chłodno  patrzy na Harry'ego.
-Jak było? -pyta mnie Lou wstając z fotela i zupełnie ignorując Harry'ego
-Świetnie mówię -Ludzie w college'u są bardzo mili.
Harry odchrząkuje za mną. Odwracam się w jego stronę i całuję go w policzek.
-Dziękuję, że mnie zawiozłeś. -mówię
Wzrusza ramionami.
-Nie ma sprawy.
Louis przewraca oczami.
-Nie podoba mi się to jak na mnie patrzysz  -mówi Harry przez zaciśnięte zęby do Louisa
-Nie obchodzi mnie to. -mówi z zadowoleniem mój przyrodni brat
Wzdycham. Wiem, co nadchodzi.
-Możesz kurwa przestać być takim dupkiem? -pyta Harry
-A ty możesz trzymać się z daleka od Blair?
-Kocham ją.
-Gówno prawda. Ty nie wiesz, co to miłość.
-Oh, a ty wiesz? Dlaczego po prostu się nie zamkniesz, zanim podejdę do ciebie i cię zmuszę!
-Odwołaj to, kochasiu -mówi Louis
Oczy Harry'ego błyszczą ze złości. Chłopak robi duży krok w stronę Louisa. Kładę rękę na jego ramieniu nie pozwalając mu iść dalej. Harry patrzy na mnie przez sekundę.
-Myślę, że powinieneś już iść, zanim zasiejesz spustoszenie w mojej rodzinie -mówię głośno
Harry patrzy na mnie przez moment. Posyła krótkie spojrzenie na Louisa i wychodzi z domu.
Krzyżuję ręce na piersi.
-Po prostu musiałeś wszcząć kłótnie, racja?
-To on zaczął -odpowiada dziecinnie Louis
-Nie obchodzi mnie to. Ty go napędzałeś.-mówię i chwytam moje torby kierując się w stronę mojego pokoju
Louis idzie za mną.
-Naprawdę myślę, że powinnaś go zostawić -kontynuuje Lou -On nie jest dla ciebie dobry.
-Już mi to mówiłeś, Louis.
-Ale to tylko kwestia czasu, zanim naprawdę coś spierdoli. -Louis łapie mnie za nadgarstek i odwraca mnie w jego stronę, patrząc mi w oczy, tak jakby chciał mi coś bezgłośnie przekazać
Kręcę na niego głową.
-Doceniam twoją troskę -mówię -Ale Harry jest inny kiedy jesteśmy sami. Uwierz mi.
Louis puszcza mój nadgarstek i cofa się jeden krok w tył.
-Dobrze -mówi -Ale kiedy to wszystko na ciebie spadnie, nie mów, że cię nie ostrzegałem.
Odwraca się i schodzi po schodach, mamrocząc coś pod nosem, czego nie do końca rozumiem.
Szybko rozpakowuję moje walizki i zaczynam przeglądać ulotki, które dostałam na zwiedzaniu uniwersytetu. Podniecenie, aby rozpocząć naukę w college'u kłębi się we mnie. Odnajduję wizytówkę Eleanor i zapisuje sobie jej numer w mojej komórce. Kładę się na moim łóżku i dla relaksu zaczynam oglądać telewizję. Nawet nie orientuje się kiedy zasypiam

-Halo?
-Hej, Blair, tu Eleanor. Z orientacji po kampusie?
-Oh, tak, cześć. Czy jesteś świadoma, że jest trzecia w nocy. -mówię zaspanym głosem
-Tak, jestem bardzo kurwa świadoma -mówi
-Czy wszystko w porządku? -pytam
-Słuchaj, czuję się jak prawdziwa ciota dzwoniąc do ciebie o trzeciej nad ranem....
-Mmmm...
-....chodzi o to, że Appleton przyłapała mnie na pisaniu czegoś na tablicy po godzinach w sali, gdzie miała na drugi dzień zaczynać lekcje i jakby zobaczyłaby tego dnia ten zajebisty napis to...
-Do sedna Eleanor.
-Wywaliła mnie z akademiku.
Kładę dłoń na moim czole.
-I wiem, ze jestem totalną suką pytając cię o to, ale jestem teraz w połowie bezdomna i jeden papieros od pieprzonego zapalenia płuc, więc czy miałabyś coś przeciwko, gdybym zatrzymała się u ciebie na chwilę?
Przygryzam wargę w zastanowieniu.
-Na chwilę?
-Nie na długo. Dopóki zdobędę jakieś pieniądze, aby zapłacić za wynajem mieszkania. Zrozumiem jeśli odmówisz...
-Nie...jest w porządku. Mamy dodatkową sypialnię.
-Świetnie. Kiedy będzie dobry moment,a bym do ciebie przyjechała?
Parskam.
-Mogłabyś poczekać, aż zrobi się jasno?
-Przypuszczam, ze mogę przenocować w hote...a nie, to nie jest dobry pomysł. Mam zakaz wchodzenia do tego przy końcu drogi....
-Jezu, gdzie jeszcze masz zakaz?
-Do około tuzina barów...
-Co ty w ogóle narobiłaś, ze masz zakaz?
-Kilka popieprzonych rzeczy. -Eleanor prawie się śmieje
-Dobrze, gdzie jesteś?
-Róg sześćdziesiątej piątej i Johnston.
-Dzwonisz do mnie ze swojej komórki? -pytam
-Nie, upuściłam ją do wódki. Jest spieprzona.
-W porządku, zadzwoń po taksówkę, będę na ciebie czekać -mówię i podaję jej mój adres
Rozłączam się. Wstaję z łózka i wiążę włosy w koka. Schodzę na parter i wyglądam co chwilę przez okno oczekując Eleanor.
Po kilkunastu minutach taksówka pojawia się przed moim domem i widzę jak dziewczyna wychodzi z niej ciągnąć za sobą czerwoną walizkę. Wychodzę przed dom.
-Dziękuję, że zrobiłaś to dla mnie -mówi -Naprawdę to doceniam.
-Nie ma sprawy -mówię
Wchodzimy cicho do domu, aby nie narobić hałasu. Jesteśmy na dole schodów kiedy światło w holu się zapala.
-Blair? -Louis pyta cicho przecierając zaspane oczy
-Cholera jasna -mówię do siebie
Wzrok Louisa ląduje na Eleanor. Jego oczy poszerzają się na widok  dziewczyny.
-Co się dzieje? -pyta powoli
-Uh....to jest Eleanor -mówię -Spotkałyśmy się na orientacji.
Odwracam się do Eleanor.
-To jest Louis....mój przyrodni brat.
Eleanor kiwa głową. Louis wygląda na zupełnie zdezorientowanego.
-Słuchaj, ona potrzebuje miejsca na chwilowy pobyt, a ja pomyślałam, że może mogłaby zostać z nami...

                                                                   
                                                                     *****

notka od autorki: zastanawiam się nad usunięciem tego bloga, tłumaczenie rozdziałów nie sprawia mi już przyjemności i nie wiem czy jest szansa w ogóle prowadzić dalej tego bloga, resztę możecie przeczytać po angielsku, jak was ciekawi zakończenie tego opowiadania, bardzo przepraszam....



































PRIMA APRILLIS !!!!!
NIE MAM ZAMIARU KOŃCZYĆ BLOGA!!!!! 
JESTEM TAKA ZŁA PRZEPRASZAM!!!!!

czytasz = komentujesz <3 <3