niedziela, 24 maja 2015

Chapter 57


Połykam dwie tabletki przeciwbólowe i przykładam palce do moich skroni.
-Jak bardzo byłam pijana?-pytam
-Oh, kochanie byłaś cholernie wstawiona -mówi śpiewnie dziewczyna i podchodzi do szafy wyjmując z niej top i dżinsy.
-Masz, załóż to -instruuje
Za chwile przyjdzie Jade, aby zaprowadzić cię na zajęcia z literatury.
-Ja nie chcę -jęczę
-To pierwszy dzień! Jesteś nieobecna, wylatujesz. Teraz zakładaj te pieprzone ciuchy. -Eleanor uśmiecha się słodko i odwraca do lustra, układając włosy.
Wywlekam się z łóżka i ubieram dżinsy i bluzkę. Decyduję, że włosy pozostawię rozpuszczone. Na rzęsy nakładam czarną maskarę i odwracam się do Eleanor.
-W skali od przyzwoicie do kurewsko, jak wyglądam?- pytam
Eleanor patrzy na mnie.
-Ślicznie
Prycham.
-Jasne- mówię i słyszę pukanie do drzwi
-To Jade -mówi El kiedy otwiera drzwi
Dziewczyna uśmiecha się do nas, jej granatowe włosy układają się w fale na jej ramionach.
-Dzień dobry -mówi -Dobrze wyglądasz -komplementuje mnie
-Taa, jasne -mówię -W życiu mnie tak nie bolała głowa -narzekam
-Niall powiedział mi, że piłaś drinka za drinkiem. Nieźle.
Wzruszam ramionami.
-A teraz tego wszystkiego żałuję-mówię
Eleanor bierze swoje rzeczy, a ja wkładam telefon do kieszeni spodni, a wszystkie potrzebne książki chowam do torby. Cała nasza trójka wychodzi z akademiku. Eleanor przytula mnie.
-Powodzenia-mówi -Ja uciekam na socjologię.
-Dziękuję- mówię zanim dziewczyna odchodzi zostawiając mnie z Jade
Odwracamy się i kierujemy w stronę budynku, gdzie mają odbyć się nasze zajęcia.
-Cieszysz się na twoje pierwsze zajęcia?
-Właściwie, tak. Czy profesor od literatury jest miły?
Jade kiwa głową.
-Bardzo -Jest bardzo miły i ma bardzo dobre podejście do ludzi. Znam go już od dwóch lat.
-Świetnie-mówię

Wkrótce jesteśmy w głównym budynku i kierujemy się do sali od literatury. Większość studentów już siedzi na swoich miejscach. Niektórzy z nich piszą coś w swoich notatnikach, a inni rozmawiają między sobą. Jade i ja zajmujemy miejsce w trzecim rzędzie.
-Cieszę się, że przynajmniej znam kogoś z tej klasy -mówię do Jade
-Ja też. Nie wielu moich znajomych jest na literaturze.
-Oh?
-Tak. Większość z nas chodzi na inne kierunki.
-Czy Perrie tu chodzi? Była przecież wczoraj na imprezie.
-Nie, nie chodzi. Mieszka w mieście z matką, ale bywa tu często, aby odwiedzać Zayna. Ona uczy się online.
-Naprawdę? Na jakim kierunku?
-Socjologia i muzyka.
-Wow-komentuję
-Tak. Jest bardzo inteligentna. Chciałabym, aby tu chodziła, ale musi zostać w mieście.
-Dlaczego?
-Jej rodzice mają jakieś problemy ze zdrowiem
-Ah
Zanim Jade zdąży odpowiedzieć, mężczyzna wchodzi do klasy, zamykając za sobą drzwi.
-Dzień dobry, proszę zająć swoje miejsca i wyłączyć telefony komórkowe. -mówi i kładzie swoje rzeczy na biurku. -Jestem profesor Locke. Będę waszym nauczycielem literatury w tym semestrze. Zacznijmy od spraw organizacyjnych -pan Locke zaczyna pisać po tablicy
Reszta lekcji mija na słuchaniu reguł i zasad, jakie pan Lock stosuje na lekcjach. Po ich wysłuchaniu nabieram szacunku do mężczyzny. Cieszę się, że będę mogła uczestniczyć w jego lekcjach.
Jade i ja wychodzimy z budynku na plac.
Rozmawiamy o właśnie zakończonych zajęciach. Podnoszę wzrok i zauważam Nialla, kierującego się w naszą stronę.
Myślę, że nigdy nie miałam wystarczająco czasu ani okazji, aby dokładnie przyjrzeć się chłopakowi. Jego blond włosy zaczesane są do góry, a niebieskie oczy błyszczą przy świetle słońca. Tatuaże widniejące na jego ramionach współgrają z czarnym kolczykiem w jego wardze. Chłopak uśmiecha się do nas wytrącając mnie z zamyślenia.
-Witam panie
-Hej, Niall- mówi Jade -Jak tam lekcja?
-Świetnie. Już rozdali nam pierwsze projekty -uśmiecha się do mnie -Ładnie wyglądasz, Blair.
Lekko się rumienię.
-Dziękuję-mówię
-Jak tam kac?- pyta
-A jak myślisz? - unoszę brwi
-Po siedmiu szotach czystej wódki, nie ma mowy, że nie boli cię głowa.
-Połknęłam już dwie aspiryny-mówię -Nie pomogły
-Ah, najlepszą metodą na kaca jest sen.
-Muszę to wypróbować-mówię
Niall uśmiecha się do mnie, a ja do niego.
-Skończyliście już flirtować, bo chciałabym pójść do następnej klasy.
Rumienię się, a Niall się śmieje.
-Do zobaczenia później -mówi chłopak i odchodzi w innym kierunku
Jade i ja ruszamy na naszą następną lekcję.
-On cię bardzo lubi- mówi Jade
-Wątpię
-Och, no dalej. Przecież widziałam co przed chwilą się działo.
-To źle to zinterpretowałaś -mówię
-Daj mu szansę! Niall jest naprawdę fajnym chłopakiem. I słyszałam, że jest dobry jeśli chodzi o wyrzucanie go z pracy.
Uderzam dziewczynę lekko w ramię.
-Jade!
-Tylko się droczę -mówi -Wyglądalibyście razem uroczo.
Wzruszam ramionami.
-Nie wiem. Mój ostatni związek skończył się porażką....
-W porządku. Jestem pewna, że Niall poczeka aż będziesz gotowa na związek -dziewczyna uśmiecha się pocieszająco
-Dużo wiesz o Niallu- mówię unosząc brwi -Czy jest coś, czego mi nie mówisz?
-Nie, jesteśmy po prostu dobrymi przyjaciółmi. Mogę powiedzieć, że nawet uratował mi życie.
-Naprawdę?
-W zeszłym roku umawiałam się z takim chłopakiem. Totalny kretyn. Upijał się. Zdarzało się, że mnie bił. Raz Niall był w moim pokoju w akademiku, aby pomóc mi z nauką. Zobaczył co się dzieje i uderzył go.
-Wow-mówię zaszokowana z jaką łatwością opowiada o tym Jane
-Tak. Gdyby nie Niall, nie wiem gdzie bym teraz była. -mówi -Chodzi mi o to, że Niall dobrze traktuje dziewczyny. I to jest ważne.
-Zgadzam się-mówię kiwając r
Jade uśmiecha się, spowalniając kroku, a wreszcie się zatrzymując.
-Wydajesz się dobrą dziewczyną, Blair. Nie pozwól, aby przeszłość na to wpłynęła.
Uśmiecham się, myśląc nad jej słowami.
Kiwam głową i krzyżuje ręce.



Siadam przy kafejce, czekając na Eleanor. Spotykamy się tak już przez dwa tygodnie. To fajne miejsce, aby się skoncentrować przy aromacie świeżej kawy. Zawsze siedzimy przy stole obok okna, aby obserwować co dzieje się na zewnątrz. Zajmuje się właśnie moją pracą pisemną z literatury, przepisując myśli na papier. Patrzę na moje notatki, starając się skupić. Biorę łyka mojej gorącej kawy.
Jest koniec września, na dworze robi się coraz chłodniej. Dzisiaj jest wyjatkowo zimno. Owijam mój szary sweter ciaśniej w okół siebie. Zakładam włosy za ucho. Podnoszę długopis i właśnie mam zamiar pisać, kiedy słyszę szamotaninę przy kasach.
-O, cholera! Nie chciałem!
Podnoszę głowę i dostrzegam Nialla, trzymającego kubek kawy w ręce. Wysoka dziewczyna z czerwonymi włosami patrzy na niego wściekle z białą bluzką poplamioną kawą. Dziewczyna odwraca się i wychodzi z kawiarni trzaskając drzwiami.
-Niall?-pytam wstrzymując śmiech
Chłopak odwraca się w moją stronę i uśmiecha do mnie. Siada na krzesło, naprzeciwko mnie.
-Chciałem się przywitać, ale ta suka zagrodziła mi drogę. Nie chciałem jej opluć, ale ta kawa była...
-Strasznie gorąca -kręcę głową z politowaniem przykładając długopis do ust
-Nie powiemy o tym nikomu -mówi Niall
-Miałeś na myśli, że ty nikomu o tym nie powiesz -uśmiecham się pod nosem
Niall przewraca oczami.
-Jeśli Eleanor dowie się, że zrobiłem to ponownie....
-Ponownie? -zaczynam się śmiać
Niall lekko się rumieni.
-Niee...-zaczyna
-W porządku, zatrzymam dla siebie ten twój mały sekrecik -śmieję się lekko
Niall uśmiecha się i opiera o krzesło.
-Więc nad czym pracujesz? -pyta
Patrzę na moje notatki porozwalane po stole.
-Literatura-odpowiadam -Masz jakiś pomysł, gdzie może być El? -pytam
-Żadnego. Nie widziałem jej od wczorajszego wieczoru.
Wzdycham cicho.
-Napisała mi, że właśnie skończyła zajęcia
-Cóż, masz moje towarzystwo -Niall posyła mi szczery uśmiech
Śmieję się lekko.
-Świetnie-mówię porządkując moje notatki -Jak ci idą rysunki graficzne? -pytam
Niall sięga do torby i wyjmuje portfolio.
Przewraca kilka kartek i odwraca go w moją stronę.
-Mój najnowszy-mówi wskazując na rysunek -Zostanie oceniony w ten piątek.
 Przyglądam się badawczo ilustracji. Widać na niej blond włosą dziewczynę stojącą bokiem do lustra. Przyjazny uśmiech widnieje na jej twarzy, kiedy patrzy przed siebie. Po drugiej stronie kolory są ciemne i głębokie. Ta sama dziewczyna stoi naprzeciwko tej pierwszej, dzieli je jedynie lustro. Jej twarz wyraża złość, jej wzrok jest tajemniczy, włosy ma czarne, a cerę bladą. Doskonale widać kontrast pomiędzy dwiema osobami.
-Wow-komentuję
-Chciałem narysować wnętrze, osobowość dziewczyny kontra jej zewnętrzny wygląd -mówi Niall -Temat dotyczył sportretowania depresji.
Przełykam gule w gardle. Wiem dużo o depresji, za dużo. Spoglądam na Nialla.
-Jest piękny-chwalę jego rysunek -Masz umiejętności.
Niall wzrusza ramionami.
-Mam nadzieję, że dostanę dobrą ocenę. Ciężko pracowałem nad tym rysunkiem.-mówi i chowa portfolio z powrotem do torby
-Jestem pewna, że dostaniesz.
-Więc, masz jakieś plany na piątek -pyta Wzruszam ramionami.
-Miałam dzwonić do mojego taty-mówię -Tylko tyle.
-A co ty na to -mówi Niall pochylając się w moją stronę -Jeśli dostanę wysoką ocenę, umówisz się ze mną na piątek wieczór.
Mrużę oczy. Nie byłam na randce od....od kiedy spotykałam się z Harrym. Jestem pewna, że ruszył dalej, to czemu ja nie powinnam?
-Umowa stoi-odpowiadam z uśmiechem na twarzy
-Wspaniale -Niall odwzajemnia uśmiech
-Teraz mam wielką nadzieję, że dostanę dobrą ocenę -mówi, a się rumienię
-Zjeżdżaj z mojego miejsca Horan- Eleanor pojawia się przed nami z rękoma pełnymi książek
-Jak chcesz-mówi chłopak i wstaje -Do zobaczenia, Blair-żegna się, zakłada torbę na ramię i wychodzi z kawiarni
El siada na swoim miejscu i patrzy na mnie zmrużonymi oczami.
-Do zobaczenia? Czy coś mnie ominęło?
Wzruszam ramionami.
-Może tak, a może i nie wychodzę z Niallem w piątek wieczór.
Eleanor otwiera szeroko oczy.
-Nie ma kurwa mowy!- piszczy, uderzając mnie lekko w ramię
Moje policzki przybierają kolor purpury.
-Więc rozumiem przez to, że ruszasz dalej? Przeszłość nie ma znaczenia?
-El przechyla lekko głowę
Wiem, że mówi o Harrym.
Odchrząkuję i kilka razy klikam długopisem.
-Nie wiem-odpowiadam szczerze -Lubię Nialla. Jest miły -wzruszam ramionami
Eleanor uśmiecha się.
-Więc pomożesz mi się wyszykować na piątek?-pytam
-Od tego są przyjaciółki, kochanie. A teraz choć. Słońce zachodzi. Musimy wracać do akademiku.
Przyjaciółki. Nazwała nas przyjaciółkami.
Nigdy nie miałam przyjaciela, którym nie był Harry. Przez lata to był wyłącznie Harry. Przełykam ślinę, zabieram moje notatki i kiwam głową kierując się wraz z El do wyjścia.
Chłodne, wieczorne powietrze uderza w nas kiedy kierujemy się do budynku. Drżę i owijam się ciaśniej swoim swetrem. Rozmawiamy o zajęciach i mojej nadchodzącej randce z Niallem. El piszczy i powtarza mi, że Niall jest odpowiedni dla mnie. Chichoczę cicho i spuszczam głowę.
-Nie widziałam Louisa przez parę tygodni. Może byśmy go niedługo tu ściągnęły?-proponuje El
-Tak, byłoby świetnie. Tęsknię za nim-zgadzam się
-Może w przyszły weekend? W tym tygodniu mam wiele ważnych spraw do załatwienia jeśli chodzi o moje zajęcia, ale następny mam wolny.
-Brzmi dobrze -mówię -I staraj się wtedy nie hałasować w nocy. Też potrzebuję snu.
Eleanor rumieni się.
-Ćśśś-szepcze, ale mały uśmiech pojawia się na jej ustach
Wkrótce docieramy do naszego akademiku. Wzdychamy z ulgą kiedy wchodzimy do ciepłego pokoju.
-Myślę, że Bóg zostawił dla nas włączone ogrzewanie-śmieje się El zdejmując szal
-Tak-zgadzam się
Siadam na kanapie i włączam telewizor, kiedy Eleanor robi popcorn. Postanawiamy obejrzeć jakiś reality show, który doprowadzi nas do śmiechu.
Drzwi do naszego pokoju nagle się otwierają. Do pomieszczenia wbiega Leigh.
-Dobra, która z was to zrobiła?!
-Co?-pytam
-Zniknęły mi wszystkie majtki! Wiem, że któraś z was, suki to zrobiła, bo Jade zaprzeczyła tak samo jak Jesy i Niall...
-Tego szukasz?-Perrie wchodzi do pokoju koszem bielizny pod pachą
Jej włosy związane są w luźnego kucyka. Na jej ustach widnieje uśmiech.
-Ty!- sapie Leigh
-Nie wiedziałam, że to ty zabrałaś-mówi Eleanor
-Nie wiedziałam, że jesteś na terenie kampusu -dodaję
Perrie wzrusza ramionami.
-Zostaję z Zaynem na weekend -oznajmia -A, że nie miałam co robić to pożyczyłam sobie twój koszyczek bielizny -zwraca się do Leigh
Dziewczyna zabiera kosz z rąk Perrie.
-Różowo włosa suka -mamrocze
Perrie śmieje się i wystawia Leigh język, która przewraca oczami prychając.
-Chcecie obejrzeć z nami telewizję? -proponuję
-Ohhh, taaak -odpowiadają Perrie i Leigh i dosiadają się do nas na kanapie
Uśmiecham się kiedy rozmawiamy i śmiejemy się z oglądanego właśnie programu.
Myślę, że nigdy nie miałam tylu przyjaciół w całym moim życiu...przynajmniej jeśli chodzi o dziewczyny. Od dawna byłam przekonana, że Harry jest moim jedynym przyjacielem, nawet jeśli on miał innych. Czuję się dobrze, będąc częścią tej grupy.
Perrie i Leigh-Anne wychodzą około dwudziestej drugiej. Perrie mówi, że musi ugotować coś dla Zayna, bo inaczej ten pójdzie spać głodny. Śmieję się i przytulam obie dziewczyny na pożegnanie.
-Perrie i Zayn -mówi El kręcąc głową -Zachowują się jakby byli małżeństwem
-Równie dobrze mogliby być -komentuję
tłumiąc ziewnięcie
-Chciałabym mieć taką relację kiedyś z Louisem-wzdycha Eleanor
-I na pewno tak będzie -mówię -Widzę jak dobrze czujecie się razem.
Eleanor rumieni się.
-Wystarczy tego gadania o mnie i o Louisie. Jestem wykończona. Dzięki Bogu za jutrzejszy piątek.
-Powiedziałabym raczej, dzięki Bogu, że jutro jest piątek... -poprawiam ją
-Oh, zamknij się kurwa i zgaś światło!
Chichoczę. Gaszę światło i kładę się do łóżka.
Moje myśli wędrują nagle do Harry'ego.
Czy nadal męczy go bezsenność? Czy nadal chodzi do doktora Stone'a? Dzisiaj jest czwartek, dzień wizyty. Czy poszedł na wizytę?
Nie, nie poszedł, podpowiada mi mój umysł. Szedł kiedy ja go tam zaciągałam.
Przewracam się na drugi bok.
Czy nadal mnie kocha?
Nie! Jeśli tak to by mnie nie zdradził.
Ale powiedział, że mnie kocha.
Zdradził cię!
Zamykam oczy, aby powstrzymać moją wewnętrzną walkę. Chce odsunąć Harry'ego jak najdalej od moich myśli.
Jeśli nie, z pewnością sama zacznę cierpieć na bezsenność.

                            
                                                                     *****

Blair i Niall?! Sama nie wiem co o tym myśleć. Raczej pozostanę przy #TeamBlairry.

czytasz = komentujesz <3



środa, 13 maja 2015

Chapter 56



-Myślę, że to wszystko- mówi Eleanor zamykając bagażnik i wycierając dłonie o podarte spodnie.
-Masz wszystkie informacje dotyczące akademiku?-pyta mój ojciec
-Tak-mówię
-Zadzwoń tak szybko jak dojedziesz na miejsce.
Przewracam z rozbawieniem oczami.
-Dobrze
Louis i Eleanor ściskają się mocno. Odwracam od nich wzrok. Odpycham od siebie myśli o Harrym. Mój ojciec wzdycha i przyciąga mnie do uścisku.
-Poradzisz sobie świetnie na collegeu.-mówi -I jeśli będziesz chciała wrócić do domu...
-Tak, wiem. Dziękuję. -całuję go lekko w policzek i wsiadam do samochodu na miejscu pasażera, obok El.
Machamy wszystkim na pożegnanie i zjeżdżamy z krawężnika na ulice.
W czasie naszej podróży na uniwersytet, El opowiada mi o zajęciach tam prowadzonych i o tym jak mamy zamiar urządzić nasz pokój w akademiku.
Moje myśli idą natomiast w zupełnie innym kierunku. Nie zobaczę się z Harrym najprawdopodobniej do świąt. Ta myśl uspokaja mnie, ale jednocześnie przeraża. Czy znajdzie kogoś innego? Może ja to zrobię?
Ahh, oczywiście, on już to zrobił. Ma przecież Jane. Założę się, że jest teraz z nią. Ona może mu dać, wszystko to, czego ja nie mogę. Zaciskam mocno ręce na mojej torebce, tak, że moje knykcie przybierają biały kolor.
Eleanor zauważa to i przestaje mówić.
-W porządku, dobrze. Możemy pomalować pokój na fioletowo, Jezu.
Odrywam się od moich myśli.
-Co?-pytam
-Zaproponowałam różowy, ale widocznie ty masz inne plany...
-Nie-mówię kręcąc głową-Różowy jest w porządku. Przepraszam.
-Coś się stało?
 Przygryzam wargę.
-Nie
-Jesteś zdenerwowana? Ja też byłam...
-Tak, to to! Jestem zdenerwowana. -śmieję się nerwowo
Eleanor patrzy na mnie przez chwilę zanim odwraca z powrotem wzrok na jezdnię.
-Zastanawiam się kto zastąpi Appleton -mówi El
Wzruszam ramionami.
-Nie wiem. Nie znałam jej za dobrze, więc...
-Masz szczęście
Reszta drogi do collegeu upływa nam na rozmowie. Wreszcie dojeżdżamy.
Eleanor prowadzi nas do naszego akademiku. Budynek jest wysoki i ceglany.
-No i jesteśmy- mówi El kiedy wchodzimy do naszego pokoju o numerze A27.
Porównując go do innych pokoi, które zdążyłam zobaczyć, ten jest naprawdę duży.
-Wow- komentuję
Ściany pomieszczenia są białe, a podłogę pokrywa dywan w kolorze kawy z mlekiem. Po mojej prawej stronie widzę małe drzwi do łazienki, a w rogu pokoju, na szafce stoi telewizor. Dziwi mnie fakt, że na podłodze nie ma łóżek, leżą tylko dwa materace.
-Gdzie...-zaczynam
-Musimy skombinować własne łóżka. To jedyny minus.
Możemy iść jutro. W okolicy jest dobry sklep meblowy.
-Jak na razie musimy spać na tym czymś- mówi i kopie materaz
-Brzmi świetnie-mówię przewracając oczami
- Och, ja po prostu wiem, że będziemy mieć dużo zabawy dekorując to miejsce - pisnęła Eleanor, klaskając w dłonie
-Ten pokój będzie wyglądać zajebiście kiedy skończymy go urządzać.
-Zajebiście?
-Wspaniale, niesamowicie...
Śmieję się i siadam na materacu.
-Jeśli tak chcesz -mówię -Pójdę rozpakować swoje rzeczy.
Eleanor podchodzi do niewielkiego telewizora.
-Wybłagałam dla nas to małe gówno-mówi podnosząc pilota -Zwykle w akademikach nie na tv. Trzeba samemu się w nie zaopatrzyć.
-Jak załatwiłaś nam taki pokój? -pytam siadając obok dziewczyny na podłodze
Wzrusza ramionami.
-Znam pewnego gościa -odpowiada
Śmieję się.
El przełącza mnóstwo kanałów, aż w końcu zaczynamy oglądać jakiś film akcji. Opieram się na dłoniach i uśmiecham do siebie. Cieszę się, że spotkałam Eleanor. Wiem, że moje życie odmieni się na tej uczelni, mam tylko nadzieję, że w dobrą stronę.


Przygryzam wargę patrząc na dwa łóżka stojące przede mną i El. Zdecydowałyśmy, że moje będzie przy ścianie po prawej stronie pokoju, a łóżko El naprzeciwko mojego, po lewej stronie.
Po trzech godzinach przesuwania mebli w końcu skończyłyśmy. Osobne biurka są przyłączone do naszych łóżek. Sofę ustawiłyśmy na przeciwko telewizora.
-To jest zajebisty pokój -komentuje El
Jestem już na uczelni trzy dni i jutro zaczynają się zajęcia. Właśnie wtedy wieczorem jest wielka powitalna impreza, na którą Eleanor stara się mnie zaciągnąć przez cały dzień. Wiem, że będą tam inni ludzie i będzie ona w innym miejscu, ale nie mogę wykazać wspomnień z ostatniej imprezy na jakiej byłam. Patrzę na moją bliznę, która już trochę zbladła. Na mojej twarzy pojawia się grymas.
-Czas szykować się na imprezę-mówi El uśmiechając się
Jęczę.
-Nie idę-mówię
-No dalej, wszyscy będą. Impreza będzie na dworze.
Wzdycham.
-Pozwolę ci rano chodzić jako pierwsza do łazienki przez cały miesiąc -chichocze
-W porządku-mówię i uśmiecham się sztucznie
Eleanor klaszcze w ręce.
-Yay, teraz daj mi chwile, to wybiorę ci jakąś sukienkę.
Pół godziny później jestem już gotowa. Mam na sobie obcisłą, szarą sukienkę. Na głowie mam białą bandanę, ale włosy pozostawiłam rozpuszczone. Eleanor pomogła mi w zrobieniu czarnych kresek na powiekach.
-Gotowa?-pyta mnie El
Dziewczyna wygląda niesamowicie w swojej liliowej, przylegającej do ciała sukience. Jej włosy koloru orzechowego spadają falami na ramiona. Makijaż ma zrobiony do perfekcji.
-Przypomnij mi jeszcze raz, dlaczego nie jesteś modelką? -pytam ją kiedy wychodzimy na korytarz, upewniając się, że mamy ze sobą klucze.
Wzrusza ramionami.
-Powinnam powiedzieć to samo o tobie.
Przewracam oczami.
Wychodzimy z budynku. Czuję się zmieszana kiedy El przechodzi obok naszego samochodu.
-Idziemy pieszo? -pytam
-Yep -mówi -Impreza jest na końcu ulicy
-Oh
Idziemy cały czas prosto aż w końcu dostrzegamy ogromne boisko. Głośna muzyka dobiega z wielkich głośników, a na około parkietu rozmieszczone są stoliki z alkoholem.
Eleanor ciągnie mnie za rękę w stronę grupki ludzi. Przełykam gule w gardle.
-Hej, wszystkim!-krzyczy -To jest Blair-przedstawia mnie -Moja nowa współlokatorka.
-Jestem Jade -przedstawia się dziewczyna z granatowymi włosami -Jesteś na pierwszym roku?
Kiwam głową.
-Tak
-Oh, spodoba ci się tutaj -mówi dziewczyna z brązowymi włosami. Jej czerwone usta rozciągnięte są w przyjaznym uśmiechu.
-Jestem Jesy
-Leigh-Anne -przedstawia się inna dziewczyna
Ma ona na głowie czarne loki i mocno orzechowe oczy.
-Ale i tak wszyscy mówią do mnie Leigh
-Miło was poznać-mówię
-Co studiujesz? -pyta Jesy
-Literaturę i pisarstwo-odpowiadam
-To tak samo jak ja! -krzyczy Jade
-Pewnie będziemy mieć razem lekcje
Uśmiecham się.
-Będzie świetnie -mówię
Dopiero poznałam te wszystkie dziewczyny, ale wiem, że się z nimi zaprzyjaźnię.
Cieszę się, że są zupełnie inni niż przyjaciele Harry'ego.
-Ja jestem raczej suką nauki -mówi Leigh chichocząc
-A ty?- pytam Jesy
-Jestem studentką medycyny -odpowiada -Kardiologia
-Wow. To naprawdę interesujące.
-Na początku było trochę hardkorowo, ale hej, musisz mieć brzuch ze stali, aby być kardiochirurgiem.
Wszyscy się śmiejemy kiedy El przynosi nam drinki. Ktoś owija rękę w okół ramienia Jesy i jestem zaskoczona kiedy dostrzegam Nialla uśmiechającego się do nas.
- Dobry wieczór paniom - wymamrotał Zrozumiałam, że jest pijany.
- Nialler, gdzie się podziewałeś? -pyta
-Piłem szoty z pępków seksownych dziewczyn
Leigh i Eleanor marszczą nosy ze zdegustowaniem.
Niebieskie oczy Nialla spoglądają na mnie.
-Blair!-krzyczy
-Hej, Niall- mówię -Nie wiedziałam, że tu jesteś
-Oh, taa. Jestem na grafice komputerowej -uśmiecha się
-Fajnie cię widzieć!-mówię
-Ciebie też! -mówi -Rozluźnij się i leć po drinki. To dopiero początek imprezy! -krzyczy z irlandzkim akcentem zanim odchodzi od nas krzycząc do innej osoby z odległości
Jade przewraca oczami.
-Musimy znaleźć temu chłopakowi jakaś dziewczynę
-On jest w cholerę wybredny -mówi Eleanor pijąc swojego drinka
-Blair!-słyszę moje imię
Odwracam się i dostrzegam Zayna.
-Hej-mówię -Miło cię widzieć! -przekrzykuję muzykę
-Ciebie również! -mówi -Jak się masz?
Jego wzrok ląduje na mojej bliźnie.
-Właściwie to dobrze. Perrie jest z tobą? -Oh, tak. Chciałem odciągnąć ją od baru, ale nie pozwoliła mi. Ona nie znosi kiedy ktoś inny oprócz niej robi drinki na takich imprezach! -śmieje się -Pójdę po nią.
Uśmiecham się.
-Naprawdę, fajnie że jesteś, Zayn.
-Też tęskniłem, Blair -mówi, a ja przewracam oczami kiedy odchodzi
Odwracam się i wiedzę , że wszystkie dziewczyny patrzą na mnie ze zdziwieniem.
-Skąd znasz Zayna i Perrie?- pyta Leigh
-Kolega kolegi -odpowiadam
-Wow -mówi Jesy
-Co?
-Czyli pewnie znasz też Jane Taylor?-duma Jesy
 Przełykam gule w gardle.
-Niestety-odpowiadam
Jade kręci głową.
-Ona przespała się z moim chłopakiem-mówi dziewczyna -I została wywalona z wszystkich lekcji.
-Serio?-pytam
-Oh, tak. No wiesz co kolejna noc inny chłopak. Wciąż spóźniała się na zajęcia wiec ją wywalili.
-Nienawidzę tej suki -mówi Jesy
-Ja też- zgadza się Leigh
Eleanor patrzy na mnie uważnie.
-Idziemy stąd-mówi odkładając drinka
-Zgadzam się-mówi Jesy otwierając szeroko oczy z ekscytacji
-Gdzie? -pytam
-Do budynku oczywiście. Czas na prawdziwą zabawę -Jade klaska w dłonie
-Zawołaj Zayna, Perrie i Nialla i chodźmy rozpierdolić to gówno-mówi Eleanor
Chwilę później znajduję się przy głównym budynku administracji wraz z Eleanor, Zaynem, Perrie, Jesy, Jade,Leigh i Niallem. Perrie chwyta mnie za rękę, a Niall mruga porozumiewawczo.
-Co zamierzamy zrobić? -pytam trochę zdenerwowana
Nigdy nie robiłam żadnych kawałów. Nie lubię pakować się w kłopoty. Niall uśmiecha się i oblizuje usta kiedy Zayn odpina torbę i wręcza każdemu z nas puszkę kolorowego spreju. Przełykam gule w gardle.
-Podziękować Appleton za to, że wyniosła swoje dupsko z uczelni -mówi Jesy
Niall pogwizduje z aprobatą.
-Zrób to -mówi Jade, a Leigh kiwa głową i sięga do kieszeni spodni wyjmując z nich mały, metalowy przedmiot
Dziewczyna klęka przed drzwiami i delikatnie kręci wsuwką w zamku.
-Leigh umożliwiała nam wchodzenie do tego budynku przez ponad dwa lata -mówi Perrie
-Wow-komentuję potrząsając puszką spreju
-Gotowe -mówi Leigh wystając triumfalnie i otwierając drzwi
-No to jazda-mówi Jesy -Potrzebujemy kogoś na straży
-Ja mogę-wyrywam się na ochotnika
Wszyscy śmieją się i potrząsają głową.
-O nie kochanie, ty idziesz z nami- mówi Eleanor
-Zayn i ja będziemy pilnować-mówi Perrie
-Ale...-zaczyna Zayn
Perrie dyskretnie staje mu na nodze zmuszając go do kiwnięcia głową. Perrie uśmiecha się sztucznie do niego.
-Niall, Blair i ja możemy zająć się kafeterią-mówi Jesy
-Świetnie, więc Leigh, Jade i ja zajmiemy się głównym gabinetem -informuję nas Eleanor z ekscytacją w oczach
-Brzmi jak plan -mówi Niall
-Ruszajmy -uśmiecha się Jesy
Rozdzielamy się. Podążam korytarzem za Niallem i Jesy. Mijamy kilka zakrętów zanim wchodzimy do dużej kafeterii.
-Co się stanie jak nas złapią?-pytam Nialla
-Nigdy nas nie złapali- śmieje się chłopak
-Ale...
-Nie martw się Blair, wszystko będzie okej -przekonuje mnie, posyłając mi przyjazny uśmiech
Zatrzymujemy się przy dużej, białej ścianie. Jesy uśmiecha się, potrząsa puszką spreju i zaczyna malować po ścianie. Niall śmieje się i dołącza do niej. Patrzę na nich i na ścianę, na której pojawiają się kolorowe litery. Jesy spogląda na mnie.
-Nie napiszesz nic Blair?
-Nie wiem co-mówię
-Co tylko chcesz -mówi Niall
Wzdycham i podchodzę do chłopaka potrząsając puszką spreju.
Przybliżam się do ściany, przygryzając wargę w skupieniu.
Niall puszcza do mnie oczko.
-No dalej -pogania mnie
Uśmiecham się i zaczynam malować po ścianie.
Jesy otwiera szeroko oczy kiedy czyta, co napisałam, cichy śmiech ucieka z jej ust. Niall klepie mnie w plecy.
-Jesteś jedną z nas -mówi Jesy
Niall kiwa głową uśmiechając się.
Zadowolona z siebie piszę kolejne zdanie. Czuję adrenalinę rosnącą w moim organizmie. Wreszcie nasza trójka odsuwa się od ściany i patrzy na całe dzieło.
-Cholera-mówi Niall -Jestem dumny.
-Ja też-mówi Jesy
Różnokolorowe litery pokrywają białą ścianę kafeterii. Śmieję się z kilku zdań napisanych przez Nialla i Jesy. Wszyscy przybijamy sobie piątkę.
-Wracajmy do reszty -proponuje Jesy
Nigdy nie myślałam o sobie, że mogę robić takie rzeczy, ale patrząc przez ramie na to co napisałam, uśmiecham się. Może mogę być jak Eleanor i czerpać z tego przyjemność?
Spotykamy się z resztą grupy przed budynkiem. Perrie i Zayn przerywają namiętny pocałunek kiedy słyszą głośny gwizd Nialla. Perrie rumieni się i wygładza dłonią sukienkę.
-Wasza dwójka miała pilnować wejścia-mówi Jade uśmiechając się pod nosem
Zayn wzrusza ramionami i szczypie Perrie w tyłek, na co dziewczyna odskakuje od niego i uderza go w ramię.
Śmiejemy się.
-Więc? Jak wam poszło? -pyta Eleanor
-Szkoda, że nie widziałaś tego, co napisała Blair.
-Oh, tak! -wtrąca się Niall -Jest do tego urodzona
Rumienię się i wzruszam ramionami. Wrzucam puszkę spraju z powrotem do torby Zayna i wszyscy wracamy na imprezę.
-To było świetne -mówię do Jade
-To tylko początek. Od tej pory chodzisz z nami na akcje.
-Jasne, dołączam się.
Kiedy docieramy na miejsce imprezy orientuję się, że ani razu podczas tego czasu, który spędziłam z moimi nowymi przyjaciółmi nie pomyślałam o Harrym. Uśmiecham się do siebie postanawiając, że od tej pory będę spędzać z nimi więcej czasu. Nie potrzebuję Harry'ego. Może pieprzyć się z Jane ile chce. W moim życiu są teraz lepsze osoby.
-Chcesz drinka?-pyta mnie Niall
-Z przyjemnością -mówię, a chłopak łapie mnie za nadgarstek, prowadząc mnie do barku.
Sięga po butelkę alkoholu, ale ktoś odpycha jego rękę.
-Zabieraj ręce, Horan -mówi Perrie stając za barem
-Sorry-chłopak unosi ręce w geście poddania
-Czego sobie życzycie?-pyta
-Czysta wódka-odpowiada za nas Niall
Perrie patrzy na mnie.
-To mocne-mówi- Zgadzasz się?
Wzruszam ramionami.
-Dlaczego nie?-mówię
Dziewczyna uśmiecha się i podaje nam alkohol. Perrie podnosi swój kubek w górę -Za co wznosimy toast?-pyta
-Za nowy początek-mówię
Niall kiwa głową.
-Za nowy początek-powtarza
Stykamy się kubkami i wypijamy nasze drinki.
Wódka pali mnie w gardle, ale nie przejmuje się tym
-Jeszcze jeden -mówię, a Niall się śmieje
-I o to chodzi -mówi chłopak
Perrie dolewa mi więcej alkoholu.
Sześć szotów później orientuję się, że opieram się o ramię El, kiedy wracamy do naszego pokoju.
-Wow, jesteś taka wstawiona -chichocze Eleanor, a ja wraz z nią
-Twoi przyjaciele są miiiili.
-Teraz są też twoimi -mówi mi -Oni cię bardzo lubią.
-Dobrze. Cieszę się, że nie są tacy, jak przyjaciele Harry'ego. -zakrywam usta dłonią kiedy orientuję się co powiedziałam
Zaczynam chichotać.
-Przyjaciele Harry'ego się nie liczą, kochanie- mówi El otwierając drzwi do naszego pokoju
-Masz racje. Harry także się nie liiiiczy.
-Cholerna racja! A teraz, marsz do łóżka! Jutro będziesz miała pieprzonego kaca!
Chichoczę i ściągam sukienkę, ubierając się w spodenki i bluzkę, którą podaje mi El. Jestem zbyt pijana, aby zmyć makijaż i rozczesać włosy. Po prostu rzucam się na łóżko. Eleanor przebiera się w piżamę i wyłącza światło.
-Eleanor?-mówię przerywając ciszę
-Hmmm?
-Jeśli...jeśli wiewiórka miałaby dziecko z żółwiem to nazywałoby się żółwiórka, czy wiewżółw? -pytam
Eleanor się śmieje.
-Żółwiórka -decyduje dziewczyna
-Dobrze -mówię -Myślałam nad tym przez cały wieczór.
Eleanor znowu chichocze.
-Dobranoc, Blair
-Dobranoc, El


                                                                         *****

Więc cóż, Blair najprawdopodobniej robi wszystko,aby zapomnieć o Harrym. Poszła na imprezę, upiła się i zrobiła coś podobnego do graffiti?! Hmmm to zdecydowanie nie w jej stylu.


czytasz = komentujesz <3

niedziela, 3 maja 2015

Chapter 55


Eleanor i Louis wpadają do kuchni.
-El, musisz wziąć podwójne łóżko- mówi Louis
-Ale to straszna męczarnia, aby je złożyć! Zajmie mi to wieczność!
-To ja to zrobię!
-A co jeśli nie ma wystarczającej ilości pokoi ze składanym łóżkiem?! Blair też potrzebuje miejsca. Jezu, Lou jesteś taki egoistyczny!
Louis odwraca się w moją stronę.
-Blair, jeśli Eleanor będzie mieć w waszym pokoju podwójne łóżko, czy będzie ci to jakoś przeszkadzać?
Unoszę brwi ze zdziwienia.
-Dlaczego Eleanor potrzebuje podwójnego łóżka?
Dziewczyna uśmiecha się.
-No właśnie, Louis. Dlaczego ona go potrzebuje?
Chłopak rumieni się.
-Przestań gadać w trzeciej osobie.
-Ale Eleanor nie chce -mówi dziecinnie El -I ona nie chce wydawać więcej pieniędzy na podwójne łóżko, tylko dlatego, aby Louis miał więcej miejsca i mógł...
-Wystarczy! -krzyczę -Nie chcę słyszeć o tym co będziecie robić w tym zasranym łóżku!
Louis i Eleanor śmieją się.
-Ona ma rację, El. Jej uszy są za młode -mówi Louis
El kiwa głową.
-Zgadzam się. Ale nie zamierzam brać podwójnego łóżka. Koniec dyskusji.
Dziewczyna całuje policzek Louisa i wychodzi z kuchni.
Lou przewraca oczami, ale uśmiecha się pod nosem.
-Czy ty przypadkiem nie masz podwójnego łóżka, Louis? -pytam -Nie możesz z niego skorzystać kiedy El będzie do ciebie wpadać?
Louis wzrusza ramionami.
-Tak myślę. Ona nie ma zamiaru drążyć więcej tego tematu, więc nie będzie się sprzeciwiać.
Uśmiecham się.
-Więc naprawdę ją lubisz?- pytam
Louis czerwieni się.
-Tak-mówi -Ona też ma tatuaże, wiesz?
Patrzę na chłopaka.
-Naprawdę? Nigdy ich nie widziałam.
-To dlatego, bo ma je na...
-Okej-mówię szybko, podchodząc do drzwi -Nieważne. Nie było pytania.
Lou śmieje się i wyjmuje butelkę wody z lodówki.
-Takie młode uszy.
Przewracam oczami i wychodzę z kuchni.

Harry's POV:

Siedzę na krześle w kuchni, opierając łokcie o stół z twarzą ukrytą w moich dłoniach. Blair nawet nie wydawała się smuta, czy zdenerwowana kiedy przyszedłem do niej wcześniej. Była obojętna wobec mnie. Nie podobało mi się to. Może nigdy naprawdę mnie nie kochała?

Oczywiście, że cię kochała. Ty po prostu wszystko spieprzyłeś.

Jestem wrakiem człowieka. Nie byłem w stanie spać i mało jadłem. Po prostu chodziłem do pracy, przychodziłem do domu czasami kląłem na siebie w myśli.
Luke, Penny i Jane próbowali się do mnie dodzwonić. Postanowiłem już więcej z nimi nie rozmawiać i zerwać wszelkie kontakty. Zrujnowali najlepszą rzecz jaką miałem w życiu i nie mogę im tego wybaczyć.
Jutro jest czwartek, dzień, w którym powinienem widzieć się z doktorem Stone. Sally, recepcjonistka zostawiła mi wiele wiadomości na mojej skrzynce odbiorczej pytając, czy chce przełożyć wizytę od kiedy nie byłem w przychodni przez ostatnie dwa tygodnie. Patrzę się na mój telefon. Blair chciałby abym poszedł. Chciałaby, aby mój stan się polepszył i abym był w stanie spać. Biorę komórkę w rękę i wybieram numer, który Sally zostawiła mi na sekretarce w telefonie.
-Biuro Gary'ego Stona, w czym mogę pomóc?
-Uh....cześć. Z tej strony....mówi Harry Styles.
-Oh, dobry wieczór panie Styles.
-Dzwonię, aby powiedzieć...-spoglądam na okno biorąc głęboki oddech
-O co chodzi?
-Dzwonię, aby powiedzieć, że przyjdę jutro -kończę
-W porządku, dziękuje panie Styles. Powiadomię o wizycie doktora Stone.
-Dziękuję
-Bez obaw. Do zobaczenia jutro panie Styles.
Rozłączam się i znowu patrzę na telefon.
Jestem chujem. Wiem to. Skrzywdziłem Blair. Zrobiłem bliznę za jej cholernej ręce. Prawdopodobnie zrobiłem ją też na jej duszy. Ona nigdy nie doświadczyła złamanego serca, ale przecież znowu, ja też nie.
Miałem zamiar jej powiedzieć, przysięgam na Boga, że miałem jej wszystko powiedzieć. Powinienem jej powiedzieć tak szybko jak to się stało. Ona nie powinna usłyszeć tego od Jane. Wyczerpanie pokonuje mnie, ale ja wiem, że jeśli będę starał się zasnąć, to skończy się to tym, że zacznę czytać książkę, albo będę się nadal zadręczał psychiczne. Wzdycham cicho.
Dzwonek do drzwi nagle rozbrzmiewa w domu i sprawia, że podskakuje ze strachu. Schodzę z krzesła i idę wolno w stronę frontowych drzwi. Otwieram je, ale zaraz zamykam kiedy wiedzę stojącą przede mną Jane.
-Nie zamykaj drzwi -mówi kładąc rękę na framugę
Mógłbym jej ją przytrzasnąć, ale powstrzymuje mnie tylko moje zmęczenie. Na jej ustach widnieje ten chytry uśmieszek, który sprawia, że mam ochotę zedrzeć go z jej twarzyczki.
-Podaj choć jeden, dobry powód dlaczego nie powinienem tego robić-warczę
-Ponieważ mnie chcesz-mówi -I teraz możesz mnie mieć kiedy Blair wyleciała z obrazka. -krzyżuje ręce figlarnie
Zaciskam szczękę.
-Nie chcę ciebie- mówię niskim głosem -Nigdy wcześniej cię nie chciałem, nie chcę cię teraz i jestem pewny, że przyszłości też nie! -mój głos szybko się podnosi
-Ale z pewnością chciałeś mnie tamtej nocy!- krzyczy Jane
-Zamknij się kurwa, to był pieprzony błąd i zrobiłbym wszystko, aby go cofnąć!
-Nie, nie zrobiłbyś tego. Podobało ci się, potrzebowałeś tego, bo Blair nie potrafiła dać ci tego, czego chciałeś.
-Blair jest jedyną osobą w życiu, którą chce, Jane! Nie obchodzi mnie kurwa to, że się ze mną nie prześpi, bo kiedy jestem w jej obecności, takie gówna się dla mnie nie liczą!
-Pieprzone kłamstwo. To jest totalna bzdura!
-Kocham ją, dobrze?! -krzyczę -Kocham ją, a ty to kurwa spieprzyłaś, bo nie potrafiłaś trzymać twoich brudnych i pieprzonych ust na kłódkę!
Jane robi krok do tyłu i patrzy na mnie wściekłym wzrokiem.
-Nie kochasz jej -syczy Jane
-Kochałem ją przez całe moje pieprzone życie- mówię ostrym tonem
-Jeśli byś ją naprawdę kochał, nie przyszedłbyś do mnie.
-Byłem pijany i zły!
-Gówno prawda, potrzebowałeś zaspokoić swoje potrzeby. I nadal tego chcesz.
-Nie potrzebuję tego więcej. Szczególnie nie od ciebie. Byłem szczęśliwy z Blair, nie rozumiesz tego. Ty to wszystko spieprzyłaś i nie chce już kurwa więcej widzieć twojej twarzy! -krzyczę
Prawie jest mi szkoda moich sąsiadów, ale zresztą i tak nigdy ich nie spotkałem, więc nie mam się o co martwić.
Jane mruży oczy.
-Zobaczymy-mówi -W końcu zrozumiesz, że ona była tylko stratą czasu. Wtedy będziesz mnie błagał, żebym wróciła.
-To się nigdy nie wydarzy.
-Za to Blair nigdy ci nie wybaczy. Nie tylko dlatego, że ją zdradziłeś, ale również dlatego, że skaleczyłeś ją butelką i zostawiłeś jej bliznę na ręce.
-Zamknij się kurwa! Myślisz, że kurwa nie wiem co jej zrobiłem!?
Przecieram zmęczoną twarz dłońmi i palcami przeczesuję włosy.
-Po prostu wyjdź -mówię -Wyjdź i nigdy więcej tu nie wracaj.
Jane zaciska szczękę.
-Dobrze-mówi -Jeszcze zobaczymy.
Odwraca się na swoich szpilkach i idzie do swojego samochodu. Odpala go i wyjeżdża z mojego podjazdu, kierując się w stronę centrum miasta.
Zamykam drzwi i wracam do kuchni. Jane i jej nie wyparzone usta są powodem, dla którego Blair nie chce mnie więcej w swoim życiu.
Mój wzrok odnajduje moją książkę do rysunków, która leży na blacie. Czuję ukłucie w mojej klatce piersiowej kiedy przypominam sobie jak naskoczyłem na Blair, kiedy zobaczyła swój portret narysowany przeze mnie. Chwytam książkę i wrzucam ją do szuflady. Chce ją zamknąć, ale dostrzegam, że coś wypadło z pomiędzy kartek -różowa wstążka Blair. Patrzę się na nią przez chwilę. Jak ona się tam dostała? Przykładam dłoń do czoła kiedy uświadamiam to sobie. Jednej nocy, kiedy Blair u mnie nocowała, obudziłem się wcześniej od niej i potrzebowałem dopasować odcień wstążki na moim rysunku do jej oryginalnego koloru. Klnę w myśli za to, że ją tu zostawiłem.
Przebiegam palcami po miękkim materiale wstążki i myślę o tych wszystkich razach, kiedy zachwycałem się kontrastem pomiędzy czarnymi, falowanymi włosami Blair, a jasnoróżową wstążką. Muszę ją oddać.
Chwytam moją komórkę i wybieram numer Blair.
-Halo?
-Blair, tu Ha...
-Blair nie ma, mówi Eleanor.
Wdycham powoli powietrze.
-Możesz ją zawołać?
-Nie sądzę, aby chciała...
-Cholera, po prostu to zrób, Eleanor!
-Przepraszam, Harry.
Chcę jeszcze coś powiedzieć, ale słyszę tylko dźwięk przerwanego połączenia.
Czuję się jakbym właśnie został kopnięty w brzuch, kiedy odkładam komórkę na stół.
Nie tylko straciłem dziewczynę, którą kocham. Straciłem też moją przyjaciółkę z dzieciństwa. Przez czasy szkoły, dziewczyn, alkoholu i moich rodziców przeprowadzających się z powrotem do Holmes Chapel, Blair była przy mnie. A teraz jej nie ma.
Chowam różową wstążkę do kieszeni i wyjmuję zeszyt z szuflady. Przewracam kartkę i zaczynam rysować.

                                                                      *****

Jane udowodniła w tym rozdziale, że jest suką. Ciekawe jak Harry zamierza oddać Blair jej wstążkę??

czytasz = komentujesz <3




sobota, 2 maja 2015

Chapter 54


-Proszę bardzo, panno Price -mówi do mnie doktor -Jak nowa.
Patrzę na różową linię na mojej ręce. Jedynie ona została po w miarę głębokim rozcięciu. Przebiegam palcami po mojej nierównej bliźnie. Tak przyzwyczaiłam się do noszenia szwów przez te dwa tygodnie, że prawie zapomniałam o dzisiejszej wizycie.
-Dziękuję-mówię
Doktor Keegan uśmiecha się.
-Po prostu następnym razem uważaj na tego złego chłopaka-chichocze
Śmieję się razem z nią.
-Zrobię co w mojej mocy
Ściskam jej rękę i wychodzę po tym jak mój ojciec płaci ostateczny rachunek za mój pobyt w szpitalu.


Słońce ogrzewa moje plecy kiedy idę w kierunku samochodu stojącego na szpitalnym parkingu. Przeczesuję włosy palcami, czując się wykończona emocjonalnie. Wydaje mi się, że wieczność nie widziałam się z Harrym i to boli. Moja miłość, mój najlepszy przyjaciel zrobił jedną rzecz, która nas rozdzieliła. Ale z jakiegoś powodu to nie powstrzymuje mnie przed wybieraniem jego numeru w telefonie i patrzeniu się na ekran aż zgaśnie. Wskakuję na miejsce pasażera w samochodzie mojego taty. Wracam do domu, ale tylko po to aby się spakować. Cieszę się, że wyjeżdżam. Mam nadzieję, że college pozwoli mi uwolnić się od tego całego zamieszania. I od Harry'ego.
-Więc jutro wyjeżdżasz z El na uniwersytet?- pyta mój ojciec
Kiwam głową.
- Jestem podekscytowana.
Mój tata uśmiecha się.
-Jestem z ciebie dumny, Blair- mówi -Jeśli kiedykolwiek będziesz czuła się źle w akademiku to wiedz, że zawsze jesteś tu mile widziana.
-Dziękuję
Kiwa głową.
-Postaraj się nie upijać na imprezach w weekendy. Zapłaciłem tylko za twoje szwy, nie chce płacić za przeszczep wątroby.
-Nie martw się -mówię -Będę potrzebować tylko nowej nerki. Nic więcej.
Mój ojciec śmieje się.
-Będę za tobą tęsknił, Blair. -mówi kładąc dłoń na moim kolanie -Kocham cię, Blair.
Uśmiecham się.
-Też będę za tobą tęsknić, tato -mówię, przytulając go lekko, ciągle uważając na moją bliznę
Będę musiała się przyzwyczaić do tego, że nie mam już szwów.
Mój ojciec odchrząkuje i patrzy na mnie.
-Wiem co się dzieje między tobą, a Harrym -mówi cicho -Powiedział mi.
Spuszczam głowę i patrzę na moje nogi bawiąc się palcami.
-Tak?-pytam starając się jak najszybciej odciąć się od tej rozmowy
-Chcesz o tym porozmawiać?
Patrzę na niego kątem oka. 'Nie' formuje się na moich ustach.
Patrzę na jego uprzejme i pełne troski oczy i zanim się orientuje opowiadam mu o wszystkim.
Zaczynam od początku i zwierzam się mu ze wszystkiego co Harry do mnie mówił i jak zdradził mnie z Jane kiedy byliśmy razem. Opowiadam mu jak przypadkowo rozciął ni rękę, wiedząc co robi z moim sercem. Mój ojciec dowiaduje się też o wszystkim co powiedziała mi Jane. Kiedy kończę, mężczyzna ściska moje ramię w geście pocieszenia. Szybko wycieram konciki oczu z łez, zanim zdążą spłynąć po moich policzkach. Pociągam nosem.
-To boli, tato- mówię-To naprawdę boli.
-Co boli?
-Wszystko. Czuję jak moja klatka piersiowa zapada się z każdym oddechem.
-To złamane serce -mówi -Nie jest mi obce to uczucie, wierz mi.
Kiwam głową.
-Czy to kiedyś minie? -pytam
-Jesteś silna, Blair. Postąpiłaś właściwie zostawiając Harry'ego. Będzie w porządku, wiem to.
Uśmiecham się.
-Dziękuję tato -mówię
Głaska moją dłoń i ponownie skupia swój wzrok na drodze.

Wysiadam z auta kiedy parkujemy na podjeździe przed domem. Mój wzrok odnajduje drugi czarny samochód. Krew zamarza w moich żyłach. Wchodzę do salonu i kładę moją torebkę na sofie. Przełykam gule w gardle i wchodzę do kuchni.
Harry siedzi na krześle ze splecionymi palcami. Ma spuszczoną głowę, ale zaraz ją podnosi i patrzy na mnie.
Jego oczy są wyczerpane. Czuję ostry ból w mojej klatce piersiowej.
-Co tu robisz? - pytam ostrożnie
-Słyszałem, że wyjeżdżasz jutro do college'u- mówi głębokim głosem
-Dobrze słyszałeś
Podchodzę do lodówki i wyciągam z niej wodę, upijając łyka. Zimna ciesz spływa w dół mojego gardła, uspokajając mnie lekko.
-Myślę, że po prostu chciałem się pożegnać
Wstaje i wkłada ręce do kieszeni w spodniach. Boli mnie serce kiedy patrzę na jego smutną posturę. Sposób w jaki jego ramiona są lekko zgarbione, a usta zaciśnięte w prostą linię. Jego oczy nie wyglądają jak zwykle, nie są wesołe i jasno zielone. Jego tęczówki są ciemno zielone, prawie czarne.
-W porządku- krzyżuję ręce
-I przepraszam -mówi -Za wszystko.
Kiwam głową.
-W porządku.
Harry patrzy się na mnie przez chwilę, a następnie kiwa głową.
-Mam nadzieję, że dobrze spędzisz czas na uniwersytecie -mówi -I chce, żebyś wiedziała, że będę za tobą tęsknił, mimo że ty nie będziesz tęsknić za mną.
Przygryzam język, aby nie wybuchnąć płaczem. Przytakuję krótko.
-Do widzenia, Harry -mówię
Mój głos brzmi o wiele silniej od tego jak czuję się w środku.
Harry patrzy na mnie przez moment, po prostu wpatrując się w moje oczy.
Wreszcie kiwa głową i wychodzi tylnymi drzwiami w kuchni, zamykając je cicho za sobą. Opieram się o blat i biorę głęboki oddech. Idę w kierunku drzwi, aby pobiec za Harrym, ale zatrzymuje się zaraz przy nich. Nie mogę tego zrobić. Nie potrafię.
Opieram się plecami o drzwi i zaczynam płakać. Zakrywam usta dłonią, aby stłumić mój szloch. Zjeżdżam w dół i siadam na zimnej podłodze, opierając się o framugę.
Ostatnie dwa tygodnie nie były dla mnie łatwe, ale wiem, że Harry znosił je gorzej. Prawdopodobnie w ogóle nie spał, przypuszczam też, że nie odbył żadnej wizyty u doktora Stone.
Gniew gotuje się we mnie, kiedy atakuje mnie własne sumienie.
Harry mnie zdradził. Zasługuje na każdy ból, który teraz czuje.


                                                                   *****

notka od autorki: Przepraszam za opóźnienie rozdziału, ale miałam zawalony tydzień. Szkoda mi Harry'ego, no ale cóż, sam się o to prosił zdradzając Blair. Life is brutal.