poniedziałek, 10 listopada 2014

Chapter 40 cz.II

Jestem w drodze do domu. W samochodzie panuje cisza. Nic nie poradzę na to ,że zaczynam myśleć o dzisiejszym dniu, mimo, że nie za bardzo chcę go rozpamiętywać.Mam nadzieje, że ta napięta atmosfera pomiędzy mną , a Harrym szybko minie. Harry rzadko przyjmuje pomoc, a zwłaszcza od specjalisty. To był cud ,że mimo wszystko poszedł ze mną. On uważa, że jedna sesja była wystarczająca, ale ja wiem o tym więcej. Przez kilka lat, po śmierci mojej mamy chodziłam do tej kliniki. Doktor Stone bardzo mi pomógł. Był taką osobą, z którą mogłam swobodnie porozmawiać i której mogłam się wyżalić. Mogę mieć tylko nadzieję, że Harry otworzy się przed nim, i że to pomoże zwalczyć mu bezsenność.
Jadę do domu i obgryzam paznokcie ze zdenerwowania.Mam nadzieję, że mój ojciec nie jest na mnie zły za przenocowanie u Harry'ego.Wiem,że zakłada najgorszy dla niego powód zostania na noc z Harrym, ale przecież zostawiłam mu wiadomość głosową, której mogę użyć jako dowód jak będzie chciał mi udowodnić coś innego.
Wreszcie podjeżdżam pod dom. Zabieram moją torebkę z siedzenia i wychodzę z samochodu, kierując się w stronę frontowych drzwi. Widzę, że Louis jest w domu i uśmiecham się na ten fakt. Ostatnio i ja i on mało przebywamy w domu i muszę powiedzieć, że stęskniłam się za nim.
Wchodzę do salonu i zauważam go siedzącego na kanapie, przerzucającego kanały w telewizorze. Uśmiecham się do chłopaka.
-Hej, Lou -mówię i siadam obok niego na kanapie
-Cześć mówi posyłając mi przyjazny uśmiech
Dostrzegam bandaż na jego ramieniu.
-Nowy tatuaż? -pytam
-Tak -odpowiada -Chcesz zobaczyć?
-Nie zupełnie -mówię
Przypomina mi się jak kiedyś Harry pokazał mi swój świeżo zrobiony tatuaż. Nie był to miły widok.
-Co jest między tobą i z Harrym? -pyta nagle
Prawie dławię się powietrzem.
-Co masz na myśli?
- Jesteście razem, prawda?
-Co? To znaczy....nie wiem.-mówię
Tak, wiesz!  krzyczy mój umysł.
Louis prycha.
-No dalej, Blair.Wszyscy widzieli ten pocałunek na imprezie w magazynie.
Tym razem naprawdę dławię się powietrzem.
-Co?! -mówię krztusząc się
-To prawda -mówi Louis uśmiechając się pod nosem -Kiedy przycisnęłaś go do ściany i ....
-Czy Jane też widziała? -pytam bez zastanowienia
-O tak. Wstała i wybiegła wkurwiona.-mówi Louis
-Oh -na mojej twarzy pojawia się mały uśmiech
-Nie lubisz jej, prawda?
-Nienawidzę tej suki. -słowa wychodzą z moich usta zanim zdążę je przemyśleć
Louis się śmieje.
-Nikt jej nie lubi. Jest pieprzoną dziwką.
-Przespałeś się z nią! -wypominam mu
-Ta, tylko raz. -mówi i wstaje z kanapy -Nie mam zamiaru znowu ostrzegać cię o Harrym.
Wzdycham.
-Wiem.
-Dokąd idziesz? -pytam idąc za nim do przedpokoju
-Do Niall'a.
-Oh.
-Możesz iść ze mną jeśli chcesz. Będziemy tylko oglądać mesz piłki nożnej.
-To jakiś kod znaczący, że idziecie się nachlać? -pytam z uśmiechem
Louis odwzajemnia uśmiech.
-Mniej więcej.
Śmieję się.
-W porządku. Idźcie sami.
Chłopak kiwa głową.
-Okej, do zobaczenia później Blair.
-Cześć, Lou -żegnam go i kiedy wychodzi, zamykam za nim drzwi
Zaraz po wyjściu Louisa, z kuchni wychodzi mój ojciec. Nie wygląda na zdenerwowanego, ale też ie wygląda też na spokojnego.
-Blair -mówi -Dostałem twoją wiadomość głosową.
Kiwam głową.
-Przepraszam.
Idziemy do salonu i mój ojciec siada na przeciwko mnie na kanapie.
-Blair, ja naprawdę na mam nic przeciwko twoim spędzaniu nocy z Harrym. Wiem,że jesteście na tyle inteligentni i dojrzali, aby podejmować dobre decyzje i być bezpiecznym.
Marszczę nos.Nie wierzę! Boże, nie wierzę ,że on o tym pomyślał!
-Jezu, tato! Ja nie....Harry i ja....nic między nami nie zaszło! -wściekle się rumienię -Harry naprawdę ma bezsenność. To nie było żadne gówniane alibi!
-Wiem i ufam ci. Po prostu trudne jest dla mnie widzieć jak szybko dorastasz, tak wydoroślałaś  -uśmiecha się
-Dziękuję tato...-pauzuję -Więc...nie będziesz miał nic przeciwko jak będę u niego nocować parę razy w tygodniu?
Kręci głową.
-Nie, ale informuj mnie o tym, okej?
Kiwam głową. Cieszę się ,że nie skończyliśmy naszej rozmowy na krzyku.
-Jasne -mówię
Mój ojciec uśmiecha się, wstaje i idzie do kuchni.
-Jakbyś chciała to obiad jest już gotowy -woła ojciec
Idę do kuchni. Jay uśmiecha się do mnie przyjaźnie.
-Hej,Blair -wita mnie kiedy podaje Fizzy talerz z jedzeniem -Miło cię widzieć.
-Ciebie też -mówię -Wygląda smakowicie -wskazuję talerz z jedzeniem
-Dziękuję -mówi zachwycona moim komplementem -Nałóż sobie tyle ile chcesz.
Siadam przy stole, jedząc spokojnie i przysłuchując się rozmowie.Patrzę jak mój ojciec uśmiecha się na słowa Jay.Nie pamiętam go uśmiechającego się tak szczerze od śmieci mojej mamy. Nie ważne jak bardzo staram się temu zaprzeczyć, ona naprawdę kocha Jay. Próbowałam przekonać siebie, że to nie prawda, że jedyną kobietą,którą naprawdę kochał była moja matka, ale zdaję sobie sprawę, że po tak długim czasie znowu nauczył się kochać. Nie wiem, czy byłabym zdolna do tego na jego miejscu.
Po obiedzie pomagam Jay zmywać naczynia.
-Nie musisz tego robić, Blair -mówi jak podaje mi następny talerz do włożenia do zmywarki-Naprawdę.
Kręcę głową.
-Jest okej. -przekonuję ją
Jay bierze kolejny talerz.
-Co u ciebie? -pyta przyjaźnie
Wzruszam ramionami.
-Wszystko w porządku. -mówię
-Kiedy zaczynasz naukę na uniwersytecie?
-Za kilka tygodni.
-Cieszysz się?
-Bardzo. Nie mogę się już doczekać kiedy zacznę naukę.
-Masz zamiar przenieść się do akademika, bo wiesz...zawsze możesz tu mieszkać. Kochamy cię.
Przygryzam wargę,
-Nie wiem, jeszcze nie zdecydowałam.-mówię -Myślę, że chciałabym zostać w mieście, by być...-pauzuję
Chyba nie zamierzam tu zostać dla Harry'ego, prawda? Jasne, Zayn zrobił to dla Perrie, ale czy ja powinnam zrobić to samo?
-Bliżej Harry'ego -dokańcza za mnie Jay -Rozumiem -mruga do mnie -Chociaż wiesz, że on i Lou się nie znoszą, Bóg wie dlaczego! -mówi wręczając mi kolejny talerz. -Lou chwalił mi się o wygranej walce.
Przełykam głośno ślinę.
-Cieszę się, że masz się dobrze z Harrym. -mówi -Naprawdę. Nie widuję go u nas za często,ale to sprawka Louisa.- śmieje się Jay
Rumienię się lekko i wkładam ostatni talerz do zmywarki.
-Czy Harry też zamierza iść na uniwersytet?
Prycham na słowa Jay.
-Harry i uniwersytet? Tych dwóch wyrazów nie umieszcza się w jednym zdaniu. Chyba ,że dodasz impreza i alkohol.
Jay chichocze.
-Pamiętam, kiedy ja byłam w tym wieku. -mówi patrząc w dal rozpaczliwie - Młodzi i nieustraszeni.
-Dziękuje za pomoc. -mówi
 Kobieta patrzy na mnie z wdzięcznością
-Nie ma za co. -mówię
 Waham się przez chwilę ,ale przybliżam się do Jay i mocno ją przytulam. Kobieta jest zaskoczona moim gestem,ale zaraz odwzajemnia uścisk. Wiem, że ona nigdy nie myślała, że kiedykolwiek przytulę ją dobrowolnie, ale wiem, że bardzo to docenia.
Puszczam ją, lekko się uśmiecham i wychodzę z kuchni. Kieruję się do mojego pokoju, aby wziąć prysznic i przygotować się do spania.

                                                                     *****
czytasz = komentujesz :D

niedziela, 2 listopada 2014

Chapter 40 cz.I

-Chodź Harry. Mamy duże szczęście, że w ogóle mają czas cię przyjąć.
Mówię szarpiąc Harry'ego za ramię, ale chłopak ani drgnie. Stoimy już przed wejściem do budynku gdzie znajduje się poradnia.
-Nie chcę tam iść -mówi Harry -To bezsensu.
-Harry -mówię surowo.
-Blair -wycedza przez zęby
-Harry,obiecałeś.Proszę zrób to. Dla mnie? -unoszę brwi
Chłopak wzdycha. Mamrocze ciąg przekleństw kiedy wchodzimy do poczekalni.
-Cześć Blair. -mówi recepcjonistka natychmiast mnie rozpoznając -Dawno się nie widziałyśmy!
-Cześć Sally -pozdrawiam ją- Minęło trochę czasu.
Sally jest kobietą około pięćdziesiątki, która pracuje tutaj jako recepcjonistka może z dziesięć lat. Ma brązowe włosy, które miejscami zaczęły delikatnie siwieć i duże, orzechowe oczy.
Jej oczy przesuwają się na Harry'ego.
-Witam, kochany. Jak mogę ci pomóc?
-Uh, on ma spotkanie z doktorem Stone -mówię -Na piętnastą.
-Oczywiście -mówi Sally sprawdzając komputer -Styles,tak?
Harry kiwa głową.
-Usiądź, doktor za chwile przyjdzie. -uśmiecha się Sally
Harry i jak siadamy na kanapie w poczekalni.
-Bądź grzeczny -mówię do Harry'ego
-Dlaczego?
-Bo tak powiedziałam.
-Blair, ja...ja naprawdę nie jestem pewien...
-Spokojnie- mówię ściskając jego dłoń -Jestem tutaj.
Chłopak patrzy na mnie z wdzięcznością i całuje mnie w skroń.
Kilka minut później przed nami staje mężczyzna z siwymi włosami i okularami na nosie.Doktor Stone.
-Blair Price -wita mnie -Nie sądziłem,że cię kiedykolwiek jeszcze tu zobaczę.
-Miło pana widzieć. -mówię uśmiechając się i spoglądam na Harry'ego  -To jest...Harry Styles.
-Panie Styles- doktor Stone kiwa głową na Harry'ego w geście przywitania i wyciąga rękę.
Harry potrząsa nią niepewnie.
Mężczyzna zwraca się ponownie do mnie.
-To ten sam Harry, o którym zawsze mówiłaś na naszych sesjach? -pyta
Przełykam głośno ślinę, a Harry uśmiecha się pod nosem.
-Tak to ten sam Harry -mówię z piekącymi polikami i zwracam wzrok na podłogę
-Łał, jak widzę wszyscy dorastacie. Tworzycie cudowną parę. -Dr. Stone chichocze poprawiając okulary -Teraz, panie Styles jeśli pozwolisz przejdziemy do mojego gabinetu...
-Blair też idzie. -mówi automatycznie Harry
-Niestety panie Styles, pierwsza sesja jest jeden na jeden. Polityka prywatności.
-Nie możesz raz tej polityki złamać? -pyta Harry
Błagam go w myślach aby nie wszczynał kłótni.
-Niestety nie panie Styles. A teraz jeśli pozwolisz. -mówi wskazując gabinet
Kiwam zachęcająco do Harry'ego który zaraz odwraca się i podąża za doktorem do jego gabinetu. Przygryzam wargę mając nadzieję, że sesja coś pomoże.
Siadam z powrotem na kanapie i czekam na Harry'ego .Pacjenci opuszczają sale spotkań i w końcu zostaję sama.Leniwie przerzucam strony czasopisma i spoglądam na zegar na ścianie. Minęło dopiero pół godziny. Wzdycham.
-Blair -Sally wstaje zza lady
Unoszę głowę i widzę, że idzie w moim kierunku.Siada naprzeciwko mnie i krzyżuje nogi uśmiechając się.
-Jak się masz kochanie? Chyba minęły wieki odkąd się nie widziałyśmy.
Śmieję się.
-Tylko cztery lata, Sally.
-Boże, pamiętam jak przychodziłaś to co czwartek po szkole narzekając na ilość zadanych prac domowych! -chichocze kobieta
-O tak, pamiętam. Najwięcej zadawali z matematyki.
Sally się uśmiecha.
-Popatrz na siebie, jak wyrosłaś.
Rumienię się.
-Jak Michael i dzieci? -pytam
Kobieta spuszcza wzrok.
-Nie zbyt dobrze -mówi -Rozwiedliśmy się poprzedniej jesieni.
Pochylam głowę.
-Oh,przykro mi.
-Nie -mówi -Okazało się, że był totalnym gnojkiem.Teraz jest mi lepiej. -kobieta przeczesuje ręką włosy -Dzieci mają się dobrze.Moly zaczyna liceum w przyszłym roku, dasz wiarę? Jezu wydaje się, że dopiero była w pieluchach. Aha i powinnaś zobaczyć Braxtona, rośnie jak na drożdżach!
Przez paręnaście minut kobieta nawija o swoich dzieciach.Patrzę niecierpliwie na zegar i oddycham z ulg kiedy widzę,że zegar wskazuje szesnastą.
-No cóż -mówi Sally -Będę wracać do swojego biurka. -Jest czwarta więc Gary powinien za chwilę wyjść.Ups, miałam na myśli doktor Stone. -chichocze
Opada mi szczęka.
-Nie ma mowy -mówię -Ty i Dr.Stone?!
Wzrusza ramionami.
-Też rozwiódł się jakiś czas temu. Nigdy nic nie wiadomo. -mruga do mnie zanim wraca do biurka
-Blair.
Odwracam się i widzę Harry'ego stojącego przede mną wraz z doktorem.
-Jak poszło? -pytam
-Cóż -mówi Dr.Stone -Chciałbym cię Blair widzieć za chwilę w moim gabinecie.
Kiwam głową spoglądając na Harry'ego zanim podążam za doktorem.
Kiedy wchodzimy do gabinetu na mojej twarzy pojawia się mały uśmiech.
-Łał -mówię jak siadam na znajomej skórzanej kanapie -Ani trochę się tu nie zmieniło.
-Jestem mężczyzną i nie lubię nic zmieniać -chichocze -Nieprawdaż?
Śmieję się grzecznie krzyżując nogi.
-Blair- mówi Dr.Stone siadając naprzeciw mnie -Zanim przejdziemy do tego co chcę ci powiedzieć, porozmawiajmy o tobie.
Kiwam głową.
-Okej.
-Bierzesz swoje antydepresanty?
-Tak.
-Żadnych myśli samobójczych?
-Brak -odpowiadam przełykając głośno ślinę
Przynajmniej jeśli chodzi o pigułki.
-Dobrze,dobrze... -Gary odchyla się w fotelu -Co u ciebie? -pyta
-W porządku -Zaczynam wkrótce studiować na uniwersytecie.
-Łał. Wydaje się jakbyś dopiero wczoraj przyszła tu ze stertą książek,które chciałaś mi pokazać.
Śmieję się.
-To na pewno się nie zmieniło.
-Wciąż czytasz? -pyta doktor
-Cały czas.
-Dobrze. Zawsze wierzyłem, że czytanie jest dobre dla duszy.
Kiwam głową.
-Zgadzam się.
-Jak sytuacja w rodzinie?
-Mój ojciec i ja....zaczynamy naprawiać nasze relacje -mówię kładąc ręce na kolana
-Ach! To wspaniale!
-On....on nie  jest takim dupkiem jak kiedyś myślałam.
Dr. Stone się śmieje.
-Ty...i Harry...jesteście bliska, jak widzę. -mówi z uśmiechem
Oblewam się rumieńcem
-T-tak.
-Czy możesz powiedzieć mi coś o Harrym.
Zastanawiam się przez chwilę.
-Nie cierpi długo na bezsenność. -mówię - Szybo się denerwuje.Jest nieco brutalny, ale nie powiedziałabym, że jest niebezpieczny.On jest....ekspresyjny.
Dr.Stone kiwa głową.
-Jest insomaniakiem*,co do tego nie ma wątpliwości. Występuję u niego wszystkie podstawowe objawy.
-Tak właśnie myślałam.
-Jednakże -kontynuuje mężczyzna -Podczas naszej rozmowy zaznaczył,że nie był w stanie spać, chyba, że cię trzymał. -Dr. Stone składa ręce - Jedyne co mogę o tym powiedzieć jest to, że....pragnął cię od dłuższego czasu.Latami, jak sądzę. A teraz, kiedy już ciebie ma, boi się, że cię straci.To walka psychologiczna.
Mrugam z niedowierzaniem.
-Boi się,że....że mnie straci. Chcesz powiedzieć, że to ja jestem przyczyną jego bezsenności?
-W niektórych aspektach tak...-Dr. Stone pauzuje - Sypia dobrze, kiedy jesteś z nim.Kiedy czuje ciebie obok niego coś przestawia się w jego mózgu,bo wie, że jesteś tuż obok. Jeśli nie jesteś przy nim jego psychika nie pozwala mu zasnąć.
-Cuż....co mogę zrobić?
-Nie wiele. -mówi doktor -On jest w tobie zakochany. Zakładam, że im dłużej będzie cię miał to tym lepiej zwalczy bezsenność, nawet jeśli nie będziesz obok. -Dr. Stone pochyla się w moją stronę. -Wydaje się być bardzo tajemniczym człowiekiem. Dobrym w kłamstwie. Masz jakieś z tym doświadczenia?
Przeszukuję mój umysł. Harry okłamywał mnie wcześniej, ale to nie były wielkie rzeczy.
-Nie, nie zbyt -mówię -Ale jest dobrym kłamcom.
Doktor Stone przytakuje.
-Tak też sądziłem. -mówi i wstaje z fotela aby mnie pożegnać -Nie bierz tego do siebie, Blair.Nie zrobiłaś nic złego.Po prostu jego umysł pragnie cię tak bardzo.
Ściskam mu dłoń na pożegnanie.
-Dziękuje- mówię- Za wszystko.
Kiwa głową.
-To moja praca.-mówi -Wspaniale było cię znowu widzieć.
-Ciebie też.
Idziemy do poczekalni, gdzie Harry jak nas dostrzega natychmiast wstaje z fotela wkładając ręce do kieszeni spodni.
-Jeśli wtorek wam pasuje to widzimy się w następnym tygodniu. -mówi Dr.Stone -Jeśli nie, porozmawiajcie z Sally i ustalcie termin.
-Chwilę, następny tydzień?-pyta Harry
-Tak.Będę cię widywać raz w tygodniu aż do odwołania. -mówi
Kiwa głową na pożegnanie i podchodzi do innego pacjenta ściskając dłoń jego matce.
Harry chwyta moją dłoń.Wychodzimy z budynku i kierujemy się w ciszy w stronę mojego samochodu.
Słowa doktora Stone'a chodzą mi po głowie.
"On wydaje się być  bardzo tajemniczym człowiekiem.Dobrym w kłamstwie"
-Wszystko w porządku? -pyta Harry z sąsiedniego siedzenia po paru minutach jazdy
Natychmiast powracam do rzeczywistości.
-Oh...tak. -odpowiadam
-Dziękuję, że ze mną poszłaś -mamrocze.
-Nie ma sprawy -uśmiecham się -Czy...czy myślisz, że to pomogło?
-To była tylko jedna sesja.
-Zdaję sobie z tego sprawę ,ale wiem jak ja poczułam się lepiej po pierwszej sesji -mówię
Patrzę na Harry'ego z wahaniem.
-O co cie pytał?
Harry wzrusza ramionami.
-Podstawowe rzeczy.Prawie te same, które ty mnie pytałaś, ale bardziej się zagłębiał.
Kiwam głową.
-Dobrze było porozmawiać z kimś, prawda?
Harry patrzy na mnie.
-To nie tak, że mam jakiś poważny problem!-podnosi głos -To wszystko było bez sensu i nie potrzebne.Nie ma o czym mówić. -zbywa mnie chłopak
Odwracam oczy od Harry'ego i skupiam mój wzrok na drodze urażona jego słowami.Chciałam mu pomóc, a on mówi, że to było niepotrzebne!
-W porządku.Przepraszam -mówię
Harry wyczuwa mój lęk.
-Nie.Nie ja nie chciałem...
-Zapomnij.
Jedziemy w ciszy.Myślę o tym jak dobra atmosfera panowała pomiędzy mną, a Harrym przy potoku i żałuję,że teraz taka nie panuje. Nienawidzę kiedy jesteśmy oboje zdystansowani do siebie.
Harry też odwraca wzrok i wygląda przez okno.
-O czym on z tobą rozmawiał? -mamrocze Harry po długich minutach ciszy
Czy mam mu powiedzieć?Harry się wścieknie...nie lubi jak ktoś mówi o nim za jego plecami.Przełykam ślinę.
-Po prostu rozmawialiśmy -kłamię
-O czym? -naciska Harry
-Chciał się upewnić...czy wszystko ze mną w porządku. -praktycznie prawda
-Oh.
W końcu dojeżdżam samochodem pod dom Harry'ego
-Do zobaczenia -mówię do niego na pożegnanie
Wysiada z auta i zamyka drzwi, ale za chwile daje mi znak ręką abym opuściła szybę.
-Chcesz wejść do środka? -pyta z nadzieją
Kręcę głową.
-Mój ojciec oczekuje mnie w domu.
-Jesteś dorosła.Nie musisz go słuchać.
-Mam dość tej gównianej relacji z moim ojcem,Harry.Najlepiej będzie jak pójdę do domu.
Chłopak kiwa głową.
-W porządku.-mówi Harry
-To cześć -mówię zanim wyjeżdżam z podjazdu Harry'ego i kieruję się w stronę mojego domu

                                                                         *****
*insomaniak- osoba cierpiąca na bezsenność

czytasz = komentujesz <3