poniedziałek, 23 lutego 2015

Chapter 45

Parkujemy przy przychodni doktora Stone'a. Wchodzę do poczekalni ciągnąc za sobą Harry'ego.
-Wróciliśmy -mówię do Sally,a kobieta uśmiecha się do mnie
-Świetnie, zawiadomię doktora Stone'a, że przyszliście.- mówi jak siadamy na kanapie
-A i Blair -zwraca się do mnie kobieta -Ślicznie dziś wyglądasz -mówi
-Dziękuję, Sally -mówię czerwieniąc się
Mruga do mnie i wychodzi z poczekalni. Harry tupie nogą w podłogę z niecierpliwości. Kładę rękę na jego udzie.
-Uspokój się- mówię -Jest w porządku.
Chłopak wzdycha.
-To całe gówno z terapią stresuje mnie. -mówi
-Wiem, też się stresowałam.
Harry patrzy na mnie.
-Naprawdę?
Kiwam głową.
-O tak, mój ojciec musiał dosłownie zaciągać mnie tu siłą.
Harry uśmiecha się.
-To sprawia, że czuję się trochę lepiej.
Śmieję się lekko.
-Dlaczego? -pytam
Wzrusza ramionami.
-Zwykle nic cię nie stresuje
-Oprócz ciebie. -mówię, a Harry się śmieje pochylając się w moją stronę i całując delikatnie moją skroń.
Po kilku minutach doktor Stone wychodzi se swojego gabinetu. Na jego twarzy pojawia się uśmiech na nasz widok.
-Mój ulubiony, dynamiczny duet -mówi
Śmieję się na jego dobór słów. Nawet nie domyśla się prawdziwości tego zdania.
-Miło pana widzieć, doktorze Stone -mówię
-Ciebie też, Blair.-mówi i odwraca się w stronę Harry'ego -Teraz Blair ma możliwość uczestniczenia z tobą w terapii. Czy chcesz żeby tak było?
Harry patrzy na mnie.
-Nie -odpowiada zaskakując nas oboje
-W porządku -mówi doktor klaskając w ręce -Więc zaczynajmy.
Siadam z powrotem na fotelu kiedy Harry znika za drzwiami pokoju dr.Stone'a. Ostatni raz kiedy tu byliśmy, Harry dosłownie błagał doktora abym mogła z nim wejść. Teraz wręcz przeciwnie. Potrząsam głową aby pozbyć się nurtujących mnie myśli. Biorę w rękę mój nowy telefon i postanawiam, że zadzwonię do Liam'a.
-Cześć, Blair -mówi kiedy odbiera moje połączenie -Jak się masz?
-Świetnie -odpowiadam -A ty?
-Jestem w pracy.
-Ugh, czy dzieci Shawna nadal tam są.
-Niestety. Wylatują dopiero pod koniec miesiąca.
-Zgaduję, ze Shawn poprosił cię, abyś miał na nie oko?
-Yep.
-To dziwnie, że każe nam ich pilnować...są przecież nastolatkami, co nie?
-Właśnie zastanawiałam się nad tym samym. Kiedy byłem w ich wieku rodzice nie wynajmowali mi opiekunki.
-Dokładnie! -śmieję się wraz z Liamem
-Co teraz robisz? -pyta
Powinnam mu powiedzieć gdzie jestem? Musiałabym się sporo tłumaczyć.
-Nic...jestem w domu -mówię
Harry z pewnością zabiłby mnie jeśli powiedziałabym komuś o jego problemach ze snem.
-Szczęściara.
Śmieję się.
-Tak myślę.
-Cóż będę kończył, bo wiesz, nie mogę rozmawiać w pracy.
Śmieję się cicho.
-Jak mogłam zapomnieć. Pogadamy później, Liam.
-Cholera -słyszę za sobą
Odwracam się na fotelu i patrzę na Sally. Wygląda na zupełnie załamaną.
Wstaję i podchodzę do kobiety.
-Wszystko w porządku? -pytam ją
-Właśnie dostałam telefon ze szkoły mojego syna -mówi -Ponoć wysypał szpilki na krzesło nauczyciela. Nie martwiłabym się tak w innym wypadku, ale jednak on chodzi do prywatniej szkoły i wymagana jest tam dyscyplina.
-Oh, to okropnie -mówię
-Wiem. Pracuję tu do osiemnastej i nie spędzam wiele czasu z synem, dlatego wynajęłam opiekunkę, ale ona czasami też nie daje sobie rady. Już nie wiem, co mam robić. -kobieta wyrzuca ręce w powietrze -Nauczyciel kazał mi przyjść do jego szkoły i porozmawiać z nim, ale niestety nie zrozumie,że jestem teraz w pracy.
Zastanawiam się, jak to jest być zajętym przez cały czas tak jak Sally.
-Chciałabym ci pomóc -mówię
Sally uśmiecha się do mnie.
-Jesteś taką dobrą dziewczyną, Blair -mówi poklepując mnie po ramieniu -Dziękuję za troskę.
-Nie ma sprawy -mówię -Jest coś w czym mogę ci pomóc?
-Masz jakąś aspirynę? -pyta
Obydwie się śmiejemy
-Przydałaby się -mówię -Czasami Harry przyprawia mnie o bóle głowy.
-Wyglądacie naprawdę dobrze razem -mówi
Wzruszam ramionami.
-Ciągle się kłócimy -mówię jej
-O co?
-O najgłupsze rzeczy na świecie.
-To nie jest takie złe -mówi a mnie zatyka z wrażenia
Jest coś gorszego od stałych kłótni z osobą, na której ci zależy?
-Nie rozumiem.
-Dopóki wszystko na końcu się wyjaśnia -mówi kobieta
Kiwam głową.
-Mozę coś w tym jest.-mówię
Wzdycham patrzę na zegar na ścianie. Jest za dziesięć czwarta.
-Czas naprawdę wolno tu mija.
Sally prycha
-Kochanie, a myślisz, ze co ja czuję siedząc tu codziennie?
Śmieję się lekko.
-Nawet sobie nie wyobrażam.
Sally i ja kontynuujemy naszą rozmowę dopóki nie zauważam jak Harry wychodzi z gabinetu doktora Stone'a. Uśmiecham się na widok chłopaka.
-Jak było? -pytam ich
Doktor Stone wzdycha.
-W porządku -mówi -Blair, mogę cię prosić na słowo.
Kiwam głową patrząc na Harry'ego, który unika mojego wzroku.
Wchodzę do biura doktora.
-Czy...czy wszystko w porządku? -pytam
-Harry okazuje się być odporny. -wzdycha mężczyzna -Teraz wiem, że może za bardzo się śpieszę z moimi pytaniami w stosunku do Harry'ego, terapia nie działa na wszystkich od razu. Myślałem, ze dzisiaj zrobimy jakiś krok do przodu, ale Harry przyszedł do mnie z kompletnie zamkniętym umysłem. Jest jeszcze gorzej niż za pierwszym razem.
Kładę ręcę na kolanach.
-Odporny? -pytam zdezorientowana
-To tak, jakby miał coś do ukrycia -mówi -Harry nie chce się przede mną otworzyć dać mi dostępu do jego myśli. Wszystkie oznaki są typowe, ale to nie jest już tylko i wyłącznie bezsenność i to mnie martwi.Wydaję się, że Harry'emu ciąży teraz na umyśle i sercu coś więcej niż tylko bezsenność.
-Jaki jest tego powód? -pytam
-Trudno mi powiedzieć. Nie dopuścił mnie do siebie. Jestem tylko w stanie przyjrzeć się jest zachowaniu i cechom zewnętrznym.
-Myślisz, ze to duży problem?
Doktor Stone przechyla głowę rozmyślając.
-Nie. Nie teraz. Ale słuchaj od teraz co mówi, słuchaj dokładnie. Harry obwinia się za coś. Nie wiem dlaczego.
Przełykam głośno ślinę.
-To trochę niepokojące -mówię szczerze
-Zdaję sobie z tego sprawę -mówi doktor Stone -Jednak, na twoim miejscu, nie martwił bym się za bardzo.Dałem Harry'emu kilka wskazówek jak oczyścić umysł z natrętnych myśli zanim zaśnie. Jeśli to nie pomoże, będę zmuszony przypisać mu odpowiednie leki.
Doktor Stone podchodzi do drzwi, a ja staję na przeciwko niego.
-Jego zachowanie jest specyficzne, nie ma wątpliwości. Ale nie martw się i miej otwarte oczy na to, co się z nim dzieje. 
Kiwam głową i ściskam jego dłoń.
-Dziękuję -mówię -Dałeś mi wiele do myślenia.

Jazda do domu Harry'ego mija nam w zupełnej ciszy. Każdy z nas jest pochłonięty własnymi myślami. Harry nawet nie próbuje ze mną rozmawiać. Zresztą mój umysł cały czas przetwarza słowa doktora Stone'a. Harry najwidoczniej ma coś do ukrycia, ale on nie chce o tym mówić. (Blair geniusz)
Patrzę kątem oka na Harry'ego, ale on jest skupiony na prowadzeniu samochodu.
Dojeżdżamy do domu chłopaka. Wysiadam z auta i kieruje się prosto do kuchni.
Otwieram lodówkę i wyciągam pusty karton po mleku. Patrzę na Harry'ego.
-Przepraszam -wzrusza ramionami
Wyrzucam opakowanie i podchodzę do Harry'ego.
-Wszystko w porządku? -pytam go łagodnie
Patrzy na mnie.
-Dlaczego pytasz?
Zarzucam mu delikatnie ręce na szyję.
-Zastanawiam się. -mówię -Tak ogólnie.
Chłopak wzdycha.
-Czuję się dobrze. -mamrocze, jego dłonie muskają moje ramiona
-Jak...jak poszła sesja? -pytam -Tak naprawdę.
Harry odwraca wzrok.
-Naprawdę zaczynam nienawidzić tego lekarza sukinsyna.
Chichoczę na słowa Harry'ego.
-Nie dziwię się. -mówię- Też go przez długi czas nie znosiłam. Myślałam wtedy 'kim do cholery jest ten gość i dlaczego muszę opowiadać mu o mojej matce'.
Harry uśmiecha się szeroko.
-Harry, chcę żebyś wiedział, że możesz mówić mi o wszystkim. -informuję go -Zawsze cię wysłucham.
W policzkach Harry'ego pojawiają się dołeczki i chłopak przyciąga mnie do siebie w ciasnym uścisku.
-Kocham cię -szepcze całując mnie w czoło
Kiwam głową i nabieram nosem powietrza, wdychając zapach Haeey'ego.
-Chcesz zostać na noc? -pyta cicho
Kręcę głową.
-Dlaczego?
Milczę.
-Jesteś już tutaj. Możesz pożyczyć moje ubrania, szczoteczkę do zębów już masz...
-Czy doktor Stone nie powiedział ci, że masz się odprężyć i wyciszyć przed snem?
Harry unika mojego wzroku
-Tak, ale...
-Ale?
-Nadal lubię budzić się obok ciebie. -mamrocze, rumieniąc się
Nie mogę nic poradzić. Uśmiecham się całując Harry'ego lekko w usta.
-Też lubię budzić się obok ciebie.
-Więc zostaniesz? -pyta z nadzieją w głosie
Kiedy patrzę w górę na Harry'ego widzę tego małego chłopka, który dosłownie błagałby mnie na kolanach, abym została z mim do pierwszej w nocy oglądając horrory. Tego, który pozwoliłby mi cały dzień chodzić bez butów, ale i tak pożyczyłby mi swoje na koniec dnia. Tego Harry'ego, w którym się zakochałam.
-W porządku -mówię
Harry uśmiecha się szeroko biorąc mnie za rękę i prowadząc na górę. Śmieję się na to jak żwawo wchodzi po schodach.
Nagle czuję jakbyśmy znowu byli dziećmi. Które nie martwią się o to co dzieje się w okół nich. Uśmiecham się jak Harry rzuca mi swoją bluzkę i ciągnie mnie do łózka. Jego silne ręce owijają się w okół mojej talii.
-Zacząłeś czytać Szeptem? -pytam go jak gasimy światło w pokoju
Harry kręci głową.
-Jeszcze nie. Na razie czytam Dopasowanych -uśmiecha się -Cassie zachowuję się jak suka.
Na jego słowa opada mi szczeka.
-Nie zgadzam się, jest bardzo dobrze napisaną postacią. -mówię
-Tak, ale ona jest z tym dupkiem Xander'em. Co ona w nim widzi? Przepierz on jest pieprzonym nudziarzem!
Śmieję się.
-Oni byli najlepszymi przyjaciółmi przez całe swoje życie.-mówię cicho
Oczy Harry'ego rozszerzają się.
-Oni żyją w pieprzonym, doskonałym społeczeństwie. Jak można tak żyć?
-To jest haczyk.
-Haczyk?- Harry patrzy na mnie
-Dojdziesz do tego później. -mówię mu
Patrzymy się z Harrym na siebie przez parę chwil.
-Kocham kiedy tak rozmawiamy - szepczę
-Jak?
-O książkach....o tym jak czytasz książki, które ci wybrałam i jak ci się podobają.  -uśmiecham się
-Nie podobają mi się -broni się Harry
-Sposób w jaki o nich o nich przeklinasz sprawia, że wydają się bardzo....
-Ja przeklinam na wszystko - Harry zwraca uwagę uśmiechając się
-Nie sprzeciwiam się -mówię przewracając oczami
Harry mocniej otula ramiona w okół mnie.
Wdycham zapach Harry'ego i wzdycham.
Harry przebiega palcami po odsłoniętej skórze na moim ramieniu, co wywołuje u mnie gęsią skórkę. Drżę, a Harry się uśmiecha.
-Powinniśmy kiedyś wybrać się do mojej matki -mówi Harry -Ona jeszcze o nas nie wie.
-Naprawdę? -pytam -Ona jeszcze nie wie, że my...
Harry kręci głową
-Myślałem, ze może w tym samym czasie możemy podjechać orientacyjnie na uniwersytet
Patrzę na niego zdziwiona.
-Naprawdę?
-Tak...pomyślałem, że mógłbym ci towarzyszyć...chyba, że nie chcesz.
Kręcę energicznie głową.
-Nie, nie. -mówię -Jestem po prostu trochę zdziwiona.
Harry uśmiecha się.
-Dlaczego? -pyta mnie
Wzruszam ramionami.
-Nie wiem.Myślałem, że ty jesteś raczej przeciwny każdej formie edukacji. 
Harry śmieje się.
-Myślę, że minusem będzie to, że utknę z tobą w samochodzie na trzy godziny.
Jęczę.
-Utknąć ze mną? To ja utknęłam tu z tobą i z twoją stukniętą głową.
Harry uśmiecha się i całuję mój policzek.
-Tak kurwa, ty też jesteś....
-Nie kończ, nie kończ! -piszczę kładąc moją rękę na jego ustach, ale zaraz ją zabieram, przypominając sobie jak ostatnim razem Harry mnie potraktował
Oczy Harry'ego świecą jak on całuje mnie delikatnie. Ciągnie mnie tak, że nasze ciała się stykają.
-Kocham cię -mówi w moje usta
-Ja też cię kocham -odpowiadam -Ale idź już spać. Wiem, że tego potrzebujesz.
Harry wzdycha i obraca się tak, że jego klatka piersiowa styka się z moimi plecami.
Harry przerzuca moje włosy na bok i całuje mnie w odkryte ramię.
Biorę głęboki oddech i zamykam oczy.

                                                                      *****
czytasz = komentujesz <3





sobota, 14 lutego 2015

Chapter 44

Zakrywam twarz dłońmi. Dlaczego musiałam przeczytać tego smsa? Mogłam zostawić ten telefon w spokoju i nic by się nie stało. Powinnam kupić Harry'emu nowy telefon. Jutro tak zrobię.
Wzdycham i próbuję ponownie skoncentrować się na mojej książce. Wiadomość, którą przeczytałam kilka minut temu cały czas powraca mi do głowy. Czy Harry coś przede mną ukrywa? Rozmawiał z Louisem o czymś co musi mi powiedzieć. Co to jest?
Myślę, że dowiem się dopiero w tedy kiedy sam zdecyduje mnie o tym poinformować.
Powoli wybija godzina dziewiąta. Biorę swoje rzeczy z lady i książkę, którą dałam do przeczytania Harry'emu. Nadal nie mam zielonego pojęcia jak dotrę do domu. Myślę, że zadzwonię do Louisa, a w najgorszym przypadku do mojego taty.
Wzdycham. Moje serce przepełnia wina. Wiedziałam, że źle robię czytając tamtą wiadomość. Dlaczego nie posłuchałam się mojego instynktu?
Zamykam drzwi do księgarni. Odwracam się, a moje usta otwierają się w szoku kiedy zauważam Harry'ego opierającego się o maskę swojego samochodu. Jego usta układają się w prostą linię. Przełykam ślinę i powoli idę w jego kierunku. Nie chcę się z nim kłócić i nie che aby był na mnie zły. Kogo ja oszukuję? Oczywiście, że jest n mnie zły.
-Myślałam, że pojechałeś -mówię cicho
-Pojechałem -ton jego głosu zostawia ciarki na moim ciele -Zapomniałem książki. -mówi wyciągając rękę.
Wręczam mu ostrożnie książkę.
-Kupię ci nowy telefon -mówię
-Nie chodzi o jebany telefon, Blair! Chodzi o to, że ty kurwa przeczytałaś moją cholerną wiadomość tekstową, kiedy wyszedłem na pięć pieprzonych minut! -krzyczy Harry
Wzdrygam się.
-Popełniłam błąd, przepraszam. -mówię
Harry wzdycha i przeczesuje dłonią włosy.
-Czy to dlatego,że mi nie ufasz? Myślisz, że mam coś do ukrycia?
-Nie ja...
-Zachowaj sobie te pieprzone wyjaśnienia, Blair. Nie ma do tego kurwa cierpliwości.
-Nie mów, że jeśli nasz role odwróciłyby się nie zrobiłbyś tego samego! - podnoszę głos
Chłopak patrzy na mnie.
-Nie nie zrobiłbym, bo nie jestem taki cholernie wścibski jak ty!
-Wścibski? Myślisz, że jestem wścibska?!
-Przeczytałaś moją cholerną wiadomość!
-Słuchaj, Harry przepraszam za to, dobrze? Przepraszam - mówię
Wyciągam własną komórkę z torebki i odwracam się od Harry'ego. Przeglądam listę kontaktów i wybieram numer Louisa.
-Do kogo kurwa dzwonisz?
-Do Louisa, bo moja podwózka mnie zawiodła.
-Kurwa mać - Harry unosi ręce w górę w frustracji
Przykładam telefon do ucha,ale Harry wytrąca mi go z reki .Patrzę jak komórka upada na chodnik,a ekran roztrzaskuje się jeszcze gorzej od ekranu telefonu Harry'ego.
Przykładam rękę do czoła.
-Czy ty jesteś poważny!? -krzyczę na niego
Patrzę Harry'emu w oczy i widzę w nich czystą wściekłość.
-Świetnie, teraz oba nasz telefony są zniszczone. Zadowolony!?
-Zawiozę cię do domu -głos Harry'ego jest niższy i bardziej ochrypły niż zazwyczaj.
-W twoich pieprzonych snach! -syczę
-Naprawdę, do kogo masz zamiar zadzwonić. -mówi z ironią w głosie
-Wolałabym być zamordowana i wrzucona do rynsztoku niż jechać z tobą! -krzyczę
-Wsiadaj do samochodu! -krzyczy Harry
-Nie!
Łapie mocno mój nadgarstek.
-Wsiadaj zanim cię do niego zaciągnę!
-Jesteś najgorszy,Harry. Naprawdę najgorszy. -moją wolną ręką ocieram łzy płynące po moich policzkach. Uchwyt Harry'ego się rozluźnia.
-Naprawdę tak myślisz?
Kiwam głową wycieram dłonią mokre oczy, rozmazując mój makijaż.
-Proszę wejdź do samochodu. -mówi cicho Harry
Nie ruszam się z miejsca przez parę minut, ale po krótkich rozmyślaniach ustalam niestety, że nie mam innej możliwości dostania się do domu. Nabieram powietrza i wypuszczam drżący oddech decydując się wsiąść do auta. Harry siada obok mnie na fotelu kierowcy.
Patrzę przez szybę i nie odzywam się do Harry'ego podczas naszej jazdy. Nic nie mówi kiedy zatrzymujemy się na podjeździe przed moim domem. Wychodzę z samochodu bez jakiegokolwiek słowa pożegnania.
Kieruję się prosto do łazienki gdzie myję twarz i zęby. Wchodzę do mojego pokoju, przebieram się w top i krótkie spodenki i kładę do łóżka. Lottie śpi u koleżanki więc mam pokój dla siebie.
Nienawidzę tego jak Harry i ja ciągle ranimy siebie nawzajem. Nienawidzę tego, że nazwałam go najgorszym. Nienawidzę tego, jak niszczę wszystkie dobre rzeczy, które mi się przytrafiają.
Płaczę w poduszkę ,dopóki nie pozostaje żadnych łez w mich oczach. Zasypiam zmęczona, z mokrymi policzkami.
Letni wiatr budzi mnie ze snu. Nie pamiętam żebym zostawiała otwarte okno. Przewracam się na bok i próbuję znowu zasnąć. Moja poduszka jest mokra od łez, więc przewracam ją na drugą stronę. Ponownie się budzę,ale tym razem siadam na łóżku rozglądając się po pokoju. Okno jest nadal otwarte, a zasłony unoszą się na wietrze. Moje oczy spoczywają na łóżku Lottie, gdzie zauważam ciemną postać z rękoma opartymi na kolanach. Nawet w nocy widzę te zielone tenczówki wpatrujące się we mnie.
-Jak do cholery się tu dostałeś? -syczę
-Wspiąłem się.
-Jak?
-Nigdy nie zauważyłaś bluszczu po tej stronie domu?
-Jak długo tu jesteś?
-Piętnaście, dwadzieścia minut.
Przeczesuję ręką włosy.
-Wyjdź. -mówię
- Nie
-Nie możesz tu być.
-Nie mogłem spać.
-Widzisz się jutro z doktorem Stone. Teraz idź.
-Czy naprawdę chcesz abym poszedł? -szepcze
Boli mnie serce.
-Tak.
Harry wstaje.
-Jesteś pewna?Przygryzam nerwowo wargę.
-Chcę żebyś wyszedł  i nigdy więcej nie wspinał się tak do mojego pokoju. -mówię
-Skończyłem Kosłogłosa.
-To świetnie -mówię ironicznie -Chciałabym iść spać.
-Nie sądzisz, że też bym chciał?
Kładę głowę w dłoniach.
-Czego ode mnie chcesz?
Harry wzdycha. Kiedy znowu na niego patrzę jego twarz jest zupełni inna. Wygląda na...zaniepokojonego.
-Nieważne -mówi niskim głosem -Wyjdę. -odwraca się w stronę okna
-Nie -mówię -Najpierw powiedz mi dlaczego tu przyszedłeś.
-Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem. Kocham cię bez względu na to ile razy mnie wkurzysz, zrozum to w końcu. -mówi w pośpiechu nadal odwrócony do mnie plecami -Nienawidzę tego jak płaczesz, bardziej niż czegokolwiek. -mówi cicho
-Spójrz na mnie- szepczę
Harry odwraca się. Jego oczy wydają się świecić w ciemności mojego pokoju. klepię ręką miejsce obok mnie na łóżku, które Harry zaraz zajmuje. Ani na moment nie spuszcza ze mnie wzroku.
Natychmiast zarzucam mu ręce za szyję i przyciągam mocno go całując. Harry odpowiada natychmiastowo owijając ramiona w okół mojej talii, ciągnąc mnie tak blisko do siebie jak tylko może. Nawet przy moim sennym umyśle dotyk Harry'ego wysyła dreszcze w dół mojego kręgosłupa i pobudza adrenalinę w moich żyłach.  W końcu przerywamy pocałunek. Harry kładzie się obok mnie na łóżku i przyciąga mnie do siebie zostawiając pocałunek na moim czole. Wzdycham zamykając oczy.
-Spodziewałeś się zakończenia? -szepczę
-Czego?
-Kosogłosa.
-Tak
-Powiedz mi prawdę.
-To było oczywiste, że Peeta ją bardziej kocha. -mówi -Nawet w jego szalonym stanie.
Śmieję się cicho.
-'Szalone' to mocne słowo.
-Tak samo ja miłość.
Patrzę na Harry'ego.
-Kocham cię -szepczę -Nie maiłam tego na myśli tego co powiedziałam...że jesteś najgorszy.
-Czasami mnie straszysz, Blair. -mówi mi do ucha -Kiedy mówisz do mnie takie rzeczy
-Wiem, przepraszam.
Harry całuje mój policzek.
-Idź spać.
-Ty też.
Harry uśmiecha się.
-Właśnie zamierzam.

Kiedy się budzę Harry'ego już nie ma.Przewracam się na plecy i patrzę na ścienny zegar. Jest po dziesiątej.
-Cholera -mówię i wychodzę z łóżka
Kiedy się przebieram moje oczy napotykają małą karteczkę na moim biurku.

Blair,

Musiałem wyjść wcześnie rano, aby uniknąć Louisa. 
Nie martw się,tym razem zamknąłem okno.
Jestem w moim domu jakbyś czegoś potrzebowała.
H,

 PS Powinnaś naprawdę coś zrobić z twoim problemem z chrapaniem.

-Nie mam problemu z chrapaniem! -krzyczę w powietrze
Przewracam oczami i rzucam karteczką w róg pokoju. Idę do łazienki, myję zęby i połykam pośpiesznie moje pigułki. Włosy związuję różową wstążka, którą dała mi kiedyś mama. Kiedy byłam mała zawsze miałam ją przy sobie. Na włosach, na nadgarstku, albo zawiązaną na szlufce dżinsów. Pewnego dnia, w ósmej klasie zaczęły zdzierać się jej końcówki, dlatego od tamtej pory nosze ją tylko na specjalne okazje. Postanowiłam, że dziś będę bardzo ostrożna i założę ją. Zawsze znaczyła dla mnie dużo więcej niż dla innych. Ktoś może pomyśleć "zwykły kawałek materiału". Dla mnie jest to rzecz przypominająca mi o mojej mamie.
Chwytam moje rzeczy z krzesła (oprócz mojego telefonu) i wychodzę pośpiesznie z domu, wsiadając do samochodu i kierując się w stronę domu Harry'ego.

Dzwonię do drzwi i czekam, dostosowując pasek mojej torebki. Harry w któtce pojawia się w drzwiach z lekkim uśmiechem na ustach.
-Widzę, że przeczytałaś mój liścik. -mówi
-Nie chrapię.
Przechodzę obok Harry'ego i wchodzę do środka.
-A właśnie, że tak.
Zamyka drzwi i odwraca się w moją stronę.
-Chodźmy.
-Gdzie? -pytam zdziwiona
-Do centrum handlowego. Potrzebujemy nowych telefonów. -uśmiecha się
-Oh, racja.
Wychodzę z domu i wsiadam do samochodu Harry'ego.

-Przepraszam za zniszczenie twojej komórki -mówi  Harry w czasie jazdy -To było nie na miejscu.
Wzruszam ramionami.
-I tak miałam go zmienić.
-Roztrzaskał się cały ekran, prawda?
-Cóż, tak. Użyłeś do tego siły.
-Nie będziesz teraz gadać o fizyce.
-Fizyce? A kto tu mówi o fizyce?
Harry się śmieje.
-Kocham cię, Blair -mówi niespodziewanie
Uśmiecham się na te nagłe wyznanie.
-Ja też cię kocham -mówię
Wkrótce dojeżdżamy do centrum Londynu. Zatrzymujemy się przed ogromną galerią. Kiedy przechodzimy obok "Hot Topic" przypomina mi się jak Jane i Penny mnie tam zabrały, aby kupić mi sukienkę na imprezę.
Harry kładzie rękę na dolnej części moich pleców kiedy podążamy alejkami. Wiem, że to mały gest, ale wywołuje u mnie motylki w brzuchu.
-Założyłaś wstążkę -szepcze Harry do mojego ucha
Kiwam głową.
-Nie widziałem cię w niej od czasu...ukończenia szkoły.
-Minęło tyle czasu.
Harry potakuje.
-Pamiętam. -mówi
Wzruszam ramionami.
-Stęskniłam się za jej noszeniem.
-Stęskniłem się za widokiem jej na tobie.
Zatrzymuję się przy fontannie na środku centrum handlowego.
-Masz jakieś monety? -pytam go
-Nie będę wrzucał pieniędzy do pieprzonej fontanny.
-No dalej, możemy pomyśleć życzenie. -staram się go przekonać
- Gówno prawda.
-Proszę, Harry.
Harry przewraca oczami i wsadza rękę do kieszeni czarnych dżinsów szukając drobnych. Wyciąga dla mnie jedną i upuszcza mi ją na dłoń.
Zamykam oczy i formułuję życzenie. Kiedy byłam młoda zawsze myślałam o tym, aby moja mama wróciła. Jak dorosłam zawsze moje życzenie poświęcone było Harry'emu. A teraz kiedy te życzenia się spełniły (no chociaż jedno z nich) muszę pomyśleć nad nowym. Otwieram oczy i wrzucam monetę do fontanny, obserwując jak uderza w wodę i tonie, upadając na dno.
Widzę, jak Harry również wrzuca swoją monetę do wody.
-Czego sobie życzyłeś? -pytam go jak odchodzimy od fontanny
-Jeśli ci powiem, to się nie spełni, prawda? -uśmiecha się głupawo
-Chyba masz rację.- wzdycham
Chodzimy wzdłuż alejek dopóki nie docieramy do sklepu firmy Apple.
Harry przytrzymuje dla mnie drzwi kiedy wchodzimy. Czytam tabele technologii i patrzę na wszystkie modele telefonów.
-Czy mogę ci w czymś pomóc?
Odwracam się i widzę blondynkę, trochę starszą od nas, z różowymi od szminki ustami i gorliwym uśmiechem. Z nazwy znacznika wyczytuję, że ma na imię Lillian.
-Tak -mówię -Potrzebujemy nowych telefonów.
Dziewczyna kiwa głową.
-W porządku, który model cię interesuje?
-Czarny -mówi Harry
Lillian patrzy na niego.
-Dobrze -mówi, a jej uśmiech nie maleje
-Pokarzę wam kilka.
Kiwam głową i szarpię Harry'ego aby za nami poszedł.
-To są nasze najnowsze modele -mówi dziewczyna stając przed gablotą -Są one z najnowszego projektu firmy. Te modele są inne od pozostałych, są cieńsze i lepiej wyposażone od innych. Mają więcej aplikacji no i znacznie większy ekran od pozostałych. - Lilian wyjmuje jeden aby nam pokazać
-Ten jest ładny -mówię wskazując palcem -Co myślisz Harry?
-One wszystkie wyglądają tak samo. -stwierdza
Przewracam oczami.
-Weźmiemy ten model -mówię -Poproszę dwa.
Lilian kiwa głową.
-Świetnie -mówi -Pójdę po wasze modele. Czekajcie na mnie przy kasie.
Ciągnę za mną Harry'ego na wyznaczone miejsce.
-Czarny? -wyśmiewam go - Naprawdę?
Harry wzrusza ramionami.
-Nie wiedziałem, że są inne modele. -naśladuje wysoki głos Lilian
Tłumię śmiech uderzając Harry'ego w ramię.
-Ona może cię usłyszeć -mówię
-Nawet jeśli, to nie obchodzi mnie to.
Wkrótce Lilian pojawia się przed nami z naszymi telefonami. Ma nadal przyklejony uśmiech do twarzy.
-Gotowe -mówi -Jak będziecie płacić?
-Kartą -mówię i sięgam do portfela
-Nie będziesz płacić -mówi Harry unosząc brwi
-Właśnie, że tak -protestuję
-Twój telefon był o wiele bardziej zniszczony od mojego.
-No i co?
-No i to, że masz to odłożyć -mówi wskazując na kartę kredytową w mojej dłoni
Harry przechodzi obok mnie i podaje Lilian swoją kartę.
Lilian patrzy to na mnie, to na Harry'ego, mrugając kilka razy. Bierze ostrożnie kartę od Harry'ego pomimo. Przeszywam wzrokiem dziewczynę jak kasuje kartę.
-Dziękuję -mówi zwracając kartę Harry'emu
Harry strzela do mnie głupi uśmieszek.
-Pomóc wam je ustawić? -pyta uprzejmie Lilian
-Jasne -kiwam głową
-Wiem jak działa telefon -mówi Harry
-Ale to jest inny model, Harold -szturcham go
 -Ten telefon też ci zniszczyć.
-Ty za niego zapłaciłeś. -uśmiecham się i patrzę jak Lilian otwiera nasz pudełka i wręcza nam nasze telefony
Harry przewraca oczami jak Lilian zaczyna nam wyjaśniać jak działają nasze telefony. Kiwam głową i słucham wszystkiego co mówi, ale mam wrażenie, że Harry nie. Chłopak patrzy w sufit i wzdycha znudzony. Staję na nogę Harry'ego, a chłopak przygryza wargę, aby nie przeklnąć.
-I tu można wybrać dzwonek -kontynuuje Lilian wskazując na ekran
-Och -mówię patrząc na ekran -Marimba jest ładny
Harry patrzy na mnie.
-Nie waż się ustawić tego jako dzwonek. -mówi Harry
-Dlaczego?
-To jest cholernie irytujące.
Śmieję się.
-Tylko dlatego, ustawię Marimbę jako twój osobisty dzwonek.
Harry mierzy mnie wzrokiem. Klikam na ekran i Marimba zaczyna lecieć z głośnika telefonu. Śmieję się, a Harry zaciska zęby. Lilian wciąż patrzy na nas z uśmiechem.
Harry klika guzik blokady na moim telefonie i muzyka cichnie.
-Dużo lepiej -mówi
Odwracam się do Lilian.
-Dziękuję za pomoc. -mówię do niej
Kiwa głową,a jej niewiarygodnie szeroki uśmiech jeszcze się poszerza (jeśli jest to w ogóle możliwe)
Harry i ja wychodzimy po chwili ze sklepu. Sprawdzam godzinę.
-O cholera powinniśmy być u doktora Stone'a za pół godziny.
Harry kręci głową.
-Nie idę.
Patrzę na niego.
-Tak, idziesz. Musisz...
-Nie, Blair. Nie muszę. - mówi Harry kiedy wchodzimy na parking samochodowy przed galerią
-Dlaczego nie? Myślałam, że ci pomogło....
-Nie, kurwa nie pomogło mi. Nadal nie śpię kiedy nie zostajesz u mnie na nic więc nie mów, że to pomogło.
-W porządku- siadam w samochodzie Harry'ego na miejscu pasażera i wyciągam mój nowy telefon
-W porządku? -pyta Harry odpalając samochód
-Terapie nie jest dla wszystkich. Rozumiem.
-Nie jesteś zła? 
-Dlaczego miałabym być zła?
Harry wzrusza ramionami.
-Myślałem, że będziesz wkurzona.
-Nadal uważam, że powinieneś jeszcze raz pójść do kliniki. Niewiele osób pozbywa się problemów po pierwszej sesji ,dlatego myślę, ze powinieneś pójść jeszcze raz, ale jeśli masz do tego taki stosunek to nie ma sensu cię do tego namawiać.
Harry wzdycha.
-Nie obwiniam cię.
Harry jęczy patrząc z powrotem na drogę.
-Dobrze- mówi -Chodźmy.
-Naprawdę?
-Tak. Miejmy to gówno za sobą.
Uśmiecham się.
-Dziękuję -mówię całując go w policzek

                                                                   *****
czytasz = komentujesz <3
PS Happy Valentine's Day


poniedziałek, 2 lutego 2015

Chapter 43

Harry mamrocze przekleństwa pod nosem jak odpala samochód i wyjeżdża z podjazdu.
-Czy coś się stało? -pytam
-Louis to kutas -mówi
-Już mi to kiedyś wyjaśniłeś -mówię
Harry wzdycha.
-Przepraszam -mówi, a jego wzrok wyraźnie łagodnieje -Po prostu...nie rozmawiajmy o nim, dobrze?
-Okej.
Po kilkunastominutowej jeździe samochodem przyjeżdżamy w końcu do księgarni. Kiedy zmierzam w stronę drzwi wejściowych napotykam Liama, który właśnie wychodzi.
-Hej, Blair -mówi uśmiechając się do mnie i kiwając głową w stronę Harry'ego
-Widzę, że jesteś gotowa na wieczorną zmianę.
-Życz mi szczęścia -mówię
Liam śmieje się.
-Jeśli potrzebowałabyś towarzystwa, jestem przy telefonie -mówi i żegna się ze mną
Wchodzę do księgarni, Harry podąża za mną.
-Wygląda na to, że Shawn też już wyszedł -mówię sprawdzając jego biuro
-Więc jestem tylko ja i...
Zatrzymuję się kiedy odwracam się w stronę Harry'ego.
-Co?-pytam go widząc jego wyraz twarzy
-Towarzystwa? -syczy Harry -On chce ci tu towarzyszyć? -ostatnie słowo wymawia głośniej niż powinien
Przewracam oczami.
-Nie rób tego -mówię
Biorę stos książek z lady i układam je alfabetycznie, stawiając na odpowiednich regałach.
-Czego? -pyta Harry
-Nie bądź zazdrosny. Nie ma powodu.
-On jest w twoim typie. Mądry i pochłonięty cholerną literaturą.
-Harry, pracuję z nim od kilku miesięcy. Jeśli chciałabym z nim chodzić, już dawno bym to robiła. -mówię kładąc kolejną książkę na półce
-Gówno prawda.
-Oh, naprawdę?
-Tak, widzę jak za sobą flirtujecie -mówi
-Flirtujemy?
-Tak, zawsze śmiejecie się ze swoich gównianych żartów.
-Liam jest moi przyjacielem.
-Wygląda na to, że chce być twoim przyjacielem z korzyściami -mówi Harry
Szczęka dosłownie opada mi na ziemię.
-Zachowujesz się nienormalnie.
-Nie, wcale kurwa nie -mówi powoli, w jego głosie słychać złość
-Tak i dobrze o tym wiesz. Przestań zachowywać się jak dziecko. -mówię
Odwracam się , aby odłożyć kolejną książkę, ale Harry łapie mój nadgarstek co powoduje, że upuszczam książki na podłogę.
-Patrz co zrobiłeś! -podnoszę głos -Zaczynasz mnie wkurzać -wyrywam rękę z dłoni Harry'ego i schylam się aby podnieść książki, upewniając się, że nie są zniszczone.
Harry milczy, nawet nie starając się pomóc mi. Stoi ze skrzyżowanymi ramionami obserwując mnie. Podnoszę się i kontynuuję układanie książek na regały. Kiedy zostaje mi tylko jedna książka, wpycham ją Harry'emu w ręce.
-To jest dobre -mówię chłodno -Przeczytaj to
-Dobrani -Harry czyta tytuł -Brzmi jak jakieś dziewczęce gówno.
-Przeczytasz to kurwa i będzie ci się podobać -mówię odwracając się w stronę lady
Denerwuje mnie to jak Harry martwi się o to, co jest między mną, a Liam'em. Od dłuższego czasu jest moim przyjacielem i wcześniej nie przeszkadzało to Harry'emu. Aż do teraz.
Otwieram książkę "W Imię Miłości" tam gdzie wcześniej skończyłam i opieram się wygodnie na krześle za ladą i zaczynam czytać. Nie muszę teraz rozpatrywać Harry'ego i jego problemu z zazdrością. Harry siedzi obok mnie miejscu Liama. Kładzie na ladzie książkę którą mu dałam i odchyla się na swoim krześle.
-Fajnie tu masz. -mówi Harry -Rzeczywiście widać stąd cały sklep.
Przewracam oczami na jego słowa i czytam dalej.
-Dlaczego jesteś zła? -pyta
-Bo jesteś dupkiem. -mówię przez zaciśnięte zęby
-Dlaczego? Bo boję się, że zostawisz mnie dla tego mola książkowego, Liama?
Patrzę na niego.
-Tak. Nie masz powodu aby się martwić, dobrze? Kocham cię, dlaczego tego nie zauważasz. -mówię
Harry wzdycha.
-Przepraszam, że zrzuciłem te książki -mamrocze -Wiem, że się złościsz jak maltretuje książki. -uśmiecha się do mnie
Nic nie poradzę na to, że też się uśmiecham, wspominając jak Harry chciał przeprosić książkę kiedy mu kazałam. Uśmiech Harry'ego rośnie wraz z moim aż w jego policzkach pojawiają się dołeczki. Pochyla się i całuje mnie w policzek. Opiera się z powrotem na swoim krześle i bierze książkę.
-Więc to jest dobre, huh? -pyta
Kiwam głową.
-Wszystkie trzy były świetne.- mówię
-Są trzy tomy?
Uśmiecham się.
-A ty przeczytasz każdą, jedną stronę.
Harry jęczy.
-Dlaczego czuje się nagle jak w szkole?
Śmieję się.
-Zacznij czytać -rozkazuję
-Nie mogę. -mówi
-Dlaczego? Straciłeś wzrok?
-Nie -śmieje się Harry -Jeszcze nie skończyłem Kosogłosa.
-Więc?
-Boję się, że pomieszają mi się historie.
Prycham.
-To jest najbardziej absurdalna rzecz jaka kiedykolwiek słyszałam. -mówię z uśmiechem
Harry przewraca oczami i otwiera książkę.
-W porządku, jeśli tak się stanie to będzie twoja wina.
-Dobrze, wezmę całą winę na siebie.
Czytamy przez chwile w ciszy, dopóki kilkoro klientów nie wchodzi do sklepu. Wstaję i podchodzę do nich z uśmiechem oferując im moją pomoc. Cały czas czuję na sobie wzrok Harry'ego. Nigdy nie widział mnie w akcji. Zerkam z ukosa na niego dostrzegając nie pozbawione humoru oczy.

-Ile jeszcze będziemy tu siedzieć? -marudzi Harry
Patrzę na zegar. Jest siódma wieczorem.
-Kończę o dziewiątek -mówię
-Kurwa -narzeka Harry
-Hej, przecież sam zgodziłeś się tu ze mną siedzieć.
-Ja po prostu nie rozumiem jak możesz mieć pracę, która jest taka...statyczna.-mówi
-Co masz na myśli?
-Najbardziej interesującą rzeczą w tej pracy jest odkładanie książek na miejsce i otwieranie kasy fiskalnej.
-Co z tego? Przyzwyczaiłam się już.
- W mojej pracy ja...ozdabiam ludzi. To jest bardziej dynamiczne. Zasługujesz coś lepszego.
Wzruszam ramionami.
-Kocham tą pracę. -mówię
-Ale jest wiele innych, które pokochałabyś bardziej.
-Czy próbujesz mnie przekonać, abym przyjęła pracę u Eda z tobą?
-Nie -śmieje się Harry -Cokolwiek bym nie zrobił, czy powiedział i tak nie podziała abyś przyjęła tam pracę. -mówi, a ja kiwam głową -Ale chodzi mi o to, że mogłabyś znaleźć pracę, która pogłębiałaby twoje umiejętności.
-Moje mocne strony, tak?
-Twoje mocne strony. -potwierdza Harry
-Brzmisz jak pomieszanie Louisa z moim tatą.
Harry przewraca oczami.
-Wiem o co ci chodzi. -mówię -Znaczy...to nie tak, że zamierzam utrzymać tą pracę na zawsze. Niedługo idę na uniwersytet.
Harry kiwa głową.
-Wiem -mówi i wstaje z krzesła -Gdzie tu jest toaleta? -pyta
Wskazuje palcem w stronę korytarza,a Harry kiwa głową i idzie w tamtą stronę.
Opieram się na krześle i przemierzam wzrokiem pustą księgarnię.Patrzę na ladę gdzie Harry zostawił swoje rzeczy. Jego portfel leży na książce, którą mu dałam, a telefon obok niej. Jak na zawołanie jego komórka wydaje dźwięk przychodzącej wiadomości. Ekran rozświetla się i pokazuje mi pasek do jego odblokowania. Przełykam głośno ślinę.
To jest złe.
To jest złe.
To jest złe.
Te trzy słowa zajmują mój umysł kiedy biorę jego telefon w dłoń i przeciągam po pasku odblokowując go.Moje oczy czytają smsa od Luke'a.
Czy ona wie?
Czytam wiadomość trzy razy. Czy ja wiem co? Albo, czy to w ogóle dotyczy mnie? Kim jest ona?
Co ona wie, albo czego nie wie? Milion pytań przelatuje przez mój umysł.
-Powiedz swojemu szefowi, aby posprzątał kurwa te łazienki...
Podskakuję na dźwięk głosu Harry'ego. Komórkę wylatuje z moich dłoni i ląduje na twardej podłodze z głośnym trzaskiem.
Harry patrzy na mnie, a potem na telefon leżący na podłodze. Z jego twarzy mogę wyczytać, że już wie co się stało.
-Co tu się kurwa dzieje? -pyta niskim głosem
-Ja...twój telefon zadzwonił i... -mówię trzęsącym głosem
-I co?
-I sięgnęłam aby go wyłączyć i wypadł mi - kłamię
-Dobrze -mówi Harry -A teraz powiedz mi prawdę.
Piorę powolny wdech.
-Dostałeś wiadomość i ją przeczytałam -mówię szybko
-Dlaczego to kurwa zrobiłaś?
-Przepraszam - mówię zakrywając twarz dłońmi
-Co tam było napisane? -pyta chłodno Harry
-Ja...ja nie pamiętam -ponownie kłamię
Harry schyla się i podnosi telefon. Przez ekran ciągnie się długa rysa. Harry naciska kilka razy przycisk, aby włączyć telefon i przeklina głośno.
-Jest do wyrzucenia -mówi opryskliwie
-Ja...przepraszam
-Nieważne -mówi
Harry podchodzi do lady, bierze swoje rzeczy i kieruje się w stronę wyjścia z księgarni.
-Czekaj! -krzyczę -Przecież nie mam samochodu!
-Zadzwoń do pieprzonego Liama! - warczy -Jestem pewien, że będzie wniebowzięty twoim towarzystwem!
Harry zatrzaskuje za sobą drzwi z głośnym hukiem, zostawiając mnie samą, siedzącą na podłodze.

                                                                
                                                                   *****
czytasz = komentujesz <3