poniedziałek, 23 czerwca 2014

Chapter 6

Blair's POV:

Przepłukiwałam wciąż piekącą ranę kiedy usłyszałam jak otwierają się drzwi. Pewnie Harry wrócił z gazą. Zakręciłam kran. Wyszłam z łazienki i weszłam do sypialni przyciskając moją ranę.
-Przemyłam ją zimną wodą,ale.....-przestałam mówić kiedy zobaczyłam przed sobą Luke'a zamiast Harry'ego.
-Co się stało,kochanie ? -spytał
Wziął mnie za rękę i przyciągnął do siebie ,a jego oczy zatrzymały się na mojej ranie.Jego dotyk wywołał we mnie nieprzyjemne ciarki.Przełknęłam ślinę.Wiem,że jest pijany,ale on nie potrafi kontrolować swojego upojenia tak jak robi to Harry.
-Gdzie jest Harry? -pytam powoli
-Na dole z Penny -odpowiada
On przyciąga mnie bliżej do siebie,a ja się cała spinam
-Co się stało? Nie lubisz Penny?
Nie odpowiadam tylko wyrywam się od niego.Wychodzę z pokoju i schodzę na dół schodami pokonując dwa stopnie na raz.Luke jest bardo tajemniczy i  przeraża mnie bardziej za każdym razem jak go spotykam.Robię w mojej pamięci notatki dlaczego powinnam się trzymać od niego z daleka.Na pewno już nigdy więcej nie pójdę na żadną imprezę,która będzie odbywać się w tym domu.W ogóle już nigdy nie pójdę na jakąkolwiek imprezę.Ta jest kompletną porażką.Gdy przechodzę przez salon widzę niebieskie włosy Penny i Harry'ego stojącego plecami do mnie.Staram się by mnie nie widzieli więc chowam się za pijaną parą popijającą alkoholowe shoty.Staram się usłyszeć o czym rozmawia Penny z Harrym.
-Zamknij się Penny -słyszę jak odzywa się chłopak
Jego mięśnie pleców są napięte,a ręce zaciśnięte w pięści
-Wiesz,że ona nie jest w twoim typie ,jest za grzeczna. -szepcze dziewczyna
Wstrzymuję na chwilę oddech.Mówią o mnie.
-Nie lubię ją w ten sposób.A ty lepiej zajmij się swoim pieprzonym biznesem.
-Nie znasz mnie ,Harry? -mówi przesuwając ręką po jego ramieniu -Jestem w biznesie każdego mężczyzny.
Przełykam żółć ,która formuje się w moim gardle.
-To znaczy ,że jesteś cholerną,wścibską dziwką. -mówi Harry
Jestem z niego dumna gdy widzę jak uśmieszek znika z twarzy Penny na której pojawia się gniew.
-Oh, proszę cię Harry- spluwa Penny -Oboje wiemy ,że mogę sprawić,że będziesz jęczał moje imię w kółko i w kółko.
Opada mi szczęka.Wycofuję się z mojego ukrycia i uciekam od nich zanim Harry odpowiada. Jestem upokorzona  słowami Penny. Harry mówił,że jest wkurzająca ,ale to nie znaczy ,że się z nią nie przespał.Jak mogłam być taka głupia? Jestem w połowie drogi do wyjścia kiedy wpadam prosto na Louisa.Chłopak przytrzymuje mnie za ramiona i patrzy na mnie z niepokojem.
-Blair?- pyta
Patrzy na moją załzawioną twarz
-Zabierz mnie do domu, Lou- błagam -Po prostu zabierz mnie tam.
Kiwa głową i żegna się z Niallem jego najlepszym przyjacielem,który często przychodzi do naszego domu.
-Niech zgadnę -mówi Louis -Harry? -stwierdza ta
Wzruszam ramionami i pociągam nosem zbyt wyczerpana emocjonalnie ,by powiedzieć coś w zamian.
-Posłuchaj mnie,trzymaj się z dala od niego. -mówi Louis -On nie jest dla ciebie dobry,a ty cały czas odczuwasz tego skutki.
-On jest.....
-Tak, tak twoim najlepszym przyjacielem ,ale gdyby naprawdę nim był to czy raniłby cię tak często?
Nic więcej nie mówię. Nie jestem w stanie dyskutować na ten temat z Louisem ,a co dopiero powiedzieć mu co tak naprawdę czuję do Harry'ego.
-Nie znasz go tak jak ja- mówię cicho 
-No cóż ,znam go na tyle dobrze,że wiem ,że za każdym razem jak wasza dwójka ze sobą rozmawia ty wychodzisz z tego cholernie poszkodowana.
-Zamknij się ,Louis!- krzyczę do chłopaka ,moje spojrzenie wypala dziurę w jego czaszce -To ty zabrałeś mnie na tą cholerną imprezę tylko dla twojej przyjemności więc nie jesteś ani trochę lepszy!-krzyczę zirytowana
Louis milczy.Odwracam się od niego wiedząc,że to ja wygrałam.Nie cierpię kłócić się z Louisem. Zwykle zgadzamy się w większości spraw. Wyjątkiem jest Harry.
Mój telefon nieustannie wibruje z kieszeni.Nie ma wątpliwości,że to połączenia i wiadomości przychodzące od Harry'ego. Wyłączyłam telefon.Nie chcę ,żeby dobijał się do mnie w nocy.Wreszcie dojechaliśmy do domu.Wysiadłam z samochodu i zatrzasnęłam drzwi za sobą.Wchodzę po schodach najciszej jak potrafię wprost do mojego pokoju.Widzę śpiącą Lottie w jej łóżku ,a ja sama wślizguję się do swojego zbyt zmęczona by się przebrać.Nie jestem pewna czy cały alkohol wyparował z moich żył.Gdzieś w mojej głowie widzę Harry'ego mówiącego o śmierci mojej matki i mnie zacinającej się kawałkiem szkła. W końcu odpływam i zasypiam. Nie wiem na jakim etapie stoję teraz z Harrym.Jedna moje część nienawidzi go za to co powiedział mi dzisiaj na imprezie ,ale za to druga część jest zazdrosna o to ,że był on z Penny i wszystkimi innymi dziewczynami w taki sposób jaki nigdy nie był ze mną.I ostatnia niewielka część go kocha i tęskni za nim.Nigdy nie powiedziałam Harry'emu co do niego czuję.Nie powiedziałam o tym nikomu.Chłopak z tatuażami ,stały bywalec imprez nigdy nie będzie z cichą i nieśmiałą dziewczyną.Nie wspomnę o tym,że Louis by mnie zamordował,a Harry z tego powodu jego.Pewnie jedyną osobą której mogę to powiedzieć jest moja matka.Wiem ,że mimo nie ma jej ze mną w realnym świecie to ona słyszy moje myśli i czuwa nade mną.
-Cholera-przekleństwo i głośny huk budzą mnie z letargu
Przewracam się w łóżku i przecieram oczy. Moje oczy wędrują po pokoju i gorączkowo poszukują źródła hałasu.Lottie tylko kręci się w łóżku,ale nie budzi się i nadal pozostaje w głębokim śnie. Moje oczy w końcu napotykają te żywe, zielone. Zalewają mnie niezliczone emocje. Wszedł tu bez napotkania Louisa ,czy też nie słyszałam ich sprzeczki....jak on tu się dostał? Moje oczy opuszczają oczy Harry'ego i wędrują w stronę otwartego okna.Nie zrobił tego?!
-Co do cholery? -syczę nie chcąc obudzić Lottie
-Porozmawiaj ze mną.- szepcze
-Nie,wynoś się stąd !- krzyczę szepcząc
-Blair...-Harry zaczyna
Lottie wzdycha przez sen i przewraca się zmieniając pozycję zanim znowu wyrównuje oddech.
-Porozmawiaj ze mną na zewnątrz.-szepcze ponownie chłopak -Albo tutaj, ryzykując,że się obudzi -wskazuje na Lottie
Kładę głowę w dłoniach.
-Dlaczego nie zostawisz mnie po prostu w spokoju?
Widzę jak ból przebiega po twarzy Harry'ego. Zaraz potem chłopak odwraca się i podchodzi do okna.
-Czekam na zewnątrz. -mówi
Jednym szybkim ruchem wspina się znowu na okno znikając za nim w ciemnej nocy.Wiem,że jeśli nie pójdę z nim porozmawiać to on tu wróci ,ale wiem,że jak będę z nim rozmawiać tak czy inaczej ucierpię.Mój umysł chodzi na najwyższych obrotach.W końcu decyduję i wychodzę z pokoju. Najciszej jak potrafię schodzę po schodach kierując się w stronę drzwi wejściowych.Kiedy je otwieram chłodny podmuch powietrza przebiega po moim ciele.Okrążam dom i zauważam Harry'ego, który stoi odwrócony do mnie plecami.Chłopak słysząc,że nadchodzę odwraca się,  jego twarz oświetla księżyc przez co wygląda nieziemsko.Potrząsam głową ,aby odrzucić ode mnie te myśli. Krzyżuję ręce na piersi.Nie mam pojęcia co on może powiedzieć ,ale jestem przygotowana na to ,że znowu ucierpię.
-Blair -oddycha jakby nie wierzył ,że stoję przed nim
-Czego chcesz? -pytam go bardziej brutalnie niż chciałam,ale on na to zasługuje
Wiem ,że moja ekspresja jest wymijająca.Widzę to w jego oczach.
-Dlaczego odjechałaś z Louisem? -pyta
-Bo ty nie wróciłeś -mówię
-Wróciłem,ale ty zniknęłaś.-protestuje chłopak
Nie mogę mu powiedzieć,że słyszałam jego rozmowę z Penny,bo pomyśli, że celowo podsłuchiwałam i się wkurzy.
-Wystraszyłaś mnie  -ciężko oddycha -Myślałem,że ktoś....-nie kończy tylko przeczesuje ręką włosy jakby nie mógł uwierzyć w to co pomyślał.
-Co cię to w ogóle obchodzi? Masz Penny...-cholera
Humor tłumi jego gniew i obawę w oczach.
-Tylko nie mów ,że jesteś o nią zazdrosna.-chłopak stara się ukryć uśmiech
- Nie. Nie jestem zazdrosna -mówię
-W porządku. mówi,a uśmiech rozświetla jego twarz
-Nie jestem! -mówię ponownie podnosząc głos
-Powiedziałem w porządku -powtarza unosząc ręce do góry w geście obronnym
Zirytowana odwracam głowę w innym kierunku.
-Nigdy więcej nie pójdę na żadną imprezę -mówię
Bełkoczę.Nie wiem czy mnie usłyszał ,czy nie. Harry nic nie mówi tylko patrzy na moją rękę.
-Jak twoja rana?- pyta
-Co?
-Twoja rana w ręce.-mówi
Bez ostrzeżenia sięga ręką do kieszeni i wyjmuję rolkę bandażu.Moje oczy robią się większe ze zdumienia.Całkowicie zapomniałam o skaleczeniu po tym jak usłyszałam rozmowę Harry'ego z Penny, chociaż rana nie przestała boleć. Patrzę w dół na moją dłoń. Krew zaschła na ranie tworząc idealnie prostą linię.Syczę gdy Harry chwyta moją rękę i czystą ,białą gazą owija ją. Moja skóra mrowi kiedy chłopak mnie dotyka.
-Gotowe -mówi
Moja dłoń jest owinięta grubą warstwą gazy.Przygryzam wargę i odwracam wzrok od jego głębokich, szmaragdowych oczu.
-Czy jesteś na mnie zła? -pyta prawie szeptem
Wzdycham.
-Zraniłeś mnie Harry. -mówię
Jego głowa opada.
-Tak bardzo mi przykro,Blair.
Napotyka mój wzrok i wiem,że mówi prawdę.W głębi duszy wiem,że żałuje.Kochał moją matkę tak samo mocno jak ja.Ale nie mogę się zmusić do uśmiechu i potrząsnąć głową.Nie potrafię mu wybaczyć.Zranił mnie. Poruszył tą strefę w moim umyśle gdzie znajdowało się tak bardzo skrywane przeze mnie wspomnienie do którego nie miałam zamiaru wracać.
-Harry -mówię -Potrzebuję trochę przestrzeni i czasu na przemyślenie tego wszystkiego.
W jego oczach pojawił się niepokój.
-Przestrzeni? -pyta tak jakby to było dla niego obce słowo
-Tak....-mówię powoli
Patrzę prosto na Harry'ego. Jego oczy wypełnia ból i odrzucenie.

                                             *****
czytasz = komentujesz :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz