sobota, 28 czerwca 2014

Chapter 11

Flashback -Perrie's POV:

Zayn szarpie mnie za rękę jak schodzi po schodach do salonu gdzie impreza się rozkręca.Słyszę głośną muzykę na parterze.
-Gotowa do zmieszania kilku napojów? -pyta mnie
-Wszystko co mi przyniesiesz -drwię
-Nie wszystko -mówi do mojego ucha ,a ja się śmieję
W okół barku robi się tłoczno.Kiedy idziemy w tamtą stronę ludzie kiwają głowami i krzyczą do nas pozdrowienia.
-Poproszę wódkę z tonikiem -mówi Luke
-Już się robi -uśmiecham się
-Ja następny -mówi Louis
-Nie stary ,ona jest moją dziewczyną -mówi Zayn
Wszyscy się śmiejemy.
Pracuję szybko wydając mnóstwo drinków.Wreszcie przesuwam trzecie piwo w stronę Harry'ego.On zahacza kapslem o blat i  otwiera piwo. Luke robi to samo. Powiedziałabym ,że obydwoje są nieźle pijani.Ktoś mnie woła i odwracam się do Penny z uśmiechem podając jej kieliszek tequili i wlewając sobie alkoholu do kubka.Wypijamy alkohol jednocześnie i śmiejemy się odczuwając piekący ból w gardle.Rozmawiam z Penny ,ale i tak nic nie poradzę na to ,że słyszę rozmowę Luke'a i Harry'ego.
-Więc co o niej myślisz? -Harry pyta Luke'a
-Jest gorąca. -mówi Luke
Harry się spina.
-Co masz na myśli,że jest gorąca? -pyta
-Kto? -pyta Luke
-Nikt.
-Naprawdę stary? Ona jest wolna? Mogę ją brać każdego dnia. -mówi Luke oblizując usta
-Brać ja? -pyta Harry z zaciśniętymi zębami
-Tak,każdego dnia o każdej porze.-Luke się śmieje odchylając głowę do tyłu
-Pierdol się! -krzyczy Harry
Zrzuca szklane butelki z piwem z blatu na podłogę.Odłamki szkła rozsypują się na podłogę.Harry bierze z podłogi połowę ,która została z butelki i roztrzaskuje ją  o policzek Luke'a. Natychmiast z otwartej  ranny zaczyna sączyć się krew. Luke wstaje i łapie się za policzek.Harry podnosi rękę jeszcze raz ,ale Louis zatrzymuję ją. Niall i Zayn spieszą Luke'owi z pomocą.
-Niech ktoś zadzwoni po karetkę! -Niall krzyczy
Jak najszybciej wyciągam komórkę z kieszeni i dzwonię do szpitala.
-Tak,witam potrzebna karetka -mówię pośpiesznie do telefonu -Mój przyjaciel ma otwartą ranę...
-Co to do cholery było, stary! -Louis krzyczy na Harry'ego
-On był...on -oczy Harry'ego wyglądały jakby płonęły żywym ogniem
-O kim ty mówisz!?
Harry otworzył usta by powiedzieć imię ,ale nie usłyszałam ,bo słyszę jak Zayn krzyczy do mnie.
-Rzuć mi ścierkę!
Rozglądam się gorączkowo i łapię pierwszą lepszą szmatkę i rzucam Zayn'owi.
-Zabraniam ci nawet koło niej przechodzić! -krzyczy Louis
Harry otwiera usta ,żeby coś powiedzieć ,ale Louis mu przerywa.
-Trzymaj się od niej z dala ty brudny kutasie!
-Ale ja...
-Co, kurwa co?!
- Kocham ją.Kurwa! -mówi Harry
Gniew rozświetla twarz Louisa. Chłopak uderza z wielką siłą Harry'ego w szczękę.Ten upada na ziemię,a ktoś krzyczy.Harry podnosi się z podłogi i staje na nogach w pełnej okazałości.Oczy płoną mu nienawiścią.Oddaje Louisowi uderzając go prosto w twarz.Louis podnosi rękę do twarzy ocierając krew.Posyła Harry'emu mordercze spojrzenie i unosi rękę z powrotem i znowu uderza Harry'ego. Niall podskakuje do Louisa i przytrzymuje jego rękę.
-Kurwa, stary nie myślisz,że mieliśmy już dzisiaj wystarczająco dużo bójek jak na jedną noc ?!
Louis wycofuje się.
-Trzymaj się z dala od niej! -warczy na Harry'ego zanim wychodzi z domu
Karetka przyjeżdża i wszyscy zbierają się w okół. Harry zakrywa twarz rękoma.Wszyscy patrzą jak sanitariusze wynoszą Luke'a na noszach z domu.
Zayn podchodzi do mnie i łapie mnie za rękę.
-Stracił dużo krwi -mówi
-Czy wyjdzie z tego? -pytam mojego chłopaka
-Miejmy nadzieję .-odpowiada
-Harry ,co to było do cholery?! -Niall krzyczy do Harry'ego
-Zamknij się kurwa .-Harry warczy i chwyta ścierkę z blatu
Wysyła wszystkim piorunujące spojrzenie zanim znika w tłumie.

Koniec Flashback'u

Blair's POV:

Patrzę na Perrie w przerażeniu.
-O Boże- mówię
-To była intensywna noc -mówi Perrie
Czy....czy wiesz o jakiej dziewczynie mówili?- pytam bojąc usłyszeć się odpowiedzi ,już wiem o kogo chodziło
-Hmm....myślę,że przyrodnia siostra Louisa -wzrusza ramionami -Nie pamiętam zbyt dobrze.To było dwa lata temu. -mówi Perrie
Dwa lata temu.....to było zaraz przed tym jak mama Louisa brała ślub z moim tata.Prawda uderza we mnie jak autobus.Perrie przysuwa mi kolejne martini ,a ja upuszczam je na ziemię.
-Ale to już przeszłość nie powinnyśmy się na tym skupiać -mówi ,a słoneczny uśmiech rozświetla jaj twarz.Kiwam głową nadal przetwarzając to co przed chwilą powiedziała mi Perrie.Ktoś ją woła i dziewczyna się odwraca.
-Blair -odwracam się na dźwięk mojego imienia i widzę jak Harry do mnie podchodzi
Wymuszam uśmiech.On jest powodem postrzępionej blizny na twarzy Luke'a.Uderzył mojego przyrodniego brata.Właściwie to Louis w tedy nie był nim jeszcze ,ale jednak.Czy znam go tak dobrze jak myślałam? Harry powiedział mi,że nie jak odbyliśmy kłótnię w jego domu.Czy mówił poważnie?
-Wyglądasz trochę blado, nic ci nie jest? -pyta mnie Harry
-W porządku .-odpowiadam
To przez tą metamorfozę Penny i Jane? -Harry się uśmiecha
-Tak -mówię unikając jego wzroku
On patrzy na mnie.
-Nie,coś jest zdecydowanie nie tak. -mówi ,a jego oczy ciemnieją
-Nic się nie stało -próbuję go przekonać
-Piłaś -pyta mnie
-Trochę -odpowiadam
-Czy masz....skutki uboczne? -zniża głos
-Nie- mówię
Nagle mnie olśniewa. Harry myśli ,że muzyka jest źródłem mojej irytacji.
-Powiedz mi co jest nie tak. -nalega
-Czy ty naprawdę wyrządziłeś Luke'owi tą bliznę? -pytam zanim zdążę pomyśleć
Cholera.

                                                      *****

czytasz = komentujesz :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz