niedziela, 22 czerwca 2014

Chapter 5

 Blair's POV:

Kiedy wreszcie wycieram łzy minutę później, orientuję się gdzie jestem. Znajduję się w małej sypialni z łóżkiem typu 'queen' w środku. Duże okno wychodzi na tył domu więc mogę zobaczyć basen.Słyszę stłumione krzyki i pijanych ludzi kąpiących się w basenie.W pokoju jest biurko,na którym stoi laptop,a mały telewizor z płaskim ekranem wisi na ścianie.Prawdopodobnie znajduję się w pokoju gościnnym.Zdecydowałam,że jestem zbyt zrozpaczona by wrócić na dół i poprosić Louisa czy mógłby odwieźć mnie do domu wiec siedzę na łóżku i myślę co zrobić."Nie bądź głupia". Jego słowa nadal odbijają mi się echem w głowie przywracając wspomnienia do tego dnia na moim podwórku kiedy ja i Harry mieliśmy siedem lat.

-Prawda czy wyzwanie?
-Wyzwanie.
-Wyzywam cię abyś krzyczał 'Kocham kucyki i motyle' i biegał w kółko -mówię mu kiedy siedzimy na trawniku przed moim domem.Mój tata znowu wyszedł gdzieś z blond panią.Widziałam ich całujących się kilka razy gdy myśleli, że nikt nie widzi.Zapytałam go później o to ,ale powiedział,że to była jego siostra.Krzyczał na mnie kiedy nazwałam ją ciocią.Moja mama miała ten dziwny wyraz twarzy jakby próbowała zdecydować jakiego koloru jest niebo.
Śmiałam się kiedy Harry wykonywał swoje wyzwanie. Moi sąsiedzi patrzyli się dziwnie na nas.Chichotałam kiedy chłopak upadł na trawę z zawrotami głowy.
Moja mama była w środku.Kazała nam bawić się na dworze dopóki zrobiło się ciemno.Spakowała mi wtedy torbę i pozwoliła nocować u Harry'ego.
-Dobrze!Prawda,czy wyzwanie,Blair? -spytał chłopak
-Umm...prawda. -mówię
-Daj spokój ,Blair.Nie bądź głupia.
-Dobrze...wyzwanie -wywróciłam oczami
-Wyzywam cię abyś weszła do domu i szpiegowała swoją mamę -mówi
Uśmiechnęłam się i wyszłam z ogrodu.Otworzyłam drzwi i zamknęłam je delikatnie.Słyszałam szum dobiegający z piętra więc poszłam na palcach i znalazłam się przy sypialni.Słuchałam cicho dźwięku dobiegającego z radia.Weszłam do pokoju.Rozejrzałam się i zobaczyłam koperty leżące na łóżku,ale nie mamę.Widzę,że jej drzwi do łazienki są zamknięte więc podchodzę do nich i przykładam ucho.Słyszę stłumiony płacz mamy.Naciskam klamkę i wchodzę do środka.Moja mama jest oparta o ścianę z butelką wina w ręce.Lustro jest uszkodzone.Rozbiła wszystkie płytki w łazience.Ma zakrwawione ręce i nogi.Jej biała bluzka nasiąkła krwią.Zdjęcie ślubne rodziców leży na ladzie.Musiał nim rzucić w lustro.Jej ciemne włosy są zlepione krwią i potem spływającym jej z twarzy.Nagle słyszę głośne kliknięcie.Podnoszę głowę wprost na mamę i widzę jak przykłada do głowy pistolet.Przeciskam się przez drzwi ,w których progu cały czas stałam i zaczynam biec do mamy.
-Mamo!-krzyczę
Ona jedynie zamyka oczy na sekundę i pociąga spust.
Bang!
Jej ciało osuwa się na podłogę.Stoję tam jak zamrożona zanim ponownie z moich ust wydobywa się krzyk.Podbiegam do mamy i klękam przy niej.Chwytam ręcznik i przykładam jej do rany w głowie,z której wypływa coraz więcej krwi.
-Mamo?!Mamo proszę obudź się!Mamo!

Krztuszę się łzami kiedy wspomnienia do mnie powracają. Moje ramiona trzęsą się jak przypominam sobie zapłakaną twarz mojej matki.Nigdy nie zapomnę wyrazu oczu mojej matki.Wstaję z łóżka biorę wazę stojącą na komodzie i ciskam nią o podłogę.Przeczesuję ręką włosy.Nigdy nie byłam tak wściekła i zraniona przez Harry'rgo.Wymówił tylko dwa nic nie znaczące dla otoczenia słowa, jednak dla mnie miały one wielkie znaczenie. Przypomniały mi o najgorszym co mnie w życiu spotkało.
-Blair.
Podskoczyłam na dźwięk głosu Harry'ego.Wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi
-Odejdź Harry!
-Blair, przepraszam- mówi siedząc obok mnie
-Zamknij się!
-Wiem,że nie powinienem.....
-Po prostu czekałeś,żeby mi to powiedzieć,prawda? Tą całą noc czekałeś aby przypomnieć mi samobójstwo matki i się na mnie odegrać! Cóż gratulacje trafiłeś w sam środek.
-Blair....
-Nawet nie próbuj zaprzeczać.Ciągle mnie ranisz Harry.W kółko i w kółko ,a ja ci na to pozwalam, Boże nie wiedzieć czemu!To jest ostatnia rzecz jaką miałam ci do powiedzenia.Mam dość twojego gówna.Skończyłam z tobą!
-Nie, Blair, proszę. -błagał Harry -Nie możesz....
-Tak, mogę Harry i szczerze mówiąc powinnam faktycznie zrobić to lata temu.
-Nie miałem zamiaru przypominać ci o .....-mówi cicho
-Och, proszę.Tylko czekałeś aby mi to przypomnieć, czekałeś aż kurwa stanie mi przed twarzą obraz jak moja matka się dobija!
-Nie, ja.....
-Dlaczego ty mi to robisz? -płaczę, odgarniam moje ciemne włosy z twarzy mokre od łez -Miałeś być moim najlepszym przyjacielem Harry. Miałeś mnie wspierać i pocieszać ,a nie ranić!
Harry chowa głowę w dłoniach.
-Wiem,nawaliłem. Przepraszam, Blair. Tak bardzo mi przykro.
Wycieram twarz rękoma.Ten dzień zmienił nas oboje, tylko, że to ja ucierpiałam.Widziałam to.Widziałam to wszystko, a Harry tylko wykorzystał moje największe słabości przeciwko mnie w głupiej grze partyjnej ,aby moje wspomnienia wróciły. Wspomnienia,które na zawsze zmieniły moje postrzeganie świata i ludzi.
-Czy chcesz abym poszedł? -pyta Harry delikatnie patrząc na mnie łagodnie
Przełykam ślinę i kręcę głową.Nie chcę aby wyszedł ,bo zostanę znowu sam na sam z przerażającymi wspomnieniami.
-Mam nadzieje,że wiesz, że po tym nasza przyjaźń nie będzie taka sama jak dawniej. -mówię mu ,a on się wzdryga
-Wiem, przepraszam Blair -mówi smutno
Wzdycham i patrzę na Harry'ego. Chłopak ma spuszczone ocz ,a mięsień w jego policzku drży. Tak bardzo jak go teraz nienawidzę wiem,że to wkrótce minie.Tak jak to było przy innych sytuacjach kiedy Harry mówił przykre rzeczy do mnie.Dwanaście lat temu ,tego słonecznego lata byliśmy naprawdę mocno se sobą związani.Zakochałam się w nim.Tak, kochałam go.Bez względu na to ile razy mnie zranił wciąż będę go kochać.Nawet jeśli to uczucie jest tylko z mojej strony.
Przysunęłam się bliżej Harry'ego ,zawiązałam mu ręce na szyji i schowałam twarz w jego klatce piersiowej.Był najpierw zszokowany moim działaniem ,ale po chwili objął mnie w talii i przysunął bliżej.
-Przykro mi ,Blair -powiedział -Też za nią tęsknię.
Ściskam mocniej powieki i kiwam kłową.
-Żałuję,że jej tu nie ma. -mówię cicho
-Ja też. -odpowiada szeptem
-Ciągle pamiętam -szepczę -Pamiętam każdą sekundę.
Harry nic nie mówi tylko gładzi mi plecy.Nie płakałam tak dużo i nie byłam tak rozemocjonowana od czasu jak mój ojciec zapowiedział jego ślub z Jay.
Odwróciłam głowę i spojrzałam na podłogę gdzie leżał roztrzaskany przeze mnie wazon. Powoli wstaję z łóżka i chwytam kosz na śmieci ,aby wyrzucić ułamki potłuczonego szkła.Harry obserwuje mnie jak starannie sprzątam bałagan ,który narobiłam. Jego oczy są ciemnozielone.Jestem świadoma jego spojrzenia ,dlatego przez nieuwagę rozcinam sobie palec ostrym odłamkiem szkła.
-Cholera -mówię
Ciężko oddycham jak widzę czerwone krople spadające z mojego palca.
-Blair- Harry pojawia się natychmiast obok mnie -Nie trzeba zakładać szwów -decyduje -Idź z tym pod zimną wodę ,ja pójdę na dół po bandaż
Kiwam głową i idę do łazienki połączonej z sypialnią.Syczę kiedy zimna woda spływa na moją ranę, która zaczęła okropnie piec.Mam nadzieję ,że Harry wróci szybko z bandażem.

Harry's POV:

 Słowa Blair wędrują po moim umyśle jak przeciskam się obok pijanej pary siedzącej na schodach.Bandaże. Gdzie Luke mógł trzymać bandaże?Nie ma wątpliwości ,że jest zbyt pijany ,by mi to powiedzieć.Zmierzam do kuchni licząc ,że tam je znajdę. Muzyka staje się głośniejsza niż kiedykolwiek, dobrze ,że nie piłem dużo.Przed nosem przelatują mi niebieskie włosy ,a ja zaczynam się odwracać jednak jest już za późno.
-Haaaarry- Penny bełkocze chwytając moje przedramię,aby nie upaść
-Penny, zejdź mi z drogi
-Gdzie ty kurwa uciekłeś?Aby pocieszyć swoją małą, jebaną przyjaciółeczkę na górze? -przygryza dolną wargę
-Zamknij się Penny -chce ją wyminąć ,ale ona zagradza mi drogę
-Wiesz,że ona nie jest w twoim typie ,jest za grzeczna. -szepcze dziewczyna
-Nie lubię ją w ten sposób -mówię -A ty lepiej zajmij się swoim pieprzonym biznesem.
-Nie znasz mnie ,Harry? -mówi przesuwając ręką wzdłuż mojego bicepsa -Jestem w biznesie każdego mężczyzny. -podnosi brwi sugestywnie ,a ja kieruję na nią moje oczy.
-To znaczy ,że jesteś cholerną,wścibską dziwką. -spluwam
-Oh, proszę cię Harry- mówi Penny prostując się i zarzucając niebieskimi końcówkami na włosach -Oboje wiemy ,że mogę sprawić,że będziesz jęczał moje imię w kółko i w kółko.
-Nie jestem twoim pieprzonym kumplem -drwię i odsuwam się od niej -Nigdy nie byłem i nigdy nie będę ,więc zostaw Blair w spokoju bo....
-Bo co,Harry? Skrzywdzisz mnie? Nigdy nie skrzywdziłbyś kobiety, wiem to.-rechocze ,jej oczy są ciemne
-Nie fizycznie -spluwam
Wymijam Penny i wchodzę do kuchni, aby znaleźć bandaże dla Blair. Cholera, pewnie zastanawia się gdzie jestem. Muszę się spieszyć.
Przepycham się przez tłum pijanych ludzi dopóki nie dostaję się do kuchni.Otwieram wszystkie szafki i szperam w nich ażw końcu znajduję pudełko opatrunków i gazy. Prawie docieram do schodów jednak ktoś mnie woła.
-Harry -odwracam się i widzę Luka ,chłopak uśmiecha się, a jego blizna na twarzy się wyciąga.
-Jak ma się nasza malutka Blair? Chyba nie skaleczyła się mocno ?- pyta z przesadną troską
-Odwal się -warczę
Sposób w jaki moi przyjaciele mówią o Blair doprowadza moją krew do wrzenia.Sposób w jaki Luke o niej mówi sprawia, że mam ochotę dorobić mu na twarzy jeszcze jedną bliznę.Czy oni są rzeczywiście moimi przyjaciółmi? Penny jest całkowitą suką ,bo przespałem się z nią raz ,a Luke jest zwykłym dupkiem. Co do Jane....przespała się z Louisem.Blair wydaje się być moim jedynym prawdziwym przyjacielem ,ale myślę, że wiedziałem to cały czas.
-Nie idź na górę, nie ma jej tam -mówi Luke
-Co do cholery ma znaczyć,że jej nie ma?
-Znaczy to ,że nie ma jej na górze -bełkocze
-Jesteś pijany- warczę na niego zanim idę na górę pokonując dwa schody na raz.
Otwieram drzwi do sypialni.Moje oczy lustrują pokój w poszukiwaniu dziewczyny z ciemnymi włosami i niebieskimi oczami.Pokój jest w nieładzie. Łóżko i kosz na śmieci z odłamkami szkła za nim.Wchodzę do łazienki.Kilka czerwonych kropel spadło na podłogę i na umywalkę.Zaciskam szczękę i wracam z powrotem do sypialni. Okno jest otwarte,a zasłona powiewa na letnim wietrze. Nie mogła wyskoczyć,prawda? Nie, ona nie jest taka odważna.Wiem o tym. Gdzie mogła pójść? Zbiegam z powrotem w dół po schodach w poszukiwaniu Blair. Szukam ciemnych włosów.W co była ubrana? Chyba w różową bluzkę.W tym tłumie i w ciemnościach jakie tu panują nic nie widać.Dostrzegam czarne włosy i łapię Jane za ramię.
-Gdzie ona jest? Gdzie jest Blair? -pytam nerwowo
-Skąd mam wiedzieć? -pyta surowo -Przecież jestem nieatrakcyjna!
-Przespałaś się z Louisem -mówię
-Śpię z wieloma ludźmi.Byłeś zbyt zajęty swoją małą świętoszką,żeby zwrócić na mnie uwagę więc spełniłam swoje potrzeby z kim innym.
Przewracam oczami i kontynuuję poszukiwania Blair.Czy poszła w lewo? Kto mógłby ją zabrać? Nie Luke, nie Penny ,to mógłby być.....'Louis' warczę głośno.Kurwa! Pewnie zabrał ją do domu.Najprawdopodobniej powiedziała mu co się stało,a on przyjdzie potem do mnie i wyjebie mi z jakimiś uwagami.To nie tak ,że nie mógłbym go pokonać w walce. Mógłbym z łatwością pokonać to żyjące gówno ,ale nie chcę rozczarować Blair. Nagle czuję jak wielka fala winy przechodzi przeze moje ciało .Zawsze tak się dzieje po kłótni z Blair kiedy ta na mnie krzyczy.Muszę wszystko wyprostować i jej wytłumaczyć. Muszę pojechać do niej. Czy w ogóle powinienem? Louis prawdopodobnie znajdzie mnie pierwszy i zacznie się kolejna chora jatka, albo co gorsza Blair wyrzuci mnie z domu wciąż zła za to co jej powiedziałem. Jest wielka szansa ,że oberwę za to ,ale nic nie mogę poradzić.Wyjmuję kluczyki z kieszeni i kieruję się w stronę mojego samochodu.

                                                       *****
czytasz = komentujesz :)












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz