sobota, 18 kwietnia 2015

Chapter 53


Louis odwozi mnie i Eleanor do domu.
-Więc jesteście teraz jakby czymś? -pytam słodko
-Tak mi się wydaje- odpowiada Eleanor
-Cóż, jeśli tak mówisz- ripostuje Louis
-Sorry- Eleanor odchrząkuje -Oh, tak, Louis jest naprawdę namiętnym kochankiem.
Chichoczę, a Louis przewraca oczami.
-Louis- mówię -Przepraszam, że ci nie zaufałam i wątpiłam w to co mówiłeś. -spuszczam wzrok -Miałeś rację...co do Harry'ego.
Ku mojemu zaskoczeniu chłopak nie uśmiecha się głupawo, ani nie mówi, że mnie ostrzegał, tylko formuje usta w prostą linie i kiwa lekko głową.
Kiedy przyjeżdżamy do domu jestem nastawiona na masę pytań zadawanych ze strony Lottie, Fizzy i bliźniaczek.
   Dużo krwawiłaś?
   Ile szwów ci założyli?
   Czy Harry cię skaleczył?
   Czy to boli?
Na wszystkie ich pytania odpowiadam szczerze i bez ogródek. Kiedy kończą moje przesłuchanie, idę pośpiesznie do pokoju i kładę się na łóżku. Po tym, co Harry mi powiedział i po tym co ja mu powiedziałam, nadal uważam, że nie byłam wobec niego wystarczająco ostra.
Ciągle powtarzał, że mnie kocha, podczas gdy wiedział, że spał z Jane. Zataił to przede mną. A najgorsze jest to, że wszyscy o tym wiedzieli, nawet mój przyrodni brat, tylko nie ja. Myślałam, że Harry jest moim światłem, no cóż najwidoczniej się myliłam. Wstaję i podchodzę wysokiej półki. Przejeżdżam po niej palcami. Odgarnia mnie strach, kiedy nie wyczuwam jedwabistego materiału wstążki mojej mamy. Staję na palcach i patrzę jeszcze raz na półkę, ale ponownie bez sukcesu. Właśnie teraz, kiedy najbardziej potrzebuję kawałka mojej mamy, ten zniknął. Więcej łez napływa do moich oczu. Siadam na łóżku, całkowicie bezradna.
Słysze ciche pukanie do drzwi.
-Wejść -mówię monotonnie
Eleanor zagląda do pokoju, patrząc na mnie przyjaźnie.
-Wszystko w porządku? - pyta delikatnie
Nie odpowiadam.
Dziewczyna podchodzi do mnie i siada obok mnie na łóżku.
-Tak dla wyjaśnienia, też uważam, że jest dupkiem. -mówi nawiązując do Harry'ego
Nie spuszcza wzroku ze ściany naprzeciwko mnie.
-Dzięki to naprawdę sprawiło, że poczułam się lepiej - mówię sarkastycznie
Eleanor wzdycha, zerkając na okno.
-Wiesz, że on nie odpuści -mówi cicho Eleanor -Był z nami w karetce przez całą drogę do szpitala, gdy ty leżałaś nieprzytomna, on nie zmrużył oka przez całą noc. Nic nie jadł. Kiedy chcieli cię zabrać do innej sali, aby zaszyć ci ranę, prawie stracił swoją cierpliwość i nie chciał cie puścić. Opieram się delikatnie na łokciach, aby nie zerwać szwów.
-Zdradził mnie -mówię obojętnie
Eleanor marszczy brwi.
-Też byłam kiedyś zdradzana. -mówi -To nie jest miłe uczucie.
-Powiedział mi, że mnie kocha-szepcze kładąc się na plecach i patrząc na sufit -Mówił mi, że mnie kocha od kiedy...od kiedy byliśmy dziećmi.
-Powiedział, że był pijany...
-Kiedy on nie jest pijany, Eleanor?! Kiedy on jest wystarczająco trzeźwy, aby podejmować właściwe decyzje?-podnoszę głos -Nawet kiedy on nie jest pijany to i tak robi rzeczy, które mnie kurwa ranią!
-Przykro mi, Blair. Nie znam go tak dobrze jak ty. -podnosi ręce w geście poddania
Wzdycham.
-Przepraszam- mamroczę
Eleanor uśmiecha się i delikatnie mnie przytula, uważając na moją ranę. Oddycham głęboko, wdychając słodki zapach jej perfum. Ciesze się, że jest tu ze mną.
-Więc, ty i Louis, huh? -pytam kiedy się od siebie odsuwamy
Eleanor rumieni się.
-Uh...tak.
Uśmiecham się.
-Powiedział mi na imprezie, co o mnie myśli. Wydaje mi się, że po prostu dobrze się dogadujemy.
-Naprawdę się cieszę -mówię szczerze
Dziewczyna spuszcza wzrok.
-Ja też
Nagle Eleanor łapie mnie za ramiona, cała ożywiona.
-Zapomniałam ci powiedzieć! -piszczy podekscytowana -Appleton odeszła!
Patrzę na nią.
-Co?!
-Zrezygnowała tego ranka ze stanowiska administratora. Podobno powiedziała coś w stylu, że ma dosyć znoszenia głupich żartów młodzieży kierowanych w jej stronę -mówi -Zastanawiam się kto mógł u niej wyrobić taką opinię. - chichocze Eleanor
-To świetnie! -mówię -Czy to znaczy, że możesz już wrócić do akademiku?
-Właściwie tak, ale chciałbym współlokatorkę, która nie zachowuje się jak suka. - mówi ruszając wymownie brwiami
-Nie wiem, El. Czy nie jest już trochę za późno, aby aplikować do akademików.
-Mam znajomości! Mogę załatwić nam największy pokój.
Otwieram usta, aby zaprotestować, ale od razu je zamykam. Odkąd Harry i ja już nie jesteśmy razem, nic mnie tu nie trzyma. Kto wie jakich fajnych ludzi spotkam wprowadzając się do kampusu.
Wzruszam ramionami.
-W porządku -mówię
Eleanor łapie moje dłonie i uśmiecha się szeroko.
-Yay! Zadzwonię już dzisiaj. Pakuj swoje torby! Przeprowadzamy się tak szybko jak wyjmą ci szwy.
-A co z Louisem? -pytam
-Już z nim rozmawiałam. Powiedział, że będzie przychodził w każdy weekend na imprezy. -rumieni się
-Fajnie -mówię
Chociaż ktoś oprócz mnie ma normalną i uczciwą relacje z chłopakiem.
-Oh i Blair...dziękuję, że pozwoliłaś mi tutaj zostać. -mówi z wdzięcznością -Twoi rodzice są naprawdę mili, nie wspominając już o rodzeństwie.
Dziewczyna przytula mnie.
-Nie ma sprawy-mówię śmiejąc się
-Wynagrodzę ci to kiedyś -mówi przed opuszczeniem mojego pokoju.
Kładę się na łóżku i włączam telewizję.
Po tym wszystkim co mnie dzisiaj spotkało, Eleanor poprawiła mi humor.
 Przeprowadzenie się do kampusu, sprawi, że zapomnę o Harrym, albo przynajmniej będę się starać. Kiedy usuną mi szwy, będę mogła w końcu pójść na uniwersytet, na który czekałam przez całe wakacje. Zacznę wszystko od nowa i będę udawać, że przedtem nic się nie wydarzyło. Nie będę musiała więcej widywać Jane, czy Harry'ego.
Mam taką nadzieję.

      
                                                                  *****

Mam nadzieję, że Harry zawalczy o Blair i nie da jej tak po prostu o sobie zapomnieć! #TeamBlairry






1 komentarz:

  1. Noooo :D ja też :D ma na to całe 7 rozdziałów xD
    Cudowny!!! ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń