-Zostałam wyrzucona z akademiku. -mówi Eleanor - Wkurzyłam administracje.
-Co zrobiłaś? - pyta dziewczyne Louis zaskakując mnie
-Napisałam "Jestem wredną i brudną ciotą" na jej tablicy- przechwala sie Eleanor
Lou uśmiecha się.
-Chore-mówi
-Wszystko by sie udało gdyby nie przyszedł pieprzony Jordan MacFarland. Ten kutas jest pieprzonym kapusiem.
Louis uśmiecha się.
-Kiedy byłem w collegeu, zatkałem wszystkie ubikacje papierem toaletowym i zalałem połowę korytarzy w akademiku. -mówi mój brat
-Przyszłam na lekcje pijana.
-Porozwieszałem wszystkie majtki mojej eks na drzewach na dziedzińcu.
-Wypuściłam żaby do mojego akademiku. Louis otwiera usta ze zdziwienia.
-Nie ma mowy!
-Cholerna prawda! Ukradłam je z pracowni biologicznej. -Eleanor uśmiecha się zadowolona z siebie
Gapie się na nich oboje ze zdziwieniem.
-Jeśli nie mielibyście nic przeciwko, jest trzecia trzydzieści rano. -mówię
Louis patrzy na mnie.
-Oh, racja. Ehm, Eleanor, zaprowadze cię do twojego pokoju...
Eleanor uśmiecha się i idzie za chłopakiem po schodach, chichocząc dziewczęco.
Stoję przez chwilę w salonie, ale zaraz kręcę z uśmiechem głową i kieruję się w stronę mojego pokoju.
Przyglądam
się badawczo regałom z lakierami do paznokci w sklepie farmaceutycznym,
pukając placem o moją dolną wargę w zamyśleniu. Chce czerwony, czy
różowy? Ciemno czerwony, czy jasno czerwony? Neonowy, czy...
-Blair!
Odwracam się i mój wzrok napotyka oczy Jane. Przełykam gule w gardle.
-H..hej-mówię
Dziewczyna uśmiecha się do mnie.
-Widzę, że szukasz nowych lakierów do paznokci.
Nie, zastanawiam się co ugotować na obiad zdziro. Ale na moje szczęście nie mówię tego, tylko twierdząco kiwam głową.
-Osobiście
wolę czarny -rozmyśla, wyciągając przed siebie dłonie ze zrobionym manicurem. Ona woli czarny. Czemu mnie to nie dziwi?
-Czarny do mnie nie pasuje - śmieję się nerwowo
Jane również się śmieje, a następnie formuje swoje pomalowane na czerwono usta w dzióbek.
-Przychodzisz dzisiaj na imprezę? -pyta
płynnie
Kręcę głową.
-Nie, dziękuję.
-Naprawdę?
Będzie w opuszczonym magazynie, znasz już to miejsce. Mam przynajmniej
nadzieje, że tym razem wynajmą porządnego DJ'a i nie będą puszczać
muzyki z wieży stereo. To byłoby psychiczne.
Wzruszam ramionami
-Nie wiem.
-Harry się wybiera. Powinnaś z nim iść!
Prawie się śmieje na jej słowa.
-Harry'emu by się to nie spodobało -mówię -Dodatkowo, pewnie wyrzuciłby mnie szybko z imprezy, bo bym go wnerwiała.
Jane się śmieje.
-Cóż, mogłabym cię podwieźć. -mówi -Odbieram już Ashley. Nie miałabym żadnego problemu, aby po ciebie przyjechać.
Wzruszam ramionami.
- Nie wiem. Harry prawdopodobnie by się wkurzył. On nie chciałby abym była na tej imprezie.
Jane chwyta lakier z półki i wypróbowuje go na swoich paznokciach.
-Nie wiem, Blair -mówi -To brzmi trochę jak plan.
Czy ona myśli, że ja kłamię, aby tylko nie pójść na imprezę?!
-Harry jest po prostu opiekuńczy -bronię się
-Cóż, gdybym ja się z nim umawiała i nie pozwoliłby mi pójść, to pomyślałabym, że mnie zdradza. -Jane patrzy na mnie figlarnie
Przełykam gule w gardle.
- Harry nigdy by....ufam mu. Jest w porządku.
-Naprawdę, Blair. Odbiorę cię o ósmej trzydzieści, dobrze? Wiem, że mieszkasz z Louisem wiec nie będę potrzebować wskazówek.
Jane uśmiecha się do mnie.
- Widzimy się wieczorem.
Patrzę z otwartymi ustami jak dziewczyna odchodzi szybkim krokiem. Nawet nie dała mi czasu na zastanowienie się!
Pośpiesznie
wychodzę ze sklepu farmaceutycznego i kieruję się w stronę domu,
całkowicie zapominając o moim dylemacie z wyborem lakieru do paznokci.
Wchodzę do mieszkania i rzucam kupione rzeczy na tapczan.
-Hej- wita mnie Eleanor -Kupiłaś moje....
-Tak- mówię i rzucam jej pudełko tamponów, które kazała mi kupić.
-Dziękuję, kochanie- mówi śpiewnie
Dziewczyna idzie do góry, do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Potem Louis wychodzi ze swojego pokoju patrząc, czy drzwi u Eleanor są zamknięte.
Następnie chłopak zbiega ze schodów po dwa stopnie na raz i łapie mnie za nadgarstek, zaciągając pośpiesznie do kuchni.
-Co do...-zaczynam
-Ona jest niesamowita -przerywa mi -Robi psikusy, jest ładna, zabawna...
-Louis-mówię kładąc dłoń na jego ramieniu -O co ty mnie prosisz? - pytam z uśmieszkiem
Chłopak patrzy na mnie odchrząkując.
-Dobrze. Więc, mogłabyś się dowiedzieć czy ona mnie lubi? Proszę?
Jęczę.
-Nie możesz po prostu zaprosić ją na randkę?
-Wychodzę dzisiaj wieczorem na imprezę. ...
-Zabierz ją. -proponuje
Louis wzdycha.
-W porządku. -mówi uśmiechając się do mnie -Dziękuję, że sprowadziłaś ją do domu.
Śmieję się.
-Nie miałam wyboru, prawda?
Louis wzrusza ramionami i wchodzi z kuchni.
-Do zobaczenia później. -mówi
Wchodzę
do mojego pokoju i kładę się na łóżku. Więc Jane ma przyjechać po mnie o
dwudziestej trzydzieści? Po prostu świetnie. Włączam telewizję i
oglądam dopóki na zegarze nie wybija siódma wieczorem.
Schodzę z łóżka i otwieram szafę, zastanawiając się w co ubrać się na imprezę.
Decyduję się na granatową, skórzaną sukienkę sięgającą mi do połowy ud. Z włosami nic nie robię, zostawiam je w ich naturalnych, długich falach. Na powieki nakładam czarny eyeliner, rzęsy maluję czarnym tuszem, a na usta nakładam czerwoną szminkę.
Wkrótce słyszę dzwonek do drzwi i schodzę na dół, mentalnie zaklinając obecność Jane.
-Blair, -mówi kiedy otwieram drzwi -Czyż nie wyglądasz ślicznie.
Jej włosy układają się w czarne loki. Ma na sobie również czarną, obcisłą sukienkę z głębokim dekoltem. Czarny eyeliner otacza jej oczy.
-Ty również - mówię
Zamykam za sobą drzwi i chowam telefon do kieszonki w sukience.
Siadam na tylnym siedzeniu czarnego samochodu Jenny. Ashley siedzi obok mnie, a Penny na fotelu pasażera. Uśmiecham się do nich na powitanie.
-Wyglądasz świetnie -komplementuje mnie Penny
Jej niebieskie włosy układają się falami na plecach. Ma na sobie szmaragdową, mocno obcisłą sukienkę. Ashley jest ubrana w czarna sukienkę, podobną do tej, Jane, tylko, że trochę krótszą.
-Dziękuję- mówię kiedy ruszamy
Patrzę z roztargnieniem przez okno kiedy jedziemy na miejsce imprezy. W końcu zatrzymujemy się przy tym samym, szarym magazynie, gdzie na poprzedniej imprezie Harry poprosił mnie, abym została jego dziewczyną. Jane parkuje i wszystkie wychodzimy z auta, idąc w stronę magazynu.
To miejsce wygląda dokładnie tak samo jak ostatnim razem kiedy tu byłam. Migające światła, spocone ciała ocierające się o siebie w tańcu i śmiech pijanych ludzi. Przygryzam nerwowo wargę jak wchodzę za dziewczynami do środka. Od razu podchodzą do baru, gdzie zauważam Perrie robiącą drinki. Jej włosy ufarbowane są na górze, na różowo i stopniowo, patrząc coraz niżej przybierają coraz ciemniejszy odcień różu. Osobiście uważam, że taki kolor wygląda na niej lepiej niż fioletowy.
-Hej, Blair -wita mnie
-Hej -odpowiadam siadając na stołku -Uwielbiam twoje nowe włosy!
Dziewczyna dotyka ich i uśmiecha się.
-Dziękuję. Szukałam jakiejś zmiany. -mówi -Chcesz drinka?
Kiwam głową.
-Nic zbyt mocnego. -mówię chichocząc
Perrie kiwa głową i bierze się do pracy, chwytając różne butelki z barku. Po kilku minutach wręcza mi napój opierając się o bar. Dziewczyna zakręca włosy w okół palca, popijając jej własnego drinka.
-Nie widziałam cię już jakiś czas -mówi
-Tak, trochę minęło, prawda?! -staram się przekrzyczeć dudniącą muzykę -Co u ciebie? -pytam robiąc ostatni łyk mojego napoju.
-Czy to nie ja powinnam cię o to pytać? Pani Styles, czyż nie? -śmieje się mieszając mi kolejnego drinka
Nie wyczuwam w jej śmiechu ani krzty wesołości, jakby coś ukrywała.
-Nie, jeśli ktokolwiek jest taki durny w sprawie małżeństwa to definitywnie, w tym momencie jest to Louis. -śmieję się chwytając napój, który ponownie zrobiła dla mnie Perrie
Czuję jak moje zmysły tracą grunt pod nogami jak delektuję się owocowym smakiem alkoholu.
-O tak, on i jego nowy ptaszek? Dziewczyna wydaje się urocza. Kiedy on ją spotkał? -pyta Perrie
-Wczoraj -śmieję się -Będę z nią chodzić na uczelnie, a ona i Louis już się spiknęli. Dziewczyny też ją uwielbiają. -mówię obserwując jak Perrie serwuje ludziom alkohol.
Ktoś siada na stołku obok mnie i od razu rozpoznaję leśny zapach perfum, bijący od Harry'ego. Perrie po raz trzeci napełnia mój napój,a ja patrzę w górę na chłopaka, który przygląda mi się jak nadopiekuńczy rodzic.
-Dobrze cię widzieć -mówi zaskakująco spokojnie
Pochyla się i całuje mnie w policzek. Perrie obserwuje nas uważnie. Harry podaje jej pusty kubek, kiedy jedną dłoń kładzie na moim udzie. Wpatruje się w mój czerwony kubek, kiedy to wzrok Harry'ego przewierca mnie na wylot.
*****
notka od autorki: dun da duuuuuuun jak myślicie co się może stać na tej ciekawej jak moja praca domowa z matematyki imprezie? Btw wiecie, ze dzisiaj jest rocznica tego bloga, gosh ale się ociągam z tłumaczeniem, ale nie ma powodu do obaw, zostało jeszcze 13 rozdziałów + epilog :))
czytasz = komentujesz <3
Genialny ^_^ Ale krótki xD
OdpowiedzUsuńCóż, myślę, że na tej imprezie wszystko się wyda xD nie czytałam oryginału, bo mi się nie chce xD
Czekam na kolejny ;*
ejjjjjj zadnia z matematyki są naprawdę fascynujące... o gosh wyczuj ten sarkazm
OdpowiedzUsuńbtw Hazz jest za spokojny lol coś jest nie tak
Loueh w końcu ma dziewczyne!!! jej FANGIRLING POZIOM HARD
Pezz ona coś wiee ja to wiemmm
JA NIE CHCE TYCH 13 ROZDZIAŁÓW BO PŁAKAĆ BĘDĘ NA KOŃCU OKAY
lol czuje się jakby Blair miała coś ze mnie hehe też nie umie wybrać koloru lakieru lol
dobra
kończe to bo jeszcze musze u siebie rozdział wstawić
więc....
żegnam i czekam na nn :))