poniedziałek, 9 marca 2015

Chapter 46

-Chodź, Harry -jęczę do telefonu trzy dni później - Obiecałeś.
Harry przeklina pod nosem.
-Nie chcę iść na cywilizowaną kolację z pieprzonym Louisem...
-To tylko jeden obiad -kontynuuję -A poza tym ja tam będę...no i reszta rodziny. Nie będzie tak źle.
Harry wzdycha.
-Dobrze -mówi- Będę o szóstej.
Uśmiecham się.
-Hurra! -krzyczę do słuchawki
Rozłączam się i patrzę uradowana na Lottie.
-Mówiłam ci, że mnie posłucha.
Dziewczyna wzrusza ramionami. Rzuca swój telefon na łóżko i spogląda na mnie.
-No to teraz -mówi -W co się ubierzemy?
Przerzucam ciuchy w mojej szafie i w końcu wybieram granatową sukienkę z koronką na dekolcie. Lottie  kiwa z aprobatą głową na mój wybór. Przebieram się. Wiążę włosy wstążką mamy, na powieki nakładam czarny eyeliner, rzęsy tuszuję,a na poliki nakładam lekki róż. Całość makijażu wykańczam różowym błyszczykiem. Lottie patrzy na mnie.
-Wyglądasz niesamowicie, Blair -komplementuje mnie
-Ty też -mówię
Dziewczyna ma na sobie jasno żłótą sukienkę i włosy uczesanie w warkocz.
Drwi z mojego komplementu na co się śmieję.
Idę na dół, do kuchni, aby zobaczyć, czy Jay nie potrzebuje pomocy przy kolacji.
Kobieta uśmiecha się do mnie kiedy wchodzę do pomieszczenia.
-Mogę ci jakoś pomóc? -pytam ją
-Cóż, mam kurczaka, który potrzebuje przyprawienia i ziemianki,  z których trzeba zrobić puree. Wybieraj.
-Ziemniaki.
Jay podaje mi miskę i łopatkę. Kiedy tłucze ziemniaki , staram się robić to ostrożnie, aby nie zabrudzić mojej sukienki.
-Blair, wyglądasz naprawdę pięknie -mówi jak przyprawia kurczaka
-Dziękuję -rumienię się
-Myślę, że ta wstążka we włosach...to była twojej matki, prawda?
Kiwam głową.
Jay marszczy brwi.
-Nigdy jej nie spotkałam -mówi delikatnie -Ale widząc zdjęcia dostrzegam jak bardzo jesteś do niej podobna.
Przestaję zajmować się puree i kieruję moją uwagę na Jay.
-To wiele dla mnie znaczy -mówię -Dziękuję.
Wzrok Jay łagodnieje jeszcze bardziej.
-Ja wiem, że nigdy ci jej nie zastąpię. -mówi cicho -Ale mam nadzieję, że wiesz, że jeśli kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebowała jestem tu dla ciebie.
Przygryzam nerwowo wargę.
-Dziękuję Jay -mówię -Ja...cieszę się, że tu jesteś.
Oczy Jay błyszczą ze wzruszenia. Kobieta podchodzi do mnie i mocno mnie przytula. Jej perfumy łaskoczą moje zmysły. Wiem, że ona nigdy nie będzie moją matką,a le teraz jest najbliższą mi osobą jaką mam i jest wdzięczna za wszystkie jej wysiłki wobec mnie.
Jay odsuwa się ode mnie wycierając mokre od łez i wraca do kurczaka.
-Nie chcemy przecież moich łez w obiedzie, prawda. -mówi
Chichoczę razem z nią i kontynuuję ugniatanie ziemniaków.
Wybija szósta i słyszę dźwięk dzwonka do drzwi. Nie wiem jak Harry będzie zachowywał się w czasie kolacji. Mam nadzieję, że pozostanie uprzejmym Harrym, takiego jakiego kocham i nie będzie wszczynał kłótni z Louisem.
Otwieram drzwi i na widok Harry'ego opada mi szczęka. Robię krok w tył, aby lepiej się mu przyjrzeć.Wygląda zupełnie inaczej. Nadal ma ciasne, czarne dżinsy,a le zamiast luźnego, bawełnianego t-shirtu ma na sobie elegancką, śnieżno białą koszulę. Kilka górnych guzików ma rozpiętych. Chłopak posyła mi uśmiech i wkłada ręce do kieszeni.
-Harry-szepczę -Wyglądasz świetnie.
Harry przewraca oczami.
-Ty też -mówi -Chodźmy, im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy.
Sięgam po rękę chłopaka i prowadzę go do jadalni. Wszyscy już siadają, więc ja i Harry też tak robimy. Harry spina się jak widzi Louisa naprzeciw mnie. Mój ojciec siada na brzegu, obok Harry'ego, Jay obok Louisa , bliźniaczki siadają z drugiej strony Lou,a Lottie obok mnie.
-Miło cię widzieć, Harry -mówi mój ojciec kiwając głową
-Ciebie też -mówi Harry
Jay klaszcze w ręce.
-Więc mamy kurczaka, ziemniaki i sałatkę. Częstujcie się.
Wszyscy nakładają sobie porcje na swoje telerze. Lottie zaczyna mówić o kimśz jej szkoły kiedy my jemy w milczeniu.
-Więc, Blair -zaczyna mój ojciec -Jedziesz w przyszłym tygodniu orientacyjnie do college'u, tak?
Kiwam głową.
-Po prostu będę zwiedzać kampus i akademik.
-Będziesz mieszkać w akademiku? -pyta Jay
Wzruszam ramionami.
-Nie wiem dokładnie -mówię -Nie jestem pewna, czy chcę się stąd wyprowadzać.
Jay kiwa głową.
- Zawsze jesteś tu mile widziana i możesz tu zostać tak długo jak chcesz -mówi
-Tak! -krzyczy Phoebe -Zostań!
Śmieję się i słyszę westchnięcie Harry'ego obok mnie.
-Harry, a ty? -pyta mój ojciec - Też idziesz do college'u?
Harry odchrząkuje.
-Jeszcze dokładnie nie zdecydowałem. -mówi
Louis parska, a jak kopię go pod stołem.
-Zawsze dobrze jest mieć wykształcenie.- mówi Jay
Harry kiwa głową.
-Tak właściwie to Harry zawozi mnie w następny weekend na uniwersytet. -mówię
-Ah -mówi mój ojciec -To miło z twojej strony, Harry.
Harry kiwa ponownie głową i uśmiecha się.
-Blair i tak nie może przebywać długo bez mojego towarzystwa. -szczerzy się chłopak
-Nie prawda -mówię uderzając Harry'ego w ramię
-Ow -mówi pocierając ramię -Nie znęcaj się nade mną przy obiedzie.
Bliźniaczki się śmieją.
-Znęcaniem bym tego nie nazwała - przewracam oczami
-Już się przyzwyczaiłem -mówi Harry -Cały czas to robisz.
-Wcale nie -protestuję
-Jasne, ktoś tu kłamie.
Wszyscy się śmieję (oprócz Louisa), a ja uderzam Harry'ego ponownie, mocniej. Uśmiecha się kiedy na jego twarzy pojawia się grymas.
-Uważaj na siebie,Styles- mówię
-Taka brutalna - mówi chłopak pocierając bolące miejsce
-Jeśli dziewczyna jest dla ciebie nie miła to znaczy, że cię lubi -mówi Daisy
Na moich policzkach pojawia się wściekły róż. Harry odchyla głowę ze śmiechu,a w jego policzkach pojawiają się dołeczki.
-Nie martw się, ja już to wiem -mówi do Daisy
Podnoszę rękę i znowu go uderzam, a Harry podnosi ręce w obronnym geście. Louis przewraca oczami wyraźnie zirytowany. 
-Więc Harry, gdzie pracujesz? -pyta Jay
-W studiu tatuażu Ed'a w centrum miasta - odpowiada płynnie Harry na co parskam śmiechem
-Co? -pyta Harry odwracając się do mnie -Co jest w tym takiego śmiesznego?
-Nic -mówię potrząsając głową -Kontynuuj.
-Tatuażysta..to interesujące -mówi Jay
Wzrusza ramionami.
-Nazywaj to jak tylko chcesz i tak pałą mi minimalną stawkę.
Ponownie wszyscy się śmieją. Jestem wdzięczna, że Harry czuje sie coraz bardziej komfortowo wśród mojej rodziny.
-Jakie tatuaże robisz? -pyta go Fizzy
-Każde -odpowiada -Byłabyś zdziwiona jakie ludzie wymyślają wzory.
-Naprawdę -mówi mój ojciec
-O tak -mówi Harry -Kiedyś tatuowałem twarz klienta.
Lottie się śmieje.
-Nie ma mowy!
Chłopak kiwa głową.
-Jestem śmiertelnie poważny.
-Dlaczego ludzie chcą mieć tatuaże na twarzy? -pyta Jay i marszczy nos
-Niektórzy są walnięci i pojeba...głupi -Harry gryzie się w język
Uśmiecham się i kopię chłopaka pod stołem. Bliźniaczki chichoczą.
-To musi być bolesne -mówi Fizzy kręcąc głową
Harry wzrusza ramionami.
-Nie jest tak źle, ale zgaduję, że całkiem nieźle boli kiedy tatuuje się okolice oka, jak ja temu klientowi.
-O mój Boże -mówi Jay -Nawet sobie nie wyobrażam 
No to świetnie, zeszliśmy na temat bólu.
-Masz dużo tatuaży -wtrąca się Lottie wskazując nadgarstek i ręce Harry'ego.
Harry kiwa głow.
-Tak -mówi -Tak myślę.
-Czy one bolały? -pyta Phoebe
-Trochę.
-Są ładne -mówi Daisy -Podoba mnie się kłódka.
Harry odwraca nadgarstek w swoją stronę.
-Tak -mówi -Mi też.
-Niech ci teraz nic nie przychodzi do głowy, Daisy -śmieje się Jay -Jesteś dużo za młoda na tatuaże.
Mój ojciec się śmieje.
Rozmawiamy jeszcze przez jakiś czas aż wybija dziewiąta. Jay każe bliźniaczkom, Lottie i Fizzy iść do na górę do łóżek, kiedy my jeszcze siedzimy przy stole.
Harry wzdycha i oplata mnie rękę w tali kiedy kończymy jedzenie.
-Chcecie trochę trochę wina? -pyta mnie Harry'ego i Louisa mój ojciec  
Harry kiwa głową.
-Proszę -bardziej mówi niż pyta na co mój ojciec się śmieje
Nalewa nam po kieliszku czerwonego wina.
-Louis -mówię uświadamiając sobie, że chłopak nie odzywał się podczas naszej kolacji -Jak idą łowy na idealną dziewczynę? -pytam z uśmieszkiem
Louis wzrusza ramionami i upija łyk trunku.
-Nic niezwykłego.
Uśmiecham się ciepło do niego.
-Zajdziemy ci kogoś, nie martw się Lou.
Jay wraca do nas z kuchni i siada na krześle upijając łyk alkoholu.
 Ja i Harry też pijemy.
Mój ojciec odstawia kieliszek na stół i opiera się o oparcie krzesła.
-Więc, Harry -zaczyna -Muszę cię o to spytać. Czy uprawiałeś seks z moją córką?
Krztuszę się winem i prawie wypluwam je na Louisa,a to co zostało w moim kieliszku w mały włos co nie wylewam na sukienkę. Harry kaszle i odchrząkuje nerwowo. Louis się szczerzy i stara się nie wybuchnąć śmiechem.
-Tato -mówię przerażona
-Wiem, Blair, ale muszę usłyszeć to od niego. -mówi i skupia swoja uwagę ponownie na Harrym
Harry znowu odchrząkuję i odkłada kieliszek na stół.
-Nie -mówi -Nie zrobiłem tego.
Moje policzki są całe czerwone. Kolacja układała się tak dobrze, a jedno niezręczne pytanie mojego ojca musiało ją zepsuć.
-Zdziwionko -mówi rozbawiony Louis kiedy Harry posyła mu mordercze spojrzenie
-Dlaczego? -pyta mój ojciec
Otwieram szeroko oczy. Jezu Chryste czy mój ojciec może skończyć z tymi pytaniami?!
Mam ochotę go za to uderzyć.
-Powiedźmy ,że Harry jest zapracowany pod tym względem.
Zamorduję Louisa.
-Byłem -mówi pośpiesznie Harry przez zaciśnięte zęby
-Też taki byłem w twoim wieku -mówi mój ojciec -To nie jest dobry sposób na życie.
Nie wierzę, to nie miała być rozmowa typu kiedy byłem w twoim wieku no błagam.
Powstrzymuję się od krzyknięcia nad mojego ojca aby się zamknął.
-Zgadzam się. -mówi Harry -Ja..ja nie potraktowałbym źle Blair.
Dlaczego oni muszą przeprowadzać tą rozmowę przy mnie.
-Dobrze to słyszeć -mój ojciec kiwa głową
Jay odchrząkuje nerwowo.
-Blair pomożesz mi posprzątać ze stołu.
Kiwam kłową i pośpiesznie wstaję od stołu. Zabieram talerze i idę do kuchni. Kiedy drzwi się za mną zamykają oddycham z ulgą.
-Przynajmniej teraz nie musisz ich słuchać. -mówi Jay
-Dziękuję ci bardzo.
-Wyglądałaś na zmieszaną.
-Nie mogłabym nie być, znaczy Jezu! -mówię unosząc w górę ręce
Jay chichocze i myje naczynia w milczeniu.
W końcu Harry wchodzi do kuchni.
-Blair odprowadzisz mnie do samochodu?
Kiwam głową i wychodzę z nim na zewnątrz.
Tak szybko jak zamykają się za nami drzwi Harry odwraca się do mnie.
-Jezu kurwa Chryste. -wypuszcza powietrze i przeczesuje nerwowo ręką włosy
Kiwam głową.
-To było...
-Kurewsko straszne -kończy za mnie
Patrzymy się na siebie przez moment zanim wybuchamy oboje niekontrolowanym śmiechem. Harry przytula mnie i czuję jak trzęsą mu się ramiona podczas śmiechu.
-O mój Boże -chichoczę
-On tak po prostu o to spytał, bez żadnego zawahania. Jezu.
-Wyrywanie moich rzęs jedna za drugą byłoby bardziej komfortowe od tamtej rozmowy. -śmieję się
Harry chichocze.
-Mój Boże. -mówi kręcąc głową - Mogę szczerze powiedzieć, że nigdy nie miałem bardziej niezręcznej rozmowy
-To znaczy ja już mu powiedziałam...że nie byliśmy...że my nie -odchrząkuje -Nie rozumien dlaczego on ponownie o to spytał i jeszcze przy Jay i Louisie.
Harry uśmiecha się i przyciąga mnie bliżej do siebie.
-Dopóki nie zechcesz tego zmienić. -szepcze do mojego ucha
Odpycham go i przewracam oczami.
-W twoich snach -mówię
Harry uśmiecha się i pochyla aby mnie pocałować. Zakładam mu ręce na szyję kiedy Harry delikatnie mnie całuje. Słyszę gwizd i odwracam się widząc stojące w oknie Lottie i Fizzy patrząca na nas zza okna na piętrze. Dziewczyny mrugają do mnie i pokazują uniesione kciuki.
-Użyj tego języka Blair -krzyczy Lottie i zaczyna wraz z Fizzy chichotać
-Do łóżek, ale już! -krzyczę do nich ostro się rumieniąc
Słyszę jak Harry śmieje się za moimi plecami więc odwracam się i uderzam go po raz setny tego wieczoru w ramię.
-Kurwa, mocno uderzasz -mówi pocierając ramię
Wzruszam ramionami.
-Odwdzięczam się.
Harry łapie mnie za nadgarstek i popycha na zimną ścianę domu. Jesteśmy teraz poza zasięgiem wścibskich oczu Fizzy i Lottie. Harry obniża usta do mojej szyi i gryząc lekko moją skórę. Ciężko oddycham na jego nachalność. Harry śmieje się przy mojej szyi wzbudzając deszcze na mojej skórze.
-Harry przestań -prawie jęczę
Harry odsuwa się ode mnie i uśmiecha.
-Odwdzięczam się -mówi to co ja przed momentem
Przewracam oczami.
-Idź do domu dupku. -mówię odpychając jego klatkę piersiową
Harry nadal się śmieje kiedy idzie do swojego samochodu.
-Dobranoc, Blair -mówi
-Dobranoc, Harold.
Chłopak odwraca się w moją stronę.
-Czy mam do ciebie wrócić?
Kręcę głową.
-Dobranoc, Harry -poprawiam się
Chłopak uśmiecha się do mnie i puszcza mi oczko.
Patrzę jak wsiada do samochodu i odjeżdża w ciemną noc.


-Masz wszystko? -pyta mnie Harry zamykając bagażnik
Kiwam głową.
-Tak myślę -mówię -Sprawdziłam trzy razy.
Harry uśmiecha się, a ja wsiadam na miejsce pasażera w jego aucie. Wyjeżdżamy dzisiaj aby zwiedzić college. Podróż nie zajmie nam długo, ale chcemy zatrzymać się jeszcze w Holmes Chapel u rodziny Harry'ego.
Mój ojciec i Jay machają do mnie kiedy wyjeżdżamy z podjazdu.
-Wygląda na to, że zostaliśmy sami -mówi puszczając mi oczko
-Sama radość -mówię monotonnie
Harry uśmiecha się. Wyciągam książkę z mojej torebki i kładę ją na kolanach. Harry włącza kasetę do radia i w samochodzie rozbrzmiewa głos Lany Del Ray. Patrzę na chłopaka zaskoczona.
-Lana? -pytam
Harry wzrusza ramionami.
-Jest gorąca. -odpowiada
-Myślałam, że...
-Co?
-Nie spodziewałam się że masz jej płytę.
-A czego oczekiwałaś?
-Szczerze mówiąc...rapu, czy czegoś w tym stylu.
Harry się śmieje.
-Jestem o wiele bardziej kulturalny niż myślisz.
Parskam.
-Jasne.
-Hej -mówi oburzony -Uważam to za obrazę.
Wzruszam ramionami.
-Okej -mówię
-Dla jasności, nie wiedziałem, że też ją lubisz.
-Lana jest świetna -mówię -Jej głos jest niesamowity.
-I jest gorąca. -dodaje Harry
-Harry -uderzam go w ramię
-Co? Nie zaprzeczysz.
-Nie gustuję w kobietach,Harry. -mówię z rozbawieniem
Harry śmieje się.
-Mam taką nadzieję.
Ponownie go uderzam.
-Jesteś okropny.
Harry nic nie mówi tylko podkręca głośność. Opieram się o fotel i otwieram książkę. Zaczynam czytać, ale i tak nie mogę powstrzymać się od zerkania na Harry'ego co jakiś czas.
Prowadzi z jedną ręką na kierownicy,a druga spoczywa na jego kolanie. Kiwa głową w rytm muzyki i co chwilę przygryza wargę. Ma na sobie koszulkę z nadrukiem Rolling Stones i czarne dżinsy. Jego włosy, mimo, że trochę dłuższe nadal są pięknie kasztanowe i kręcone. Na nosie ma czarne okulary. Od zawsze zdawałam sobie sprawę, że swoim wyglądem przyciąga do siebie wiele dziewczyn. Od kiedy byliśmy nastolatkami dziewczyny dosłownie lgnęły do niego. One nigdy nie zwracał na to uwagi. Zastanawiam się, czy w młodości też był we mnie zakochamy tak, jak ja w nim.
Mój wzrok ląduje na tatuażach prześwitujących przez jego koszulkę i na te na rękach.
-Harry -mówię zamykając moją książkę
-Hmm? -chłopak skupia na mnie swoją uwagę
-Co oznaczają twoje tatuaże? -pytam
Harry unosi brwi.
-Dlaczego pytasz?
Wzruszam ramionami.
-Po prostu się zastanawiam.
-Dobrze, który? -pyta
Przygryzam wargę skanują jego tatuaże na ramieniu. Moje wzrok spoczywa na misternie wytatuowanym statku na jego bicepsie.
-Statek -mówię
Harry odwraca głowę i patrzy na rysunek uśmiechając się lekko.
-Ah- mówi - Ten.
Harry przekręca się w fotelu kierowcy.
-Zrobiłem go kiedy byłem pijany. -mówi
Unoszę brwi ze zdziwienia.
-Naprawdę?
-Oh, tak. Byłem kurewsko wstawiony.
-Żałujesz, że go masz?
-Nie, w ogóle nie żałuje. Zrobiłem go rano, zaraz po imprezie, ale teraz wiele dla mnie znaczy.
-Czyli co? -dopytuję
-To, że zawsze mam możliwość odpłynąć, uciec. -mówi -Ale nawet jeśli nie mam takiej szansy, to nadal nie mogę pozwolić sobie tonąć. Muszę utrzymywać się na powierzchni i stąpać twardo po ziemi.
Patrzę na Harry'ego.
-To naprawdę interesujące.-mówię
Chłopak uśmiecha się.
-Myślałaś, że to oznacza coś głupiego, bez jakiegokolwiek sensu,prawda?
Wzruszam ramonami.
-Nie będę kłamać.
-Będę mieć te tatuaże do końca mojego życia i nie chciałbym mieć takiego, którego posiadanie bym żałował. -mówi
-Hmmm- uśmiecham się
-Co?
-To prawie to samo co powiedział Louis.
-Więc odwołuję. -mówi z głupim uśmieszkiem
-Dlaczego nie możecie być kolegami? Znaczy teraz, kiedy sekret się wydał...
-Sekret? -Harry chwyta mocniej kierownicę -Jaki sekret?
-Że jesteś we mnie zakochany -mówię powoli
Harry rozluźnia się.
-Oh.Ten sekret.
-Więc? Nie możecie zostać przyjaciółmi?
Harry parska.
-On jest dupkiem i nie chcę się z nim zaprzyjaźniać.
Przewracam oczami. Harry patrzy na mnie uważnie.
-Ale postaram się....ugh...być dla niego milszy, jeśli tak bardzo ci na tym zależy -mówi
Uśmiecham się szerko.
-Naprawdę?
Chłopak wzducha.
-Tak.
Uśmiecham się jeszcze szerze,jeśli to jest w ogóle możliwe.
-Dziękuję, Harry.
-Tak długo jak nie będziesz nazywać mnie Harold.
Jęczę.
-Ale to nie fair!
Harry uśmiecha się pod nosem.
-Życie nie jest fair.
Reszta podroży przebiega nam w ciszy, aż dojeżdżamy do wielkiego campusu. Harry parkuje samochód przy wysokich, zielonych drzewach.
Harry patrzy na mnie kiedy wysiadam z auta.
-Powodzenia -mówi -Będę tu na ciebie czekał.
-To zajmie mniej więcej godzinę.
Harry uśmiecha się do mnie i wyjmuje ze schowka wyciągając książkę " Dobrani"
-A jeśli skończę...
Harry wyciąga drugą książkę "Szeptem"
-Jakbym wierzyła, że uporasz się z jedną przez godzinę -mówię sarkastycznie
Harry marszczy brwi, a ja całuję go na pożegnanie. Wchodzę na teram campusu i zmierzam ścieżka do punktu informacyjnego. Dostrzegam tłum ludzi przy budynku głównym.
Kobieta z jasnymi blond włosami właśnie mówi coś do zebranych.
Wślizguje się prędko w ludzi stając obok dziewczyny z kasztanowymi, falowanymi włosami i brązowymi oczami,która odwzajemnia mój uśmiech.
-Przegapiłam coś? -pytam ją
-Oh, nie -mówi -Appleton po prostu lubi wcześnie zaczynać.
-Appleton? -pytam zdezorientowana
-Ta blondynka z za dużą ilością czerwonej szminki na ustach. -wyjaśnia na co kiwam głową
-Jesteś studentem pierwszego roku? -pytam ją
Dziewczyna prycha.
-Oh, nie. Jestem na college'u już dwa lata. Muszę tu być, na wypadek gdyby ktoś chciał o coś spytać. -mówi z uśmiechem -Jestem Eleanor.
-Blair -przedstawiam się -Więc podoba ci się tutaj?
-Jest świetnie -odpowiada -Program jest naprawdę ciekawy. Oprócz Appleton  zachowującej się jak typowa suka wydział też jest niezły.
Kiwam głową.
-Dlaczego musisz jej towarzyszyć?
Eleanor wzdycha.
-W ubiegłym roku zakradłam się do jej biura i obrzuciłam jej surowymi jakami.Wtedy to wydawało się zabawne. Ale ona złapała mnie i to jest moja kara. -dziewczyna przewraca oczami -Ale myślę, że to lepsze niż wizyta u dziekana i możliwość wyrzucenia z uczelni.
Tłumię śmiech.
-Obrzuciłaś jej biuro surowymi jajkami?!
-Oh, tak. Żółtko było wszędzie. To było boskie.
-Przepraszam, ale czy nie przeszkadzam tym dwóm paniom z tyłu? Proszę, ciszej. -Appleton zwraca się do nas -Teraz zaczniemy zwiedzanie.
Eleanor przewraca oczami, a ja przytakuję. Podążam za dziewczyna i słucham wszystkiego co mówi o campusie. Wskazuje na łazienkę gdzie, jak mówi przebiła jakiejś dziewczynie uszy podczas nudnej lekcji. Kiedy wchodzimy do kafeterii, mówi, że ktoś kiedyś znalazł w swojej zupie połowę świerszcza. (lol)
-Druga połowa została znaleziona w tłuczonych ziemniakach. -szepcze do mnie -Tydzień później.
Marszczę nos i śmieję się jak wychodzimy z kawiarni.
-Co studiujesz? -pytam ją jak chodzimy między budynkami
-Politykę i socjologię. -informuje
-Wow -mowie -Brzmi ciekawie.
-Tak jest -mówi -A ty?
-Zamierzam pisanie i literaturę.
Eleanor kiwa głową.
-Cool.
Zwiedzanie campusu trwa trochę dłużej niż na początku przypuszczałam. Kończę na tym, że dowiaduje się o uczelni więcej od Eleanor niż od pani Appleton.
-Wiec będziesz mieszkać w akademiku? -pyta mnie kiedy grupa powoli się rozchodzi
Kręcę przecząco głową.
-Mieszkam ciągle z ojcem. W mieście.
-Ah -mówi -Cóż, ja nie miałam na początku mieszkać w akademiku, ale mój chłopak okazał się dupkiem i zerwał ze mną więc musiałam się przenieść. Dasz wiarę?! On do cholery wyrzucił mnie ze wspólnego mieszkania! Dzisiejsi mężczyźni.
Dziewczyna przewraca oczami.
Uśmiecham się współczująco.
-Przykro mi- mówię -Jeśli kiedykolwiek będziesz w mieście i będziesz potrzebowała miejsca na pobyt mamy pokój dla gości. -mówię jej
Dziewczyna uśmiecha się.
-Dzięki. Wiesz, jak na studenta pierwszego roku jesteś całkiem spoko. -mówi
-Dzięki...tak myślę -uśmiecham się
Eleanor śmieje się i podaje mi skrawek papieru z jej numerem telefonu.
-Jeśli będziesz mieć jeszcze jakieś pytania to dzwoń -mówi -Miło było cię spotkać, Blair
-Ciebie też -mówię zanim dziewczyna odchodzi
Wychodzę z terenu campusu i kieruje się w stronę samochodu Harry'ego. Kiedy zauważam jego auto zatrzymuje się. Harry opiera się o fotel i w skupieniu czyta książkę. Ma zmarszczone czoło i jak przewraca stronę książki przygryza wargę. Uśmiecham się.
Zanim mogę się powstrzymać chowam się za jedno z drzew okalających parking. Patrzę na auto widząc, że Harry nadal jest skoncentrowany. Kucam i podchodzę ostrożnie do samochodu od okna z mojej strony. Liczę do trzech i gwałtownie podskakuję pukając głośno w szybę.
-Jezu pieprzony Chryste! -krzyczy Harry rzucając książkę w górę w szoku
Ląduje ona na tylnym siedzeniu. Chłopak przykłada dłoń do klatki piersiowej aby ustabilizować oddech. Śmieję się tak, że po chwili brakuje mi powietrza. Oboje wyglądamy jak na skraju śmierci, tylko z innych przyczyn.
-Zapłacisz kurwa za to -warczy Harry
-Szkoda, że nie widziałeś swojej twarzy, o mój Boże. Byłeś taki przestraszony...
-Nie spodziewałem się tego, okej? Odczep się.- Harry odwraca się bokiem do mnie
-Co ci mówiłam o rzucaniu książek, Harold? -nie odpuszczam
Wskazuje na przedmiot leżący na tylnym siedzeniu.
-Nie będę kurwa przepraszał tej książki, zapomnij. -mówi jak odjeżdżamy z pod campusu
-Oh, czy wprawiłem cię w złe samopoczucie? -mówię z udawaną troską
Wyciągam rękę i wsadzam palec w policzek Harry'ego, tam gdzie zazwyczaj pojawia się dołeczek.
-Cholernie mnie wystraszyłaś.
-Krzyknąłeś jak dziewczynka.
-Nie sądzę, że małe dziewczynki krzyczą  Jezu pieprzony Chryste.
-Krzyczą kiedy się wkurzą.
-Oh, takie zabawne. Ha, ha.-Harry przewraca oczami -Też byś tak zareagowała. -mówi
-Wcale nie.
-Oh, jasne, że tak. Tylko, że ty byś się jeszcze posikała ze strachu.
Uderzam go.
-Zamknij się.
-Zrobiłaś tak w Halloween któregoś roku. Kiedy Gemma wyskoczyła nagle z kolegami i cię przestraszyła.
 Harry zaczyna się śmiać odrzucając głowę do tyłu na te wspomnienia.
Krzyżuję ręce na piersi.
-Tez byłeś nieźle przestraszony. -bełkoczę
-Oh, Blair po prostu się z tobą drażnię. Wiesz,uważam, że dziewczyny, które sikają w majtki są niesamowicie gorące. -uśmiecha się do mnie głupawo
Na jego słowa opada mi szczeka.
-Jesteś obrzydliwy. -mówię,a raczej stwierdzam fakt
Jego uśmieszek nie zmniejsza kiedy zaczynamy naszą trzygodzinną jadze do Holmes Chaple.
Wkładam płytę CD do odtwarzacza i uśmiecham się do siebie.
-Co puścisz? -pyta Harry podkręcając głośność urządzenia
-Zobaczysz -uśmiecham się do niego
Chwile później muzyka płynie z głośników.
-CZY CZUJESZ DZISIAJ MIŁOŚĆ....
Zaczynam się histerycznie śmiać.
-Jesteś kurwa poważna?! -krzyczy -Król Lew?!
Kiwam głową i nadal się śmieję. Harry potrząsa głową z rezygnacją i przycisza muzykę, która dosłownie ryczy z głośników w aucie. Kiedy to robi ja znowu ja podgłaszam. Harry patrzy na mnie.
-Oh, no dalej Harry, nie czujesz miłości? -pytam go przy grającej muzyce
-Nie -odpowiada
-CZY CZUJESZ DZISIAJ MIŁOŚĆ?! -przekrzykuję muzykę i znowu zaczynam się śmiać
Harry wzdycha.
-To będzie kurewsko długa jazda -mówi chłopak
-Nie bądź smutny Harry, poczuj miłość. -podgłaszam jeszcze muzykę, a Harry wzdycha z irytacją przyciszając ją
-Mógłbym z łatwością puścić album Skirillex  -ostrzega mnie -Nienawidzisz ich muzyki.
-Ale każdy kocha Króla Lwa -protestuję kiedy lecą słowa piosenki: Nie mogę doczekać się aby zostać królem.
-Każdy sześciolatek.
-Oh, no dalej Harry. Połącz się ze swoim wnętrzem sześciolatka.
-Mój wewnętrzny sześciolatek wolałby napluć na włosy twojego wewnętrznego sześciolatka. -mówi Harry
-Ew, to obrzydliwe.
Harry śmieje się ze mną.
-NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ ABY ZOSTAĆ KRÓLEM -krzyczę tekst piosenki
Harry wzdycha.
-Myślę, że już nie będę nic mówił. Możesz tego słuchać, jak chcesz.
-Naprawdę? -pytam
-Tak- szczerzy się Harry
-Dlaczego?
-Bo Simba jest gorący.
Odrzucam głowę do tyłu i ponownie zaczynam się śmiać.
-Myślę, że mam spora konkurencję. -chichoczę -Pomiędzy Laną Del Ray, a Simbą.
-Tak,lepiej uważaj na siebie -mówi z błyskiem w oku
CD z Królem Lwem się kończy i Harry zastępuje puste miejsce płytą Lany.
-Widzisz, czy to nie jest o wile lepsze od Chcę Zostać Królem? -pyta
Wzruszam ramionami kiedy w samochodzie rozbrzmiewa Carmen.
Siedzimy w ciszy i słuchamy piosenki. Harry przerywa milczenie w połowie przesłuchanej piosenki.
-Carmen brzmi gorąco -mówi
Wybucham śmiechem i uderzam Harry'ego żartobliwie.
-Jesteś poza moją kontrolą. -chichoczę
Harry wzrusza ramionami i uśmiecha się do mnie.
-Więc -mówię -Twoja mama nie wie nic...o nas?
Harry potrząsa przecząco głową.
-Nie.
-Jak masz zamiar jej powiedzieć? -pytam
-Kto powiedział, że to ja ją o tym poinformuję?
-Ona jest twoją mamą. -mówię trochę wystraszona
-Żartuję,Blair. Powiem jej jak przyjedziemy.
Opieram się w fotelu. Co mama Harry'ego pomyśli o nas? Czy będzie zadowolona? A może zaskoczona?

                                                                 *****
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Ten jest wyjątkowo zabawny. Czy wy też kochacie relacje Blairry w tym rozdziale?

czytasz = komentujesz <3









3 komentarze:

  1. przepraszam, ale dosłownie sikam ze śmiechu
    ten rozdział jest tak mega zjebany pod pozytywnym względem, że szok, leże i nie wstaje
    omfg
    ich relacja jest tak śmiesznie... trochę patologiczna
    serio
    btw
    ten rozdział obudził we mnie mojego wewnętrznego sześciolatka xD
    teraz przez niego będę chodzić i śpiewać piosenki z króla lwa... żegnaj spokoju
    MIŁOŚĆ ROŚNIE WOKÓŁ NAS!!!!11!!!!!!
    omfg...
    staph
    ojciec Blair to dupek bez wyczucia xD
    ja bym na jej miejscu w niego talerzem rzuciła xD
    ja taka agresywna
    btw
    po prostu kocham bliźniaczki ♥
    one są takie śmieszne, że normalnie padam na twarz soł macz lof end pis
    dobra
    mam nadzieję, że ten komentarz jest wyczerpujący :))
    wiec pędzę robić polski, bo się tak jakby zapomniało
    także czekam na następny rozdział
    i pragnę ci powiedzieć, że ja chcę bardzo przeczytać twoje opowiadanie *to wymyślone w kościele jbc* :))
    więc... życzę weny do pisania aka tłumaczenia :))
    kiski lovki no i pizza prosto z pieca
    ~ Twoja -A. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. duh, JESTEM PIERWSZA
      POZDRAWIAM BABCIĘ JADZIĘ ♥

      Usuń
  2. Zdecydowanie kocham ich relacje w tym rozdziale :D Hazz ^_^ Ale kiedy on jej o tym powie, no??? ://
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ;*♡ ♡ ♡

    OdpowiedzUsuń