niedziela, 24 sierpnia 2014

Chapter 28

Schodzę w dół po schodach na śniadanie, czując jeszcze skutki niewielkiej ilości alkoholu. Naprawdę powinnam przestać pić. To rzuca się w oczy że nie radzę sobie z tym dobrze. Mam potem zawroty głowy i mdłości i nie czuję się sobą.
-Dzień dobry, Blair. -wita mnie Jay zza kuchennego stołu
Kobieta ma a na sobie szlafrok mocno zawiązany w okół pasa, trzyma kubek parującej kawy w jednej ręce i gazetę w drugiej.
-Jak tam noc? -pyta Jay
-Dobrze- odpowiadam nalewając sobie szklankę soku pomarańczowego.
-Twój ojciec powiedział, że poszłać na konkurencję w grze w bilarda. Jak poszło? -pyta uprzejmie
Tak jak nie lubię prowadzić częstych rozmów z Jay nic nie poradzę na to, że mówię jej o moim wygrywającym strzale.Uśmiecham się triumfalnie.
-To wspaniale -woła -Powtarzam Connor'owi, że powinniśmy kupić stół bilardowy abyś nauczyła się świetnie grać.
Kiwam głową.
-Byłoby wspaniale. -mówię szczerze
Jay uśmiecha się od ucha do ucha najwyraźniej zadowolona ,że zgadzam się z nią.
-Blair, słuchaj -mówi -Wiesz, że twój ojciec bardzo ciężko pracuje aby naprawić wasze relacje.
Kiwam powoli głową.Do czego ona zmierza?
-Chciał żebym cię spytała, czy miałabyś ochotę wybrać się z nim w tym tygodniu nad jezioro?  -odstawiła kubek na blat -Wiem, że to nie moja rola i miejsce na taką rozmowę, ale....myślę, że to byłoby dobre dla was obojga. -uśmiecha się do mnie przyjaźnie, wstaje od stołu i kieruje się w stronę wyjścia z kuchni
Ten weekend? Jezioro? Chodziłam tam zanim mama zmarła. Przełykam głośno ślinę. Muszę to zrobić. Nie dla taty, nie dla mnie...dla mamy.
-Jay! -wołam ją i wychodzę z kuchni zastając ją na schodach -Powiedź mojemu tacie, że....pójdę.
Jay uśmiecha się szeroko.
-Powiem mu -mówi kobieta - Lepiej się pakuj.Chciał wyjechać dziś, późnym popołudniem.
Idę po schodach do mojego pokoju i biorę szybki prysznic.Sięgam po moje tabletki z przyzwyczajenia, ale zaraz je odkładam przypominając sobie, że nie muszę już ich brać.Już ze mną lepiej,prawda? Nie muszę ich brać. Ubieram się w mój stały i najbardziej lubiany strój, czyli dżinsy i t-shirt. Wiem dokładnie co spakować nad jezioro. Zabieram dodatkowe szorty, dżinsy i stroje kąpielowe wrzucając je do walizki. Kiedy siedzę na niej, aby ją zamknąć dzwoni mój telefon na którego dźwięk podskakuje wystraszona.
-Halo? -mówię próbując dopiąć torbę podróżną
-Blair -odzywa się Harry na drugiej linii -Mogę do ciebie wpaść? -pyta
-Nie -odpowiadam, a mój głos jest spięty kiedy próbuję szarpać zamek błyskawiczny walizki prawie go urywając -Jestem teraz zajęta. Przepraszam.
Słyszę oddech Harry'ego.
-Jesteś zła? -mówi chłopak
-Dlaczego miałabym? -pytam
-Nie wiem...po zeszłej nocy wydawałaś się....nieobecna.
-Nic mi nie jest. -zapewniam go
-Czy powiedziałem coś....-zaczyna
-Harry, wszystko w porządku. -mówię prawie ze śmiechem na dźwięk niepokoju w jego głosie. Przeczesuję ręką włosy. -Przestać się martwić, dobrze? Stajesz się coraz bardziej podobny do twojej matki.
Harry chichocze.
-A jeśli tak ? -mówi
-Blair! -słyszę głos moje ojca z parteru
-Harry, muszę iść. Porozmawiam z tobą później. -mówię i rozłączam się
Chwytam walizkę i znoszę ją ze schodów krzywiąc się pod wpływem jej ciężaru. Kiedy zdążyłam tyle spakować? Mój ojciec podnosi się z krzesła kiedy widzi mnie znoszącą ogromną walizkę.
-Pomogę ci z tym. -mówi i zabiera ją ode mnie za co jestem mu wdzięczna - Jezu Chryste w niej masz? Cegły?
-Książki -odpowiadam, a mój ojciec kręci głową
-Wyjeżdżamy na dwa dni, Blair.Ile książek zapakowałaś? -pyta mój ojciec
Wzruszam ramionami.
-Straciłam rachubę. -odpowiadam
Wkładamy nasze rzeczy do samochodu mojego ojca, który jeszcze pachnie nowością.Wiem,że to co najmniej dwie godziny jazdy więc wyciągam losowa książkę z mojej torby i siadam na miejscu pasażera. Pomimo moich obecnych uczuć jakie ma względem mojego ojca jestem podekscytowana wyjazdem. Może Jay miała rację. Potrzebujemy spędzić trochę czasu razem.
-Co to za książka? -pyta mój ojciec jak ruszamy z podjazdu
Patrzę na niego, anastepnie w dół na moją książkę.
-Pakt- odpowiadam
-Ah -mówi -nie czytałem tej. Dobra?
-Tak,bardzo. -odpowiadam -Czytałam ją już wcześniej.
-Więc dlaczego czytasz ją jeszcze raz?
Wzruszam ramionami.
-Za każdym razem kiedy ją czytam dostrzegam więcej szczegółów.
-O czym jest?
-Niby samobójstwo -odpowiadam
-To okropne! -mówi mój tata
Znowu wzruszam ramionami.
-Jest wiele powodów kryjących się za tym.
Muszę powiedzieć, że mój ojciec jest podekscytowany rodzajem rozejmu jaki na razie mamy, kiedy nie naskakuję na niego za bycie złym ojcem. Poza tym nie przeszkadza mi to. Ostatni raz kiedy tak rozmawialiśmy bez kłótni, krzyków i oskarżeń był...lata, lata temu. To wydaje się nieprawdopodobne, ale to prawda.
-Jak się miewa Harry? -pyta mój ojciec po kilku minutach ciszy
-W porządku -mówię
-Dobrze cię traktuje?
Powstrzymuję się przed przewróceniem oczu.
-Nie chodzimy razem, tato.
Patrzy na mnie zdziwiony.
-Nie?
Potrząsam wolno moją głową.
-Więc dlaczego do cholery on patrzy na ciebie w ten sposób? -pyta
-W jaki sposób?
-Jakby chciał z tobą stanąć na ołtarzu każdego dnia?
Krztuszę się powietrzem.
-Harry nie ma nawyku zobowiązywania się do ludzi.
-On był oddany tobie przez te wszystkie lata. -mówi mój ojciec
-Jesteśmy trochę związani przez moją mamę. -mówię -To jedyny powód, dlaczego przebywa w pobliżu. -mówię
Wiem, że kłamię. Okłamuję mojego ojca i samą siebie.
-Bzdura -mówi mój ojciec -Jest blisko, bo cię potrzebuje.
Wywracam oczami.
-Harry nie jest taki sam jaki był lata temu jako dziecko. -mówię -On nie potrzebuje nikogo.
-Widzę. -mówi mój tata -Dlatego obawiałem się kiedy zdałem sobie sprawę, że zbliżacie się coraz bardziej do ciebie....nie wydawał się osobą która się troszczy o kogokolwiek.Przypominał trochę mnie kiedy byłem młody. -mój ojciec wzdycha -Nie chcę, aby historia się powtórzyła.
-I się nie powtórzy. -mówię -Ja i Harry się nie umawiamy.
-To tak jak my się nie umawialiśmy-mówi mając na myśli siebie i moją mamę
-Czy możemy porozmawiać o czym innym? -bełkoczę
Mój ojciec przytakuje i oboje milkniemy.Przeczesuję ręką moje włosy i skupiam ponownie moją uwagę na książce.Wiem, że przy prędkości jaką jedziemy na autostradzie za chwilę stracę zasięg w telefonie komórkowym.Naciskam przycisk ''off '' i wyłączam urządzenie. Nagle czuję falę zawrotów głowy i przytrzymuję się poręczy auta, ale mdłości przechodzą zaraz jak się pojawiają.

                                                       *****

czytasz = komentujesz <3


1 komentarz:

  1. Niesamowity rozdział <3 cieszę się, że znów zaczęłaś regularnie dodawać rozdziały, ponieważ jestem strasznie ciekawa kolejnych, a nie bardzo lubię czekać :D
    już nie mogę doczekać się kolejnego ;*** <33333

    OdpowiedzUsuń